"Mam dla Pani pewną propozycję. Liczę, że zjawi się Pani w kasynie w centrum, jutro o siedemnastej. Z góry dziękuję i proszę o pozytywne rozpatrzenie mojej prośby. Pozna mnie pani po czarnej róży"
Tak więc chcąc nie chcąc, wiedziona przeczuciem, że ów ktoś ma mi do zaoferowania coś naprawdę interesującego, pojawiłam się we właściwym miejscu o właściwym czasie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w poszukiwaniu znaku rozpoznawczego nadawcy listu. Mój wzrok zabrnął aż w róg sali i to właśnie tam ujrzałam czarny kwiat. Słyszałam wcześniej o tym miejscu, które przyciągało nie tylko ludzi złaknionych tego dreszczyku emocji przy traceniu/zdobywaniu (zwykle niestety przy tym pierwszym) swojego majątku, ale także ludzi, którzy mieli jakieś drobne i raczej mroczne sprawki do załatwienia. Zleceniodawcy tacy zwykle siadali w rogu sali tak, by mieć stamtąd ogląd na całą salę i w razie niebezpieczeństwa usunąć się szybko i
-Witam panią - przywitałam się.
-Witam. Cieszę się, że raczyła pani rozpatrzyć moją prośbę.
-O co chodzi? - spytałam, postanawiając przejść do sedna sprawy.
-Otóż.... Mam pewien problem...
-Proszę zacząć od początku - wtrąciłam nieco łagodniej, słysząc, że głos kobiety lekko drży.
-No więc. Jestem baletnicą. Nasz teatr ma wystawiać "Jezioro Łabędzie", może pani o nim słyszała?
-Tak, słyszałam - potwierdziłam.
-No więc... Miałam grać w nim główną rolę. Gdyby udało mi się opanować cały układ... Byłabym sławna. Mogłabym wreszcie stąd wyjechać. Nie chcę żyć w strachu. Chcę robić to, co kocham bez zmartwienia, że ktoś odkryje mój sekret i mnie aresztuje
-Rozumiem - rzuciłam, dodając w myślach "No to raczej jestem od tego złą osobą". Ale z drugiej strony... Żal i właściwie desperacja były w jej głosie tak wyraźne, że nie mogłabym jej odmówić.
-Ale niestety... Kobieta która mnie nienawidzi i to z wzajemnością podstępem zmusiła mnie do porzucenia roli. Nic nie mogłam zrobić. Błagam... Jest pani prawnikiem. Nawet do nas dotarły wieści o pani charyzmie... Proszę się zgodzić. Zapłacę pani. Mam 5§. I załatwię pani najlepsze miejsce na tę sztukę... Oczywiście zrozumiem, jeśli się pani nie zgodzi... - kobieta zaczynała chyba wpadać w jakiś słowotok, więc postanowiłam jej przerwać:
-Dobrze. Zrobię to dla pani.
-Naprawdę?
-Tak. Ale proszę o więcej szczegółów.
-W czym mogę pomóc? - spytała zamiast przywitania, nie pozwalając, by jej również piękna twarz skalała się choćby cieniem uśmiechu. No cóż, trochę szkoda, ale pora wkroczyć do akcji.
-Proszę mnie wpuścić do środka - zarządziłam bez ogródek, siląc się moją umiejętnością.
-Eh... No dobrze - kobieta przepuściła mnie w drzwiach. Po chwili już siedziałyśmy przy stoliku w jej kuchni.
-O co chodzi? - spytała gospodyni jeszcze raz, a ja skupiłam się na mojej zdolności jeszcze bardziej.
-Proszę zrezygnować z głównej roli w "Jeziorze Łabędzim".
-Co? - spytała tępo kobieta.
-To co powiedziałam. Proszę zrezygnować z głównej roli w "Jeziorze Łabędzim".
-Dlaczego?
-Bo to było nieuczciwe - skwitowałam - Proszę zrezygnować - powtórzyłam z większym naciskiem.
-Ale... - spojrzałam na nią groźnie - Niech będzie.
-Proszę przysiąc.
-Przysięgam.
-Niech się tylko dowiem, że pani tego nie zrobiła, to znajdę panią.
-Mówiłam, że przysięgam - powtórzyła już nieco zirytowana.
-Świetnie. W takim razie nic tu po mnie - rzuciłam, wstając. Pora teraz odebrać moją zapłatę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz