- Nie ma za co. - również odpowiedziałem z uśmiechem.
Chwilę się na nią wpatrywałem i dość szybko spuściłem wzrok. Od jakiegoś czasu czułem, że ją kocham. Ale trochę bałem się jej to powiedzieć. Nie wiedziałem jak zareaguje.
- Coś się stało?- zapytała z troską w głosie.
- Nie nic.
Nagle usłyszałem coś za oknem jakby coś w nie uderzało. Podszedłem do okna i zobaczyłem dość duże kocio zielone oczy. Mimowolnie się uśmiechnąłem i otworzyłem okno. Smok ledwo się przecisnął. Poprawka on się zaklinował w oknie.
- Trzeba ci ograniczyć jedzenie ryb.
Zacząłem ciągnąć go za łapy. I gdy się w końcu udało to razem z nim wylądowałem na ziemi. Fakt, on leżał na mnie, a ja musiałem się dusić. Usłyszałem jak Keto się śmieje i sam wybuchłem śmiechem. Gdy już wstaliśmy mój problem wrócił. Powiedzieć jej czy nie? Spojrzałem na furię, która wiedziała o co chodzi. Jej wzrok mówił dawaj, co Ci szkodzi. Lekko odetchnąłem i podszedłem do Keto. Czułem, że poliki zaczynają mnie strasznie piec. Nie zwracałem na to uwagi. Kucnąłem przy Keto i spojrzałem jej w oczy. Byłem coraz bardziej pewny tego, co chcę powiedzieć.
- Keto ja cię kocham. I chciałem zapytać czy zechcesz być moją partnerką.
Czułem strach przed tym co powie i szok, że dałem radę.
(Keto?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz