Na widok swojego odbicia w lustrze nie mogłam się nie uśmiechnąć. Postanowiłam puścić mimo uszu głupie żarciki przyjaciółki, zrzucając je na karb jej złego wychowania w Noctis i również jej posłałam ciepły półuśmiech.
— Dobra robota, Cal — pochwaliłam ją. — No! A teraz lecę, bo taksówkarz już nabija mi za samo czekanie — puściłam jej oczko i wyszłam z jej mieszkania na tyle szybko, na ile pozwalały mi długa suknia i wysokie szpilki. Wsiadłam do stojącego pod nim samochodu i udałam się na miejsce.
Całe szczęście bal przebiegał spokojnie i bez większych rewelacji. Zebrałam wiele pochwał za moją (no, prawie moją) srebrną kreację. Nawet we wzroku oziębłego Jamesa von Alwasa dostrzegłam coś na kształt minimalnego uznania, ale z jego strony akurat nie było co liczyć na nic więcej. Właśnie w czasie rozmowy z nim i tą... Lucią! Lucią Parfavro podszedł do nas irlandczyk, którego znałam jako zastępce szefa Menthis Corp. Musiałam przyznać, że z obiektywnego oczywiście punktu widzenia można go było uznać za przystojnego. Ze swoją rzucającą się w oczy urodą i szerokim uśmiechem byłam w stanie bardzo łatwo zrozumieć dlaczego mógł podobać się wielu kobietom. Gdy usiadłam przy stoliku, O'Reilly poczęstował mnie szampanem, który chętnie przyjęłam.
— Niezmiernie się cieszę, że przyjęła pani nasze zaproszenie. — powtórzył, patrząc na mnie przyjaźnie. Mimo że znaliśmy się krótko (wcześniej tylko z widzenia, właściwie była to nasza pierwsza dłuższa konwersacja), czułam się w jego towarzystwie dość komfortowo.
— Jest mi niezwykle miło, że je otrzymałam — również odpowiedziałam uśmiechem. — dawno nie widziałam tak dobrze urządzonego wydarzenia. Czyż to nie pan odpowiadał za organizację? — Fionn skinął głową. — W takim razie chapeau bas. — skinęłam głową z uznaniem.
— To bardzo dobrze, że przypadł pani do gustu. No ale, pozwoli pani, że przez chwilę zajmiemy się poważniejszymi sprawami. Czy, jako aktualny szef Mafii Pectis jest pani skora do zawiązania sojuszu z Menthis Corp.? — spytał prosto z mostu. Poczułam jak krew częściowo odpływa z mojej twarzy doprowadzając mnie do stanu bliskiego omdlenia. Nie spodziewałam się takiej propozycji od organizacji będącej tak blisko nowego premiera, jednak wyczułam w tym cudowną szansę na zwiększenie wpływów mojej mafii. Zastępca Nico Von Alwasa zaśmiał się cicho, widząc moją minę.
— Wnioskuję, że nie jest to pani myśl obca. Wobec tego proponuję, byśmy spotkali się w bardziej sprzyjających warunkach i dokładniej omówili konkrety tej kwestii. Proszę tylko wyznaczyć termin i miejsce, a zrobię wszystko, by się tam zjawić. — i znów ten rozbrajający uśmiech. Odwzajemniłam go, wkładając w niego całą swoją tajemniczość i seksapil jaki tylko udało mi się jeszcze w sobie znaleźć tego wieczoru.
— Jestem pewna, że jest to najlepsza opcja w aktualnej sytuacji — rzuciłam tylko — W najbliższym czasie zadzwonię do pana. — obiecałam, nie zdejmując z twarzy uśmiechu. Sama już nie wiedziałam ile z jego zachowań było jedynie polityczną grą, w którą na urządzonym przez Menthis Corp. balu musieli grać wszyscy, a ile faktycznej radości i autentyczności.
— Cudownie — skomentował — W takim razie co powie pani na oderwanie się od pracy i zaszczyci mnie jednym tańcem? — wstał i zachęcająco wyciągnął dłoń w moim kierunku. Po krótkim zastanowieniu przyjęłam ją.
***
— Żyjesz? — ze snu wyrwał mnie głos Calii. — Nie, oczywiście, że nie. — ciemność w moim pokoju rozjaśniła się nagle, gdy dziewczyna zapaliła światło lub odsłoniła rolety (nie byłam pewna, a nie chciało mi się otwierać oczu).
— Spadaaaaj — jęknęłam — późno zasnęłam — rzuciłam wyjaśniająco, wtulając się w kołdrę. — Poza tym, czy ty właśnie włamałaś się do mojego domu i jeszcze na dodatek śmiesz mnie budzić? Chyba nie tego cię tam w tym twoim Noctis uczyli — dodałam zirytowana, czując jak marzenia senne bezpowrotnie odpływają za horyzontem racjonalnych myśli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz