19 kwietnia 2014

Od Shailene do Mixi

(c.d.tego)

Walczyłam już jakieś 30 minut. Na szczęście nie jestem ranna, bo tylko blokowaliśmy się nawzajem. Ale na moje nieszczęście potwór też nie jest ranny. Wytworzyłam wokół siebie grubą lodową powłokę - wytrzyma jakieś 10 minut. Przemyślałam wszystko od początku do końca. Nikt nie mógł mi pomóc, Tofisia skakała jak oszalała dookoła trybun, była tam jakaś niewidzialna bariera którą mogła zdjąć tylko Mixi, ale ona już leżała pyskiem do ziemi. Zasnęła. A jej nic nie obudzi. Gdyby puszczało się obok niej muzykę najgłośniej jak się da, to i tak by dalej spała. Ale gdyby jakiś zdrajca tylko szepnął obudziła by się od razu. Dobrze, więc mam 10% szans na przeżycie w czasie czekania na pobudkę Mixi, 20% szans, że wygram, 40% szans, że zginę na arenie, 10% szans, że wygram, ale z powodu obrażeń się wykrwawię i 20% szans, że uda mi się uciec. Zniszczyłam więc lodową kulę i starałam się zamienić w mgłę, nic z tego, muszę walczyć. Spróbowałam go zamrozić ale nic z tego, był za " gorący ". Przebiegłam pod nim i poparzyłam się w łapę-to ta para, trzeba zatkać dziury z których się wydobywa.
Zrobiłam między nami lodową barierę, wyrwałam sobie kępę futra i przymroziłam po trochu do każdej strzały. Biegałam dookoła bestii i strzelałam z Patronusa zatykając dziury. W końcu dym przestał lecieć i udało mi się zamrozić potwora. Strzeliłam z łuku i rozpadł się na kawałki.
- Pffff - prychnęłam - nic trudnego!
Coś za mną zaczęło szumieć - o nie - wyszeptałam. Potwór ( a raczej jego szczątki ) zaczęły się składać w wielkiego węża... Serio? Pomyślałam. Po brzuchu węża biegła fioletowa linia. Pobiegłam nad nią rozcinając sztyletem wężowi brzuch. Podziałało! Wąż rozpłynął się w powietrzu a ja podeszłam do śpiącej Mixi.
- WSTAWAJ-wrzasnęłam. Otworzyła zaspane oczy i spojrzała na mnie...

(Mixi? DO INNYCH WILKÓW: jeśli ktoś znajdzie ulotkę z napisem " chrońmy foki one są niewinne " jest proszony o zniszczenie jej, dziękuję )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz