25 lutego 2019

Od Akiro cd. Somniatisa

   - Zatem, czemuż zawdzięczam waszą wizytę?
Spytał Leni, gdy zabrał filiżankę i zaczął słodzić znajdującą się wewnątrz herbatę, podniosłem wzrok na Somnatisa, który lekko się stresował.
- Somnatis chciał poprosić cię o pomoc w załagodzeniu sytuacji watahy z miastem. - Gdy skończył wziąłem łyk pysznej herbaty.
- Wiec to tak. - Odparł, były premier prostując swoje plecy. Po jego wzroku Akiro wiedział, że analizuje sytuację. Akiro poczuł lekkie kopnięcie w lewą nogę, przesunął wzrokiem po obu mężczyznach, widząc zerową reakcje od strony jego przyjaciela, wypił zawartość całej filiżanki, a następnie wstał z miejsca, zwracając uwagę Somiego na swoją osobę. Lecz po wymownych spojrzeniach opuścił kuchnie. Jasnowłosy zamknął za sobą drzwi i skierował się w lewą stronę do dębowych drzwi. Pociągnął klamkę i otworzył drzwi, następnie wszedł do salonu. Czerwonooki podszedł do komody, nad którą znajdował się telewizor. Chłopak spojrzał na parę zdjęć, które były ustawione na komodzie pod telewizorem, podniósł jedno zdjęcie i przybliżył je do swojej twarzy, na zdjęciu widniał on i Leni.
***
Za deszczowych chmur nie było widać ani jednego promienia słońca, wszyscy zebraliśmy się na skraju jednego z wzniesień. W powietrzu dało się wyczuć zapach zbliżającego się starcia, na naszym czele stała młoda białowłosa pani generał. Na przeciwnym wzgórzu pojawiły się wrogie siły. Wydany dźwięk kruka startującego z drzewa wiśni, który spłoszył się na dźwięk wydany przez rogi bojowe. Sama walka dział się dynamicznie, niestety wróg przejmował kontrole na polu bitwy. Ludzie pod rozkazami białowłosej, przeszli do planu „B" i zaczęli się wycofywać. Niestety większość oddziału zostali otoczenie przez wrogie siły. Ich towarzysze z góry, dzięki broni stworzyli im przejście, lecz wróg, był tuż za nimi, więc jasnowłosy postanowił kupić swojemu oddziałowi trochę czasu. Lecz sam nie pamięta co się dalej działo. Nieprzytomnego blondyna obudziły krople, które spadały na jego twarz, powoli otworzył oczy i ujrzał dwie postacie, lecz ciężkie powieki wygrywały.-Zabieramy go ze sobą. -Usłyszał męski głos, a po wypowiedzeniu tych słów, poczuł jak ktoś go unosi i gdzieś niesie.
***
Akiro odłożył zdjęcie na miejsc i wyciągnął niewielką karteczkę z kieszeni i sięgnął na leżący nieopodal długopis i napisał na niej jedno słowo "cmentarz" i zostawił informacje na komodzie, po czym opuścił budynek i ruszył do danego celu. Dojście na cmentarz zajęło mu półtora godziny, szybko odnalazł poszukiwany nagrobek, swojego towarzysza z dawnych lat, który popełnił samobójstwa na jego oczach, samobójstwa, które spowodował ich wtedy były wróg. Srebrnowłosego ten czyn bardzo uradował. Akiro po przypomnieniu tej sceny i monologu pół cichym głosem, po chwili do jego oczu napłynęły łzy, to było prawdopodobnie jedyne miejsce, gdzie można, było go zobaczyć w takim stanie, na końcu ścieżki pojawili się jego towarzysze, którym zostawił wiadomość.
(Somniatis?)

Od Lorema cd. Tiffany

    Mężczyzna skulił się nieco od tego niespodziewanego emocjonalnego ataku, a jego głowie myśli kłębiły się jak oszalałe, podczas gdy dziewczynka wylewała z siebie swoje żale. Gdy wreszcie umilkła, Lorem powoli wyprostował się i spuścił wzrok. Znowu. Nie miał pojęcia, co powinien w takiej sytuacji zrobić. Oczywiście... mógłby pozwolić jej odejść. Tego najwyraźniej chciała, tego żądała za każdym razem, ale... nie chciał. Czuj jej ból na samym sobie, wiedział też, pamiętał, jak coś takiego skończyło się ostatnim razem. Nie chciał tego. Dla niej.
- Zimno...
  Drgnął lekko. To słowo było dla niego przynajmniej zrozumiałe. Na takie polecenia był w stanie zareagować. Opuścił przedpokój bez słowa, zostawiając krwawiącą dziewczynkę samą. W jednej z szaf wyszukał kocyka, a gdy wrócił, zobaczył jak gwałtownie odskoczyła od drzwi. Przez myśl mu przemknęło, że mogła próbować majstrować przy zamku, jednak w sumie było mu to obojętne. Podszedł do Tiffany i ostrożnie nakrył ją kocem. Potem ostrożnie położył dłoń na jej głowie i odwrócił wzrok. Jego Pan zawsze tak robił, gdy Lorem dobrze się spisał. Jasnowłosy lubił to uczucie. Było ciepłe i dawało poczucie więzi. Teraz myślał intensywnie co może powiedzieć, żeby dziewczyna poczuła się choć trochę lepiej. Jego Pan zawsze mówił "Dobrze się spisałeś" albo "Dobra robota", jednak żadne z tych nie wydawało się być stosowne do tej chwili.
- Nie kłopotasz mnie - powiedział wreszcie, gwałtownie cofając rękę i robiąc krok do tyłu. Utkwił  natarczywe spojrzenie w Tiffany, jakby nim tylko chciał przekazać całe swoje intencje. Jednak nie wyglądało, by docierały one do dziewczynki. - Wróćmy do salonu.
  W ciele dziewczynki kotłowały się sprzeczne emocje. Była gotowa na kolejny wybuch. Lorem czuł to. Czy powinien zareagować gwałtowniej? Siła zawsze zapewniała posłuch, jednak jego przyjacielowi wyrządziła więcej krzywdy.
- Nie zamierzam robić tego co mi karzesz! - warknęła dziewczyna, po czym zagryzła wargę i mocniej zacisnęła palce dłoni na ramionach. Mimo że miała na sobie kocyk, nie otuliła się w niego, choć dygotała z zimna. - Jeśli mnie nie wypuścisz zostanę tu! O tu właśnie!
  To mówiąc usiadła na zimnej posadzce. Ciepły materiał, poderwany gwałtownym podmuchem zsunął się z jej ramion. Gwałtownie go złapała. I poprawiła. Mimo swojego buntowniczego zachowania najwyraźniej zaakceptowała ten obiekt. Ucieszyło to Lorema. Sukces był niewielki, jednak zawsze był sukcesem. Kiwnął głową i również usiadł na zimnej posadzce przed dziewczyną. Utkwił w niej spojrzenie swojego jednego, błękitnego oka. Przypominał teraz trochę sępa, wpatrującego się w swoją ofiarę.
(Tiffany? Z tym otóż drapieżnym ptakiem cię zostawiam xd)

24 lutego 2019

Od Somniatisa cd. Akiro

   - Nic nie mówiłem, że miałoby być źle. - Mężczyzna podniósł ręce w obronnym geście, po czy rozejrzał się, powoli je opuszczając. Pomieszczenie, w którym się znaleźli wyglądało na rodzaj magazynu czy spiżarni. Na długich pułkach leżały bliżej niezidentyfikowane przetwory z owoców, z sufitu zwieszały się suszone zioła oraz pęczki czosnku. Somniatis trącił stopą wielką dynię, leżącą luzem na podłodze. - Jesteś pewien, że to tutaj? Rozbijanie się komuś po domu nie wydaje się rozsądnym pomysłem.
- Zaufaj mi Som, wiem co robię. - Akiro podszedł do drzwi spiżarni i pchnął je. Ani drgnęły. Spróbował ponownie. Dalej nic.
- Spróbuj pociągnąć - zasugerował czarnowłosy.
  Chłopak pociągnął i drzwi z cichym jękiem otworzyły się do wewnątrz, zmuszając obu mężczyzn do cofnięcia się.
- Jaki geniusz montuje drzwi otwierane do wewnątrz w ciasnym schowku? - mruknął do siebie jasnowłosy, gdy wychodzili z ciemnego pomieszczenia w mętne światło lampki, stojącej na niewielkim, kuchennym stoliku.
- Mój architekt - rozległo się od strony drzwi. Obaj towarzysze odwrócili się w tamtym kierunku. Stał tam, częściowo skryty w cieniu. Jak zawsze w eleganckim stroju, perfekcyjnie uczesanych włosach i z tym niepokojącym uśmiechem na ustach. Wcale nie wyglądał jak osoba, której właśnie do domu włamała się dwójka nieznajomych. Nacisnął przycisk, włączający światło i ostry blask jarzeniówki na chwilę oślepił gości. - Napijecie się czegoś?
- Herbaty, jeśli można - zająknął się Somniatis, a Akiro mu przytaknął.
- Usiądźcie, proszę - zasugerował gospodarz, podchodząc do blatu i nalewając wody do czajnika. Atis nigdy nie spodziewał się, że osoba pokroju Leniniewskiego może wyglądać naturalnie w zwyczajnej kuchni, wykonując zwyczajne czynności. Zwykle patrząc na niego wydawało się, że nie brudzi swoich rąk żadną pracą, a zwykłe domowe obowiązki wykonuje służba. Ile właściwie wiedział o tym mężczyźnie? Somniatis zamyślił się, aż jego towarzysz musiał go szturchnąć, żeby usiadł. Czarnowłosy czuł się nieco dziwnie w towarzystwie dawnego premiera, jednak z jakiegoś powodu jego osoba nie robiła kompletnie wrażenia na Akiro. Chłopak bawił się leżącą na stoliku cukiernicą, usypując górki z cukru.
  Bulgotanie i ciche kliknięcie oznajmiło koniec gotowania się wody do eleganckiego dzbanka trafiła niemal cała zawartość czajnika i po chwili wraz z trzema filiżankami pojawiła się na stole. Gospodarz usiadł i oparł łokcie na stole, jednocześnie łącząc dłonie w piramidkę.
- Zatem, czemuż zawdzięczam waszą wizytę?
(Akiro? Zostawiam cię z Władysławem :P)

19 lutego 2019

Od Tiffany C.D Lorem

    Zdziwiła się. I to bardzo mocno. Z jednej strony - strach. Została uwięziona przez obcego gościa w jakimś obcym miejscu.  Z drugiej jednak strony jeżeli będzie bardzo grzeczna i nie będzie wykonywała żadnego gwałtownego ruchu w jej stronę, to nie będzie problemu.
    - Możesz mi zaparzyć herbatę. - powiedziała spokojnym głosem. Zawsze przerażały ją osoby o jasnym kolorze oczu i mocno zwężonych źrenicach. On nie jest normalny, tego była pewna. Może tylko czekał na jeden, fałszywy ruch dziewczynki.  - Albo wiesz co? Wypierdalaj. - ponowny przypływ emocji. Szum w uszach, rozpalona w środku nienawiść do innych ludzi. Wykorzystana, zostawiona, niekochana. Zrobiło się zimno, przeraźliwie zimno. Przeszyło ją do szpiku kości.
    Czyżby mrok? Ten chłodny, nieprzyjazny, osiedlając się w jej duszyczce niczym wąż? Opętał ją? Przykuł do ściany? Zabrał chęci, pomysły, całą wenę, siłę, chęci na jakąkolwiek interakcję z istotą rozumną? Potrzebowała się uspokoić, aby przeszła złość. Zaraz po niej zawsze uderzała fala smutku, zmęczenia. A potem? Przerażenie. I właśnie zimno. Zakasłała. W oczkach pojawiły się łzy.
     W głowie dudniło tylko jedno, króciutkie zdanie.
     Nikt nigdy nie kochał i nie pokocha.  
     - Bestią uwięzioną w klatce. W tym kruchym ciele, pośród ludzi, którzy nic, tylko wylewają żale, jak do zwykłego kibla. Nikt nie rozumiał. Więzili, knuli... - dotknęła ręką swojej kieszeni. Wyczuła ostry przedmiot. Przekuła palec, aby chociaż trochę energii uwolnić. Głębokie oddechy? Nie wystarczą. Potrzeba było krzywdzić. Zabijać. Zdetonizować. Albo siebie, albo innych.
      Zawsze wybierała siebie. 
     - Czym więc jestem? Potworem. Na co zasługuję? Na wolność i śmierć. - wszeptała, siadając powoli na ziemi i zalewając się łzami. Miała ochotę wyć w agonii, rozpruć swój brzuch i czekać na koniec. Koniec tego wszystkiego. Koniec chłodu, koniec męki, koniec niesprawiedliwości. Dlaczego wybuchła? Bo się przestraszyła. Bo wyczuła coś...
     Potrzebowała przerwy i pilnej pomocy. Ostatnim razem za taki wyskok, ale o wiele groźniejszy w skutkach, została zamknięta na oddziale.
     - Nie chciałam wiele. Przepraszam proszę pana za wybuch. Przepraszam za to, co zrobiłam i za to, co powiedziałam. Ja tak mam. Lepiej, aby się pan mną nie kłopotał. - mruknęła, zaplatając ręce. Ze środkowego palca lewej dłoni ciekła krew. - Zimno...
(Lorem? Emocjonalne wyładowanie)

18 lutego 2019

Od Akiro cd. Somniatisa

    -To prawda Dzwonek dał dość łatwo się przekonać, ale to, że często zbieram od niego ważne informacje i produkty, to też wolał, bym go nie wsypał. Czy ja znam jakieś pomieszczenie na arenie 6, należące do Leniego? - Rozmyślenia chłopaka przerwał dźwięk nadjeżdżającego pociągu. Hamulce rozbrzmiały wśród ciszy peronu, towarzysze sprawy ruszyli ku najbliższym drzwiom, drzwi do pociągu otworzyły się i wysiadła z niego spora gromada dwunożnych istot. Oboje weszli do pociągu następnie skierowali się do jednego z przedziałów. Oboje byli zadowoleni z faktu, że nikogo w ich przydziale puki co nie było nikogo. Akiro wszedł jako pierwszy, usiadł przy oknie plecami skierowany do kierunku jazdy, na przeciwko niego usiadł jego złoto niebieskooki przyjaciel. Wzrok Soma utkwił za oknem, bacznie obserwował zmieniający się krajobraz. Nagle głowę Akiro, zaczęła dręczyć jedna myśl, a wzrok skierował na czarnowłosego. ~ Ciekawe czy jak pozna prawdę, czy mnie znienawidzi? Nie chciałbym tego. ~ Jego twarz przygasła, Som akurat w tym monecie spojrzał na brązowowłosego.
- Coś cię trapi? - To pytanie wybiło Akio z przemyśleń, potrząsnął głową.
- Co...? Nie, to nic ważnego. - Uśmiechnął się i od razu spojrzał za okno. Przez co Somnatis domyślił się że kłamie, jednak nie drążył tematu. Po chwili drzwi do ich przedziału się otworzyły, do pomieszczenia weszła blond włosa postać.
- Akiro? – niewysoki chłopak spojrzał na nowego towarzysza podróży i przekrzywił lekko głowę w prawą stronę.
- Aohir? - Akiro wstał i przywitał się z kolegą po fachu, przyjacielskim przytulasem. Po czym oboje zajęli swoje miejsca. - Opowiadaj co tam u ciebie?
- W sumie nic, służba nie drużba, jak to mówią. Mam tydzień wolnego, więc postanowiłem odwiedzić rodzinę.
- Świetny pomysł na pewno się ucieszą. - Odparł szczerym uśmiechem. Nawet nie wiedzieli kiedy dotarli na miejsce, pożegnali się na peronie i każdy ruszył w swoją stronę.
- Stary znajomy? - Zapytał Som patrzący na odchodzącego mężczyznę.
- Tak, stary kumpel, mieszkałem z nim przez jakiś czas. - Odparł, a jego kremowe oczy zabłysnęły czerwienią, po czym zmienił się w wilka. Som zrobił krok do tyłu i się rozglądnął do około.
- Co ty wyprawiasz? - Zapytał zaskoczony ruchem towarzysza.
- Wszystko będzie dobrze, zaufaj mi. - Som wziął głęboki oddech i też się przemienił. - Tylko na nikogo nie wpadnij.
- Jasne. - Ruszyli spacerkiem przed siebie, łapiąc zapachy w swoje noski kierując się do znanego mieszkania przez Akiro. Większość ludzi, których spotkali, doglądali swoich pól, oczywiście nielicząca dzieci, które bawiły się w małych "laskach" i między polami. Po paru godzinach znaleźli dom Leniego, przekopali się po płotem i przez okno prowadzone do kotłowni, gdzie był zrzut drewna i węgla, dostali się do środka budynku. Przemienili się w ludzi i podeszli do strumienia światła z głębi pomieszczenia. Tam znalazły się schodki prowadzące na górę, obaj na nie weszli i oparli dłonie na drewnianej posadzce, która "ukrywała" wejście na dół.
- Na trzy. Raz, dwa i trzzzy. - Podnieśli drewnianą pokrywę i osunęli ją na bok, po czym wyszli podciągając się na rękach, gdy już byli na górze otrzepali się z popiołu.
- Nie było tak źle, co nie Som?
(Somniatis?)

17 lutego 2019

Od Somniatisa cd. Akiro

    Somniatis patrzył na Akiro na prawdę zszokowany. Po raz pierwszy widział... czy można powiedzieć, że to prawdziwy Akiro? Nie, raczej Akiro, jakim widziało go podziemie. Po prostu kolejna maska.
- Som, wszystko ok? - spytał Akiro, kierując się do wyjścia.
- Nie, nie. W porządku. - Mężczyzna otrząsnął się nieco.
- W takim razie na Arenę 6. Idziesz? - Chłopak minął czarnowłosego, który posłał jeszcze współczujące spojrzenie Dzwoneczkowi i odwrócił się, by ruszyć za towarzyszem.
- Szóstka jest jedną z bardziej rozległych Aren, nie będzie łatwo znaleźć na niej Leniniewskiego - zauważył czarnowłosy.
- Może i nie, jednak zawęża to poszukiwania do jednego obszaru - zauważył jasnowłosy. - Wątpię, by ktoś jeszcze mógł znać dokładniejszą lokalizację jego kryjówki.
- To też prawda. - Somniatis musiał się zgodzić. Samo to, że otrzymali informację, gdzie szukać, było dużym sukcesem. - Nie jestem jednak pewien czy chodzenie od drzwi do drzwi i szukanie będzie efektowną metodą.
  Akiro zamyślił się. Somniatis również. W pełnym myślenia milczeniu przeszli do stacji pociągu. Czarnowłosy sprawdził rozkład. Do najbliższego połączenia mieli jeszcze kwadrans. Akurat tyle, żeby nie zamarznąć na chłodnym peronie, jednak za dużo, żeby schować się z najbliższym centrum handlowym.
- Jest jeden prosty sposób, którego nie rozważyliśmy - zaczął powoli Akiro.
- Co takiego? - Myśli czarnowłosego oscylowały gdzieś pomiędzy stworzeniem mikrowirusa, który infekowałby ludzi i zczytywał z ich mózgu wszystkie dane a podpięciem się do systemu namierzania satelitarnego, należącego do NASA.
- Możemy spróbować go wywąchać.
  Galopujące pomysły w głowie Somniatisa powoli zwolniły i zatrzymały się jakby zdziwione prostotą i wydajnością myśli towarzysza. Rozdziawił usta, jakby chciał coś powiedzieć, zamknął je,  uniósł wskazujący palec do góry, ponownie otworzył.
- Masz rację - przyznał na wydechu, opuszczając palec. - Z tym że potrzebowalibyśmy zapachu Leniniewskiego. A z tego co wiem w wyniku wybuchu Wieży spłonęła większość jego rzeczy. Być może... trzeba by najpierw odwiedzić jego mieszkanie i coś stamtąd zabrać. No i nie mamy gwarancji, że nie zabezpieczył się na taką ewentualność. W końcu nas zna. Z drugiej strony...
- Masz lepszy pomysł? - przerwał Akiro.
- Nie, czekaj. Z drugiej strony... Myślisz, że Leniniewski mógłby chcieć się z nami spotkać? Bo jeśli tak na pewno zostawił nam trop. Jeśli Dzwoneczek miał tak poufną informację, zważywszy na to, że dość łatwo dał się zastraszyć sądzę, że to możliwe.
(Akiro?)

4 lutego 2019

Od Akiro cd. Somniatisa

    Co o tym sądzisz? - Usłyszałem pytanie przyjaciela, zamknąłem kolejny zegar i odłożyłem do odbioru.
- Tutaj muszę się zgodzić. Jak tak bardzo ci zależy, mogę poszukać informacji o nim. Na pewno coś znajdę. Jak chcesz możesz iść ze mną. - Zegarmistrz przytakną, na jego propozycję. Dzień minął spokojnym tempem na tyle, że oboje na zmianę spali na zapleczu. Wieczorem po zamknięciu sklepu, Som skierował wzrok na Akiro.
- Gdzie najpierw?
- Hm... może do, ta można tam zajrzeć.
- Gdzie?
- Zobaczysz. – oboje skierowali się do jednego z ukrytych przejść do podziemi, tam jak zawsze mnóstwo ludzi się plątało, jednak oni wszystkich ominęli i weszli przez mała szczelinę do innego pomieszczenia. Dało się zauważyć, że wszyscy szykują się do przenosin, Akiro podszedł do jakiegoś topiarza.
- Gdzie jest Dzwonek?
- Zależy kto pyta. - Powiedział wypinając klatę do przodu i patrząc z góry na niższego Akiro.
- Jesteś nowy. Black Joker pyta, ty mały gryzoniu! - Jego głos był mroczny i dominujący, spowodował aż ciarki u Som i "gryzonia", któremu od razu zrzedła mina.
- Jest tam. Skierował swoją ręką na kolejne drzwi. Szybko przeszliśmy przez nie do pomieszczenia.
- Cześć Dzwonek. - Słowa odbiły się echem po pomieszczeniu. Powodując, że dzwonek, aż podskoczył do góry za stertą kartoników.
- Jooo..ker? - Wypowiedział drżącym głosem Dzwonek.
-Wiem, że masz informacje na temat mojego szefa.
- Nie mam.
- Nie kłam, tych oczu nie oszukasz, wiesz o tym.
- Nic ci nie powiem, ty podstępny klaunie. - Dzwon wyciągnął ostrze.
- Jesteś tego pewny? - Dzwonek ruszył w stronę Akiro, który z łatwością uniknął ciosu. - Skoro tego chcesz. - Przewinął się pod jego atakiem i z glana uderzył go w brzuch, na tyle mocna, że przeleciał przez pudła, lądując po drugiej stronie biurka. Podszedł do niego i przygniótł jego lewą rękę nieopodal nadgarstka.
- Dzwonek, dawaj mi tu dane Leniego, gdybyś ich nie miał: po pierwsze, byś nie zmieniał lokalu, po drugie dokumentacja cię zdradziła.
- Dobra, mam parę wiadomości. - Aki zszedł z jego ręki.
- Wreszcie gadasz z sensem. Słucham.
- Len ma ukryte mieszkanie gdzieś na terenach rolnych.
- Nie można było tak od razu? - Po czym odwrócił się do zszokowanego Somnatisa.
(Somniatis?)

Od Somniatisa cd. Akiro

    Somniatis był nieco zakłopotany. Nie spodziewał się tak szczerej odpowiedzi po chłopaku i głupio mu było, że w swoim umyśle robił z tego wszystkiego taką wielką dramę.
- Ale już dla niego nie pracujesz? - spytał cicho, dalej zmieszany.
- Nie Som - zaprzeczył Akiro. - To wszystko co cię martwiło?
  Atis nie odpowiedział. Unikał wzroku chłopaka, jednak pokiwał głową.
- Wracajmy do pracy - poprosił, chwytając pierwszy lepszy zegarek, który najwyraźniej wymagał naprawy. Musiał zająć czymś ręce. I umysł. Przede wszystkim umysł.
- Jasne - potwierdził chłopak i odwrócił się plecami do czarnowłosego.
  Przez chwilę obaj mężczyźni pracowali w ciszy. Zwykle spokojne pieczęcie Somniatisa krążył jednak pod palcami basiora dość chaotycznie i gdy opadły ten zorientował się, że pomylił się przy wykreślaniu ich i efekt znacząco odbiegał od zamierzonego. Przystąpił więc do pracy od nowa. Cisza zaczynała się stawać nieznośna.
- Nie sądzisz, że powinniśmy coś teraz zrobić? - spytał w przestrzeń, nie przerywając pracy.
- Co na przykład? - zapytał Akiro za plecami Zegarmistrza.
- Na przykład... - Atis zawiesił głos nie pewnie - na przykład odnaleźć Leniniewskiego.
- Po co?
  Po co... Akiro miał rację, dlaczego mieliby to robić? Czarnowłosy jednak czuł nieprzyjemny ciężar w żołądku. Był coś winny dawnemu premierowi. Coś, o co tamten nigdy się nie upomniał. A jednak było. Niby nie powinien się prosić o coś takiego, jednak... pomyślał o Tiffany. Jeśli na całym Ainelysnart jest ktoś, kto byłby w stanie pomóc mu ją odnaleźć to byłby to zapewne Leniniewski. Somniatisowi przypomniały się te lodowate oczy, które zdawały się przewiercać cię na wylot i mówić "nie ważne co powiesz i tak wiem o tobie wszystko".
- Żeby załagodzić sytuację - powiedział po prostu. - Odnalezienie WL-a uspokoiłoby Pectis, a i być może on byłby w stanie załagodzić naszą wilczą opinię na arenie politycznej? Jego pomysły zawsze są nieprzewidywalne, ale działają. Co o tym sądzisz?
(Akiro?)