1 października 2015

Od. Tiffany cd. Ktoś

Jeszcze trochę i myślałam że zwariuję. Nudziło mi się. W mieście zawsze jest tak samo. Somniatis dał mi czas wolny. Miałam dosyć kasy, ale mi się nie chciało mi się iść do sklepu. Nie chciało mi się iść do kawiarenki. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie inny świat. Świat, w którym ludzie to tylko legenda. Taka właśnie była był Erdas. Ptaki latały nad moją głową, ścigając się kto pierwszy dotrze do starego dębu.W oddali jednak było słychać grzmoty nadchodzącej wojny. Wojny, która raz na zawsze miała postanowić, co stanie się z moim domem. Otworzyłam oczy i znowu poczułam się obco. Tak nagle. Ludzie potrącali mnie, nie zwracając uwagę na tą małą, głupiutką dziewczynę, która stoi sobie samotnie na chodniku i patrzy w niebo myśląc. Patrzyłam zdezorientowana, co może się wydarzyć. Pocierałam ręce w przygotowaniu do ogrzania się. Zaczęło robić się chłodno. Skupiłam uwagę na jednym małym punkcie w oddali. Był to... no właśnie co? Ni to smok, ni ptak. Coś pomiędzy. Właśnie. Czy może być coś pomiędzy dobrem i złem? Kim staję się mała, zagubiona dusza nie mogąca dotknąć światła, ale i niechciana jako mrok? Kim jest taka osoba? Nikim. Nie istnieje. Co jest pomiędzy liczbą plusową i minusową? Zero! Co jest pomiędzy przyjacielem, czy wrogiem? Osoba neutralna! A pomiędzy dobrem i złem jest... chaos. Czyli nicość. Zniszczenie. A ludzie kim są? Czy tylko złem, za którego uważają dawne wilki? A może dobroduszni, za których uważają ich nowsi członkowie WKN'u? Ja myślę... że ludzie są mieszani, czyli czymś pomiędzy. Mój tato był człowiekiem, ale był  też dobry i kochany. Troszczył się o mnie. A teraz nie żyje. Ale w moi życiu nie razu uważałam ludzi za potwory. Na przykład moja stara szkoła na Manhattanie. Wyśmiewali mnie. Czułam się odtrącona. Nie wiedziałam jak wyglądała dawna Wataha Krwawej Nocy, ale wiedziałam na pewno: była lepsza niż ta. Było jednak zostać na Erdasie! Ale co mi tam. Pomogę im odzyskać tereny. Poczułam pulsujący ból w mojej głowie i w moich myślach odezwał się smok:
- Lepiej zamiast rozmyślać, uwolnij mnie, pani! Pozwól przedrzeć się do ludzkiego miasta! Jestem większy, niż największy wieżowiec na Manhattanie, mam skórę twardsza niż stal! Zęby jak miecze i kły jak włócznie! Żadne ostrze nie da mi rady!
Ostatnia trzymałam Terrora w jaskini. Przysięgłam sobie, że będę z niego korzystać tylko w ostateczności.
- Wybacz, ale nie mogę. To jeszcze nie pora.
Smok tylko odburkną i rozłączył się.
***
Pod wieczór nie miałam jeszcze ochotę wracać do domu. Czemu? Nie wiem!
Usiadłam na ławce i zaczęłam rysować. Za mną odezwał się głos:
- Piękny wieczór, co?

(Ktokolwiek? Sorki Somniatis, ale mam ochotę jeszcze z kimś popisać ;))

1 komentarz: