28 października 2020

Od Somniatisa cd. Gabriela do Akiro - Pod piaskami pustyni

Somniatis obserwował, jak Gabriel wsuwa naszyjnik do otworu w drzwiach. Wszyscy byli podnieceni, jednak on nie podzielał entuzjazmu. Wrota rozwarły się i archeolodzy jeden po drugim wsunęli się do środka. Akiro chciał ruszyć za nimi, jednak Zegarmistrz go powstrzymał.
- Zaczekaj - mruknął, wpatrując się przenikliwie w wejście do katakumb.
- Co? - Chłopak wyglądał na zdziwionego. - To może być to miejsce, Som. Musimy sprawdzić.
  Czarnowłosy pokręcił przecząco głową, po czym opadł na cztery łapy, przemieniając się w wilka i zaczął węszyć. Futro na jego grzbiecie było nastroszone i czuł nieprzyjemny ucisk w żołądku.
- Czuję coś ze środka. Psowate. Ale nie do końca. Ludzkie. Też nie całkiem. - Gwałtownie oczy basiora rozszerzyły się do granic możliwości i cofnął się gwałtownie, opadając na zad. - Boskie. Tak, rozpoznaję boską woń. To katakumby jakiegoś bóstwa, Akiro.
- I nie bez powodu były zamknięte. - Obaj mężczyźni niemal podskoczyli, gdy dobiegł ich melodyjny, damski głos tuż zza ich pleców. Odwrócili się gwałtownie tylko po to, by zobaczyć poruszenie piasku i rozmazaną plamę, która śmiegnęła w stronę wejścia. - Co raz zamknięte, zamknięte ponownie być powinno. 
  Rozległ się dźwięk zgrzytania kamienia o kamień i masywna płyta ze sprasowanego piasku przykryła wyłom, powstały po zniknięciu w środku archeologów.
- Nie! Tam są ludzie! - Somniatis rzucił się w stronę płyty, jednak drogę zagrodziła mu smukła, drobna postać szakala, szczerząca zęby. Piasek wokół jej łap wirował niespokojnie i basior wycofał się powoli, kuląc ogon i kładąc uszy po sobie.
- Ich wina! Otworzyli grobowiec. Sami to na siebie sprowadzili. Ty z tyłu! Nie ruszaj się. Widzę, że coś kombinujesz. Jedna nieprzemyślana decyzja i moja wataha rozszarpie was na strzępy.
- Nie możesz ich zostawić z jakimś pogrzebanym bóstwem - zaoponował Somniatis dość słabo. Dopiero teraz jego zmysły zaczęły dostrzegać zamaskowanych dotąd w piasku przeciwników. - To był przypadek!
- Przypadek? - prychnęła samica szakala. - Wasz basior miał jeden z naszych kluczy. Skradziony. Nie będę z wami gadać. Odpowiecie za to przed Alphą. 
- Ostatnio często odpowiadam za rzeczy przed Alphą - mruknął pogodnie Akiro, zaplatając ręce na karku. Zegarmistrz rzucił mu ponure spojrzenie. Nie specjalnie było mu do śmiechu. - Dobrze, to prowadźcie nas, gdzie tam chcecie.
(Akiro? Deus ex machina xd)

26 października 2020

Od Gabriela cd. Akiro do Somniatisa

Po rozdzieleniu się Gabriel podszedł do Somnatis i zapytał:
- Mam wrażenie, że ten chłopak mnie zna, ale ja mam pamięć do ludzi, a jego nie pamiętam. Możesz powiedzieć kim jesteście?- zapytał zakłopotany. Somnatis z oburzeniem powiedział.
- CO NIE PAMIĘTASZ OSOBY, KTÓRA CI POMOGŁA? Jesteś strasznie płytki. - dodał spokojniej chłopak i odszedł od nich szukać Akiro.
- Co?!! To Akiro niby? Nawet nie przypomina go – Po kilku minutach patrzenia się odchodzącą postać zauważył nareszcie, że na tom „chorobę” szukają lekarstwa. Obmyślenia przerwał mu rzucający się na jego Marina starszy brat Omara i Oksany. Chłopcy polecieli na ziemię, lecz zbyt długo Gabriel na niej nie leżał, ponieważ tak jak szybko poleciał to tak samo szybko skoczył na nogi.
- Marino witaj co tam u ciebie ? – Pomógł blondynki wstać, lecz zanim zielono Oki odpowiedział z drugiego końca wykopalisk dobiegł podniecony głos jednego z pracowników że coś znalazł. Bez zastanowienia wszyscy co znajdowali się na wykopaliskach w pośpiechu znaleźli się przy mężczyźnie.
- Jebaniutki pierwszy ras na wykopaliskach A już coś znalazł i to może jakieś wejście do krypty.- Powiedział szef wykopalisk. Bez namysłu rozdał wszystkim pozostawić to co robią i o zajęcie się w pomocy wykonaniu tajemniczego znaleziska, gdy nadeszła noc im oczom ukazała się brama z zamkniętymi drzwiami a zamek by otworzyć drzwi strasznie przypominał idealne miejsce do włożoną tam naszyjniku Gabriela. Wręcz tak jakby ten wisiorek tak naprawdę byłby kluczem do nich.
(Somnatis?)

7 października 2020

Od Kierownika cd. Miyashi

  Kierownik cierpliwie patrzył na nieco sztywne ruchy dziewczynki. Nie miał wątpliwości, ktoś już wcześniej musiał ją skrzywdzić. Rany na rękach, ukrywanie pod krzesłem, problem z wysłowieniem, ruchy porcelanowej lalki. Podniosła się z łóżeczka i założyła buciki.
- No, skoro już wiesz, gdzie będziesz mieszkać, to przejdziemy się do pomieszczenia medycznego, dobrze? - zapytał. - Masz bardzo brzydkie zadrapania na ramionkach i...
  Dziewczynka gwałtownie się skuliła, chwytając za rękawki i próbując w nich schować dłonie. Temat szram zapewne musiał być dla niej czymś niezręcznym, może bolesnym. Kierownik czuł coraz większe zmartwienie. Zwykle radził sobie z porzuconymi dziećmi, zwykle ciepło i wyrozumiałość starczały, jednak jeśli problem był większy... zaczynał się obawiać, że będzie musiał zaczerpnąć pomocy z zewnątrz. Być może Denise będzie w stanie nieco pomóc? W końcu studiuje pedagogikę. 
  Podszedł powoli do Miyashi i kucnął przed nią. Wyciągnął obie dłonie otwarte w stronę jej dłoni, jednak nie tak blisko, by je chwycić.
- Mogę? - spytał, patrząc poważnie w twarz dziewczynki. Ta powoli położyła rączki na jego dłoniach. - Ramaiel jest bardzo, bardzo dobrym medykiem. I na pewno nie będzie się śmiał. Pamiętaj, nikt tutaj nie życzy ci źle i wszyscy zrobią wszystko, co mogą, żeby ci pomóc. - Wstał powoli, nie puszczając jej dłoni. - Chodźmy, dobrze?
  Dziewczynka pokiwała głową i oboje ruszyli do niewielkiej wieżyczki, wydzielonej na pokój medyczny. Jak się można było spodziewać zastali w środku anielskie dziecię, zajmujące się właśnie misternym zwijaniem bandaży, by każde włókno układało się prosto. Ich wejście zwróciło uwagę Ramaiela, który przerwał i swoimi jasnymi oczami powiódł pytającym wzrokiem po przybyszach. Kierownik posadził Miyu na kozetce i podszedł do chłopaka.
- Zajmij się jej ranami. I proszę, powstrzymaj się od komentarza. 
  Jasne oczy medyka wbiły się w czarne opiekuna.
- Będę taktowny jak zawsze, proszę pana - powiedział z lekkim, promiennym uśmiechem. Kierownikowi zrobiło się trochę lżej na duszy. Anielska aura dziecka zawsze tak na niego działała. Mimo to w głębi serca dalej czuł ciężar problemów, z którymi będzie musiał się niebawem zmierzyć razem z nową podopieczną. 
  Ramaiel wstał i lekkim, jakby nie do końca związanym z ziemią, krokiem podszedł do dziewczynki. Po drodze wyjął z niewielkiej torby na ramieniu białe lateksowe rękawiczki i założył, strzykając cicho. Na ten dźwięk pacjentka skuliła się nieco.
- Nie bój się - chłopiec uśmiechnął się promiennie, stając tuż przed Miyu. Delikatnie wsunął dłoń pod jej podbródek i uniósł go w swoją stronę. - Uzdrowię cię i poprowadzę ku spokojowi ducha. Wszystko będzie dobrze.
(Miyashi?)

Od Akiro cd. Somnatis do Gabriela

Mimo wszystko postanowiłem odpuścić. 
- Wybacz to były tylko żarty, ponieważ Gabriel i Somi znają się z miasta, to on powiedział gdzie ma szukać tego czego szuka, albo szukał.  - powiedziałem uspokajając dziewczynę. - Nie miałem zamiaru, aż tak bardzo cię przestraszyć. - powiedziałem skuszony. Po półtorej godzinie dojechaliśmy na wykopalisko, wszędzie było sporo ludzi bawiących się w piasku lub robiących różne inne rzeczy. 
- Więc powiadacie, że to są wasze wykopaliska i co szukacie ważnych rzeczy związanych z przeszłością?
- Właśnie tak. - powiedziała dziewczyna która ciągle mi się przyglądała.
- Ciekawie, mam nadzieje ze wam się uda coś wykopać i odkryć zapomniane rzeczy. Wiec nie masz nic przeciwko, że się rozejrzę po terenie? - mężczyzna się zgodził.
- Som ja się rozejrzę a ty możesz zostać z nimi i się dowiedzieć co tam u nich. -powiedziałem i poszedłem na teren wykopalisk rozglądając się  do o koła.  Zatrzymałem się dopiero przy miejscu,  w którym poszukiwacz był totalnie zielony.
- Co pierwszy raz w terenie? - Mężczyzna spojrzał na mnie mrożąc oczy, by słońce go mocniej nie raziło.
- Tak, dlatego dali mnie na ten koniec.
- Rozumiem cóż widocznie masz szczęście.
- Jak to? - spojrzał na mnie zaskoczony a ja wskazałem jedno miejsce, a on zaczął je sprawdzać i po chwili ukazał się kawałek ruiny, a na jego twarzy wymalowało się niewiarygodne szczęście.
- Kop, kop, na pewno to nie wszystko.  -byłem ciekawy czy będzie tam coś, co mnie mogłoby zainteresować. Wiec siedziałem i czekałem a chłopak odrazu zaczął wołać o pomoc, by wydobyć swoją zdobycz, która okazała się być drzwiami do tunelu i penie prowadząca do starego miasta.
(Gabriel?)

Od Lorema cd. Tiffany

  Dziewczynka kończyła swoją kąpiel. To dobrze. Kathleen wyszła, już chwilę temu mówiąc, że podrzuci mu kontakt do Somniatisa. Serce Lorema drgnęło lekko. Wkrótce nastąpi czas na punkt kulminacyjny opowiadania. Stanie twarzą w twarz z celem, za którym podążał od kilku ostatnich akapitów i w jego dłoniach będzie leżało zakończenie tej historii. 
  Zaszedł do kuchni, by zalać przygotowaną wcześniej herbatę. Z parującym napojem udał się do salonu i zasiadł tempo w fotelu. A więc czekać. Spojrzał na niewielki ekran telefonu, leżącego na blacie. Był ciemny i nieruchomy. 
  Drzwi od łazienki zaskrzypiały cicho i na korytarzu rozległy się ciche kroki. Tiffany weszła do salonu i opadła na kanapę naprzeciw mężczyzny. Wyglądała dość żałośnie w niedosuszonych włosach i niedopasowanym ubraniu. Koszula była dla niej trochę za duża, a spodnie zdecydowanie za długie, jednak po podwinięciu nogawek i rękawów sytuacja nie przedstawiała się aż tak fatalnie. Szczupła sylwetka Lorema na pewno pomagała, a jeszcze bardziej pomagały szelki.
  Miała czerwoną twarz, jakby kąpała sie we wrzątku, jednak teraz przynajmniej dobrze pachniała. Jasnowłosy wstał bez słowa i sam udał się do łazienki. Szybki, zimny prysznic pozwolił mu pozbyć się odoru ze skóry i włosów, a ubranie świeżego stroju jak zawsze sprawiło, że przebiegł go przyjemny dreszcz po plecach. Ludzie mimo wszystko przyzwyczajają się do luksusów, choć nie wahałby się oddać tego wszystkiego, gdyby to przywróciło mu jego Pana.
  Gdy wyszedł z łazienki, dziewczynka podskoczyła i zrobiła gwałtowny ruch w stronę stolika. Podszedł bliżej. Herbata przestała już parować, jednak jego wzrok skupił się na ciemnym ekranie telefonu, odłożonego niedbale na płaskiej powierzchni. W zupełnie innym miejscu niż sam go zostawił. Sięgnął po urządzenie i odblokował ekran. Jak się spodziewał, była wiadomość od Kathleen. Przeleciał wzrokiem po jej treści i spojrzał na dziewczynkę. Czerwień z jej twarzy wciąż nie zeszła, wyglądała też na nieco bardziej podekscytowaną. Musiała przeczytać podgląd wiadomości na zablokowanym urządzeniu. 
- Jutro spotkamy się z Ochrą - oznajmił. - Ponoć ma kontakt z twoim opiekunem. 
  Niefortunnie. Z treści wiadomości wynikało, że zastępczyni premiera nie miała bezpośredniego kontaktu z Somniatisem, a jej "znajomy" był poza zasięgiem. Wszystko może się skomplikować, jeśli Ochra jest współpracownikiem Zegarmistrza i będzie go krył. Loremowi przebiegło przez myśl, że powinien poszukać szerszej informacji o tym wilku i jego sojusznikach, nim się z nim spotka. Będzie musiał położyć dziewczynkę spać i w nocy spotkać się z kilkoma kontaktami. I to jeszcze przed spotkaniem z owym Ochrą.
(Tiffany?)