- Hej! Stary, widziałeś?! Tam jest jeszcze trochę jedzenia!
To były pierwsze słowa, jakie usłyszałam po przebudzeniu. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na dziurawą narzutę, pod którą spałam.
- Pora na nową - mruknęłam pod nosem. Westchnęłam ciężko, po czym wstałam, przeciągnęłam się i podeszłam do mojego biurka. Na odrapanym blacie leżał bardzo krótki ołówek i kartka, na której widniały następujące słowa: "Lista zakupów: ubrania, jedzenie, świeczki, zapalniczka, nowy zapas koki". Do spisu dopisałam "nowy koc". Popatrzyłam chwilę na karteczkę i po chwili namysłu dodałam też "ołówek i kartka". Uśmiechając się pod nosem wzięłam ręcznik i szampon, po czym wyszłam z mieszkanka na korytarz, tylko po to by stanąć kilka kroków później w bardzo długiej kolejce do wspólnej łazienki.
Nucąc pod nosem "London Bridge is falling down..." zaczęłam myśleć o przebiegu mojego dnia. Znowu będę stała jak ten błazen na ulicy z moimi lichymi skrzypcami... Cóż mogło być gorzej, prawda? Do dziś pamiętam jak moja dawna znajoma (teraz siedzi w więzieniu za sprzedaż narkotyków) mówiła mi, że moja praca jest dobra na swój sposób. Jaki sposób? Do tego dnia nie jestem pewna co miała na myśli.
Nim się obejrzałam łazienka była wolna. Szybko wbiegłam do pomieszczenia, by wziąć prysznic. Gdy już trochę postałam pod kaskadami ciepłego strumienia wody, zabrałam się do mycia włosów i całego ciała. Następnie szybkie mycie zębów i ubranie się w swój tradycyjny strój (czarna bluza, spodnie i podkoszulka) i byłam gotowa.
Z powrotem wróciłam do pokoju, tylko po to by odłożyć z powrotem niepotrzebne mi już rzeczy i wziąć futerał ze skrzypcami. Zamknęłam mieszkanie od środka (klucz się gdzieś zapodział), po czym wyszłam przez okno schodami przeciwpożarowymi na podwórko. Spotkałam tutaj dwóch zataczających się panów. Zignorowali mnie, po czym zaczęli dalej przeszukiwać kubły na śmieci. Nie byłam zażenowana tym widokiem. Sama kiedyś coś takiego przeżyłam.
Ruszyłam w stronę głównej ulicy. Po drodze mijałam wiele osób bezdomnych i osieroconych dzieci. Gdy dotarłam w końcu w okolice pewnego sklepu ze zabawkami (mojego stałego miejsca) wyjęłam skrzypce z futerału, po czym zaczęłam grać. Co jakiś czas nieznajomy przechodzeń wrzucał mi jakieś grosze. Nagle ujrzałam grupkę dzieciaków wychodzących za zakrętu. Zaczęłam grać skoczne nuty. Kilkoro z nich podeszło do mnie. Zaczęłam szeroko się uśmiechać i gwizdać w takt. W pewnym momencie mojego występu jakieś dziecko krzyknęło:
- Siostrzyczko! A umiesz też śpiewać?
Spojrzałam w jego kierunku, po czym zaczęłam grać jedną ze znanych kołysanek. "Błyskaj, Błyskaj gwiazdko ma, cudna jest uroda twa..." Dzieci zaczęły wrzucać monety do futerału ze śmiechem. Nagle za zakrętu wyszło dwóch umundurowanych mężczyzn.
- Hej ty tam! Masz pozwolenie na granie w miejscu publicznym?! - krzyknęli zbliżając się do mnie. Zapakowałam szybo skrzypce do futerału po czym zaczęłam uciekać. Niestety funkcjonariusze ruszyli za mną w pogoń. Biegłam na oślep nie patrząc za siebie, gdy nagle na kogoś wpadłam. Nie był człowiekiem, był wilkiem zmienionym w człowieka.
(Shimer?)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz