1 stycznia 2016

Od Yasui

To był kolejny nudny dzień. Gdy słońce świeci Arena 8 jest praktycznie wymarła. Życie rozkręca się tu dopiero, gdy nadejdzie zmrok. Casina i kluby wypełnione są po brzegi ludźmi, którzy mają za dużo pieniędzy do wydania. Kobiety okręcają sobie pijanych mężczyzn wokół palca i dobrze na tym kończą. Śmieszne. 
Biegłam przed siebie opustoszałymi ulicami, a z moich słuchawek leciała piosenka zespołu ONE OK ROCK „Lair”. Wsłuchując się w głos wokalisty lekko przyspieszyłam. To była ostatnia piosenka na mojej playliscie. 
Z oddali dostrzegłam budynek, w którym znajdował się mój apartament, więc skręciłam w jedną z ulic i skierowałam się w jego stronę. Przywitałam się z recepcjonistką i weszłam do windy. Oczywiście muzykę wyłączyłam z momentem wejścia do głównego holu. W windzie wcisnęłam przycisk z numerem 15 i czekałam aż ruszy, by potem wypuścić mnie na odpowiednim piętrze. 
Gdy drzwi otwarły się, skierowałam się wzdłuż korytarza do drzwi, na których była przytwierdzona metalowa płytka z wygrawerowanym numerem 213. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Telefon wraz ze słuchawkami rzuciłam na sofę, a sama poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i przebrałam się w luźną, czarną bluzę z kapturem (bez zamka) i krótkie spodenki. 
- Mirai! – Krzyknęłam i podbiegłam do ptaka, która siedział na barierce balkonu. 
Sowa lekko wzleciała w górę i wylądowała na moim ramieniu. Pogłaskałam go palcem pod dziobem i skierowałam się do kuchni. Mirai usiadł na blacie, a ja z lodówki wyciągnęłam wodę. Wypiłam ją całą, a butelkę o pojemności 0,5 litra wyrzuciłam do kosza. Lekko się przeciągnęłam i popatrzyłam na sowę. 
- To, co masz mi dziś do pokazania? – Spytałam, ale Mirai tylko potrząsł nerwowo głową i wyleciał przez okno. – Huh? – Zdziwiło mnie zachowanie przyjaciela, ale nie zamierzałam wnikać, mam inne problemy na głowie.  
Chłodny wiatr, który przedostawał się do mieszkania był przyjemny. Napawałam się orzeźwieniem, jakie mi „dawał” i usiadłam na sofie. 
- Zima… - Mruknęłam pod nosem i lekko się uśmiechnęłam. To była moja ulubiona pora roku.  
Rozłożyłam się wygodnie i popatrzyłam na sufit… Zawsze tak robiłam. Nie wiem czemu, ale skupiając swój wzrok w górze uspokajałam się. Dziwne, prawda?  Kątem oka zobaczyłam, że słońce zaczyna powoli znikać za horyzontem, więc zerwałam się na równe nogi i skierowałam do pokoju. Z szafy wyjęłam strój pokojówki – trochę za krótki, tak na marginesie – i przebrałam się w niego. Kilka przednich kosmyków zaplątałam w warkoczyki i spojrzałam w lustro. 
- Idiotka. – Mruknęłam z pogardą i wyszłam z pomieszczenia. 
Skierowałam się do wyjścia z apartamentu. Windą zjechałam na sam dół i weszłam do casina. 
- Do roboty! – Krzyknęłam do kelnerek, które sprzątały do końca salę i weszłam za bar. 
Trochę mi zeszło na polerowaniu szklanek i tym podobnym. Gdy skończyłam casino miało być otwierane za pół godziny.
(Ktoś?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz