Szliśmy w zupełnej ciszy, jednak nie przeszkadzało mi to zbytnio. Cisza potrafiła czyścić, filtrowała myśli, zanim próbowałam ubierać je w słowa i dzięki temu nie mówiłam niczego. Lorem patrzył przed siebie, jednak co jakiś czas odwracał na mnie wzrok, jakby chciał czy nie uciekłam wgłąb Paryża, byle dalej od wszystkiego, z czym nie chciałam walczyć. Jednak nie to było dzisiaj moim celem. Tamtej nocy pragnęłam jedynie wrócić do siebie, pogrążyć się w myślach, spać całą noc spokojnie, bez koszmarów. Nie miałam siły na walkę. Ani się obejrzałam, aż doszliśmy do hotelu. Wjechaliśmy windą na nasze piętro i weszliśmy do pokoju. Ruszyłam do łazienki i starałam się jakoś szybko ogarnąć, po czym przebrałam się piżamę i wróciłam do sypialni, a wtedy Lorem z niej wyszedł. Zgasiłam światło, zostawiając jedynie lampkę nocną stojącą przy łóżku mężczyzny, bo znając jego szczęście zapewne by się o coś przewrócił i wsunęłam się pod kołdrę. Po kilku minutach Impsum wrócił, a po kolejnej zgasił światło. Jednak sen nie nadchodził. Przewracałam się z jednego boku na drugi nie mogąc zasnąć. Słyszałam miarowy oddech niebieskowłosego jednak kobieca intuicja mówiła mi, że nie śpi. Zaczęłam się zastanawiać, co tak właściwie do niego czuję, co jest między nami. I sama nie umiałam sobie na to odpowiedzieć. Po jakimś czasie poczułam, że moje powieki są coraz cięższe, ogarnęło mnie niezwykłe ciepło rozchodzące się tak jakby od wewnątrz. Czułam się bezpiecznie.
***
Gdy się obudziłam, słońce przeświecało przez zasłonięte rolety, z czego wywnioskowałam, że już dawno po wschodzie. Niemalże wyskoczyłam z łóżka. Czułam że to będzie dzień, który coś zmieni. Nie wiedziałam do końca co, ale napawało mnie to nadzieją i szczyptą radości. Zerknęłam na zegarek. Było już prawie wpół do jedenastej. Spojrzałam na łóżko Lorema, było puste, jednak nie martwiłam się zbyt długo, bo po chwili z łazienki wyszedł mężczyzna już przebrany i spojrzał na mnie dziwnie. Czasami miałam wrażenie, że to spojrzenie nosiło tytuł "Co jest z Tobą nie tak, poza tym, że jesteś wariatką?" jednak tamtego dnia nie przejmowałam się tym zbytnio.
- Daj mi dziesięć minut - rzuciłam, łapiąc swoje rzeczy - Zaraz pójdziemy na śniadanko!
-...
(Lor? Przepraszam, że to tak długo trwało :"))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz