Moja poranna rutyna... Wstaje rano, ubieram się i zmierzam wprost do
biblioteki. Ostatnio jednak był remont, przez co nie pracowałam. Dzisiaj
mają skończyć. Mam około 5 godzin zanim znowu będę musiała iść do
pracy. Przejdę się po mieście, zobaczę co tam ciekawego się dzieje.
Ubrałam się, wymalowałam i wyszłam z mojego mieszkania. Dobra,
sprawdzamy torebkę. Klucze są, jakieś kosmetyki,papierosy, zapalniczka,
komórka, perfumy, chusteczki, kolejne klucze... Chyba wszystko mam, mogę
iść dalej. Po drodze udało mi się spotkać kilka znajomych. Głównie
moich sąsiadów, ale też kilkoro kolegów. Świetne, wszyscy mają już
partnerów... Co jest ze mną nie tak? Od kilku lat marzę o drugiej
połówce, a nadal jestem sama. Nikt nie zwracał na mnie uwagi, oprócz
jakichś starych zboczuchów. No bez jaj. Życie ewidentnie mnie
nienawidzi. No nic, trzeba dalej egzystować. Wracając do spotkania
przyjaciół... Wymyślałam na szybko jakąś wymówkę żeby nigdzie z nimi nie
iść. Nie komfortowo by mi się siedziało przy zakochanych w sobie
parach. Przykro by mi się zrobiło. Pójdę teraz do jakiegoś sklepu czy
coś. Kupię nowy korektor, a no i pomadkę. Chodzenie samej też mi jakoś
nie odpowiadało, no ale już nic z tym nie zrobię teraz. Kupiłam jakieś
przydatne rzeczy. Zajęło mi to 2 godziny. Zaraz po wyjściu ze sklepu
zadzwonili do mnie że skończą za pół godziny. To tyle by było z moich 5
wolnych godzin. Dojazd zajmie mi 15 minut, nie mogłam znaleźć sobie
mieszkania bliżej pracy? Ehh. Pomyślmy wreszcie pozytywnie. Jadąc do
pracy wspominałam sobie szkołę aktorską, do której uczęszczałam. Żałuje
że z niej zrezygnowałam... Teraz już do tego nie wrócę.Po rozmyślaniach,
całą drogę przesiedziałam gapiąc się w ten badziewny telefon. Gdy
dojechałam, chciałam sobie zapalić. Okazało się że moja niezawodna
zapalniczka nie działa.
-Przepraszam, nie ma pan ognia? - Podeszłam do jakiegoś faceta. Te
uzależnienia... Chętnie bym przestała palić, ale no. Nie potrafię.
- Mam.
- A mogłabym? - zapytałam go patrząc na niego z uśmiechem.
- Pewnie, zmarnujesz sobie życie tym nałogiem. - dał mi zapalniczkę.
Człowieku, może gdybyś nie dał mi tej zapalniczki to bym się może
powstrzymała.
-Dziękuję ^^ (OH GOD, NO!)- zapaliłam i odeszłam. Wypaliłam peta koło biblioteki,
remont rzeczywiście skończyli. Ładnie tu teraz. Weszłam do środka.
Zaświeciłam kolejno światła w całej bibliotece. Nie długo czekałam na
pierwszego przybysza.
-Dzień dobry. W czym mogę pomóc ?
( Ktoś, coś?)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz