— Szafir? — usłyszałam i ze zdziwieniem rozpoznałam w napastniku Argonę. Zazgrzytałam zębami. Nie będziemy tak rozmawiać. Wbiegłam na dach kamienicy, a Alpha podążyła za mną chyba bardziej instynktownie niż z sympatii.
— Co ty tu robisz? — zapytałam, siląc się na spokojny ton i zsuwając część nikabu.
— To ja tu zadaję pytania — warknęła dziewczyna. Uniosłam kpiąco brew.
— Nie pracujemy już razem — przypomniałam jej. — Nie muszę ci się tłumaczyć.
— Więc ja tobie tym bardziej — odparowała brunetka. Przewróciłam oczami. Nagle poczułam, jak coś postukuje w mojej kieszeni. Wyjęłam telefon, do którego przyczepiła się moja jaszczurka, patrząc na mnie jakby z wyrzutem. Spojrzałam na godzinę wyświetloną na ekranie. Zaklęłam cicho, chowając komórkę do kieszeni.
— Słuchaj, bardzo mi przykro, ale musimy przełożyć tę rozmowę — powiedziałam do Argony.
— A to niby dlaczego? — Założyła ręce na piersi i spojrzała na mnie powątpiewająco. Powoli zaczynałam tracić cierpliwość do tej dziewczyny.
— Bo o ile dobrze rabowało mi się dom gościa z Atis, o tyle nieprzyjemnie będzie mi się z nim spotkać twarzą w twarz — oznajmiłam niecierpliwie. — A powinien tu być za mniej więcej piętnaście minut. Więc ja się zwijam, nie wiem jak ty — rzuciłam, znów nasuwając materiał na twarz. Przerzuciłam sobie torbę przez ramię i przygotowałam się do przeskoku na dach najbliższej kamienicy. Gdy znalazłam się już w miejscu docelowym, Argona chwyciła mnie za ramię, dosyć mocno wbijając w nie swoje nieludzko długie pazury, co spowodowało mój cichy syk bólu.
— Co ty robisz, co?! — warknęłam w jej stronę, trochę ostrzej niż zamierzałam.
— ...
(Argo? ^^ Ale nas wkopałyśmy XD)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz