I nie był to bynajmniej Lorem, ponieważ chłopak nie wyszedł z hotelu. Właściwie to cały czas siedział w jadalni, gdzie zostawiła go dziewczyna. Dobrze wiedział, że nie powinien był mieszać się w jej życie prywatne. Powtarzał to już sobie nawet kilka razy, jednak za każdym razem...
Nie, tym razem nie poszedł za nią. Pozostał całkiem sam w olbrzymim, pełnym ludzi hotelu, tak obcym teraz, gdy nie było w nim już niczego, co wiązał abstrakcyjnym z Domem.
Wreszcie wstał od stołu i udał się w kierunku swojego pokoju. Mijając zupełnie nieznaną sobie kobietę po jego plecach przeszły ciarki, które zmusiły go do odwrócenia się. Znieruchomiał ze zdziwienia, rozpoznając kobietę.
- Camille - powiedział, zatrzymując ją w pół kroku. Znajoma-nie-znajoma odwróciła się do niego i zlustrowała wzrokiem, po czym się uśmiechnęła, jakoś sztucznie.
- Ah, Lorem, właśnie cię szukałam! Z całego tego zamieszania kompletnie cię nie zauważyłam. - I nim mężczyzna zdążył cokolwiek powiedzieć rzuciła mu się w ramiona i mocno go przytuliła. - Oh, już się bałam, że mogłeś zrobić coś głupiego i że jak tu wrócę, to ciebie tu nie będzie. Co ja bym wtedy zrobiła, co Lor?
Jasnowłosy uspokoił się nieco. Odsunął dziewczynę delikatnie i uśmiechnął się słabo.
- O nic nie będę pytał - obiecał cicho.
- Dziękuję. - Camille chwyciła go za rękę. - A teraz chodź, jest jeszcze coś, co chciałabym ci pokazać na mieście.
Nie czekając na odpowiedź pociągnęła jasnowłosego w tylko sobie znanym kierunku. Wydostali się z hotelu i wkroczyli w tł[mr]oczne miasto. Camille do perfekcji opanowała przemieszczanie się w tłumie, za to Lorema zaczęła coraz bardziej boleć głowa od natłoku emocji. Chciał poprosić dziewczynę, by wybierała mnie uczęszczane uliczki, jednak przez gwar dookoła jego głos i tak by się nie przebił. Zresztą powinna o tym chyba pamiętać. Mężczyzna posmutniał nieco. Może mimo wszystko nadal jest zła i chce go w ten sposób ukarać za wtykanie nosa w nieswoje sprawy? Zwiesił smutno głowę i dał się prowadzić, nawet nie patrząc do końca, gdzie idzie, częściowo ogłuszony przez natłok wrażeń, częściowo przez poczucie winy.
Gdy się zatrzymali, stali pod wiatrówkowym punktem Paryża - wierzą Eiffla. Serce, pompujące turystów z jednej strony miasta, na drugą. Kluczowy punkt podróży wszelkiego rodzaju krwinek, odwiedzających to upiorne miasto.
- Zobaczysz, widok z szczytu wieży jest niesamowity! - oznajmiła Camille, ciągnąc mężczyznę do kasy z biletami.
- Cam, zbyt dużo ludzi... - powiedział w końcu Lorem, gdy stali w kolejce.
- Wytrzymasz - odpowiedziała dziarsko dziewczyna, klepiąc go po ramieniu.
(Camille? I nie, wcale nie mam na myśli, że się nagle teleportowałaś do hotelu :P)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz