- Coś na pewno... No, ale w każdym bądź razie do dwudziestej drugiej jeszcze dużo czasu, masz jakieś propozycje jego spędzenia? Tylko, ostrzegam, bogaty nie jestem - uśmiechnąłem się do niej.
- No, to może... Hmmm... Nie wiem, nie znam się na rozrywkach Ainelysnart...
- W takim wypadku ja wybiorę. Zawsze chciałem spróbować zagrać w kręgle, ale nigdy jakoś mi się nie złożyło... Co o tym sądzisz?
- Jeśli stawiasz to chętnie - zaśmiała się.
- Pf. Za kogo ty mnie masz, by śmieć twierdzić, że zabierając gdzieś ze sobą osobę płci pięknej nie zapłacę. Chyba masz o mnie naprawdę złe zdanie - teatralnie skrzyżowałem ręce i odwróciłem głowę, udając focha.
- Skoro chcesz iść na kręgle, to mniemam, że znasz jakąś kręgielnię...?
- No, właśnie problem w tym, że nie. Nawet nie wiem, czy kręgle są legalne - zażartowałem, choć dziewczyny to nie rozśmieszyło. - Poszukajmy czegoś, może akurat znajdziemy. A jeśli nie, to chociaż zbliżymy się do tej dwudziestej drugiej.
Zaczęliśmy krążyć po centrum poszukując jakiejś kręgielni. Po około pół godzinie Adrienne dostrzegła szyld z nonowym napisem "Bowling" i kulą do kręgli. Podeszliśmy tam, ale okazało się, że otwierają dopiero o dziewiętnastej, czyli mieliśmy jeszcze półtorej godziny.
- Co w takim razie robimy? - zapytała.
- Hmm... Mam pewien pomysł. Nie wiem czy się uda, no i jest nieco ryzykowny... Chciałabyś spróbować? A może się boisz? - droczyłem się z nią.
- Pytasz się mnie tylko dlatego, że sam się boisz i masz nadzieję, że odpuszczę. Musisz, więc wiedzieć, że piszę się na to.
- No, to chodź! - złapałem ją za rękaw i szybkim krokiem zacząłem się przedzierać przez tłum ciągnąc ją za sobą.
Po chwili dotarliśmy do jednego z najwyższych wieżowców w Arenie 1. Wszedłem do środka tak, jakbym robił to już setki razy i eleganckie wnętrze nie robiło już na mnie wrażenia. Dziewczyna podłapała, o co chodzi i zachowywała się równie naturalnie. Udało nam się dotrzeć do windy, gdzie wcisnąłem najwyższy - pięćdziesiąty - przycisk. Po chwili dotarliśmy na sam szczyt. Była tam knajpka dla pracowników z widokiem na miasto.
- Ładnie tu - powiedziała dziewczyna podchodząc do szyby.
- Myślisz, że to koniec? Powiedziałem, że będzie ryzykownie...
Ruszyliśmy w kierunku drabinki dla techników prowadzącej na dach. Wspięliśmy się na górę i znaleźliśmy się na dachu. Podszedłem do krawędzi i spuściłem nogi.
- Jak się podoba? - zapytałem.
(Adrienne? Wiem, że trochę to trwało, ale szkoła i wszystko inne :/)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz