Zauważyłam coś... dziwnego w jego dotyku... jakby był z drewna...
Skończył mi opatrywać łapę i natychmiast ją cofnęłam. Ni stąd, ni zowąd pojawił się mój brat... leżał na basiorze. On był w magii czasu lepszy niż ja. Skoczył na basiora i oboje zaczęli się szarpać. Byłam wkurzona na brata. Kiedy w końcu ktoś z watahy odważył się do mnie odezwać (nawet w takiej krępującej sytuacji) on przychodzi i wszystko mi niszczy. Basiory zaczęły się szarpać. A ja przerażona próbowałam je rozdzielić. Wyglądało na to że obaj... mnie bronili. Brat myślał, że ten basior skręcił mi łapę, a Bezimienny (przyzwyczaiłam się do tego imienia) myślał, że basior chce mnie napaść (chyba...). Wkurzona do reszty wrzasnęłam, aż w całym lesie zaszumiało (WOW nie wiedziałam że tak mocno krzyczę!)
- DOSYĆ! AREW, BEZIMIENNY! STOP!!!
O dziwo wilki przestały walczyć. Usiadły posłusznie. A ja ich poznałam:
- Arew, Bezimienny opatrzył mi łapę, Bezimienny, Arew mój starszy brat samotnik.
Bezimienny warczał na Arewa i z wzajemnością.
- Brat...PHI! Raczej zabójca.
- ZAMKNIJ SIĘ! - odkrzyknął Arew.
- NO CO?! To ty zacząłeś! Nie ufam mu...
- Jak wszystkim...
Tyks patrzyła na Arewa.
- Ty go znasz?
Adrew uśmiechną się złośliwie.
- Powiedzmy że...znałem jego pana.
- Pana?! What the...
Bezimienny wyglądał jakby zamierzał rzucić się na mojego brata.
- Nie chce o tym rozmawiać - odburknął
Gdy oboje zaczęli się wyzywać od ,,zdrajców,, machin i gorszych przezwisk ja w głowie słyszałam szepty Nyks.
- Już czas...choć do mnie..
Utrzymywałam dobre kontakty z Nyks i Hekate... czasem Nyks się do mnie odezwała, a ja wiedziałam co to znaczy.
W głowie poczułam ból. Potem zemdlałam
(Bezimienny?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz