- Maggie! Erna! - krzyknąłem symulując rozpacz w głosie na powrót stając się tym idiotowatym Ruim, którym byłem do tej pory - Nie wytrzymamy tu! Musimy się wycofać!
Maggie skinęła głową i z szarą waderą na ramieniu ruszyła w kierunku polany, a ja dalej latałem jak głupi broniąc je przed potworami.
Wypadliśmy na Polanę Pana. Była tam cała masa trupów wilków. Dojrzałem martwe ciała Kasumi, Kaladri i Perseusza. Nie byłem pewny kto ich zabił. Nasi czy wrogowie... Po chwili w zamiecie walki ujrzałem dzielnie broniących się członków watahy z Mixi na czele oraz grupę sanitarną uwijającą się przy kilku ciężko rannych. Tam właśnie odeskortowaliśmy Ernę.
- Co teraz? - zapytała przerażona Maggie
- Musimy...
W tym momencie zabrzmiał róg i wszyscy zastygli w bezruchu. Potem potwory zaczęły się wycofywać z polany. Na chwilę zapadłą głucha cisza. Wtem na skraju lasu pojawił się biały kształt. Airesu.
- Drodzy obrońcy - jego głos odbijał się echem po Polanie Pana - walczyliście dzielnie, ale to oczywiste, że nie macie szans...
Usłyszałem jak Mixi warczy groźnie. Maggie podbiegła do niej szepnęła coś uspokajająca.
- Dlatego moja Pani, Władczyni Mroku Argona składa wam ofertę korzystnej dla obu stron kapitulacji - Airesu uśmiechał się kpiąco - Oszczędzi wszystkich i puści wolno w zamian za tereny watahy i... - tu zawiesił głos - waszą alphę Mixi
(Ktoś?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz