Dziewczyna zgromiła wzrokiem Casprina, nie zamierzała targać jej własnego szefa wyłącznie dlatego, że on tak chce. Wyprostowała się do pionu, po czym powiedziała chłodnym tonem głosu:
- Już. Ale ty go targasz.
Chłopak spojrzał na nią zaskoczony. Za pewne nie spodziewał się takiej odpowiedzi od różowowłosej. Jednak osiemnastolatka nie zamierzała zmieniać swojej decyzji. Założyła ręce na piersi i zmierzyła chłopaka lekceważącym wzrokiem, a potem rzekła:
- Co się tak gapisz? No bierz go!
Chłopak otrząsnął się, a potem z głębokim westchnieniem wziął mężczyznę na barana. Po paru krokach szef Ari zaczął majaczyć przez sen, brzmiało to jakby ktoś go gonił, a on nie mógł się obudzić. No cóż… bywa. Po chwili dotarli przed czarne drzwi, obok których na pozłacanej tabliczce widniał napis „Dr Ronald Wesleay”. Szczerze mówiąc to nazwisko zawsze kojarzyło się Ari z Harrym Potterem, jednak szef nienawidził, kiedy współpracownicy nazywali go „Potter” czy jakkolwiek, byle związane było z Harrym Potterem. Zazwyczaj obniżał pensję tym pracownikom o połowę. Aristanae otworzyła drzwi, po czym wkroczyła do środka, a chłopak podążył za nią. Różowowłosa włączyła światło i wskazała głową na pobliskie krzesło. Chłopak usadowił mężczyznę w pozycji półleżącej w wyznaczonym miejscu, po czym otrzepał dłonie z niewidzialnego brudu.
- No to co? Zbieramy się? – Westchnął Casprin.
- Poprawka, TY się zbierasz. Mam Ciebie dość – Warknęła Ari.
Chłopak chciał coś dopowiedzieć, ale widząc wściekły wzrok dziewczyny szybko zmienił zdanie. Po paru minutach chłopaka nie było już w budynku, więc dziewczyna mogła powrócić do roboty i pomyśleć o swoim planowanym wyjeździe. Jak postanowiła, tak zrobiła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz