- Okej to co ty na taki układ. Ja idę się zająć działkiem, a ty spróbujesz ogarnąć cały ten szyfr - podrapałem się po karku, a w moich oczach zabłysła iskra nadziei - Szczerze mówiąc nie ogarniam szyfrów
- No dobra - powiedziała troszkę od niechcenia, rozpromieniłem się
- Jesteś super, wiesz? - wstałem i wyszedłem na dwór
Od razu powitał mnie zimny wiatr i jeszcze gorszy deszcz. Ze względu na moją lekkomyślność będę w przyszłości chory i mogę się o to założyć. Czemu jestem tego pewien? Bo wyszedłem w cienkiej koszulce z krótkimi rękawami. No ale dobra, nie ma co narzekać, bywało gorzej. Wymyśliłem szyny na których mogło się oprzeć działko i wysunąłem je. Pogrzebałem w kieszeni za ZMem (Zielonym Monoklem) jak ja to nazywam. Były to dwa zielone szkiełka powiększające wbudowane w zwykłe przeciw słoneczne okulary. Widzące przez każdą powierzchnie jaką chcę, niesamowicie ułatwiają pracę. Do tego wyciągnąłem to małe czarne coś co unieszkodliwiło moje działko. Założyłem ZMa i obejrzałem malucha dokładnie. Pizdryczek miał w sobie kilka kolorowych kabelków, jedną płytkę do której były one przyspawane i parę drucików. No dobra przyczepiłem urządzenie pod lufę i dokładnie przyglądałem się broni. Nastąpiło kilka zmian, odskoczył magazynek, spust się zablokował, zapadka umożliwiająca otwieranie i wymianę magazynka zaświeciła na złoto po czym została w tym właśnie kolorze, podejrzewałem iż nie da się jej ruszyć to samo z kablami. Jeny, ale będzie z tym roboty.
- A mogłem wymyślić miny odłamkowe. Ale nie, zachciało mi się działka obrotowego - mruknąłem do siebie i założyłem bransoletę z której wysunął się śrubokręt, aby odkręcić klapkę. Po dłuższej chwili już grzebałem w broni - Z drugiej strony dobrze, że jednak nie wymyśliłem tych min. Znając mnie pewnie bym je porozsiewał po całym cholernym dachu i nawet, jak by Argo wyszła, to by i ją rozniosło - w końcu uwielbiam materiały wybuchowe, dodałem już w myślach i w tym momencie kopnął mnie prąd. Odskoczyłem kawałek do tyłu i zacząłem machać ręką - Psia krew - warknąłem i przesunąłem okulary na głowę.
Moim oczom ukazała się jakaś dziwna, ciemno szarą postać ubraną w bluzę z kapturem naciągniętym na głowę, i wskazująca przed siebie. Nie będę kłamał wystraszyłem się i cofając, potknąłem się i wylądowałem na ziemi. Przełknąłem ślinę i obserwowałem to coś. Spod kaptura wystawały jasne sterczące do góry włosy. Był to człowiek... chyba, w każdym razie wskazywał na drzwi prowadzące do klatki schodowej. Co dziwniejsze były otwarte. Wstałem z ziemi cały już przemoczony i powoli podszedłem do tego ktosia. A on rozmył się w powietrzu. Hologram jaki czy co? W każdym razie zamknąłem drzwi i wymyśliłem, aby w ich miejscu pojawiła się ściana. Teraz będę miał pewność, że nikt tu nie wlezie... przynajmniej przez klatkę schodową.
- Nie zimno ci? - usłyszałem głos zza pleców
- Tylko troszkę - uśmiechnąłem się do Argony i z powrotem wróciłem do działka, złożyłem ZMa i wróciłem do grzebania - A jak z tym szyfrem?
- Jakoś idzie - po chwili poczułem na plecach coś ciężkiego i zarazem ciepłego. Zsunąłem okulary na nos i spojrzałem na ramie. Argona przyniosła mi kurtkę puchową
- Dzięki - uśmiechnąłem się i ubrałem
- A tobie jak idzie? - oparła się o działko, a ja zająłem się bronią
- Powiedzmy, że tak sobie - dziewczyna zrobiła pytającą minę - muszę dużo pozmieniać, ta mała pluskwa zamraża i złoci na dobre połowę obwodów, kabli a nawet system ładowania. Muszę to wszystko przed tym przyszykować
- A nie możesz tego wymyślić?
- Nie, bo nie wiem jak to dokładnie ma się skutecznie blokować. Muszę zrobić to kawałek po kawałku - już miałem zakładać ZMa, ale kichnąłem i usłyszałem brzęk metalu uderzającego o ziemię, spojrzałem tam i zobaczyłem nóż bojowy. Wróciłem zdziwionym wzrokiem do Argony- Po co ci to było?
- Mi? To ty kichnąłeś i... - znowu zakręciło mnie w nosie i tym razem coś rozbiło mi się na głowie, przekląłem pod nosem i zacząłem rozcierać owe miejsce. U moich stóp leżał porcelanowy talerz w kawałkach
- Cudownie - mruknąłem i wróciłem do pracy nad działkiem, znowu kopnął mnie prąd
- Może wyłączysz tą maszynę? - spytała, a ja pokręciłem przecząco głową
- Idź do środka, bo jeszcze ty się przeziębisz, albo co gorsza dostaniesz czymś, bo znowu kichnę - uśmiechnąłem się krzywo - ja zaraz przyjdę - usłyszałem oddalające się kroki i mogłem się w pełni skupić
Po godzinie z kawałkiem skończyłem. Wreszcie. Schowałem do kieszeni kurtki czip i okulary. Wsunąłem działko na miejsce i zniknąłem szyny. Wróciłem do namiotu i zdjąłem kurtkę. Kolejny raz kichnąłem i pod moimi nogami wylądował granat dymny. Bez zawleczki. Wybuchł zanim zdążyłem się nim zająć.
- Kurna - wrzasnąłem, wymyśliłem wiatrak i otworzyłem namiot. Po chwili w domu już nie było ani grama dymu. Wszedłem do salonu i wymyśliłem jakieś byle jakie suche ubranie, w sumie mogłem to zrobić szybciej - Jak ci idzie? - uśmiechnąłem się i usiadłem koło Argony
(Argo? ^^)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz