– Uhm, pani doktor?
Jego poziom stresu podniósł się jeszcze bardziej, gdy Lucia westchnęła
z irytacją i prześwidrowała go ostrym spojrzeniem. Zwykle „wewnętrzni
listonosze”, jak ich czasem nazywano, kładli paczki na podłodze przy wejściu,
by niczego nie popsuć i wychodzili. Ten musiał być jakiś nowy, skoro zawracał
sobie głowę zagajaniem jej.
– O co chodzi? – zapytała uprzejmie, widząc jego zdenerwowaną
minę.
– Ta paczka… to dla pani.
– No dobrze, postaw proszę przy drzwiach.
– Uhm, na tym? – wskazał podbródkiem na pudło stojące pod
ścianą, a Lucia w porę przypomniała sobie o jego zawartości.
– No faktycznie, to może nie być najlepszy pomysł –
mruknęła. Podniosła się z krzesła i podeszła do młodzieńca. – Daj, wezmę to.
Chłopak odetchnął z ulgą.
– Dziękuję.
Lucia skinęła głową.
– To wszystko?
– Na teraz tak.
– Dziękuję. – Uśmiechnęła się, siadając na swoim krześle i
chowając paczkę pod biurko.
– Do widzenia, pani doktor.
– Do widzenia. Aha i mój drogi…
Chłopak zbladł. Czyżby o czymś zapomniał? Wydawało mu się, że
robi wszystko dokładnie tak, jak kazano mu na instruktażu…
Lucia jednak uśmiechnęła się przyjaźnie.
– Jak masz na imię?
– Cyril.
– Cyril – powtórzyła – nie stresuj się tak – powiedziała wesoło.
– Naprawdę świetnie ci idzie.
Spojrzał na nią ze zdziwieniem, jednak zaraz odpowiedział
jej szerokim uśmiechem.
– Dziękuję – mruknął i szybko wyszedł z laboratorium. Czyli
naukowcy to też ludzie…
***
Lucia przeciągnęła się na krześle i spojrzała na wyświetlacz
zegarka. Uznała, że to dobra pora na wyjście do domu. Już chciała wstać, gdy
przez przypadek kopnęła szpilką w stojące pod biurkiem pudełko. Zdziwiła się i
zajrzała pod blat. Zupełnie zapomniała o tej paczce. Przeniosła ją na górną
część blatu i z czarnej torby wyjęła jasne pudełko. Dziwne, dlaczego takie coś
przyszło pocztą wewnętrzną? Bo komu jak komu, ale Lucii nie trzeba było przedstawiać,
co pakuje się w takie pudełka. Rozpoznała w opakowaniu swoją ulubioną włoską markę
butów i zmarszczyła brwi z jeszcze większą dezorientacją. Uchyliła wieczko i
jej oczom ukazały się piękne białe skórzane szpilki ze złotymi zdobieniami. Spojrzała
na nie z aprobatą, a uśmiech natychmiast wypłynął na jej twarz. Te buty były
naprawdę przepiękne. Choć nie przypominała sobie, by takie ostatnio zamawiała…
W dodatku przyszły pocztą wewnętrzną… Powoli zaczynała łączyć wątki. Sięgnęła
po telefon i wybrała numer na recepcję. Po pierwszym sygnale odebrał damski
głos.
– Słucham?
– Parfavro, mogę prosić z Cyrilem?
W słuchawce zaległa chwilowa cisza, jednak nawet jeśli
recepcjonistka była zaskoczona jej prośbą, zachowała się profesjonalnie.
– Już łączę – odpowiedziała tylko i Lucia usłyszała kolejny
długi sygnał.
– Tak? – odezwał się młody chłopak.
– Cyrilu, możesz mi powiedzieć, kto przyniósł dzisiaj tę
paczkę dla mnie? – zapytała, po czym zreflektowała się szybko. – Mówi Lucia
Parfavro.
– Ach, pani doktor – zorientował się recepcjonista. – Tę w
czarnej torbie, tak?
– Mhm.
– Niestety nie mogę pani powiedzieć.
– Ponieważ?
– Eee…
Lucia coraz bardziej rozumiała sytuację.
– Ponieważ ten pan był przerażający? – zapytała z
rozbawieniem. Niemal wyczuła, że Cyril się uśmiecha.
– To pani to powiedziała.
– Dobrze, dziękuję ci bardzo. Zmykaj do domu, godzina na
koniec pracy już wybiła. – Uśmiechnęła się do słuchawki.
– Tak zrobię. Do widzenia, pani doktor. – Usłyszała wesoły głos
chłopaka, zanim się rozłączył.
Lucia odłożyła telefon i wyjęła z pudełka małą karteczkę,
która leżała pomiędzy szpilkami. Na papierze równym pismem było napisane jedno
słowo. REKOMPENSATA. Zaczęła obracać karteczkę w palcach i po raz kolejny
przeanalizowała sytuację. Była prawie pewna, że ta przesyłka należała do Jamesa
Von Alwasa.
(JAMES? PIĘKNE BUCIKI XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz