- Długo spałam? - spytała się dziewczyna.
- Jakieś dwie godziny - powiedziałem. - Przepraszam, ale z braku innych pomysłów, przyniosłem cię do mojego domu.
- Żaden problem! - odpowiedziała dziewczyna uśmiechając się. Zablokowałem ekran telefonu, usadowiłem się jeszcze wygodniej i zamknąłem oczy. Pierwszy raz od wielu lat, miałem taki ból głowy, że prawie nie mogłem funkcjonować. Po chwili poczułem, że dziewczyna siada obok mnie.
- Wiesz... Mam do ciebie małe pytanko. - usłyszałem.
Nadal z zamkniętymi oczami jej odpowiedziałem.
- Słucham.
- Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłam, zauważyłam jedną rzecz. - poczułem, że dziewczyna idzie za moim przykładem i siada wygodniej. - Miałeś zakrwawioną marynarkę. Potem zabiłeś prawie cały gang. - zrobiła dłuższą przerwę - Często zdarzają ci się takie sytuacje jak dziś?
- Wiesz, to dosyć trudne pytanie. - otworzyłem oczy – mamy podobną sytuacje.
- Jaką? - spytała się zdziwiona.
- Wiesz – pochyliłem się nad nią – po pierwsze świetnie aktorzysz. - dziewczyna ze zdziwieniem obserwowała moje ruchy – po drugie – przybliżyłem twarz do jej ucha – obydwoje mamy gen. - wstałem i skierowałem swe kroki do kuchni. Zaskoczona dziewczyna nadal siedziała podpierając się ręką w pozycji pół siedzącej na kanapie.
Stałem w kuchni robiąc dwie herbaty. Moje poprzednie zachowanie, nie jest moim zwykłym zachowaniem. Nie myślałem racjonalnie. Chwyciłem się ręką za głowę i raz szarpnąłem porządnie za swoje włosy. To jest mój naturalny odruch przy tym rodzaju bólu. Usłyszałem kroki ze strony salonu.
- Wiedziałam, że coś jest z tobą nie tak. - odezwała się Aristanae. Tym razem jej głos był szorstki. Powoli odsunąłem rękę od głowy i zacząłem mieszać napoje.
- Haha! - zaśmiałem się szczerze zamykając oczy. - Jeszcze mnie nie znasz. Ale mogę ci powiedzieć, że rozgromiłem już drugi raz tych debili. No cóż. - uśmiechnąłem się do niej.
Popatrzyłem się na dziewczynę. Stała w przejściu między salonem i kuchnią raz co raz patrząc się na spode łba.
- Herbatki? - spytałem się. - Przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie, trochę nieracjonalnie myślę. - Uśmiechnąłem się. Powoli podniosłem szklanki i starając się ograniczyć trzęsienie rąk i ich nie upaść zaniosłem je do salonu. Gdy usiadłem od razu ubrałem koszulkę, którą przedtem sobie przygotowałem. Kiedy moje ręce podniosły się do góry, automatycznie syknąłem z bólu. - Wiesz co, Aristanae? Kiedy ktoś potraktuje mnie trucizną mam zwyczaj wiedzenia wszystkiego, nawet tego, że aktorzysz. - roześmiałem się.
- I do czego potrzebna jest mi ta informacja? - spytała się.
- No wiesz... zapomniałem ci czegoś powiedzieć.
- Ha? - zdziwiła się dziewczyna.
- No bo taki jeden – no wiesz, taki mały, co się najmniej z tłumu wybijał miał taką... - zacząłem trzymać się za głowę – strzykawkę z fioletowym... czymś... chyba trucizną. I wiesz... haha... taka sytuacja...
„że odlatuje”.
Nie zdążyłem tego powiedzieć. Zacząłem widzieć mroczki przed oczami i poczułem, że przestałem panować nad ciałem. Prawdopodobnie zemdlałem, ale co tam. Już sobie dałem spokój z powstrzymywaniem tego.
(Aruś? Wybacz za moje grzechy. Zbij mnie gałęzią.)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz