- Jesteś z Watahy Krwawej Nocy? - zapytałam dumnie
Spojrzał na mnie z irytacją i warknął:
- Ja pierwszy zadałem pytanie! - obrzucił mnie groźnym spojrzeniem - Jeśli ty nie jesteś z tej watahy to ja mam większe prawo zadawać pytania!!
Uśmiechnęłam się kpiąco.
- Nędzny robak - mruknęłam - Airesu, zajmij się nim.
- Tak, pani - bezoki skłonił się i rzucił na basiora
Przez chwilę patrzyłam jak walczą, lecz później ruszyłam w dalszą drogę, ku punktowi Omego. Ku punktowi przeprawy przez Rzekę Styks... A za mną podążało trzech moich demonicznych dowódców...
Moja pani ruszyła w stronę punktu Omega. Jak na razie wszystko szło zgodnie z planem. Basior był słaby. Padł przy pierwszym uderzeniu. Upadł. Cały krwawił, podczas, gdy ja nie byłem nawet zadraśnięty. Położyłem łapę na jego piersi i zacząłem powoli wbijać ją w żywe ciało.
Wilk jęknął z bólu. Zaczął się wyrywać i miotać, wyć i wrzeszczeć, ale byłem dla niego zbyt silny. Gdy wreszcie opadł z sił mocniej wbiłem łapę, dążąc do bijącego serca.
- I jak? - zapytałem kpiąco - Boli?
Basior jęknął coś w odpowiedzi.
- Co mówiłeś nie dosłyszałem? - nacisnąłem jeszcze mocniej pochylając się nad basiorem
- Piep** się... - szepnął i ostatnim wysiłkiem woli spróbował mnie odepchnąć.
Ale był za słaby.
- Daj mu spokój - mruknął ktoś za moimi plecami
Odwróciłem się i zobaczyłem ciemnoszarą waderę z fioletowymi akcentami:
- Pinkiemena Diana Pie... - uśmiechnąłem się nonszalancko do wadery - Jak miło cię znów widzieć!
Zszedłem z półprzytomnego basiora i podszedłem do Diany. Odgarnąłem delikatnie kosmyk włosów, odsłaniając pusty oczodół.
- Twoje oko było takie piękne - westchnąłem i pocałowałem delikatnie bratnią duszę w pyszczek - Są jakieś nowe rozkazy?
- Mamy się udać bezwzględnie na pozycje. O północy ruszamy - uśmiechnęła się i ruszyliśmy razem w las, pozostawiając za nami wijącego się w agonii basiora. Każde z nas wróciło na swój posterunek...
(Moon? Sorry, za okaleczenie, ale Ai taki jest xd)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz