- To Twoja wina! - krzyczały - Morderczyni! - słyszałam w kółko.
MORDERCZYNI. To słowo niosło się echem w mojej głowie, otaczało mnie, napawało przerażeniem. W końcu znalazłam w sobie dość odwagi by kopnąć napastnika w piszczel. Uścisk zelżał, a ja wyrwałam się i zaczęłam uciekać. Ciemny las otaczający moją osobę wyglądał groźnie, jednak bardziej bałam się tego, co za mną, niż tego, co przede mną. Co więcej bór wydawał się dziwnie znajomy... Zauważyłam światełko w ciemności. Ignorując ból mięśni nóg popędziłam w tamtą stronę. Gdy podbiegłam bliżej zauważyłam coś co najmniej dziwnego. Był to dom. Dom w kształcie ananasa. Poczułam na swoich ustach i nosie jakąś szmatkę. Jednak nie miałam już siły walczyć. Upadłam na ziemię.
***
Obudziłam się zlana potem. Spojrzałam na zegarek. Była godzina siedemnasta. Przez to, że poprzedniego dnia pracowałam do późna w nocy, to zasnęłam dopiero koło południa. Byłam zmęczona, jednak bałam się zasnąć z powrotem. Bałam się powracających wciąż koszmarów. A ten był jeszcze dziwniejszy od pozostałych. Jakby... inny. Kojarzyłam skądś tamto miejsce, jednak nie mogłam go skojarzyć z konkretnymi wydarzeniami. Wiedziałam, że już nie zasnę, a myśl o tamtym lesie nie da mi spokoju. Tak więc zebrałam się i ruszyłam w drogę.
***
Droga o dziwo nie była szczególnie trudna, po prostu zdałam się na swoją intuicję. Zostawiłam samochód przy drodze i ruszyłam ciemnym lasem. Ta sytuacja była tak ekstremalnie dziwna, że nawet nie miałam możliwości by się bać. Na wszelki wypadek schowałam pistolet i nóż do kieszeni czarnej bluzy z kapturem. Szłam jedynie kilka minut, już powoli tracąc nadzieję na to, że moje zdrowie psychiczne jest wciąż w normie, jednak po chwili zobaczyłam domek. Domek w środku lasu. Nie mam pojęcia, co mnie podkusiło, jednak podeszłam do niego i zapukałam w drzwi. Usłyszałam kroki a w drzwiach stanął jakiś mężczyzna. Wtedy ogarnęła mnie panika. Nie miałam wyjaśnienia, co tu robię, a na dodatek musiałam wyglądać jak zombie z nieco rozwichrzonymi włosami, za cienkim ubraniem jak na nocne leśne przechadzki, a przede wszystkim wielkimi worami pod oczami. Jednak zupełnie zamurowało mnie, gdy ponad ramieniem mężczyzny zobaczyłam wieszaki na ubrania. W kształcie ananasów.
(Raphel? Przyjmiesz psychopatkę do domu? XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz