Wyszłam po cichu z domu. Eh... przenocuję u koleżanki, odkąd ciocia zna prawdę wolę trzymać się z daleka. Ruszyłam powoli w stronę parku. Znajdę jakąś ławkę i obdzwonię znajome, może któraś będzie mieć wolne miejsce. Szłam leśną dróżką rozglądając się dookoła. Słońce powoli zaczęło schodzić z niebieskiego sklepienia, chowając się za horyzontem. Lekki wietrzyk dodawał atmosfery. Brakuje tylko wyjątkowej osoby... ale trzeba taką mieć. Westchnęłam cichutko i ruszyłam dalej. Po chwili znalazłam się w parku. Rozejrzałam się dookoła poszukując ławki, jednak jedna jaka była wolna to ta, na której siedziała czarnowłosa dziewczyna. Podeszłam cichutko, by dziewczyna mnie nie usłyszała, a kiedy byłam naprawdę, naprawdę blisko...
- Piękny wieczór, co? - powiedziałam, a dziewczyna, aż podskoczyła wystraszona.
- Ta...
- Wiesz, że sztuka jest zabroniona? - uśmiechnęłam się szeroko. Dziewczyna szybko zakryła zeszyt rękoma.
- Em...
- Spokojnie nikomu nie powiem. Tylko jeżeli ty nie piśniesz słowa, że też lubię to robić. - zanim dziewczyna cokolwiek powiedziała, przysiadłam się do niej i wyjęłam z torby zeszyt z moimi bazgrołami. Nagle mój telefon zaczął wibrować co oznaczało, że ktoś do mnie dzwoni. Wyjęłam telefon z torby i przeciągnęłam zieloną słuchawkę.
- Chitoge! Gdzie ty się podziewasz!?
- Spokojnie ciociu... przenocuję u koleżanki, nie denerwuj się. Wrócę za kilka dni. - Szybko się się rozłączyłam, wyciszyłam telefon i włożyłam go z powrotem do torby. Westchnęłam, mam dosyć nadopiekuńczości mamy i cioci...
- Wiesz... czuję coś dziwnego od ciebie. Powiesz mi kim jesteś? - znowu to dziwne uczucie...
(Tiffany? Mam nadzieję, że jest ok :))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz