Zdziwiło mnie to pytanie. Niewiele, ale zdziwiło. Nie chciałam być ani
sarkastyczna, ani nic. Nie chciałam dłużej udawać. Oparłam się o łożysko
i zaczęłam opowiadać:
- Różnie z tym bywa. Erna jest trochę zabiegana i czasem czegoś zapomni.
Daje jednak radę. Ale bez Mixi to nie to samo. W każdym razie jak dla
mnie Tyksony.
Do mojej celi ktoś wszedł. Był to jakiś nadęty mięśniak z nadwagą. Śmieć
mi się chciało gdy go zobaczyłam. Staną przede mną i warkną:
- Teraz ty.
- Teraz ja? Ale że ja?
Facet wstał, widać nie chciało mu się w to bawić. A ja próbowałam go zatrzymać, kreśląc jakąś linię na podłodze.
- Tylko spróbuj przejść za tą linię, to ci tyłek skopię i wylecisz z stąd w podskokach!
Facet złapał mnie za kołnierzyk nawet nie przekraczając linii. Debil.
- To teraz ja ci coś powiem, albo wyjdziesz stąd i pójdziesz za mną, albo oberwiesz!
- Nie boję się. -wyprężyłam dumnie pierś.
- Skoro tak...
Facet łapał mnie i rzucił o podłogę, tak mocno, że chyba mi coś złamał. Wstałam lekko kulejąc. Z nosa ciekła mi krew.
- I tak nie musisz mnie brać na tortury. Gówno się ode mnie dowiecie!
To był błąd. Dla niego rzecz jasna. Facet przygotował się do zadania
kolejnego ciosu, ale ja już stałam w drzwiach z kluczykami.
- Kolego, chyba o czymś zapomniałeś.
To tym razem był mój błąd. Facet wstał i rzucił mną o ziemi po raz
wtóry. Tym razem naprawdę coś mi pękło. Zabrał mi brutalnie kluczyki i
zaczął kopać. Zaczęłam pluć krwią i straciłam przytomność.
***
Obudziłam się w tej samej celi. Wszędzie była krew. Po mojej nieudanej próbie ucieczki.
Spojrzałam na celę mojej sąsiadki. Była pusta. Jak nie mnie, zabrali ją.
Miałam wyrzuty sumienia. Chyba ostatnie coś ze mną było nie tak.
Usłyszałam szczęk kluczy i ktoś otworzył sąsiednią celę. Wypuścił
dziewczynę i zamkną ją. Ręce miała prawie że poobdzierane ze skóry.
Miała na nich ohydne blizny po biczu. Nie komentowałam tego. O tej porze
mieli mi dać jedzenie. Ale chyba tego nie zrobili. W każdym razie nie
mi. Minoo jak zwykle dostała sucharka, tabletkę i wodę, a mi nie
przynieśli nawet ćwierć szklanki. Nie dostałam nic.
(Mixi?)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz