- Spokojnie! - Powiedział River z uśmiechem.
Podziwiam jego opanowanie. Przed chwilą zostaliśmy zaatakowani i ledwo uszliśmy z życiem, a on beztrosko się uśmiecha. Poruszyłam łapą. Żałowałam, że nie znam żadnych uzdrawiających czarów. Muszę się jakiegoś nauczyć w najbliższej przyszłości.
Spojrzałam jeszcze raz na basiora i krzyknęłam przerażona.
- Heeej! Ciszej! - szepnął.
- Nie masz.... nie masz oka!
- Wiem.
- Nie rusza cię to?
- Przecież i tak musiałbym się z tym pogodzić.
Byłam tak zdumiona jego słowami, że nie byłam w stanie zareagować. River wstał i wziął mnie na swój grzbiet.
- Co ty robisz? - krzyknęłam oburzona.
- Sama nie dasz rady iść.
- Dam!
- Nie.
I tak kłócąc się beztrosko, dotarliśmy do watahy. River nie wyglądał już na tak beztroskiego. Myślę, że utrata oka trochę jednak boli. I to nie moment.
<River?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz