Spojrzałam na piętrzący się przede mną stos dokumentów. Od czasu, gdy premierem został John Silverlake miałam dwa razy więcej obowiązków, niż wcześniej. Jako że mojej mafii udało się zająć tereny Areny 1 mogłam trzymać rękę na pulsie, jak to mówią. Było to niebezpieczne i niezwykle wymagające, jednak satysfakcja z wykonywanej pracy była naprawdę duża. Za główną kwaterę naszej Mafii wzięliśmy sobie jeden z domków i zrobiliśmy spory remont. Aktualnie był moim mafijnym biurem, miejscem spotkań i wszelkich innych spraw związanych z organizacją. Pozostawało mi jeszcze tylko załatwić dwie sprawy. Po pierwsze, musiałam uwolnić Siergiejewa i jego zastępczynie Larę z więzienia. Tego chciał Władysław Leniniewski, a mnie również ich wolność byłaby na rękę. Drugą sprawą były sojusze. No właśnie. Wstałam zza biurka i wyszłam z pokoju, ruszając w stronę gabinetu, w którym urzędował jeden z moich podwładnych, Victor Lawshack.
- Ice - powiedziałam, wchodząc do pomieszczenia, zwracając się do mężczyzny pseudonimem, którego każdy z nas używał. Podniósł na mnie wzrok, po czym wstał.
- Ooo... Dzień dobry pani.
- Dzień dobry - odrzekłam. -Mogę mieć do ciebie prośbę?
- Tak, tak, oczywiście. O co chodzi?
- Napisz proszę wiadomość do członów SJEWu. Nie podawaj na razie żadnych informacji. Po prostu zapytaj, czy wciąż są wierni prawdziwemu premierowi.
- Mhm... Coś jeszcze?
- Tak, proszę skontaktuj się jeszcze z jednym z naszych potencjalnych sojuszników. Poproś, by wysłali kogoś na osiemnastą do restauracji "Monnless"
- Tak jest.
- Dziękuję bardzo, do zobaczenia.
- Do widzenia, pani Słowik.
Zerknęłam na zegarek. Za minutę osiemnasta. Spokojnie Camille, przecież cię nie zignorują, uspokajałam samą siebie, gdy usłyszałam czyjś głos, mówiący coś do mnie...
(Ktokolwiek? Mój drogi, jeżeli jesteś z sojuszniczego stronnictwa, to wiesz co robić ;P Jeśli natomiast nie, to czemużby nie zrobić przypadkowego spotkania ludzi z wrogich organizacji? Kto wie, co ciekawego z tego wyniknie :D )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz