30 czerwca 2015

Radosna nowina! ^^

Moje małe wilczki, jutro wyjeżdżam na praktycznie cały miesiąc w głuszę bez internetu. Zapewne was to ucieszy, bo nikt nie będzie was męczył o opowiadania. Razem ze mną wyjeżdżają również Hoimod i Kashadmin, więc nie będzie zaległości. Nasza kochana Mixi będzie się sama wami zajmować, bądźcie dla niej mili ^^
Do zobaczenia^^
~Argonadmin

28 czerwca 2015

Od Argony - Zdrada zawsze boli... nawet Zdrajcę

Kiiyuko
Veela

William
Arow
Koki
Veynom
Ayoko
Dalia
Leah
Nishi
Kirei Yoru
Ayoko
Aryos
Airis
Mako
Diabolos
Demorgorgon
Xedra
Lunara
Annuriti
Navir
Isaac
hosting
Sierra
Nightshadow
Aramisa
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDLvLiePrWnPaEzksfCJi34iEtsXXEsB1iPG1PFBvwE9rSghZdCq1sE2-PKeOXqy4l3dCGv-hg78-34udq20nfIvr6KKfP0gQ87QBjtnq83XSeumDby8hWKEUZo_fUOnONkCnQnh7EnS8/s1600/Sabina.png
Patty
Satoshi
Sei


  Minęło już kilka tygodni. Ludzi było coraz więcej. Przybywali wielkimi statkami ze sprzętem, o którym nigdy w życiu mi się nie śniło. Domy, fabryki, wieżowce, wille. Tak wiele z nich już stało, a kolejne były budowane coraz dalej i dalej, w głąb lądu, w głąb watahy. Najęłam się jako ochroniarz, głównie przy wyładowywaniu przywożonych machin, żywności i ludzi. Co prawda na początku mnie wyśmiali, ale gdy pokazałam im, jak rozłożyłam na łopatki barczystego mięśniaka zgodzili się mnie przyjąć.
  Praca nie była zbyt ciężka, choć życie człowieka jest znacznie trudniejsze niż życie wilka. Trzeba pracować, by mieć gdzie spać, by mieć co jeść. Jako wilk nigdy nie martwiłam się tym, co będzie jutro. Biegałam sobie beztrosko po watasze, zabijałam potwory, zwierzęta, czasem się z kimś spotykałam, wracałam do nory i szłam spać. Teraz za wszystko trzeba płacić. Rozsądnie gospodarować pensją, by na wszystko starczyło. Ale dość o moich problemach. Znacznie ważniejsze jest to, co wydarzyło się dzisiaj, gdy jak co rano poszłam do pracy.
  Byłam kilka minut przed czasem na nabrzeżu, gdzie powstał już niewielki port, jednak nie było tam nikogo z pozostałych ochroniarzy. Nie było też statku. Czyżbym nie dosłyszała jak mówili, że dzisiaj mamy wolne? A może teraz pilnują innego miejsca? 
- Argono? Co ty tu jeszcze robisz? Nie dostałaś wiadomości?
  Odwróciłam się, by zobaczyć jednego z moich starszych kolegów po fachu, Rhydian.
- Nie - odparłam, podchodząc do niego. - Coś się stało?
- Tak. Przybywa specjalny transport. Pośpieszmy się lepiej.
  Skinęłam głową i ruszyłam za mężczyzną. Szliśmy szybkim krokiem w głąb miasta. W kierunku terenów watahy. Zaczęłam się obawiać. Nie mogę ich przecież przekroczyć. Zbliżaliśmy się do nich z dużą prędkością. Jeszcze miałam nadzieję, że Rhydian skręci, że je wyminie. Ale nie. Przekroczył granicę. Stanęłam przed nią jak wryta. Gdy przestał słyszeć moje kroki obrócił się zdziwiony.
- Coś się stało? - spytał, marszcząc brwi.
- Nie, nic takiego... - z zapartym tchem zrobiłam krok na przód oczekując, że odbiję się od niewidzialnej bariery. 
  Ale nic takiego się nie stało. Rhydian pomaszerował dalej, a ja za nim. Cały czas myślałam o braku zabezpieczenia przed moim powrotem. Przecież jeśli złamałam wyznaczoną karę powinnam zginąć na miejscu. Gdzie jest Tantos? Przecież obiecał... a on nie rzuca słów na wiatr.
- Jesteśmy na miejscu - oznajmił mój przewodnik.
  Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że jesteśmy w lesie, a przed nami stoi kilkanaście mężczyzn i kobiet w dwóch kolumnach przed bunkrem, z którego widoczna jest tylko masywna, metalowa brama. Z moim towarzyszem szybko dołączyliśmy do szeregów. Byłam ciekawa, co się za chwilę wydarzy. Nagle miedzy drzewami pojawiła się pierwszy, jasnowłosy wilk, w którym rozpoznałam tamtą waderę. Była członkinią watahy. Zapewne tak jak pozostałe wilki, wychodzące za nią z lasu. Miały różne kolory, a podchodząc do naszego szpaleru zmieniały się jeden po drugim w ludzi. Wytrzeszczyłam na nich zdziwione oczy. Tylko nieliczne wilki umiały zmieniać się w ludzi, więc jakim cudem oni wszyscy to umieli? Naczelny ochroniarz wystąpił z szeregu, by ich powitać. Wymienili kilka zdawkowych grzeczności i ludzie-wilki weszli do bunkra. A za nimi ruszyliśmy my. 
  W środku wszystko było zrobione z szarego betonu. Nasz oddział został podzielony na kilka grup, z których każda odeskortowała innego wilka do jego pomieszczenia. Potem zostaliśmy zebrani w sali obrad, położonej chyba w środku systemu bunkrowego.
- Jak zapewne wiecie nazywam się Marcus Fickerman - mówił naczelny ochroniarz. - Jednak tak na prawdę nie pracuję w ochronie. Jestem generałem sił zbrojnych Ainalysnart, a ta praca miała na celu zebranie najsilniejszych i najlepszych emigrantów w szeregach nowo powstałego oddziału SJEW, którego celem będzie zwalczanie zamieszkujących te tereny wilków.
  Przez zebranych przebiegł szmer.
- Co one nam zrobiły, że mamy je zwalczać? - spytał ktoś, choć nie byłam w stanie stwierdzić, kto.
- Te przeklęte zwierzęta nieustannie atakują naszych ludzi, którzy zagłębiają się głębiej w lasy. Co prawda udało nam się przekonać kilka z nich do współpracy. Chyba nie były zbytnio zadowolone z działania wa...
  Nagle usłyszeliśmy potężny wybuch. Wszyscy zerwali się ze swoich miejsc.
- Co to było? - spytał ktoś.
  Ale ja wiedziałam. Jako pierwsza wybiegłam i skierowałam się w kierunku dźwięku. Zatrzymałam się dopiero przed ognistym potworem, niszczącym bunkier od środka. Za nim było wejście do pokoju wilka, którego odprowadzałam. Drzwi były otwarte, a po ich dwóch stronach leżeli martwi strażnicy w kałużach krwi. Nie zważając na płomienie, ruszające w moim kierunku rzuciłam się w stronę drzwi i w korytarz, prowadzący do pozostałych kwater. O ułamek centymetra minęłam się z płomieniami. Poczułam, jak ubranie na moich plecach robi się bardzo gorące. Biegłam, aż dotarłam do pierwszych otwartych drzwi. Jasnowłosa wadera w środku leżała w kałuży krwi. Nie traciłam czasu. Biegłam już do kolejnego pokoju, a widząc zwłoki, do następnego. Dopiero przy piątym udało mi się dognać zabójcę. Wpadłam do pomieszczenia akurat, gdy kończył z ofiarą. Nie było to jednak tamten basior. To była szara dziewczyna. Stała do mnie plecami, ale i tak od razu ją rozpoznałam.
- Narcyza... - szepnęłam, wpatrując się w plecy wadery.
  Odwróciła się. Jej oczy były puste i beznamiętne. Wykonywała swoją pracę. Pracę zabójcy zdrajców.
- No proszę, jeszcze jeden Zdrajca - powiedziała, uśmiechając się kpiąco i unosząc nóż wyżej do góry. - Jak powinnam się tobą zająć? Co powinnam ci zrobić za zabicie Akumy?
- Narcyzo, ja... - zaczęłam, ale ktoś mnie trącił i do pokoju wpadł mieszkaniec pustego pokoju. Zatrzasnął drzwi.
- Idą tutaj - oznajmił ponuro. - Nie mamy wiele czasu. Musimy ucie... - Tu zauważył mnie.
- A ta to...
- To Zdra...
- Jestem Argona - przerwałam, nim  szarowłosa zdążyła mnie do końca przedstawić. - I wiem, jak możecie się stąd wydostać.
  Chłopak zmarszczył brwi.
- Nie potrzebujemy twojej pomocy, Zdrajco - powiedziała gniewnie Narcyza. - Wracaj lepiej do tych psów, z którymi pracujesz
- Narcyzo, nie robię tego dla ciebie, tylko dla siebie. - Uśmiechnęłam się, nagle rozbrajająco pogodnie, czym wywołałam zdziwienie na twarzach wilków. - Nie chcę być nikomu nic winna.
- Winna...? - dziewczyna wyglądała na zaskoczoną. - Co takiego..?
- Idziemy! - rozkazałam władczo, otwierając drzwi i przybierając wilczą formę.
  Ludzie za mną zrobili to samo. Pognaliśmy korytarzem z powrotem, jednak już po chwili drogę zastąpili nam ochroniarze. Uskoczyłam w bok, przed gradem kul i z cienia padającego na ścianę stworzyłam drzwi.
- Tędy! - warknęłam do towarzyszy.
  Narcyza bez wahania wskoczyła w przejście, ja za nią. Ostatni ruszył tamten basior, jednak w połowie skoku jego źrenice rozszerzyły się i upadł w połowie w ciemnym pomieszczeniu. Razem z szarowłosą chwyciłyśmy go zębami i wciągnęłyśmy do środka. Z jego boku leciała krew. Przejście się zamknęło.
- Postrzelili cię - stwierdziła beznamiętnie Narcyza, oglądając ranę. - Nie dam rady tego wyleczyć, Williamie.
- You don't say? - basior uśmiechnął się krzywo. - I co teraz? Ta pustka będzie moim grobem?
- Zabiorę cię do watahy - oznajmiła Narcyza. - Tam cię pochowamy. Jako bohatera, który zginął w akcji.
- Super... - mruknął... a jego powieki powoli opadły.
- A co do ciebie. - Narcyza zwróciła się do mnie, wyciągając w moim kierunku nóż. - Powinnaś wreszcie umrzeć... ale tym razem ci daruję. Wracaj do swoich psów, Zdrajco.
- Tak zrobię. Jeszcze się spotkamy, Narcyzo. - Uśmiechnęłam się smutno i otworzyłam dwie drogi. Jedna, prowadzącą do bunkra, dla mnie, a drugą, wychodzącą koło skały Alphy, dla Narcyzy i martwego Williama.
  Pozostało mi tylko wrócić i sprawdzić, co u pozostałych wilków. Przeżyły cztery. Ayros, Mako (który zresztą był duchem), Xedra, Satoshi, Veela i Isaac. Wszyscy dopytywali się mnie, co się stało, jednak udzieliłam im szybkich, zbywających odpowiedzi i wróciłam do dowództwa. Muszę się dowiedzieć więcej o eliminacji wilków, by móc jej odpowiednio przeciwdziałać.

27 czerwca 2015

Od Argony cd. Korso

  W ostatniej chwili wkroczyłam do budki. Para basiorów leżała na ziemi. Jeden spał, drugi był bliski wyczerpania. Byłam wściekała za to, jak Korso mnie potraktował. Zebrałam całą energię mroku, który mnie otaczał i już miałam cisnąć nią w basiora, gdy pokładem budki zatrzęsło i wylądowałam po drugiej stronie pomieszczenia, na ścianie. Uderzyłam mocno głową w twardy metal i osunęłam na ziemię, do pozycji siedzącej. Łeb mi pękał, jednak nie to było najgorsze. Nagle poczułam się zagubiona. Kontak! Kontakt się urwał! Zaczęłam ciężko dyszeć.
- Airesu - szepnęłam, przerażona. Byłam... sama. Sama w ciemnościach.
  Kroczę przed siebie, nawołuję. Nie ma. Nie ma. Nie ma nic. Mrok. Strach. Pustka. Samotność... to, czego tak bardzo się obawiałam, co po pojawieniu się białego demona wydawało się przeszłością. A jednak nie było. Nie ma go. Zniknął. Przepad. Odszedł. Znów sama. Wołam o pomoc. Nikt nie słyszy, nikt nie słucha, nikt nie rozumie.
- Argono?
  Unoszę zagubiony wzrok na basiora przede mną. To ten sam, który tak podle mnie potraktował. Podle? To ja igrałam z jego życiem. Pewnie mnie nienawidzi. Brzydzi się mną. Z pustego oczodołu cieknie po policzku krew. Stara rana, której nie dane było krwawić teraz się otwiera z całą mocą.
  Nagle zrywam się z ziemi i potrącając basiora dopadam drzwi. Wyskakuję na zewnątrz na... środek wypalonego do cna lasu. Zatrzymuję się. 
- Co tu się stało? - szepczę. 
  Jak okiem sięgnąć wszędzie pełno zniszczeń, wypalone pniaki, sypiące się budowle, wraki statków, szczątki dawno zmarłych stworzeń. Ruszam powoli przed siebie, przyglądając się rozmiarom zniszczeń. Powoli się uspokajam i wracam do dawnej siebie, prawdziwej siebie.
- Gdzie mnie wywieźliście? - obracam głowę w kierunku stojących w drzwiach budki Korso i tego innego basiora. - Czy to jest tak przyszłość, z której do mnie przybyliście?
- Nnnie do końca... - zaczyna brązowy basior, zeskakując na wyschniętą ziemię. - Gdy ostatnio tu byliśmy... - Wyglądał na skonsternowanego i przybitego. Kręcił głowa z brakiem zrozumienia w oczach. 
- Co się stało po wojnie? - spytałam twardo, wodząc wzrokiem za basiorem. - Czy to przez nią?
- Nie... to tak nie wyglądało... to... - Nagle podniósł głowę i wyprostował się, patrząc prosto na mnie. - To ty! No tak! Jak mogłem tego wcześniej nie zroumieć! -  Podbiegł do mnie i chwycił mnie za ramiona. - To, że zabraliśmy cię do przyszłości naruszyło strukturę czasową! Świat się zmienił! Nigdy nie...
  Tu nagle ugryzł się w język, jakby miał powiedzieć coś, czego nie powinien. Uniosłam brwi w niemym pytaniu, ale on tylko pokręcił głową i mnie puścił. 
- Powinniśmy wracać do TARDIS i udać się do przeszłości - krzyknął Korso z wnętrza niebieskiego pudła. 
- Racja! - basior, jak stał koło mnie, tak nagle znalazł się w drzwiach. - Chodź szybko!
- Właśnie mi się przypomniało, że was nie lubię - powiedziałam z dziwnym błyskiem w oku. - Zostaję tu.
(Korso?^^)

26 czerwca 2015

Od Zeke'a do Mixi

- Czemu odrzucasz moją pomoc?-zapytałem zakładając talizman    
- Nie odrzucam, po prostu nie musiałeś mnie chronić.
- Wybacz ale po prostu jestem tak przyzwyczajony kogoś chronić.
- To się odzwyczaj.- powiedziała
- Yhy.- powiedział trochę ją ignorując 
Spojrzałem koszmarowi w oczy. Po chwili obu nam się zaświeciły oczy na moment. Wadera była lekko zaskoczona tym widokiem. Koń odwrócił się i pobiegł gdzieś w las.
- Co ty zrobiłeś! Pozwoliłeś uciec mrocznej istocie!- Powiedziała poirytowana
- A co byś chciała go zabić?
- Jeśli była by taka potrzeba to tak.
- Czyli nie byłabyś lepsza od niego.- powiedziałem wyluzowany i ruszyłem przed siebie a wadera za mną
-Co?...Może i masz racje.- Powiedziała pomału się uspokajając.
Widząc to uśmiechnąłem się lekko.
- Jeśli chcesz to wróci.
- Co?
- Opanowałem jego, cały czas jest pod moją kontrolą.
- Chwilę, muszę to wszystko sobie poukładać. Po co to zrobiłeś?
Zamyślałem się trochę i przez chwile szedłem w ciszy.
- Chciałem aby coś dla mnie sprawdziła- powiedziałem trochę smutnym tonem . 
Przyspieszyłem tępo wyprzedzając ją. 
(Mixi?)

25 czerwca 2015

Od Mixi do Zeke

Prychnęłam widząc jak basior stoi w pozie "obronnej" chcąc mnie najwyraźniej chronić. Wyminęłam basiora, który zaskoczony nawet nie próbował mnie zatrzymać.
- Mixi! - zawołał mnie, ale ja nawet się nie odwróciłam tylko machnęłam łapą żeby nic nie mówił.
Wyciągnęłam łapę do konia jednocześnie przesyłając do niej całą swoją magię mroku. Miałam nadzieję, że była wystarczająco silna by koń mi jej nie odgryzł. Koszmar jednak nie zwrócił na mnie nawet uwagi, bo wciąż wpatrywał się w Zeke`a.
- Hej, Koszmarku - zawołał go basior.
Musiałam się powstrzymywać, żeby nie warknąć do niego czegoś obraźliwego, bo właśnie zburzył mój plan, powstrzymałam się jednak i syknęłam:
- Cicho!
Koszmar jednak ruszył szarżą w jego stronę. Może i miał ten swój ogniowy miecz, ale wątpiłam czy wytrzyma on szarżę Koszmara. Wykorzystując moją szybkość stanęłam pomiędzy koniem, a basiorem. Podziękowałam w myślach za to, że potrafię tak szybko latać. Skupiłam się i udało mi się skupić więcej magii mroku w swoim ciele, co spowodowało zatrzymanie się konia w miejscu. Niepewnie podeszłam do niego, ale on wyraźnie okazywał uległość. Chociaż tego nie okazywałam byłam z siebie niezmiernie dumna, bowiem nigdy wcześniej nie udało mi się zebrać w sobie takiej mocy żeby uspokoić Koszmara. Spojrzałam na zdezorientowanego Zeke`a.
- Nie musisz mnie chronić, jako Alpha watahy muszę sobie dawać radę sama - powiedziałam rzucając mu jego talizman.
(Zeke?)

24 czerwca 2015

Od Zeke do Mixi

(cd. tego)
 Ruszyliśmy dalej, Mixi nadal to nie dawało spokoju, za każdym razem jak się zatrzymywała i zaczęła się rozglądać to ja razem z nią.
Ale i ja zacząłem mieć wrażenie jakby ktoś nas obserwował i śledził. Nie dawało mi to spokoju w końcu zatrzymałem się, zamknąłem oczy i zacząłem się wsłuchiwać. Mixi kilka kroków dalej patrzyła się na mnie zdziwiona, ale nic nie mówiła. Przez pierwszą chwile nic takiego nie słyszałem, ale w końcu usłyszałem jak te coś się porusza za nami w zaroślach, słyszałem wyraźnie jego dyszenie. Pomału odwróciłem się w kierunku tego miejsca. Otworzyłem oczy i skoczył. Nic tam nie było, ale zainteresował mnie świeży ślad kopyt.
Wadera podeszła do mnie i wtedy zorientowałem się jakie stworzenie mogło ten ślad zostawić.
- Odwróć się pomału jakby nigdy nic - szepnąłem, wadera się zaniepokoiła.
- Czemu?
- Proszę rób co mówię.
Pomału odwróciliśmy się i ruszyliśmy dalej. Niedaleko było widać wodospad to poszliśmy w jego kierunku. Przy nim schyliłem się udając, że pije. Mixi wzięła parę łyków. Szturchnąłem ją delikatnie i wskazałem jej oczami na odbicie w wodospadzie. Wadera zaczęła się przyglądać, aż w końcu zauważyła w nim czarnego ogiera z płomienistą grzywą... Koszmara, który czaił się w krzakach, zakrztusiła się i wyjęła szybko pysk z wody zaczynając kaszleć.
Przez to koń wyszedł z krzaków. Szybko zdjąłem z siebie kieł i założyłem go na wadery szyi.
- Co ty robisz? - Zapytała zaskoczona.
- Chronię cię. - Potarłem ten kieł aktywując go, wzory na nim zaczęły świecić.
Przyjąłem pozycje do walki. Przede mną stworzyłem płomień, który później przekształcił się w ognisty miecz.

(Mixi?)

Od Korso cd. Argony

Cierpienie. Uczucie płomieni w mięśniach, stłuczone kości, niedobór powietrza w płucach... Ból...
Tak bardzo mi tego brakowało.

Wojna przecięła moje serce w pół, a banicja spopieliła część duszy. Targałem się w rozpaczy, niewidoczne szpile godziły mnie bezlitośnie... Lecz nic nie zostawiło choćby najmniejszej rany. Chciałem odnaleźć ukojenie w bólu, lecz cały on sprowadził się tylko do stryczka, który obtarł mój kark, gdy miano mnie wieszać. 

Spojrzałem Argonie w oczy. Zadała mi tyle bólu... Przywróciła mi siłę dawnego mnie. 

- Wiesz...- zacząłem - Znudziło mnie oczekiwanie na ostatni cios. Zabawmy się. 
Mówiąc to skruszyłem lodem okowy z cienia, które były zaciśnięte dotąd na moich łapach. W tym samym momencie w moim kierunku wystrzeliły kolejne, jednak rozbiły się o stworzoną przeze mnie mroźną ścianę. 

Waderę zbiło to lekko z tropu. Nic dziwnego, przecież powinienem być wykończony. Powinienem. 

Wykorzystałem tą sekundę zawahania i odskoczyłem na bok. Kolejna fala mocy obróciła w pył wcześniejszą zaporę. Skoncentrowałem tyle siły ile mogłem i uderzyłem mocno w ziemię. Usłyszałem trzask kruszonego lodu, jednak cienie nie przebiły się. Olbrzymia lodowa skała, którą otoczyłem Argonę wytrzymała. Rzuciłem się do ucieczki, nie czekając, aż mój niedoszły oprawca się uwolni. 
- Byle do TARDIS... - szepnąłem. 

Jednak łatwo było tylko powiedzieć. Musiałem się pierw przedrzeć przez obozowisko. A świst wystrzelonych strzał nie dodawał otuchy. Rozbiłem je o kawałki krystalicznego lodu i rzuciłem się wprost w paszcze lwa. Nim ktokolwiek zdążył mnie zaatakować, po obu moich stronach wystrzeliły lodowe fontanny. Deszcz ostrych odłamków zalał istoty służące waderze. Ci, którzy byli najbliżej od razu padli na ziemię przebici niezliczoną ilością pocisków. Nikt już nie odważył się zbliżyć. Prawdopodobnie nawet mnie nie widzieli przez mój śmiercionośny deszcz. 
Wyleciałem z obozu i wpadłem do lasu. Drzewa łamały się za mną tworząc swego rodzaju zaporę dla pościgu. Dla pewności jednak co rusz tworzyłem nowe bariery lodowe. Tego nie mogli sami przebić. Tylko ona by mogła. 

Niewiele mi zajęło dotarcie do TARDIS. Była tam, gdzie wcześniej. Wbiegłem do środka, a resztą sił zamknąłem niebieską budkę w grubej kuli lodu. Byłem bezpieczny przynajmniej na kilka najbliższych minut. 
- Doctorze! - krzyknąłem - Doctorze! Gdzie jesteś?! 
Odpowiedziała mi cisza. "Co teraz?" zapytałem sam siebie w myślach. "Nie mam czasu go szukać, a musimy się stąd wydostać!". Odwróciłem się w kierunku matrycy wehikułu i aż odskoczyłem. 
Stał przy niej, oczywiście, sam zainteresowany. 
- Dobrze, że wróciłeś - powiedział. - Musimy się stąd jak najszybciej wydostać. 
Geniusz. Po prostu geniusz. 
- Nie mam wielu sił... Zaraz pewnie zemdleję, ale tym się nie przejmuj. Mój organizm musi odpocząć, poleżę parę dni i wstanę. 
Wszystko to powiedział swoim zwykłym tonem, jak gdybyśmy wcale nie walczyli właśnie o przeżycie. Pociągnął jakąś wajchę, pomajstrował przy guzikach, coś strzeliło i zaraz dało się słyszeć pracę maszyny. 
- Jest dobrze. Zaprogramowałem ją na dom. Zaraz wrócimy do... do niego... - ziewnął - A teraz wybacz, ale muszę odpocząć. 
I jak stał, tak upadł i zasnął. 
- Doctorze? - zapytał szturchając go lekko. - Doctorze?
Ale odpowiedziało mi już tylko ziewnięcie. I wtedy ja poczułem całe ogarniające mnie zmęczenie. Tak duże, że ledwie usłyszałem trzask TARDIS. Już miałem położyć się obok basiora, gdy... ta woń.
Podniosłem wzrok. 


W otwartych drzwiach stała Argona. Ale za nią nie było już lasu. Był tylko wir czasowy... 

(Argono :3?)

Dwutysięczny post :D :D :D ~Kashari

23 czerwca 2015

Od Ookaminoishi

Bogowie zniknęli… Tajne przejścia… La, la, la. Przynajmniej mam jako taki spokój. Spędziłam zbyt dużo czasu w towarzystwie obcych mi wilków… w ogóle, jakichkolwiek stworzeń. Teraz tylko spokój, wyciszenie, może jakiś skręt od Shai i mleko. Dużo mleka. Sama nie wiem dlaczego. Jakoś tak mam na nie ochotę ostatnimi czasy. Poza tym… nie dzieje się nic ciekawego. Egzystuję sobie, w dzień próbuję spać, w nocy leżę albo spaceruję terenami watahy. Argony, niestety, ani widu, ani słychu. Coraz częściej nawiedzają mnie durne myśli, albo sny. Ostatnio nawet ułożyłam wiersz. Ykhym, ykhym…
Słońce świeci, ptaszek kwili,
może byście się zabili.
Odbija mi. Chyba pójdę do Erny po jakieś zioło… Albo zwój. Cokolwiek, w nocy mało członków watahy chodzi po jej terenach. Albo do Mixi… Skoro bogów nie ma, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby Argona tutaj przyszła. Hmmm… Bujanie głową idąc jest fajne.
(Ktoś?)

Od Mixi do Zeke'a

Zaczęłam pokazywać basiorowi nasze tereny, jednocześnie nie spuszczałam z niego wzroku. Z jakiegoś powodu mu nie ufałam. Chociaż może nie chodziło o niego... To uczucie mówiło, że zdarzy się coś złego. Zaczęłam dostrzegać jakieś dziwne cienie. Rozglądałam się coraz bardziej zaniepokojona.

- Zeke, czujesz to? - zapytałam.
- Ale co? - basior był zaskoczony.
- Już nic, nieważne...
- Powiedz co - naciskał.
- No... Coś jakby ktoś nas obserwował... Albo śledził...
Zaczął rozglądać się wokoło. Miałam nadzieję, że naprawdę nikt nas nie śledzi, bo wtedy mielibyśmy poważne kłopoty.
Jakiś szelest w krzakach za nami. Odwróciłam się i zobaczyłam, że gałązki lekko drgają, jakby ktoś tam siedział. Bez wahania skoczyłam w krzaki, ale nikogo tam nie było. Zeke patrzył na mnie jakbym była nienormalna... Może miał rację...
- Przepraszam, myślałam, że ktoś tam jest... - wbiłam wzrok w ziemię.
(Zeke?)

Szczerbatek

gdy wpada w furię
Imię: Szczerbatek
Rasa: Nocna Furia (smok)
Wiek: 2 lata (nieśmiertelny)
Cechy charakteru: Szczerbatek jest miłym, spokojnym, radosnym i opanowanym smokiem. Uwielbia zabawę. Bywa zazdrosny o swojego przyjaciela. Mimo iż jest spokojny w razie niebezpieczeństwa jest bardzo niebezpieczny.Od pierwszego dnia polubił Damona i jest z nim nierozłączny. Dla innych jest tak samo miły i radosny. Ciekawość jego sięga zenitu i przez to wpada w tarapaty. Czasami bawi się ze swoim panem w droczenie. Dla niektórych może wyglądać to jak chamstwo lub atakowanie. Ale ta nie jest.
Historia: Czytaj więcej>>
Moce i umiejętności: Potrafi strzelać różnymi typami ognia przeważnie plazmą. Jego oczy pozwalają mu na widzenie w ciemności. Posiada również echolokację. Ma bardzo dobrze wyostrzone zmysły słuchu i wzroku. Przeważnie atakuje stylem na bombę. Bardzo dobrze pływa i potrafi wstrzymać oddech pod wodą na 20 minut.
Właściciel: Damon

Ej, byty!

Ogłaszam zbiórkę piosenek na nową playlistę! Możecie wrzucać wszystko, co lubicie, a ja obiecuję dodać przynajmniej po jednej piosence od każdego wilka, który coś wyśle^^ Rama czasowa? Do momentu, w którym zauważycie zmianę playlisty na nową xP

Urodziny Shai~!

Uwaga, uwaga poniżej znajduje się kilka pseudo rymów w wykonaniu Mixi, więc jeśli lubisz dobrą poezję radzę przejść poniżej tekstu napisanego kursywą! Za utratę zdrowia lub życia nie odpowiadam.

Chociaż nie lubisz urodzin swoich
może wysłuchasz życzeń moich?
Chcę ci życzyć dobrych rzeczy,
lecz mój egoizm temu przeczy.
Życzę ci, więc żebyś z WKNu nigdy nie odeszła, 
a nienawiść do śwata wreszcie ci przeszła.
Byś moich prolemów słuchać nie musiała
i więcej na długo nie znikała!
Byś pizze tylko "bez przypau" jadła
i żeby na ziemię ci nie spadła!
Żeby Toff i Dyzio cię kochali
i trochę bardziej to okazywali.
Żeby Henryczek cię do domu wpuścił,
a buns nie musiała ścierać czekolady którą ktoś (1) upuścił
Na koniec dodam prośbę,
no może trochę groźbę...
Bez względu na zatrute wypieki
bądź moją mamusią po wieki!

(1) Ktoś, czyli Mixi

W sumie skoro masz urodziny to chciałam ci podziękować, ale rzeczy za które musiałabym ci podziękować jest tak dużo, że ten post by się chyba nigdy nie skończył, więc wymienię tylko kilka najważniejszych. 17 stycznia, 13 i 22 luty, 17 maja i 5-6 czerwca. Za zaoferowanie pomocy w ucieczce z domu. I jeszcze za to, że jesteś niższa ode mnie. Dziękuję~! ♥
~Mixi

22 czerwca 2015

Od Kiiyuko Cd. William'a

,, Cóż za zachowanie..."... zaczęła się cicho śmiać, patrząc na niego spod oka. On lecz tylko odwrócił się i poszedł w kierunku lasu. Nie dałam za wygraną, w końcu to ktoś, kogo spotkałam od czasu przeniesienia mnie z miasta. Niczym błyskawica za torowałam mu drogę, a ten z wściekłą miną stanął w miejscu.
- Czego znowu chcesz?-powiedział przewracając oczami.
- Powiesz mi może tylko gdzie jestem? I kim TY jesteś? -powiedziałam siadając przed nim.
- Argh... jesteśmy na terenie jakiejś watahy... po co ja w ogóle z Tobą gadam-powiedział wstając i omijając mnie idąc dalej w swoją stronę.
,,No cóż, Yuko. Chyba nie da się tu z kimś normalnie pogadać, musisz poradzić sobie sama", powiedziałam sama do siebie, po czym także wstałam i zaczęłam iść za nim.

*Parę minut później*

,,No idź idź, doprowadź mnie do skarbu".

Szła powolnym krokiem, śledząc basiora. Lata praktyki skradania się do łazienki rano w szkole opłaciło się. Basior nie zauważył jej przez dość długi czas. ,,Może udaje?" - mówiła cały czas do siebie, lecz i tak śledziła go z bezpiecznej odległości.

*Znowu parę minut później*

Basior nagle się zatrzymał, więc wadera zrobiła to samo. Obserwowała go sokolim okiem , dotychczas gdy nagle basior zniknął.
,,Co jak to?! Jak to mogło się stać!".
Pobiegła na miejsce w którym wcześniej stał basior. Rozglądała się z niedowierzaniem.
,,Przecież to niemożliwe! NIEMOŻLIWE!? Co ja teraz zrobię?! Gdzie iść? Zgubiłam się."
Zaczęłam się obracać w miejscu. Moje źrenice zaczęły maleć gdy nagle..
Basior skoczył prosto z nieba i przygwoździł mnie do ziemi.
(William?)

Od Kajany

Kajana była pod wielkim wrażeniem, gdy tylko zobaczyła te piękne okolice. Od razu pobiegła przywitać się z Alphą Mixi.
- Witaj - rzekła Kajana.
Odkiwała pyskiem Mixi.
- Ja chciałabym dołączyć do watahy. Obiecuję...
- Nic nie obiecuj - przerwała - Jak cię zwą? - zapytała ciekawa Mixi.
- Kajana, dla przyjaciół Kaja.
- Co cię tu sprowadza?
- Chcę stać się silniejsza.
- Antiqus, zaprowadź ją do jaskini.
 Kajana dotarła do jaskini, gdzie po drodze spotkała wiele małych stworzonek. Bardzo się ucieszyła, jednak tego tak nie okazywała jak zawsze. Kaji zabłysła magiczna lampka w głowie i pomyślała, aby się z wszystkimi zapoznać.
- To będzie trudne - rzekła.
CDN

Od Williama cd. Kiiyuko

Basior poszedł pięknego i dosyć ciepłego popołudnia nad strumyk. Usiadł ciężko, zanurzył łeb w lodowatej wodzie i wyszczerzył kły, by trochę postraszyć najbliższe ryby. Zauważył ruch, co znaczyło, że osiągnął cel. Podniósł się tylko po to, by znów zanurzyć się w strumieniu, tylko że cały. Łapy, klatka piersiowa, tułów, głowa. Powoli, powoli, nie trzeba się śpieszyć. Zanurkował. Przebierał tymi łapami jak jakiś pierwszy lepszy kundel, ale co poradzić jak mu się nie chce? Złapał się jakiegoś śliskiego konara przy dnie i zaczął kłapać pyskiem na wszystkie możliwe strony w nadziei, że schwyta jakiegoś dorsza, może łososia albo karasia.... Byle coś tłustego. Nagle coś śmignęło mu koło nosa. Zaskoczony złapał to coś tylnymi nogami. Cały uradowany zaczął się śmiać.... Ale zapomniał, że jest pod wodą. Zakrztusił się, wypuścił zdobyć i odbił się od podłoża. Tylko jak najszybciej na powierzchnię! Wypadł na brzeg, łapczywie biorąc oddech. Wypluł resztkę wody i położył się na miękkiej trawie. Leżał bykiem całe dobre pół godziny. Zrobił by to dłużej, ale pewna osóbka musiała wbiec jak szalona do strumyka i ochlapać go. A tak mu się podobało prażenie w pełnym słońcu!
- Hej! Może trochę kultury co?! - zaczął warczeć na tego kogoś, krzyczeć jak oszalały, ale nieznajomy poszedł pod wodę jakby nigdy nic. Chwilę tam siedział a potem... A potem wyszła z wody jakaś wadera o jasnoróżowym kolorze sierści i jakimś dziwnym dziewczęcym spojrzeniu... Ygh. Basior plunął na trawę i zaczął z niesmakiem obgadywać waderę pod nosem. Otrzepała się i podeszła do niego, zaczynając rozmowę.
- Hej, hej!- zagadnęła go, ale on fuknął tylko na nią. Nie chciał gadać, to było pewne.
- Nie jestem skory do rozmowy, dlatego żegnaj - powiedział oschle i wstał. Był znacznie większy od niej, dlatego myślał, że nie będzie mu podskakiwać. Ta jednak się nie zrażała.
- Co ty taki ponury? Heloł, w życiu trzeba się bawić!
- Ja nie lubię się bawić, po za tym to dziecinne. Mogłabyś wreszcie zostawić mnie w spokoju?!

(Kiiyuko? Zostaw go xd)

Od Damona - Odnalezienie Szczerbatka

Po południu poszedłem pozwiedzać tereny nowej watahy. Ciągle byłem smutny i przygnębiony. A dlaczego?
Bo straciłem swojego towarzysza. Nie. Nie umarł żyje, ale został pojmany przez członków z rodzinnej watahy. To był cios prosto w serce. Nie umiałem pozbierać się wogóle. Niby smok. Smoki niezbyt ufają wilkom. A Szczerbek?
Przedstawiciel Nocnych Furii najbardziej ufnych smoków, ale i najbardziej niebezpiecznych. Jest i 
niebezpieczny jak i słodki, zabawny, miły, przyjacielski, pomocny. Same najlepsze cechy najlepszego przyjaciela i kompana. Gdy tak rozmyślałem pewna moc kazała mi stanąć. Znajdowałem się przed lasem który oddzielał tereny watahy od innej która niedawno się tu przeniosła. Chciałem zawrócić, ale jakaś niezrozumiała moc kazała mi iść dalej. Rad nie rad szedłem dalej. Z każdym krokiem robiło się coraz ciemniej a w powietrzu czuć było smród rozkładających się ciał. Z dala coś usłyszałem. Jakieś szepty oddalone o kilka metrów. Z ciekawości puściłem się biegiem w stronę szeptów. Nagle las się skończył a przede mną była piękna łąka pełna niebieskich kwiatów. Szepty przekształciły się w dobrze słyszalne głosy.
- Co za przeklęta jaszczurka.
- Jaszczurka?- Pytałem sam siebie.- Pewnie chodzi o jakiegoś smoka.
- Trzymaj tą linę bo zwieje! 
- Co za demon! Silny jest.
- Demon!!!!- krzyknąłem do siebie.-Przecież to pewnie Szczerbatek.
Popędziłem ile sił w łapach do miejsca wrzasków i porykiwań smoka. Gdy tam dotarłem okazało się, że moje przypuszczenia są idealne. To był mój przyjaciel. I wataha która niedawno się osadziła to była moja wroga wataha. Nagle doszczegłem zaklinacza smoków. Powoli zbliżał się do Szczerbatka mamrocząc słowa dzięki którym mógł przejąć nad nim kontrolę. Skąd to wiem? Sam mnie tego uczył. Zacząłem się powoli skradać  i gdy byłem wystarczająco blisko skoczyłem na zaklinacza który wylądował na ziemi. Szybko z niego wstałem ipobiegłem do Szczerbka. Szybko poraniłem wilki które go pilnowały. Ściągnąłem mu wszystkie liny i wskoczyłem na jego grzbiet. 
- Nie doczekanie wasze! Nigdy nas nie zdobędziecie!
Potych słowach Szczerbuś wzbił się w powietrze i szybko odlecieliśmy. Postanowiliśmy polatać nad starymi terenami Watahy Cichej Nocy. Gdy już byliśmy nad terenami wszystkie wspomnienia wróciły. Każde wspomnienie budziło ból. Wylądowaliśmy tam gdzie zanjdowały się wszytkie jaskinie. Szybko znalazłem i wszedłem do swojej starej  jaskini. Dużo wspomnień znajdowało się w tej jaskini. Siedzieliśmy ze Szczerbkiem gadaliśmy o dawnych dziejach. Tyle czasu zeszło, że nadeszła już noc. Postanowiliśmy przespać się w starej watasze. Jak pomyśleliśmy tak zrobiliśmy. Z samego rana usłyszeliśmy głosy jakiś wilków. Okazało się, że to Dala i Ryhdian. Gadali o czymś więc postanowiliśmy nie przeszkadzać i odlecieliśmy do naszej nowej watahy. Gdy wylądowaliśmy wilki nie mogli odpuścić wzroku patrzyli to na mnie to na Szczerbka. Zszedłem ze smoka i powiedziałem.
- No co? Smoka nie widzieliście?
- No widzieliśmy, ale Nocnej Furii nie.
- Aha. 
Gdy to powiedziałem razem ze Szczerbkeim udaliśmy się do jaskini, żeby mógł zobaczyć swój nowy dom. Bardzo mu się spodobał.

Od Zeke'a - Dołączenie

Lekko obolały otworzyłem oczy i ujrzałem  biało siwą waderę o niebieskich skrzydłach która siedziała i patrzyła się na drugi brzeg rzeki . Me serce zaczęło bić szybciej . Po chwili ona spojrzała na mnie wrogo i wstała .
- Kim jesteś i co robiłeś po drugiej stronie?-  spytała groźnie 
- Jestem Zeke i tam mieszkałem- wstałem lekko obolały.
- Mieszkałeś?- spytała nie dowierzając .
- Tak, a ty jak się nazywasz?- spytałem 
- No nie wiem czy można ci zaufać .
- Ja ci zaufałem - uśmiechnąłem się, wtedy trochę wyluzowała .
- Jestem Mixi , jestem alfą tutejszej watahy . 
- Miło mi, a poza tym gdzie jesteśmy?- zacząłem rozglądać się dookoła 
- Jesteśmy w lesie eteru .
- Aha. Wspomniałaś coś że jesteś alfą pewnej watahy.- spojrzałem na nią ponownie.
- Tak- nie spuszczała mnie cały czas z oczów
- To mógłbym dołączyć do waszej watahy ?
- Oczywiście - Uśmiechnęła się 
Wtedy doznałem pewnego uczucia wcześniej mi niespotkanego .  Patrzyliśmy się sobie w oczy , po chwili oprzytomnieliśmy .
- Chodź oprowadzę cię po naszym terenie .
(Mixi?)

Od Elizabeth do Erny

Cd. tego

Patrzyłam na wejście do jaskini. 
- Heh... to jestem już na miejscu. - Mixi przytaknęła - Zanim tam wejdę mam pytanie.
- Jakie?
- Czy mogłabym... zostać członkiem tej watahy? To dla mnie bardzo, ważne...
- Yhym, oczywiście. A teraz już pójdę. - Alpha odeszła... spojrzałam znowu w stronę wejścia do jaskini...
- boję się... a jeżeli, stanie się coś złego? Nie chcę stracić dziecka... - pomyślałam - Elizabeth! Uspokój się! Wszystko będzie dobrze... - zrobiłam jeden krok w stronę jaskini, drugi, trzeci... aż znalazłam się w jaskini. Nie zdążyłam się rozejrzeć, a brzuch zaczął mnie boleć. Upadłam. Nagle podbiegła do mnie wadera.
- Pomóż mi... - oczy same mi się zamknęły. Zemdlałam.
( Erna?)

21 czerwca 2015

Od Mixi do Elizabeth

Miałam już dość papierkowej roboty, więc wybrałam się na mały spacerek. Już po chwili usłyszałam, że ktoś mnie woła. Była to jakaś wadera. Nigdy wcześniej jej nie widziałam.

- Ktoś mnie wołał? - wyszłam zza drzewa pokazując się jej. 
- Mixi? - zapytała.
- Tak, coś się stało?
Wadera wprowadziła mnie w sytuację z ciążą i terminem porodu.
- Ja się nie znam na takich rzeczach - wbrew sobie zaśmiałam się - ale Erna, nasza Szamanka, owszem. Myślę, że dobrym pomysłem byłoby udanie się do niej, dasz radę?
- Raczej tak - uśmiechnęła się słabo.
Ruszyłyśmy w kierunku nory Erny. Szłyśmy w ciszy, bo nie wiem jak ona, ale ja jakoś nie wiedziałam co powiedzieć. Po kilkunastu minutach dotarłyśmy. 
(Elizabeth? Wiem, że się popisałam długością, ale moja no-spa przestaje działać, więc aktualnie umieram :'))

Kajana

Kontakt: qamena
Imię: Kajana
Zdrobnienie: dla przyjaciół Kaja
Płeć: Wedera
Wiek: 2 lata
Żywioł: Natura
Patron: Gaja
Cechy charakteru: Kajana jest sympatyczną wilczycą, którą czasem ponoszą emocje, łatwo daje się nabrać. Jej wrogowie często to wykorzystują . Kaja zawsze pomagała swoim rodzicom i rodzeństwu, robiła wszystko, aby w stadzie żyło się tylko lepiej. Jej optymistyczne nastawienie do świata  pomogło jej w zaprzyjaźnieniu się z innymi zwierzętami, z którymi inne wilki nie miały by nawet szans. Kajana bardzo by chciała się zmienić na gorsze, aby mogła wyruszać na różnorodne walki, ponieważ do tych czasu nie pozwalano jej.
Cechy charakterystyczne: Zwiewna, długa grzywa i pasemka na ogonie.
Stanowisko: Omega
Historia: Kajana mieszkała pod strumykiem, blisko ścieżki prowadzącej do tęczy, każdy mógł by sobie tylko pomarzyć jednak ona miała to na co dzień. Dzięki jej okolicą wychowała się na miłą wilczycę. Często odwiedzała swoją babcię, która mieszkała po drugiej stronie rzeki. Pewnego razu postanowiła ćwiczyć walkę, gdyż zabroniono jej to, ponieważ posiadała ona tytuł księżniczki mówiąc po wilczemu była za łagodna.
Motto: "Gdy się urodziłam szatan powiedział ,,O kur** mam konkurencje''.
Moce:

  • Władza nad żywiołem Natury  
  • Rozmowa ze zwierzętami i roślinami
  • Telepatia
  • Niewidzialność.

Umiejętności: Kajana potrafi bardzo ładnie śpiewać, a także malować martwą naturę, dzięki czemu nazwano ją "Kaja mistrzyni obrazów''
Partner: Nie ma
Zauroczona w: Nie ma
Rodzina: W innej watasze
Data urodzenia: 9 marca
Przedmioty: Sztylet... Który dostała od magika, gdy zaczęła się interesować czarną magią.
Talizman: "Linda'' - Jest to talizman, dzięki któremu może o pełni księżyca porozmawiać z babcią, którą kocha nad życie.
Nora: nora
Głos: Indila - S.O.S
Ciekawostki:

  • Kaja bardzo lubi słuchać szumu morza i zawsze wtedy śpiewa piosenkę, z nadzieją, że spotka syrenę, tak jak jej babcia.

Towarzysz: brak
Inne zdjęcia: brak
Statystyki:
Siła:4 | Zręczność:9 | Moc: 10 |Szybkość:8 | Kondycja:10 | Refleks:6 | Zauważanie: 4 | Klasa Pancerza (KP): 0 | Wilcze drachmy (WD): 200 | Krwawe Rubiny (KR): 0 | Wykonane zadania: 0 | Wykonane Questy: 0|
Pochwały: 0
Upomnienia: 0

Od Kajany - Dołączenie do watahy

Kajana szła... i szła... aż w końcu ku jej zdziwieniu zatrzymały ją 2 wilki. Shailene i Hoinkas .Przestraszyła się i pobiegła, jednak dogonili ją i spytali:
- Czego chcesz?
- Przee...jść... - powiedziała wystraszona Kajana.
-To teren naszej watahy i nikt nie ma tu wstępu - spojrzeli surowym wzrokiem.
- Ale ja chciałam do was dołączyć.
- Hahaha - parsknęli śmiechem - ty taka lalunia? Do naszej watahy?
- Tak ja -postawiła się im odważnie.
- Dobra masz jelenią krew, jak ją wypijesz to cię przepuścimy.
  Wypiłam.
- No dobra przdchódź.
  Spojrzałam na nich groźnie i parsknęłam pod nosem

CDN

Od Elizabeth cd. Somniatisa

(cd. tego)
Wybiegłam z jaskini.
- Charlotte zostań tu za około dwa dni wrócę. - towarzyszka tylko pokiwała głową.
- Śpieszmy się, nie mamy zbyt wiele czasu... - słońce powoli wschodziło, zapowiadając dzień. Muszę ją zaleźć i to bardzo szybko... Inaczej może stać się coś z dzieckiem... Nie mogę czekać! Chciałam zacząć biec, ale chłopcy wyszli spokojnym krokiem, ignorując to, że się śpieszę.
- Raz, Dwa! - krzyknęłam błagając wzrokiem samców.
- A co ci się tak spieszy? - odpowiedzieli chórem. Bez urazy, dla nich, ale w tej sytuacji... zachowali się... jak banda idiotów...
- A wy co? Ślepi jesteście?! W ciąży przecież jestem! - wykrzyknęłam, pokazując na brzucho. Oboje, nie ukrywali swojego zdziwienia.
- W... w ciąży?! - krzyknęli oboje...
- Dobra, to pójdziemy troszeczkę szybciej. Uspokój się, a więc kiedy urodzisz? - spytał się Valenty
- DZISIAJ! - chłopcy, stali jak wyryci. Mam tego dosyć...
- Nic mi z tego nie wyjdzie... więc sama sobie poradzę, nara. - zaczęłam biec bardzo szybko, po chwili znalazłam się gdzie indziej... cisza otaczała mnie dookoła, nie było nikogo, oprócz mnie. Podeszłam do drzewa, mówiąc słowa, które nie byłyby zrozumiałe, dla nikogo. Rozmawianie z naturą było, całkiem proste. To nie żadna moc, raczej umiejętność, którą można nabyć. Wystarczy zjeść trochę miodu, ale nie byłam w tym miejscu gdzie można go znaleźć, moja towarzyszka, jest jedyną która, takiego miodu nie potrzebuje, ale to już nie ważne! Spojrzałam na drzewo.
- සහන මල්ල කොහේද? - spytałam drzewo
- නැත මේ වන විට උතුරේ කිරීම. - odpowiedziało cichym szeptem. Podziękowałam jego językiem i zaczęłam biec, w wyznaczonym kierunku. Ustałam w środku lasu. 
- Mixi! - krzyczałam z całej siły - MIXI! - wiedziałam jak nazywała Alpha... wiedziałam od drzew... i od kogoś jeszcze. - Mixi! - tym razem z błagalnym krzykiem. Nagle zza drzew wyszła wadera, ze skrzydłami.
- Ktoś mnie wołał?
( Mixi? Proszę o szybką odpowiedź jeszcze dzisiaj mają być narodziny D: Valenty? Somniatis?)

Zaległości 06.21

Co prawda bardzo wiele osób wpisało się na "listę obecności", jednak gdy się przyjrzeć większość wilków nie pisała nic od bardzo dawna. Brać się do roboty! Koniec roku! Dużo wolnego!

Kto powinien już powoli brać się za pisanie opowiadania?
Bezimienny: 31.05.2015
Hoinkas: 31.05.2015
Shayde: 01.06.2015
Theresa: 25.05.2015
Tenebrae:  31.05.2015

Te osoby mają 48h na napisanie opka:
Antilqus: 16.05.2015
Hikaru: 16.05.2015
Korso: 16.05.2015
Mitsuki: 8.05.2015
Mixi: 15.05.2015
Ookaminoishi: 16.05.2015
Shailene: 18.05.2015
Vincent: 15.05.2015

Osoby, które powinny napisać swoje pierwsze opowiadania:
William: 
Zeke:

Exelie jest tymczasowo nieobecna.

William


Kontakt: Maja23
Imię: William
Zdrobnienie: Will; rodzice go tak nazywali jak był młody.
Płeć: Basior, no chyba, że on czegoś nie wie...
Wiek: 5 lat
Żywioł: Ogień, Światło.
Patroni: Hefajstos, Helios.
Cechy charakteru: William to bardzo wredny i arogancki basior. Traktuje wszystkich jako słabszych od siebie; myśli tylko o sobie i swoich sprawach. Kogo może obchodzić życie innych? Ich sprawy, życie prywatne i w ogóle. To jest taki mały, wkurzający komar który lata ci nad uchem, a potem czeka na okazję, żeby ugryźć i wyssać krew. Czasami tak potrafi wkurzyć... A szczególnie jak używa sarkazmu i swojego ironicznego głosiku. Wtedy naprawdę chcecie mu przywalić. Zawsze ma coś do powiedzenia, normalnie mu się buzia nie zamyka. Nigdy nie szukał towarzystwa, ale gdy już w nim jest, pali jak szalony jakieś bzdury i kłamstwa. No.... Zraża do siebie wilki. Uparty jest jak osioł, stawia na swoim nawet jeśli się myli. Nie da sobie w kaszę dmuchać. Zwariowane pomysły, chore zainteresowania... To wszyatko jego działka. Nie chcecie widzieć co on naprawdę lubi... Jest bardzo zboczony, chociaż nie che tego okazywać. Marudny i to bardzo. Fochy ma o byle co. Nie ma za dużo przyjaciół, prawie w ogóle. No bo kto by chciał się zadawac z takim egoistą? No... Nikt. Aaaa i jeszcze jest strasznie władczy; każdego chce mieć na smyczy, ale nie może tego zrobić... Bo jest Alfa... I w tym problem. Lubi zastraszać małe wilczki i zwierzątka... Z zewnątrz wygląda jak sympatyczny wilk który jest skory do zabaw, miły i radosny... No właśnie... Tak nie jest. Poznaj go bliżej, a twoja ocena o nim się zmieni. Można jeszcze powiedzieć że jest ''nowocześniejszy'' niż reszta.
Cechy charakterystyczne: złote białko w oczach, blizna którą ma od dzieciństwa, przejżdżająca przez prawe oko.
Stanowisko: Wojownik
Historia: Zacznijmy od jego narodzin..... No to William urodził się w watasze którą kierował władczy samiec Alfa. Zabijał każdą słabą istotę w watasze, nie dając nic do poznania po sobie że to on. Porywał wilki i zabijał. Każdy się go bał. Jego celem było dążenie do mania silnej i bezlitosnej watahy. To wszystko. Ale i tak przesadzał. Potem wybuchła wojna przeciwko niemu..... Ale on nie zginął. Jeszcze później przyszli ludzi, wyłapali resztę ocalonych wilków i zabrali do swojego obozowiska. Tam nasz Will nauczył się mówić po ludzku, odkrył moce i stał się ''nowoczesny''. Nauczył się śpiewać piosenki, rapować i bitboksować (czy jak to tam się nazywa) oraz tworzyć własne przeboje. Gdy dorósł uciekł (czyli około 4 lat). Wtedy wstąpił w progi tej watahy..... Jego rodzina nadal żyła, ale on jakoś za nią nie tęsknił. Nauka Alfy z poprzedniej watahy nauczyła go być twardym i bezlistosnym oraz wrednym. Ale jednak postanowił być tutaj i żyć jak normalny wilk, mimo iż dla niego już nic nie jest normalne...
Motto: ''Nie oceniaj książki po okładce. Moja wnętrze to właśnie ta książka, a okładka to moja buźka''.
Moce: władza nad żywiołem ogień,
Świecenie futrem (może nawet oświetlać drogę gdy jest za ciemno)
Klonowanie się (umie się sklonować, albo innego wilka oraz umie stać się czyimś klonem)
Przywołanie Chumy- William wykonuje krótki rytuał który przywołuje ognistego i strażnie potężnego potwora, ziejącego i plującego ogniem.
Umiejętności: granie na sprzętach elektronicznych, rapowanie, bitboksowanie i tworzenie własniej muzyki; ogólnie też śpiewa.
Partner/ka: brak, ale szuka. Ma marne szanse, ale zawsze jakieś.
Zauroczony/a: w nikim.
Rodzina: w innej watasze (ojciec Kyoya, Matka Nemezis oraz brat Draco).
Data urodzenia: 04.07
Przedmioty: -
Talizman: nie wierzy w przesądy, dlatego nie.
Nora: śpi gdzie popadnie, ale ostatnio ulokował się przy wodospadzie.
Ciekawostki:
  • William mówi w ponad 20 językach, w tym ludzkim
  • Basior umie zaśpiewać w każdy rodzaj muzyki z własnym akompaniamentem
  • Zremixuje każdy rodzaj muzyki- od muzyki country po dubstep i electro.
  • Ma uczulenie na grzyby
  • Jego blizna na oku została zrobiona przez Draco, ponieważ gdy obaj byli młodzi bawili się i brat Willa zrobił mu to niechcący.

Towarzysz: brak.
Inne zdjęcie: brak.
Statystyki: 
Siła: 15 | Zręczność: 10 | Moc: 10 | Szybkość: 5 | Refleks: 10 | Zauważania: 3 | Klasa pancerza (KP): 0 | Wilcze drachmy (WD): 200 | Krwawe Rubiny (KR): 0 | Wykonane zadania 0 | Wykonane questy 0
Upomnienia: 0
Pochwały: 0

Od Fantasmy cd. Est

-Ciekawa historia. –Powiedziałam niezbyt zadowolona z tego co powiedziała wilczyca, ale ukrywając to odczucie. –Teraz moja kolej.
***
Kiedyś żyła sobie malutka, prześliczna wadera. Wszystkim życzyła wszystkiego co najlepsze. Innymi słowy, miała bardzo dobre serce. W końcu na to przystało przyszłej Alphie. Najgorszą jej wadą była wielka ciekawość, wścibskość. Nigdy nie musiała pracować, ani uczyć się, jednak był jeden warunek, żeby mogła zostać Alphą. Nie mogła wchodzić do biblioteki znajdującej się w podziemiach. Rodzice nie wspominali o niej. Przez pierwsze dwa lata Yuuki nie miała żadnej potrzeby zaglądania tam. Od czasu jej drugich urodzin zaczęła przychodzić pod drzwi biblioteki. Gdy przykładała ucho do drzwi, słyszała różne dziwne dźwięki. W wielkiej chęci zajrzenia tam wilczyca przeżyła kolejne dwa lata. Gdy jej ojciec i matka weszli do tajemniczego pomieszczenia, Yuuki nie mogła wytrzymać. Po chwili z piwnicy wydobył się potworny krzyk. Wadera nie wytrzymała i weszła do biblioteki. Ku jej wielkiemu zdziwieniu, nic ciekawego nie zobaczyła. Wgłębiła się wśród półek i nagle TRZASK! Drzwi zostały zaryglowane. Biedna Yuuki nie wiedziała co począć. Z nudy i ciekawości poszła wzdłuż korytarza ułożonego z półek. Szła, szła i szła… nic. Żadnego wrzasku, ni żywej duszy. Niespodziewanie można usłyszeć było ciche, spokojne, ale jednak niepokojące jęki. Pobiegła do końca korytarza. Była tam wysoka, czarna istota. Jedno co się odróżniało to biała maska. Postać jęknęła i wystawiła dłonie. Pojawiała się narastająca garstka złota. Podsuwał złoto coraz bliżej, ale wadera nie chciała. Ręce zaczęły mu drżeć, a Yuuki powoli wycofywała się. Potwór rzucił się na nią a ona w nogi. Nieludzki byt dogonił wilczycę i pożarł ją. Podobno niektórzy mogą usłyszeć jej nawoływania w noc świętojańską.
***
Spojrzałam na reakcję słuchaczy.
(Est? Satoshi?)

Od Fantasmy cd. Damona -Quest 4

- Wszystkie chwyty dozwolone, ta? – Powiedziałam uśmiechając się psychopatycznie. – Nawet ciekawa ta rozgrzewka, ale na tym koniec!
Od razu wzięłam się do rzeczy. Podstawiłam mu najgorszy koszmar. Z racji tego, że to był sen miał zamknięte oczy. Zmieniłam się w tą jego jaszczurkę i wgryzłam mu się w nogę. Wzniosłam się w powietrze i na wysokości stu metrów nad ziemią zaczęłam pikować w dół. Poczułam gwałtowne ciepło w pysku. „Znowu próbuje mnie poparzyć? Super.” - Pomyślałam. Miotał się i gryzł mnie w szyję, ale nadal leciałam w dół, bo wiedziałam, że muszę to wygrać. Prawdziwa jaszczura strzelała we mnie plazmą. Raz trafiła w bok i straciłam równowagę, ale zaraz usztywniłam ciało i było w porządku. Damon próbował jeszcze przeteleportować się na mój grzbiet, ale zapomniał, że ja też mam tę zdolność, i znowu lądował w moim pysku, robiąc sobie nowe ślady. Przy dziesięciu metrach rzuciłam nim o podłoże z wielką siłą. Gad zdążył go złapać, co trochę zamortyzowało upadek. Miał wielką ranę szarpaną na tylnej łapie. Zmieniłam się w moją wilczą postać. Jaszczurka kipiała ze złości. 
- Masz dość? Sądzę, że koniec, bo jesteś poważnie uszkodzony. – Powiedziałam z jawną pogardą. – Na przyszłość nie lekceważ przeciwnika, zanim całkiem nie poznasz jego możliwości.
Sprawdziłam swoje rany. Nic poważniejszego. Wypalony bok i kilka, całkiem głębokich ran. 
Przeteleportowałam się do swojej jaskini po magiczne zioła, z terenów dawnej watahy i wróciłam do wilka. Przyłożyłam liście do rany i mocno przycisnęłam. Po pięciu minutach po ranie nie było śladu. Basior jeszcze zrobił kilka ruchów, dla upewnienia, że wszystko jest dobrze z łapą. 
- Miła walka. Musimy to kiedyś powtórzyć. – Rzuciłam, ze szczerą chęcią kolejnej walki z nim. – A z tobą jaszczurko policzę się później. 
Zaczęłam odchodzić…
(Damon? Jeśli masz wenę albo ochotę na dalsze pisanie to napisz, ale nie musisz)

Od Kiiyuko

- Daj spokój, Dell! - powiedziałam szybko, wymykając się z pokoju numer 4. Lecz ona podążyła za mną, ciężko dysząc.
- Nie słyszałaś o tych ostatnich zamieszkach w lasku, tym obok wybiegu? - mówiła stojąc na drżących nogach i przyciszonym głosem.
- Pff, a Ty wierzysz w paplaninę jakiś kundlów! - powiedziałam przewracając oczami. Gdy chciałam ruszyć dalej wzdłuż korytarza, ona stanęła mi na drodze.
-Z racji tego, że jestem najstarsza z nas, zakazuję Ci wychodzić! - powiedziała stanowczym i głośnym tonem. Złożyłam lekko uszy, a jej głos sprawił, że z pokoju na końcu korytarza wyszła Chika. Zerknęła w prawo i w lewo, a gdy nas zobaczyła, zaczęła iść w naszą stronę.
-Hej kochane, co tu się dzieje? -powiedziała jakby nigdy nic. Gdy Dell odwróciła się by jej odpowiedzieć, ja rozpędziłam się po czy przeskoczyłam nad nią i zaczęłam biec po schodach w dół.
-Yuko! - Dell zaczęła za mną biec, a Chika stała ze złożonymi uszami i patrząc na całą sytuację.
***
-Yuko! Masz się zatrzymać... ju... już!! - krzyczała zdyszana Dell, myśląc, że ją usłyszę. Lecz ja byłam daleko od niej. Codzienne treningi dały mi bardzo dużo, ale nie wiedziałam, że aż tak. 
- Nie dasz rady, siostrzyczko! - powiedziałam w połowie się śmiejąc. Ona upadła zdyszana, a ja tylko biegłam dalej w stronę parku.
***
- Nareszcie! - powiedziałam w myślach i kładąc się na długiej i zielonej trawie. Wpatrywałam się w niebo, w połowie zasłonięte koronami drzew. Kochałam tu przychodzić, bez względu na okoliczności. 
Po mniej więcej godzinie leżenia w tym samym miejscu, postanowiłam w końcu wrócić do domu. "Będę miała ochrzan od Dell... Eee tam, co z tego". Przeskoczyłam mały pieniek i zobaczyłam małe zbiegowisko psów na środku parku. Szczekali i wyli swoimi głosikami, jakby udawali wilki. Podeszłam do nich ukradkiem, gdy nagle ujrzałam Dell, która leżała cała pogryziona i krwawiąca. Nigdy nie widziałam czegoś tak koszmarnego, jak siostra gryziona przez kundle! Musiałam coś zrobić!
"Leżałaś z godzinę tu i nic nie zauważyłaś?! Ehh dobra. Może opracować jakiś plan? No Yuko, do jasnej cholery! Skup się! Atakuj! Ona może zaraz się wykrwawić! Ale... jeśli skocze tak nagle, mnie też mogą pogryźć... Nahhh!". Uderzyłam się z liścia w łeb i skoczyłam do obrony mojej siostry.
- Zostawcie ją! - powiedziałam warcząc i stojąc nad nią. Ona tylko leżała, nawet nie otwierając oczu. Kundle stały cały czas w swoim "kręgu ", nie odchodząc nawet na krok.
- Kolejna przerośnięta suka? Hahah! A może wilczek, jak ten tu? - powiedział jakiś mały york i zaczął wyć ze swoją zgrają. 
- Nie radziłabym ci odzywać się do wyższych, mały - powiedziałam stojąc nad nim - Może Ci się stać krzywda - uśmiechnęłam się i kopnęłam go z lewej nogi prosto w jakieś drzewo. Inne psy spojrzały tylko ze zdziwieniem, a następnie zaczęły warczeć i zbliżać się ku mnie! 
"N-n-nie... Nie panikuj... Będzie dobrze... Hehe... Będzie Dobrz... e!" - moje myśli mówiły same za siebie. Zaczęłam szaleć. Nigdy nie walczyłam, jak już to tylko groziłam, ale nie walczyłam! Zaczęłam się kulić, a psy tylko się do mnie zbliżały, z pokazanymi kłami.
Moje źrenice zrobiły się nagle małe. Stanęłam dęba i po prostu zaczęłam... wyć.
***
"Ała...Gdzie ja jestem?". 
Obudziłam się w jakimś pomieszczeniu, który na dodatek się poruszał. Słyszałam coś o tym na mieście, to chyba nazywało się "Ciężarówka". Dziwna nazwa, ale w końcu wymyślili ją ludzie.
Na karku widniała mi jakaś mała strzałka wbita w skórę. Dziwnie nie bolała, lecz miała jakiś dziwny obrazek. I na dodatek coś na niej pisało, lecz czytać niestety nie potrafiłam, jak każda z nas. No... właśnie... każda... z nas... Co się stało z Dell?!
Zaczęłam biegać w koło pomieszczenia, obijając się o ściany, raczej się na nie rzucając. 
Lecz usłyszałam tylko głos... człowieka.
***
Po długim czasie biegania w kółko, nagle ciężarówka się zatrzymała. Stanęłam w miejscu i spoglądałam na wyjście które było zamknięte. Znowu usłyszałam ludzi, tym razem kłócących się ze sobą. Nadsłuchiwałam co mówili, lecz musieli chyba mówić w innym języku, bo nie zrozumiałam ani słowa. Nagle wyjście otworzyło się. Tak nagle. 

Biegłam ile mogłam, biegłam jak nigdy wcześniej. Chociaż, że czułam brak powietrza, to i tak biegłam. Nie mogłam zrozumieć, gdzie jestem, co ja tu robię i jak wrócić. Byłam w wielkiej pustce. Drzewa, trawa, jeziora, polany, łąki... Las? 
Już wszystko zrozumiałam. Jestem wilkiem, dlatego mnie tu wywieziono. O tym mówiła Dell, miała rację... Miała rację. A ja głupia jej nie posłuchałam, bo chciałam tylko... pobiegać.
Zatrzymałam się przy jakimś strumyku. Spojrzałam na siebie. Byłam cała potargana brudna, jakby tego było mało, to na dodatek w błocie! 
Strumyk okazał się głębszy, prawie jak jezioro, lecz mniejsze. "Nie ma to jak mała kąpiel", pomyślałam jakby nigdy nic i weszłam do "jeziorka ". Obmyłam się cała, próbując do końca zmyć brud z mojej sierści.
Po kilku minutach wyszłam, otrzepując się. Jak zawsze moja sierść układała się idealnie.
Taka... miękka... delikatna...

(Dokończy ktoś? )

Zeke

Kontakt: Jeździec
Imię: Zeke
Pseudonim:-
Płeć: Basior
Wiek: 3 lata
Żywioł: umysł, ogień
Patron: Kirke, Morfeusz
Cechy charakteru: Nie lubi jak ktoś uważa się za lepszego. Jest odważny, silny i sprytni. Czasami bywa wredny choć naprawdę to miły i czuły basior. Zeke nie potrafi ukazywać swych uczuć. Potrafi dotrzymać tajemnicy. Stara się ukrywać swoje słabości .
Cechy charakterystyczne: kły i skrzydła złączone z łapami
Stanowisko: Wojownik
Historia: Jako szczeniak wychowywał się za rzeką Styks. Rodziców nie znał, czyli przez jakiś czas musiał radzić sobie sam na wrogim terenie. Aż pewnego dnia poznał pewnego wilka o imieniu Rumper był młodszy od niego. Byli dla siebie jak bracia. Napotkali na swej drodze wiele przeszkód i potworów, ale dawali sobie z nimi rade. Zawsze uchodzili z życiem. Pewnego dnia napotkali się na Hadesa. On nasłał na nich wiele potworów (o wiele za dużo by dali sobie radę we dwoje), by złapali ich (nie wiadomo czemu ). Uciekali ile sił w łapach, ale w końcu dotarli na krawędź klifu. Potwory zbliżali się coraz szybciej. Zeke mógł lecieć i się ratować, ale nie chciał zostawiać swego ''brata'', ale on zepchną go ze klifu i kazał uciekać. On leciał nad rzeką Styks starając się przeżyć, ponieważ jakieś potwory starali się go zabić (albo osłabić). Zeke już wycieńczony zaczął spadać przed nowym lądem. Przed upadkiem stracił przytomność.
Motto: "Największa potęga wilka, leży w sile jego wiary."
Moce:
  • Wizje w snach
  • Potrafi zapanować nad jednym stworzeniem (na jakiś czas) kiedy razem będą patrzeć się we swe oczy (tzw. zjednoczenie umysłów)
  • Potrafi stworzyć ogniste miecze
  • Jeszcze nie odkrył, w trakcie
Umiejętności: Potrafi latać dzięki swym skrzydłom. Dzięki swym niezwykle dużym uszom ma świetny słuch, ma też zdolność echolokacji tyle, że na większą skale (widzi otoczenie dookoła z zamkniętymi oczami) dzięki temu potrafi widzieć zamaskowanych postacie lub przedmioty.
Partnerka: szuka
Zauroczony: może
Rodzina: nie żyje
Data urodzenia: 03.02.2011.r.
Przedmioty: -
Talizmany: Kieł - na osobie która go nosi ma nieokreślony czas pokrywa niewidzialną powłoką, która chroni przed atakami fizycznymi i magicznymi .
Nora: -
Głos: -
Ciekawostki:
  • Może i ma duże kły, ale nie pije krwi .
Statystyki:
Siła: 11 | Zręczność: 8 | Moc: 8 |Szybkość: 6 | Kondycja: 7 | Refleks: 6 | Zauważanie: 7 | Klasa Pancerza (KP): 0 | Wilcze drachmy (WD): 200 | Krwawe Rubiny (KR): 0 | Wykonane zadania: 0 | Wykonane Questy: 0|
Upomnienia: 0
Pochwały: 0

Kiiyuko

Kontakt: izabela3g3
Imię: Kiiyuko
Zdrobnienie: Yuko (czyt. Juko )
Płeć: Wadera
Wiek: 2 lata
Żywioł: Miłośc (^u^ ), Natura
Patroni: Eros (Amor), Afrodyta
Cechy charakteru: Yuko jest sympatyczną i rozgadaną waderą. Jest zauważalna wśród towarzystwa i zawsze próbuje się gdzieś "wkręcić " w rozmowę. Ma wielką wyobraźnie, lecz to czasem dostarcza jej kłopotów (np. Gdy pomyśli o miłości, pojawiają się obok niej serduszka xd). Czasem potrafi popaść w obłęd, gdy jest sama więcej niż 3 dni, wtedy zaczyna majaczyć i gadać do siebie na głos (zazwyczaj robi to w myślach). Nie brakuje jej także odwagi i siły w to, co robi lub zamierza zrobić. Czasem gdy się rozgada, jej odwaga nie zna granic i umie powiedzieć szczerą prawdę komuś, komu nawet, by tego nie chciała powiedzieć (typu: [Jakaś wadera]- Ej, Yuko! Masz brudny ogon ! [Yuko] -Nienawidzę Cię.) Po prostu jest śmiała co do wilków i nigdy tego nie ukrywała, nawet do basiorów.
Cechy charakterystyczne: biały krzyż na plecach, bliznę na lewym oku.
Stanowiska: Omega
Historia: Yuko dorastała w mieście, wśród ulic. Lecz każdy by od razu pomyślał, że BIEDA itp., lecz jej żyło się jak w raju. Miasto należało do takich, w którym działo się bardzo dużo więc nikt nie miał czasu na łapaniu wilków i wywożeniu ich z miasta.
Gdy się urodziła, razem z siostrami musiała przeżyć. Udało im się to dzięki Szkole (Technikum), obok której się urodziły. Matka żyła po ich porodzie, lecz odeszła z nie wiadomo jakich przyczyn.
Sióstr było 5 (wraz z nią) i każda została,, przygarnięta " do jakiegoś pokoju dziewcząt " , gdzie ludzi przebywało mniej więcej z 6. Yuko dorastała wśród ludzi, to fakt, ale życie wilka w niej nie umarło. Ciągle gdzieś wybiegała po kryjomu by szaleć i biegać gdzie popadnie. Była ulubienicą wszystkich dziewczyn, z powodu tego, że wyróżniała się od swoich sióstr, a wyróżniała się kolorem swojej sierści i fajnemu znaczkowi na plecach. Dziewczyny, gdy miały wieczór metamorfozy, nie żałowały i Yuki, więc ta wygląda teraz, jak wygląda xd.
Pewnego dnia postanowiła wyjść na spacer (jak zwykle to robiła). Nie wiedząc czemu, poszła w kierunku jakiegoś małego parku, lecz nagle zaczęły naskakiwać na nią psy i ich właściciele. Zdenerwowana zaczęła uciekać, lecz psy wydawały się jej, jakby ją otaczały z każdych stron, więc stanęła dęba i zaczęła... wyć. Ludzie nie wierzyli własnym oczom. "Wilk w mieście?! Kundel tak nie wyje, to wilk! Wielki, zły wilk!". Oczywiście nie obchodziło ją co oni mówili, lecz nagle została postrzelona i wywieziona na "łono natury " przez leśniczych. No i tak zaczęło się jej życie w watasze.
Motto: "Świat nie musi mieć sensu. Sens rodzi się wraz z Twoją wyobraźnią. Czy jednak będzie on lepszy czy gorszy - to już Twoja decyzja."
Moce: 
  • Najlepiej włada nad żywiołem Miłości
  • Posiada moc Zmieniania Postaci
  • Telekineza
  • Telepatia
Umiejętności: Jej miłością (hyh) jest bieganie. Zawsze sprawiało jej radość bieganie wśród łąk i lasów z wywalonym jęzorem. Każdy wilk lubi to robić, lecz ona to po prostu kocha. Lubi też flirtować i "zabawiać" się, lecz to tylko dla zabicia nudy.
Partner: Szuka
Zauroczona w: każdym 
Rodzina: Nie wie, czy jej matka Zira żyje, ale pozostałe siostry na pewno (Lily, Chika, Dell i Astra).
Data urodzenia: 16.09
Przedmioty: Diamencik - Czasem przechowuje w nim swoje moce, by skupiać się tylko na bieganiu.
Talizman: Serduszko
Nora: nora
Ciekawostki: brak
Towarzysz: ---
Inne zdjęcia: 1, jako szczeniak
Statystyki:
Siła: 3 | Zręczność: 6| Moc: 10 |Szybkość: 10 | Kondycja: 4 | Refleks: 10 | Zauważanie:10 | Klasa Pancerza (KP): 0 | Wilcze drachmy (WD): 200 | Krwawe Rubiny (KR): 0 | Wykonane zadania: 0 | Wykonane Questy: 0|
Upomnienia: 0
Pochwały: 0

19 czerwca 2015

Od Somniatisa cd. Elizabeth

  Spojrzałem na pudlicę spokojnie. Rzeczywiście, jej brzuch był znacznie większy niż u normalnego wilka, choć z razu wziąłem to za otyłość... 
- Właśnie stamtąd wracam - powiedziałem spokojnie. - W razie czego służę pomocą... jeśli można tylko prosić o pięć minut odpoczynku.
- Masz racje, też powinienem jak najprędzej się do niej udać - stwierdził basior, zwracając się do wadery, ignorując moją wypowiedź. - Nie ma na co czekać.
  To mówiąc spojrzał wymownie na mnie. Podniosłem się z ziemi, otrzepałem i uśmiechnąłem szarmancko. 
- W takim razie wyruszajmy, drogie panie! Alpha czeka!
(Valenty? Elizabeth?)

18 czerwca 2015

Od Est do Fantasmy

(cd. tego)
- Wybieram straszne historie! Będzie interesująco.
- Dobrze... więc kto zaczyna? - spytała Fantasma. Jednak na jej pytanie, odpowiedziała głucha cisza.
- No dobra... jak nikt nie jest chętny to ja to zrobię. - westchnęłam - jednak nie obiecuję, że będzie jakaś fajna, czy coś.
***
W pewnym niewielkiej watasze stał dawno opuszczony już cmentarz. Wilki go nie odwiedzały, ponieważ twierdziły, że jest nawiedzony. Do watahy dołączyła się rodzina z dwójkom szczeniąt. Oni również usłyszeli o nawiedzonym cmentarzu od swoich sąsiadów, ale dorośli jak to dorośli jedynie się z tego śmiali. Dzieci ogromnie przejęły się tą historią. Było jeszcze gorzej, gdy okazało się, że ich jaskinia leży niecałe 100m, od cmentarza, a z drugiego wyjścia jaskini widać ten nawiedzony cmentarz. Rodzice nie wierzyli w tę historię o duchach pojawiających się na cmentarzu, ale dzieci owszem. Pewnego wieczoru rodzice dzieci postanowili wyjść na romantyczna kolację. Dzieci zostały, więc same w jaskini. Koło 12.00 w nocy Mej i jej brat Herin usłyszeli śpiew. Wyjrzeli przez drugie wejście, a na jednym z nagrobków siedziała wilczyca w białej szacie i śpiewała. Niespodziewanie odwróciła się do dzieci i szeroko się uśmiechnęła. Nagle rozpłynęła się w powietrzu. Mej wrzasnęła z przerażenia i czym prędzej chciała wbiec do środka. Gdy wchodziła do górnego wejścia zobaczyła na nich siedzącą postać. Była to ta sama wilczyca, którą widziała z bratem przez wejście. Wstała i podeszła do przerażonej, młodej wadery. Położyła jej łapę na głowie po czym szybkim ruchem skręciła jej kark. Gdy basior poszedł szukać swojej siostry znalazł jej ciało na posłaniu, a  na ścianie pisało wilczą krwią ,,A teraz twoi rodzice wierzą w duchy?” 
***
- I jak spodobała się wam? - spojrzałam pytająco na wilki.
(Fantasma? Satoshi?)

Od Damon CD. Fantasmy - Quest 4

(cd. tego)
- Przyjmuję wyzwanie Paniusiu - odpowiedziałem bardzo pewnie siebie.
Szczerbatek odsuną się, bo wiedział, że potrzebuję dużego pola do walki.
- No to zaczynajmy. - odpowiedziałem i obydwoje zaczęliśmy walkę. 
Fanasma zamierzała mnie ugryźć, ale ja pierwszy ją ugryzłem. Wilczyca odskoczyła i przeteleportowała się.
Ja również się przeteleportowałem i znalazłem się za nią. Skoczyłem na nią przygniatając ją do ziemi.
- Masz dość?
- Nigdy! - wrzasnęła i się przeteleportowała.
Nim zareagowałem zostałem kilka razy ugryziony i powalony na ziemię. Nie mogłem wstać więc oparzyłem ją i skoczyłem znowu na nią. Szybko się prze teleportowała i była prze de mną. Chciałem zadać jej ból wzrokiem. Niestety spodziewała się tego i użyła swojej mocy i wywołała u mnie najgorsze koszmary. A mianowicie to, że Szczerbek zginą w walce z jakimś smokiem. Przez to zostałem sparaliżowany ze strachu. Ona to wykorzystała i ugryzła mnie w kark. Dopiero po trzecim ugryzieniu się ocknąłem i ją zaatakowałem przyciskając ją do ziemi i parząc.
- Dalej chcesz walczyć?
- Zawsze!
I znowu rzuciła się na mnie i gryząc. Nie byłem jej dłużny i zrobiłem to samo. Co ja oddałem to i ona i tak ciągle się gryźliśmy. Słychać było krakanie jej kruka Akasz'iego i niezadowolone i smutne pomruki Szczerbka. Walka trwała w najlepsze. Na chwilę spojrzałem na Szczerbatka nie było dobrze. Smok wpadł w furię i powoli zmierzał w stronę Fantasmy. Dalej jednak walczyliśmy. 
(Fantasma?)