*Czas przed zmianą władzy*
-Gdzie dokładnie idziemy? - zapytała dziewczyna, spojrzałem na nią, biorąc Baksa na plecy.
-Dowiesz się w swoim czasie, a tymczasem.
Sięgnąłem jedną ręką do czarnej torby, wyjmują dwie maski, jedną założyłem sobie, a drugą Baksowi.
-Nie ściągaj jej.
Odpowiedziałem, podnoszą chłopczyka trochę do góry, by go poprawić.
-Mamy trochę czasu, na co chcesz iść?
Spytałem małego, a ten rozejrzał się do około i wskazał na jedną z
atrakcji. Gdy obeszliśmy parę kolejek, mały chciał jeszcze, ale czekała
na nas praca.
-Pójdziemy później, teraz załatwimy parę rzeczy.
Powiedziałem, a następnie ruszyliśmy do centrum, gdy zabawy znikały i
pojawiały się różne dziwy, chłopak złapał mnie mocniej za rękę, wiec
postanowiłem wziąć go na plecy. Po paru chwilach przeszliśmy przez duże
metalowe drzwi.
-Spóźniłeś się Blood Fox.
Zabrzmiał twardy głos z echowym odbiciem przechadzającym się po sali.
-Co Tobie się tak spieszy Szkieletorze?
Mężczyzna podszedł do mnie, rzucając wzrokiem na dzieciaka.
-Masz zapłatę?
Jego podwładny wręczył mi torbę z zapłatą.
-Módlcie się, by nie były fałszywe.
Po czym wręczyłem torbę z zamówieniem BOS-owi, a następnie się odwróciłem, wtedy usłyszałem lądowanie broni.
-To bardzo głupi pomysł.
Odrzekłem, powoli się odwracając i robiąc szybki ledwie widoczny gest
dłonią, ów gest był gestem śmierci, gdyż wyprowadził z rękawa, małe
sztylety co obezwładniły strzelców, a jednego z nich zabił i spadł na
ziemię.
-Ups... Sorki.
Szkieletor się wycofał i odszedł, zostawiając nas w spokoju, a my wróciliśmy do przywódcy jednego z gangów.
(Camille? Wybacz, że tak długo ;-;)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz