7 stycznia 2016

Od Tomoe

Z niechęcią rzuciłam torbę szkolną na podłogę i opadłam na łóżko. Chwilę wpatrywałam się w sufit, jednak - uwierzcie lub nie - nie było w nim nic ciekawego. Przypomniałam sobie treść dzisiejszych lekcji. Wygląda na to, że nie zadali nam nic nowego, uczyć się nie zamierzałam. Miałam wolny wieczór. Przekręciłam głowę w bok i poświęciłam chwilę na wpatrywanie się w mojego smartfona. Rozważałam chwilę zadzwonienie do kogoś, ale nie przychodził mi do głowy nikt, z kim miałabym ochotę spędzić wolny czas. Nie uśmiechało mi się też sterczenie w domu. Szybko wstałam i wyrzuciłam wszystko z torby z wyjątkiem portfela i "Księgi Cmentarnej" Gaimana. Wzięłam telefon z szafki i ruszyłam do wejścia. 
Asa raczej nie wróci przed północą, więc nie musiałam się spieszyć. Wybiegłam z bloku, nieomal zderzając się z naszą sąsiadką. Powitałam ją pośpiesznie i ruszyłam ulicą. Zaczynało się ściemniać. 
Nie miałam pojęcia, dokąd chciałabym iść, ciągnęła mnie po prostu ogólna niechęć do siedzenia w domu. Zresztą i tak za jakąś godzinę zaczynałam pracę. Skręciłam w stronę głównej alei. Wyglądała niesamowicie, oświetlona milionami świateł i neonów. Zerknęłam na zegarek i ruszyłam w stronę baru. Może jak wcześniej przyjdę, to wcześniej mnie wypuszczą. Jeśli nie, najwyżej posiedzę na zapleczu. 
Weszłam tylnymi drzwiami, witając się z koleżankami. Wskoczyłam w uniform obejmujący niezbyt wygodną, czarną sukienkę i biały fartuszek. Podeszłam do lady gotowa zacząć swoją zmianę. Kiedy nagle szyby baru wybuchły do wewnątrz. 
(Ktoś?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz