Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pod piaskami pustyni. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pod piaskami pustyni. Pokaż wszystkie posty

22 listopada 2020

Od Akiro cd. Somnatisa

- Ostatnio często odpowiadam za rzeczy przed Alphą - mruknąłem pogodnie, zaplatając ręce na karku. Zegarmistrz rzucił mi ponure spojrzenie. Nie specjalnie było mu do śmiechu.
 - Dobrze, to prowadźcie nas, gdzie tam chcecie. - powiedział Somnatis, po czym szakalica poprowadziła nas do swojego alfy. Przeszliśmy kawał drogi po piasku, aż dotarliśmy do budynku, który przypominał dawną świątynię za czasów światłości Egiptu. Weszliśmy do środka i skierowaliśmy się tam, gdzie akurat znajdywał, a raczej znajdywała się alfa, samica szakala, która nas tu przyprowadziła podeszła do swojej alfy i wszystko jej powiedziała, co widocznie ją zdenerwowało.  Gdy ta uniosła laskę do góry zbliżyłem się szybko do Somnatisa i pociągnąłem go lekko w dół, by się skłonił.
- A więc to wasz członek watahy otworzył zamknięte bramy i jest posiadaczem ukradzionego medalion należącego do Niregio. - powiedział, podchodząc do nas, skądś już ją kojarzyłem. Somnatis coś do niej powiedział, niestety nie zarejestrowałem tego, bo pochłonięty byłem swoimi myślami. Po chwili podniosłem się widząc, że jest rozzłoszczona. Zasłoniłem głowę ręką, podnosząc tym samym gardę, a jej laska uderzyła prosto w blok.
- Już się tak nie złość Mirodeli layd. - patrzyłem ze spokojem na jej psyk, który na me słowa ukazał lekki zaskoczenie. - Może omówimy to przy egipskich szachach? - zaproponowałem, a ona zabrała laskę, ukazując dosyć sine miejsce po uderzeniu nią.
- Niech Ci będzie. Zostawcie nas. - powiedziała i większość wyszła, a Som mógł podnieść spokojniej już głowę. Przeszliśmy do pomieszczenia za kotarą i usiedliśmy przy stole, na którym były szachy, a wokół nas było sporo jedzenia.
- Może się poczęstujecie. - powiedziała, pokazując dłonią jedzenie.
- Podziękujemy. - odparłem przyjacielskim tonem i spojrzałem na Somnatisa, by niczego tu nie ruszał.
- To co, tradycyjnie? - spytałem rozmieszczając pionki podobne do tych z japońskiego shogii. 
- Wiec co mam z wami zrobić? - mówiła doniosłym tonem.
- Wypuścić. Nie należymy do tej samej watahy, on jest samotnym wilkiem, ale naszym znajomym i ze względu na mojego przyjaciela chciałbym, byś pozwoliła im opuścić grobowiec.
- Nie ma nic za darmo kochany. - zrobiła ruch, na który po chwili odpowiedziałem. - Chce twojego czarnego węża. - powiedziała, wskazując na mnie palcem. 
- Wiesz, że  nie jestem w stanie sie go wyzbyć.
- Ale królowa już tak.
- Ale jej tu niema. - Powiedziałem, a po chwili poczułem ukucie, a do pomieszczenia weszła kobieta o czarnych kręconych włosach, aż do ziemi  i czerwonych wężowych oczach oraz śladami łusek na policzkach
- Poznaj rodzicielkę królowej. - spojrzałem na nią lekko przymrożonymi oczami. 
- Tak grasz? - spojrzałem na Somiego. - Po grze i od wyniku.

(Somi wybacz za czas T.T)

28 października 2020

Od Somniatisa cd. Gabriela do Akiro - Pod piaskami pustyni

Somniatis obserwował, jak Gabriel wsuwa naszyjnik do otworu w drzwiach. Wszyscy byli podnieceni, jednak on nie podzielał entuzjazmu. Wrota rozwarły się i archeolodzy jeden po drugim wsunęli się do środka. Akiro chciał ruszyć za nimi, jednak Zegarmistrz go powstrzymał.
- Zaczekaj - mruknął, wpatrując się przenikliwie w wejście do katakumb.
- Co? - Chłopak wyglądał na zdziwionego. - To może być to miejsce, Som. Musimy sprawdzić.
  Czarnowłosy pokręcił przecząco głową, po czym opadł na cztery łapy, przemieniając się w wilka i zaczął węszyć. Futro na jego grzbiecie było nastroszone i czuł nieprzyjemny ucisk w żołądku.
- Czuję coś ze środka. Psowate. Ale nie do końca. Ludzkie. Też nie całkiem. - Gwałtownie oczy basiora rozszerzyły się do granic możliwości i cofnął się gwałtownie, opadając na zad. - Boskie. Tak, rozpoznaję boską woń. To katakumby jakiegoś bóstwa, Akiro.
- I nie bez powodu były zamknięte. - Obaj mężczyźni niemal podskoczyli, gdy dobiegł ich melodyjny, damski głos tuż zza ich pleców. Odwrócili się gwałtownie tylko po to, by zobaczyć poruszenie piasku i rozmazaną plamę, która śmiegnęła w stronę wejścia. - Co raz zamknięte, zamknięte ponownie być powinno. 
  Rozległ się dźwięk zgrzytania kamienia o kamień i masywna płyta ze sprasowanego piasku przykryła wyłom, powstały po zniknięciu w środku archeologów.
- Nie! Tam są ludzie! - Somniatis rzucił się w stronę płyty, jednak drogę zagrodziła mu smukła, drobna postać szakala, szczerząca zęby. Piasek wokół jej łap wirował niespokojnie i basior wycofał się powoli, kuląc ogon i kładąc uszy po sobie.
- Ich wina! Otworzyli grobowiec. Sami to na siebie sprowadzili. Ty z tyłu! Nie ruszaj się. Widzę, że coś kombinujesz. Jedna nieprzemyślana decyzja i moja wataha rozszarpie was na strzępy.
- Nie możesz ich zostawić z jakimś pogrzebanym bóstwem - zaoponował Somniatis dość słabo. Dopiero teraz jego zmysły zaczęły dostrzegać zamaskowanych dotąd w piasku przeciwników. - To był przypadek!
- Przypadek? - prychnęła samica szakala. - Wasz basior miał jeden z naszych kluczy. Skradziony. Nie będę z wami gadać. Odpowiecie za to przed Alphą. 
- Ostatnio często odpowiadam za rzeczy przed Alphą - mruknął pogodnie Akiro, zaplatając ręce na karku. Zegarmistrz rzucił mu ponure spojrzenie. Nie specjalnie było mu do śmiechu. - Dobrze, to prowadźcie nas, gdzie tam chcecie.
(Akiro? Deus ex machina xd)