31 sierpnia 2014

Od Akumy do Narcyzy

  Zawyłem głośno, a cień wokół mnie zafalował niespokojnie. Krople krwi spływające po ranie w brzuchu Narcyzy mieszały się z szkarłatnymi łzami płynącymi z moich oczu. Pył, którym stała się Phoenix owiał mi twarz. Wyłem głośno, nie powstrzymywałem łez. Nic się teraz nie liczyło, nikt nie usłyszy.
  Cień po prawej stronie się rozwiał ukazując jakby wyrwane z przestrzeni drzwi z wiszącym nad nimi neonem: "Exit". Podniosłem waderę na ramiona, mimo że całe ciało bolało niemiłosiernie ruszyłem w kierunku drzwi. To jedyna droga ucieczki. Exit-wyjście. Wyjście, za którym nigdy nie wiesz co cię spotka.
  Mocnym kopniakiem pchnąłem wrota i stanąłem naprzeciwko długiego, pustego korytarza. Drzwi za mną zatrzasnęły się, a gdy obróciłem głowę w tamtym kierunku za mną ciągnął się identyczny korytarz jak przede mną, którego koniec niknął w perspektywie. Zawsze to tak wyglądało, jednak jako jedyny z wyjątkiem Almy potrafiłem poruszać się tu swobodnie, bez zbędnych wpadek. Szedłem prosto mijając sale o numerach rozmieszczonych w dość nieregularny sposób.
123
6428
9
953
634
21
99065
327
1
4312... to tu.
  Pchnąłem drzwi i znalazłem się w pełnej ludzi sali gimnastycznej. Nie zwracając kompletnie uwagi na zdziwionych ludzi przemaszerowałem przez sam jej środek i wyszedłem przez drzwi naprzeciwko do ponownie pustego korytarza. Stanąłem przed wyjściem. Bez problemów przekroczyłem próg i znalazłem się w lesie.
(Narcyza?)

Koniec Wakacji!!

Well... cokolwiek to jest dla was życzymy miłego oczekiwania na następne wakacje ;)
~Zła Adminka i Mixi

Od Narcyzy do Akumy

- Głupcze! - warknęłam.
- Co jak co, ale głupi nie jestem. - odpowiedział.
Jego głupie odpowiedzi sprawiały, że rodziło się we mnie jeszcze więcej nienawiści i złości.
- Dobrze jak chcesz, gnij tu!
Akuma stał obok mnie, spojrzałam się na niego. Zaczęłam zmieniać jego ciało w proch.
''Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz.''
Dziwne było dla mnie to, że jego ciało się regenerowało.
Trzymał coś za plecami. Jednak ja skupiałam się nad tym jak go zabić [nadal zmieniając go w proch]. Akuma podszedł niebezpiecznie blisko mnie.
- Zginiesz za innych? - spytałam szyderczo.
- Nie, nie, ja zginę za Ciebie, słyszysz za Ciebie Narcyzo!
Akuma wbił mi coś w brzuch, automatycznie zostawiłam go w spokoju.
Phoenix opuściła moje ciało, stałam się Narcyzą, umierającą Narcyzą.
Mistrz złapał mnie bym nie upadła na ziemię. Trzymał mnie ostatkami sił. Zamknęłam oczy, wydawało mi się że wydaję ostatnie tchnienie.
Usłyszałam wycie Akumy.

(Akuma ? Wena opuściła i chyba nie zamierza wrócić ;/)

Rzygam tęczą <3

Od Akumy do Narcyzy

- Nie mówiłem do ciebie, Phoenixie - powiedziałem zimno, ale efekt zepsuł grymas bólu, gdy kobieta ścisnęła moją rękę - Wyjdę stąd tylko razem z osobą, której ufam, za którą oddałbym moje życie. Wyjdę stąd z Narcyzą, z nikim innym!
  Szarpnąłem się, ale nie było w tym żadnej mocy. Phoenix mogła nawet tego nie zauważyć.
(Narcyza?)

Luna

kontakt: Kicia2oo2
Imię: Luna
Płeć: Wadera
Wiek: 4 lata
Żywioł: Magia, natura
Patroni: Gaja, Zeus
Cechy charakteru: Chodzi swoimi ścieżkami. Zawsze musi postawić na swoim, potrafi być wredna i upierdliwa. Nie śmieje się z byle czego. Romantyczna. Zawsze wie czego chce. Nie mówi zbyt dużo, ale gdy mówi wszyscy ją słuchają, jest bardzo odpowiedzialna, gdy za coś się zabiera robi to do końca. Bardzo rodzinna pomimo, że nie ma swojej rodziny. Podczas ataku: Szybka, zdecydowana, zwinna, potrafi opracować skuteczną strategię, jest mistrzynią kamuflażu.
Stanowiska: Wojownik
Historia: Miałam wtedy półtora roku. Nirso i ja byliśmy bardzo blisko. Wychowywaliśmy się razem i byliśmy w jednej watadze. Moi rodzice byli parą Alfa, a rodzice Nirso parą beta. Pewnego dnia przyszli ludzie. Rodzice kazali mi uciekać. Nirsa już nie było. Nie wiedziałam czy zabili go ludzie czy nie. Uciekłam pod krzak i tam się schowałam. Widziałam jak ludzie zabijają  moich rodziców, rodziców Nirsa i pozostałych... Z dużej watahy zostałam tylko ja. Nie wiedziałam czy ktoś przeżył. Uciekłam. Po trzech latach zobaczyłam inne wilki. To była wataha Krwawej Nocy.
Motto: "Nie ma rzeczy niemożliwych. Są tylko takie, w które się wątpi..."
Moce:
  *Wiatr
  *Lód
Umiejętności:
  *Potrafi latać (chociaż nie posiada skrzydeł),
Partner: szuka
Data urodzenia: 9.01.2010
Talizman
Nora
Inne zdjęcia:  Jako szczeniak (z Nirso) 1, jako szczeniak (z Nirso) 2, jako szczeniak (z Nirso) 3,  jako szczeniak (z Nirso) 4,  Jako dorosła, jako dorosła

Od Doctora do Korso

- Niee... - machnąłem lekceważąco łapą - To hy było zbyt nudne! Najpierw odwiedzimy Nikoyakę, bardzo zabawna wadera, potem Maggie i Leona, to bardzo urocza para, aż miło na nich patrzeć, następnie spotkamy się z Arią, a dopiero potem z Mixi! No i może po drodze spotkamy kogoś jeszcze? Kto wie? Nie marnujmy czasu i w drogę!
Ruszyłem truchtem przodem do Korso, a tyłem do drogi.
- Co o ty sądzisz?
- Brzmi dobrze, ale czy inni nie będą chcieli mnie... zaatakować?
- Nie przejmuj się - uśmiechnąłem się promiennie - Póki jesteś ze mną nic ci nie grozi.
W tym momencie uderzyłem się w zwisającą nisko gałąź. 
- Ałł!
- Dobrze wiedzieć - mruknął basior chichocząc cicho. 
- To tutaj! - oznajmiłem obracając się dookoła własnej osi i stając tuż przed niewielkim otworem w ziemi - Nija! Niiiiiaaaaa!
(Korso?)

Od Akiko do Ako

- Nie wiem jak wy, ale ja nie szukam towarzystwa... - mruknęłam.
Ako zrobiła zawiedzioną minę.
- Ja może będę musiał w pewnym momencie opuścić watahę w pośpiechu i wolałbym nie być z niczym związanym... - dodał Vane.
- Shontaya? - zapytała Ako starając się ukryć zawód w swoim głosie.
(Shontaya? Ako? Ako, szukasz towarzystwa u niewłaściwych osób... Doradziłam ci już wcześniej kto szuka towarzystwa...^^)

Od Narcyzy do Akumy

Prysnęłam śmiechem.
- Dobrze więc, wyjdźmy stąd razem... - powiedziałam.
- Ale jak stąd wyjdę to własnoręcznie skręcę Ci kark ! - dodałam.
Wzięłam Akume pod ramie.


(Akuma? Ja nie wiem co napisać T︵T)

Od Korso do Doctora

Wynurzyłem się z jeziorka. Rzeczywiście, woda była idealna. Już miałem to powiedzieć, gdy Doctor chlusnął mnie nią w twarz. Otarłem oczy, parsknąłem i natychmiast oddałem. Chlapaliśmy się tak przez jakiś czas, do momentu w którym się zachłysnąłem i uznałem, że starczy tego dobrego.
Wyszedłem na brzeg i otrząsnąłem się. Zaraz koło mnie pojawił się Doctor.
- I jak ci się tu podoba?
- Jest cudownie… Jak długo podróżuję, nigdy nie widziałem tak pięknych ziemi…
- Gdybyś widział Gallifrey… - rozmarzył się Doctor - To jak, dołączysz do watahy?
Zamyśliłem się. Naprawdę mi się tu podobało, ale nie byłem jeszcze do końca pewien.
- Wiesz… Odwykłem już trochę od towarzystwa innych wilków… Poza tym nikogo oprócz ciebie nie znam….
- Nie martw się, szybko się zaprzyjaźnisz z innymi. Mnie też szybko polubili!
“Nie dziwię się” pomyślałem. Wciąż jednak nie byłem pewny jaką podjąć decyzję. Doctor widząc moje wahanie westchnął.
- Wolisz dalej się włóczyć w samotności? Ile już wędrujesz? Miesiąc? Dwa? - z twarzy basiora zniknął uśmiech, a zastąpił go lekki wyraz smutku - Jeśli pójdziesz dalej, trafisz na watahy być może nieprzyjazne, a na pewno całkowicie obce. Jeśli teraz odmówisz, możesz już nie trafić na równie przyjazne wilki. A nawet jeśli, będziesz tam całkowicie obcy. Skoro teraz uważasz to za przeszkodę by dołączyć do nas, co wtedy zrobisz?
Zaskoczył mnie tą przemową. I jak nie patrzeć, miał rację. Milczeliśmy przez chwilę, aż w końcu się odezwałem:
- Masz rację. To chyba moja ostatnia szansa…
- Wreszcie zaczynasz mądrze gadać! To jak? - uśmiechnął się Doctor.
Zawahałem się jeszcze ostatni raz, po czym odwzajemniłem uśmiech.
- Przekonałeś mnie.
- Fantastycznie! - krzyknął basior i zaczął skakać z radości dookoła mnie - Nawet nie wiesz jak się cieszę!
Nigdy nie przypuszczałem, że gdziekolwiek zostanę tak miło przywitany. Pierwszy raz od jakiegoś czasu byłem szczęśliwy całą duszą.
- Chodź, nie ma czasu do stracenia! Musisz poznać parę osób! - powiedział i już miał ruszyć w jakimś kierunku, gdy zatrzymałem go.
- Czekaj chwilę. Czy najpierw nie musiałbym się udać do Alfy, żeby… jakby to ująć… “zgłosić się”?

(Doctor?)

Od Shontay'i do Jeff'a

Szłam północną puszczą zobaczyć czy rzeczywiście jest taka straszna oraz zobaczyć czy ogromne pająki można zjeść... tak dawno nie jadłam czegoś nowego. Cały czas sarny i króliki.
- Hej heeej! Pajączki! Chodźcie tutaaj! - wołałam, ale miejsce wyglądało na zupełnie opuszczone. - Eh.. chyba pora wracać - pomyślałam, ale w oddali zobaczyłam coś białego - Może te pająki są białe? - pobiegłam to sprawdzić.
  Nie był to jednak pająk a... wilk... chyba...
- Co tu robisz? -spytałam niepewnie. Wilk obrócił się do mnie pyskiem i dopiero wtedy zobaczyłam, iż chyba pora iść prędko do domu. Jednak zaciekawiło mnie to co wilk trzymał w łapie, a była to długa noga... Z pająka? Taka długa? Chwila... skoro jest tylko noga znaczy że resztę chyba zjadł, a to oznacza, że te pająki są jadalne! Już chciałam pobiec szukać pająków, gdy nagle stało się coś dziwnego...
(Jeff? xd)

26 sierpnia 2014

Od Zorrie - Cd. Zindera

Rozśmieszyła mnie reakcja Zindera. Wyszłam z jaskini i z lubością przeciągnełam się w prawie już południowym słońcu. Rozejrzałam się dookoła. Około dwa metry ode mnie parę razy poruszył się krzak głogu. Podeszłam do niego i zajrzałam. Skrzat kryjący się w krzakach razem z kolegami strzelił we mnie strzałką z dmuchawki. 'Czemu Zinder tyle śpi?'- pomyślałam. Zaczęło mi się kręcić w głowie, ale zdążyłam jeszcze zawyć i roszszarpać jednego z napastników.


Obudziłam się z związanym pyskiem w jakiejś jaskini. Wiśiałam związana niczym prosię trzy metry nad ziemią. Dalej bolała mnie głowa.
Musiałam być pod ziemią. Parę razy przeszedł pode mną kret zjadający dżdżownice.
< Zinder?>

Od Zindera - Cd. Vane'a

- Haha! Serio? - zaśmiałem się, jednocześnie odprowadzając ich wzrokiem. - Skąąąąd.
Rany, czy to aż tak było widać? Niby nie miałem nic przeciw własnemu bratu, ale jego ciągła wrogość bynajmniej mi nie pomagała. Może jednak źle zrobiłem, że tu przybyłem? Nieee...
- To skoro już wiesz co nieco o naszych interesujących terenach, może małe polowanie? - zapytałem, uśmiechając się szeroko.
Nie to żebym był głodny, chciałem tylko nieco odpocząć. Poza tym, nie ma to jak przyjemny sprint zakończony krwawą ofiarą.
- Dodatkowo możemy się nieco pobawić i zrobić z tego coś na kształt wyzwania. No chyba, że jesteś tak głodny, że jednak nie chcesz. - uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.
Zobaczyłem że Mixi się odwróciła zmuszając jednocześnie Iverna do stanięcia. Najwyraźniej chciał jak najszybciej zejść mi z oczu.
<Vane. Mixi? >

Od Zindera - Cd. Zorrie

Leżałem w dziwnym amoku. Nie wiedziałem co myśleć, właściwie chyba nic nie myślałem. Widziałem tylko ją. Jej długie, srebrzyste włosy i oczy koloru najczystszego błękitu. Czy to miłość? Wątpię... kiedyś kochałem. Ale ona już nigdy nie wróci, zabrana przez okrutny los. Wierciłem się na łóżku, cały zlany potem. Chyba śniłem... Przede mną stała kobieta. Nie znałem jej, ale ona wydawała się doskonale wiedzieć z kim ma do czynienia. Rzuciła mi ręce na szyję a ja mimo, że chciałem ją odepchnąć, nie mogłem. Wykrzywiłem usta w grymasie pogardy.
- Jesteś mój. - wyszeptała mi w usta.
Chciałbym powiedzieć, że prędzej umrę i zabiorę ją ze sobą, niż będę należał do kogokolwiek, ale nie mogłem!
Obudziłem się z wrzaskiem i wyskoczyłem z łóżka jak oparzony.
- Co do... - rozejrzałem się nieprzytomnym wzrokiem.
Nadal miałem gorączkę. Świat wokół mnie zawirował. Upadłem na podłogę i zmieniłem formę na wilka. Jakby nie patrzeć łatwiej utrzymać równowagę na czterech łapach. Zobaczyłem wlatującą Zorrie. Uśmiechnąłem się słabo.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że nie jesteś srebrna. - zaśmiałem się i opadłem bez sił na podłogę.
<Zorrie? ^^.>

Od Iverna - Cd. Erny

Mordimer wydawał się zrozpaczony i jakby nieobecny. Drżał na całym ciele i trzymał nisko spuszczoną głowę, powłócząc ledwo łapami. Nagle rozejrzał się wokół, jakby nie wiedział gdzie jest.
- Właściwie, to co się stało? Gdzie ten paskudny potwór?
Iverno otrzepał się z pyłu który osiadł na futrze.
- Nic nie pamiętasz? - zapytał zdziwiony.
Szczeniak pokręcił tylko łebkiem.
- Co mam pamiętać?
- Kiedy byłeś nieprzytomny, tak jakby. Twój... - Iverno natychmiast przerwał Zinderowi, depcząc mocno ogon. - Zdurniałeś?!
Brat spojrzał na niego ciężkim wzrokiem jak na idiotę.
- Chcesz żeby mały miał uraz, albo coś? Już i tak wygląda jakby coś go przejechało. - wyszeptał.
Zinder spojrzał na małego który nadal lekko drżał.
- Racja. - odwrócił się do Erny. - Tak właściwie to co to był za stwór? Chciał czegoś od ciebie. Znasz go?
<Erna?>

25 sierpnia 2014

Tsuki

kontakt: Bonnie1214
Imię: Tsuki (z japońskiego "księżyc")
Płeć: Wadera
Wiek: 4 lata (nieśmiertelna)
Żywioł: Mrok, śmierć
Patroni: Hades i Ares
Cechy charakteru: Tsuki jest bardzo cichą i nieufną waderą, w stosunku to obcych. Jednak jeśli chodzi o wilki, które już poznała, jest bardzo opiekuńcza i przyjacielska.
Cechy charakterystyczne:  Czarna grzywka, pasy tego samego koloru na przednich łapach, puszysty ogon
Stanowisko: Łowca
Historia: Od małego wychowywała się sama. Jej matka została zabita przez ojca (demona), który pewnego dnia wpadł w szał. Gdy już dowiedział się co zrobił, sam odebrał sobie życie. Tsuki później przez długi czas wędrowała od watahy, do watahy w poszukiwaniu domu, lecz jej starania nie pomagały i sobie odpuściła. Jednak, zupełnie przez przypadek, znalazła Watahę Krwawej Nocy i postanowiła zagościć w niej na dłużej.
Motto: "Nie szukaj szczęścia na siłę. W końcu samo cię odwiedzi"
Moce:
  *Władanie magią mroku
Umiejętności:
  *Telepatia
  *telekineza
Partner: szuka
Data urodzenia: 23.08.2010
Talizman
Nora
Głos: Alice's Sweet Dreams

23 sierpnia 2014

Od Erny do Iverna

Dźwignęłam się na łapy i podeszłam do Mordimera. W dużej mierze nie widziałam co się dzieje. Wszystko to nagle się zaczęło i równie szybko się skończyło. Spojrzałam na szczeniaka. Trąciłam go lekko łapą. Otworzył oczy.
- Mordimer?
- Tak? - Wyszeptał.
- Jesteś najdzielniejszym szczeniakiem jakiego znam. Bez ciebie wszyscy byśmy zginęli.
- To nie byłem ja...
Pomogłam mu wstać i podeszliśmy do reszty. Las wydawał się cichy, chociaż przed chwilą została tu stoczona niemała walka.

(Iverno? Mordimer? Zinder?)

Od Erny do Jeffa

- Ja nie wiem. To wszystko wydaje się dość nieprawdopodobne. Skąd mogę wiedzieć...
- Błagam! - Krzyknął prawie ze łzami w oczach.
- Najpierw... zdejmij mi obrożę i daj mi ją.
Basior posłuchał mojego polecenia. Wyrzuciłam obrożę jak najdalej umiałam.
- Spróbuję ci pomóc, ale jeżeli nie będę w stanie ci pomóc, będę zmuszona cię zabić.
Jeff, a raczej Jared skinął głową.
- Ale mimo wszystko, postaraj się. - Poprosił.
Pognałam wgłąb krainy i zrobiłam kilka uzdrawiających eliksirów, tan na zapas, jakby zachowywał się naprawdę źle.

(Jeff?)

Od Ako do Akiko

- A może.. no wiecie... może stworzymy takie male stadko, grupę... ja, Akiko, Vane i Shontaya... -Powiedziałam, trochę nie pewnie. Bardzo chciałabym z nimi stworzyc grupę. - Akiko ,Vane, Shontaya, bardzo mi na was zależy... - powiedziałam ze smutkiem, sama nie wiem czemu przecież nic się nie stało. - No Vane ledwo znam, Shontay'ie tym bardziej... ale myślę że się uda..- powiedziałam trochę jakby rozładowac to napięcie które nad nami zawisło.

(Akiko, Vane, Shontaya? założymy nasze małe skromne stadko? <:)

Od Akiko do Ako

- Chcesz herbatkę? - ucieszyłam się na widok kolejnej potencjalnej smakoszki mojej herbaty.
- Skosztuj, jest pyszna! - uśmiechnął się Vane.
- Niech będzie... - Shontaya nie była pewna.
- Przyniosłyśmy jedzenie - wtrąciła się Ako.
Nalałam kolejnej osobie herbatki.
- Nie zła - uśmiechnęła się czarno-czerwona wadera.
- Miło... - odpowiedziałam uśmiechem.
(Ako? Shontaya? Vane? Brak pomysłow...)

22 sierpnia 2014

Od Zorrie C.D Zindera

(cd. tego)
Posłałam Mordimerowi uśmiech, machnęłam ogonem i weszłam do jaskini. Szczerze mówiąc, ucieszyłam się z prezentu małego. Ostatnio, czułam się czasem jakby moja głowa rozbijała się w milion kawałeczków. Dodatkowo, zaczęła się przejawiać moja pierwsza moc. Czasem, zwłaszcza w snach, widziałam wizje. Czasem były to myśli innych, czasem podróżowałam do snów innych wilków, i obserwowałam je z boku. Raz miałam chyba wizję przyszłości: Smoka, jakby wykutego ze srebra, na klifie. Zjadłam liść podarunku od Mordiego, i zasnęłam.

"Znalazłam się w śnie. Na pewno nie moim, bo nie mogłam mówić. Wadera na szyi miała zawieszony szklany pojemnik z fioletową miksturą. 
Nagle we śnie zmaterializował się Zinder. Wadera podeszła do niego, i zaczęła go całować Zinder był zdziwiony, ale zadowolony. 
- Wolisz być mój, czy umrzeć? - spytała się wadera.
- Być z tobą...
Wilczyca uśmiechnęła się, i rzuciła w Zindera probówką. Zaczęła go całować, a on przypominał manekina. Miała nad nim kontrolę."
***
Obudziłam się zlana potem. Szybko wleciałam na jaskinię.

(Zinder?)

Od Ako do Vane'a

Pomyślałam że i ja coś zrobię więc wybiegłam szybko z jaskini i poszłam na polowanie. Biegłam szukając zwierzyny. Byłam już zmęczona więc schowałam się w krzakach i czekałam w gotowości. Nagle zza krzaków wybiegła sarna uciekała jakby ją coś przestraszyło, ale nie zwracałam na to uwagi, byłam już głodna biegłam najszybciej jak potrafiłam, ale sarna wyprzedziła mnie i straciłam ją z oczu. w końcu przypomniało mi się, że mam skrzydła wzniosłam się w powietrze i zobaczyłam tą samą sarnę pasącą się na łące. Podleciałam szybko i już miałam ją złapać kiedy jakaś wadera wyskoczyła zza krzaków i porwała sarnę. Byłam wściekła szybko zaczęłam za nią biec wadera była szybka ale sarna ją spowalniała. W końcu zmordowana i wściekła dorwałam waderę. Jednak za nic nie mogłam odebrać swojej zdobyczy.
- Zostaw! - krzyknęłam, a wadera wykorzystała ten moment i wyrwała z mojej paszczy sarnę.
- Osz ty - Warknęłam wściekłą
- Dobra, dobra już się tak nie irytuj - zaśmiała się szyderczo wadera - Pomogę ci donieść sarnę do jaskini - powiedziała z uśmiechem
- Chciałam jeszcze popolować - powiedziałam już bardziej spokojnie.
- No to pomogę ci polować - powiedziała z zapałem
- Jak chcesz. Spotkajmy się przy tym drzewie za pół godziny
  Zabrałyśmy się do roboty. Upolowałam jeszcze 3 króliki i wróciłam na umówione miejsce. Wadera upolowała dwie sarny.
- No to ruszamy - Mruknęłam niezadowolona, że wadera jest w czymś ode mnie lepsza. Kiedy szłyśmy dopiero przyjrzałam się waderze. Była czarna w czerwone plamy. Na pewno była młoda. Kidy dotarliśmy do jaskini zdążyłam zapomnieć, że ktoś zemną idzie.
Akiko i basior jeszcze pili herbatę
- Ako kto to jest? - Spytała Akiko
- Hmmm? Ale kto? - spytałam rozkojarzona
- Ta wadera która idzie za tobą - powiedziała podirytowana Akiko. Wtedy dopiero sobie przypomniałam o waderze.
- Emmm, właśnie jak ty się nazywasz - powiedziałam lekko zirytowana, że zapomniałam się jej oto zapytać.
- Shontaya - Odpowiedziała trochę nie pewnie
- Ja jestem Ako - mruknęłam
(Shontaya, Vane'a, Akiko? Przepraszam trochę się rozpisałam xd)

21 sierpnia 2014

Od Vane'a do Ako

Obudził mnie zapach herbaty z miodem. Z ociąganiem otworzyłem oczy. Zobaczyłem dwie wadery. Jedna była młoda, czarna i skrzydlata. Druga trochę starsza, szara o morsko-niebieskich oczach. Ta starsza przygotowywała herbatę. Odchrząknąłem żeby zwrócić na siebie uwagę.
- O! W końcu się obudził! - uśmiechnęła się młodsza.
- Dobrze się czujesz? A w ogóle jak się nazywasz? - to była ta druga.
- Czuję się świetnie, a nazywam się Vane.
- Ja jestem Akiko, a to jest Ako - przedstawiła się starsza.
- Miło mi.
- Aaa... właśnie to herbata dla ciebie - Akiko podała mi herbatę.
- Dziękuję - skosztowałem. - Mmm... Dobra...
- Miło, że doceniłeś - zarumieniła się Akiko.
(Ako? Akiko?)

Od Doctora do Korso

  Radośnie pobiegłem przodem, zachęcając nowo poznanego basiora, by uczynił to samo. Nie dał się długo prosić i już po chwili truchtaliśmy w podskokach (to znaczy ja skakałem, on nie) przez tereny watahy. Coś tam opowiadałem o mijanych miejscach, coś o drzewach i chyba zacząłem mówić coś o trawie, gdy niespodziewanie straciłem grunt pod łapami i nim się obejrzałem wylądowałem pod wodą. Wokół mnie pływały barwne rybki. Wyłoniłem głowę nad taflę jeziorka i spojrzałem na Korso stojącego kilka metrów wyżej na niewielkiej skarpie.
- Wskakuj! Woda jest fantastyczna! - krzyknąłem do niego
  Przez chwilę wdawał się niepewny, ale wzruszył ramionami i zeskoczył z krawędzi. Wpadając do wody zrobił wielki plusk, ochlapując mnie przy okazji.
(Korso?)

Od Akumy do Narcyzy

- Nic nie zrobisz - uśmiechnąłem się smutno, patrząc jak wadera próbuje przemienić cień w popiół - Możesz się wściekać, niszczyć, zamieniać w popiół, ale nie znajdziesz wyjścia. Exit jest daleko, a jego korytarze splątane.
- Nie obchodzi mnie to!! - ryknęła Phoenix - Wypalę sobie drogę do wolności!!
- Zaczynasz się robić nudna - tym razem na mojej twarzy pojawił się kpiący uśmiech, powoli dźwignąłem się na nogi i wyprostowałem - Nic w ten sposób nie osiągniesz, Narcyzo. Jest tyle innych dróg, którymi możemy pójść razem.
- Nie nazywaj mnie Narcyzą! 
- A więc, Szara Damo - ukłoniłem się z drwiną - Pozwól, że wyprowadzę cię z tego obłędu
(Narcyza?)

Od Jacka do Mixi

Patrzałem na nią ze smutkiem ...
- Mixi... ja muszę odejść, ale... jeśli wrócę i będę traktowany jak wróg i nawet jeśli będziesz próbowała mnie zabić... - urwałem i popatrzałem jej prosto w oczy...
  Odwróciłem się i powiedziałem cicho, ale aż tak głośno żeby usłyszała.
- Zawsze będziesz mogła na mnie liczyć... - po tych słowach poszedłem w las, ale zatrzymałem się i dodałem - Jeśli byś chciała prosić mnie o pomoc, ale chyba nigdy jej nie potrzebujesz... zapytaj się Seldy ona ci powie gdzie znajduje się stado... ale wiedz też, że tam nie będziesz traktowana jak wróg tylko jako stary przyjaciel....
  Potem poszedłem w las...

(Mixi?)

Od Erny do Annie

Spojrzałam z pożałowaniem na wilczycę. Miecz, który miała przy sobie delikatnie opadł na ziemię. Gdyby nie trzy ogony i niecodzienne oczy uznałabym ją za zwykłego wilka. Las na chwilę ucichł, jakby chciał, żebym się na niej skupiła.
Podeszłam kilka kroków, ale gdy tylko poruszyła głową, odskoczyłam. Otworzyła oczy i zerknęła na mnie, po czym wydała okrzyk przerażenia. Cofnęła się pośpiesznie. 
- K-kim jesteś i co tu robisz? - Zapytała.
- Jestem Erna... i właśnie chodzisz po terenach naszej watahy.
- "Naszej"? Jest was więcej? - Rozejrzała się z paniką w oczach.
- Nie akurat tutaj. 
- Więc gdzie? 
- Heeej... Zwolnij! Mam cię oprowadzać po watasze, czy co? Albo dołączysz, albo będę musiała cię zabić.
Wadera cofnęła się kilka kroków i wyszczerzyła kły.
- Sama chciałaś...- Szepnęłam z lekkim przygnębieniem.
- Nie! Stop! Dołączę! Po co niepotrzebnie rozlewać krew?
- Jasne! - Odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. - Zaprowadzę cię do alphy.
Szłyśmy w ciszy dobre kilkanaście minut. Wreszcie dotarłyśmy do jaskini Mixi.
- Puk, puk! - Powiedziałam przy wejściu, a moje słowa odbiły się echem.
- Wejść!
Przemierzyłam kilka metrów, aż wreszcie moim oczom ukazała się Mixi.
- Mam kogoś, kto chce dołączyć. Tylko nie znam jej imienia.
- Annie. - Zdradziła wilczyca stając obok mnie.
(Annie? Mixi?)

Od Ako do Akiko

Wyjrzałyśmy z jaskini zaciekawione. przed nami leżał czarny wilk z dużymi pięknymi skrzydłami. Był nie przytomny.
- Mu chyba też trzeba zaparzyć herbatki - Zażartowałam, po czym ostrożnie wzięłam wilka na plecy. Był cięższy niż się wydawało. Akiko zaczęła parzyć herbatkę, a ja czekałam aż basior się obudzi.

(Akiko, Vane?)

20 sierpnia 2014

Od Akiko do Ako

- Tajemnica - uśmiechnęłam się.
- Ej, no... Akiko! Gadaj! - żartobliwie pogroziła mi Ako.
- Nie - odparłam uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Ty... - nie dokończyła, bo obok nas coś spadło. Podeszłyśmy i zobaczyłyśmy...
(Ako? 0 pomysłów...)

Od Mixi do Jacka

- Jack... Ja nie mogę... - w moich oczach malował się biezbieżny smutek. - Przykro mi Jack.
- Jak już mówiłem zrozumiałem, a teraz będę się już zbierać... - odwrócił się i odszedł.
Nie wytrzymałam.
- Zaczekaj! - krzyknęłam za nim. Odwrócił się i przystanął. - Chociaż spróbuj mnie zrozumieć...
- Rozumiem - odparł.
- Tak, ci się tylko wydaje... Ja jestem Alphą watahy, a ty przywódcą Kręgu Śmierci... Niby podobne stanowiska, a zupełnie różne... Musisz zrozumieć, że robię to z pewnego ważnego powodu, a chodzi o to, że nie chcę kolejnej wojny... Możesz mnie zapewniać, że wasz Krąg Śmierci nie zaatakuje watahy, ale nigdy nie mogę mieć pewności, że dotrzymasz słowa... Oczywiście możesz odejść. Oczywiście nikt ci nie broni odejść z watahy, to jenak wiąże się z tym, że jeśli nigdy więcej nie będziesz mógł zostać przyjęty z powrotem. A nawet jeśli wrócisz będziesz traktowany jak wróg. Zdecyduj, więc mądrze...
(Jack? Jakie ultimatum ^^)

Od Ako do Akiko

Moje rany zaczęły się sklepiać co było trochę niesamowite, ale i ciekawe.
- Dzięki - powiedziałam lekko się uśmiechając
- Nie ma sprawy - Powiedziała pełna energii Akiko
- Z czego zrobiłaś ten wywar? - zapytałam, bo może kiedyś się przydać.

(Akiko? bark weny XD)

Od Iverna - Cd. Erny

Iverno jęknął, ale bardziej z zaskoczenia niż rzeczywistego bólu. Co prawda świat wokół nienaturalnie się kręcił, ale to go nie zdziwiło. Rozejrzał się i zjeżył cały, gdy poczuł aurę nieumarłych.
- Co się... - wyjęczał.
- To Mordi... tak myślę. - odparł natychmiast Zinder.
Iverno zmierzył go wściekłym wzrokiem.
- Co tu robisz? - wysyczał wściekle.
Nie miał zamiaru jak widać przywitać brata z szeroko otwartymi ramionami. Zinder jednak był przyzwyczajony i uśmiechnął się tylko promiennie.
- Nie mogłem przecież pozwolić aby pożarł cię demon.
Iv prychnął i odwrócił głowę. Spojrzał na Ernę, która wyglądała na wyczerpaną.
- Jak się czujesz? - zapytał natychmiast. - Zranił cię bardzo?
Nie zdołał jednak usłyszeć odpowiedzi gdyż od strony pola bitwy dobiegł wściekły ryk. Demon widząc najwyraźniej, że tej walki nie wygra, wywołał okolony płomieniami portal. Powiódł wściekłym wzrokiem po wszystkich. Zatrzymał go na Ernie i wykrzywił twarz w grymasie, który zapewne miał być uśmiechem.
- Nie martw się. Wciąż z tobą nie skończyłem.
Gdy tylko wymówił ostatnie słowa, zniknął w portalu. Tymczasem eteryczny wilk opadł na trawę. Wysyczał coś w nieznanym języku a nieumarli zaczęli się usuwać z pola widzenia. Dopiero gdy ostatni z nich zniknął, wilk zmalał wyraźnie. Skurczył się i przygasł. Gdy był już bardzo podobny do Mordiego, z ciała wyszedł niewielki płomyk który bez słowa pomknął w mrok zostawiając roztrzęsionego szczeniaka samemu sobie.
<Erna?>

19 sierpnia 2014

Od Jacka do Mixi

- Wytłumaczyć?! - byłem trochę zdziwiony i trochę pomyślałem jak by jej to wytłumaczyć... - Jak wiem odeszłam ze stada w którym byłem przywódcą...
- Przywódcą? Stado? A nie byłeś ALPHĄ w WATASZE?
- Nie... Ja byłem przywódcą stada.... - powiedziałem trochę zirytowany
- Odszedłem, bo byłem załamany, że moja najlepsza przyjaciółka zginęła... ale z niewyjaśnionych przyczyn ona żyje... więc...ymmm... - na chwilę urwałem bo musiałem pomyśleć co mówić dalej...
- Więc.... chciałbym wrócić do stada i znów przewodzić stadu.... jeśli się zgodzisz żebym przeniósł moje stado na tereny bliższe z watahą odejdę z Watahy Krwawej Nocy, ale zawsze będziesz mogła poprosić mnie i moje stado o pomoc... jeśli się nie zgodzisz, uszanuje to i pójdę...

(Mixi? Sorry że długo czekałaś ale mieliśmy "mały" remont.)

Od Annie - Jak się tu znalazłam

Obudziłam się w samym środku lasu. Podniosłam się i rozejrzałam, dopiero potem spostrzegłam że mam przed sobą miecz, podniosłam go i ponownie się rozejrzałam.
- Którędy teraz? - zapytałam sama siebie patrząc na różne drogi, zamknęłam oczy i westchnęłam... nagle je otworzyłam i zobaczyłam, że miecz się rusza i wskazuje ścieżkę... ja ze zdziwioną miną poszłam w kierunku który pokazywał. Szłam długo aż wyszłam na jakąś plażę...
- Gdzieś ty mnie zaprowadził? - prychnęłam. Potem pokazywał że w prawo...
- Pfffff... nie mam pojęcia gdzie ty mnie zaprowadzisz, ale nie mam innego wyjścia - odpowiedziałam z goryczą, szłam powoli i rozkoszowałam się pięknym widokiem... miecz zaczął lekko drgać więc przyśpieszyłam tępo, zaczął bardziej drgać więc jeszcze przyśpieszyłam, tym razem zaczął potrząsać więc zaczęłam biec, ale nie patrzałam na drogę tylko niego. Zanim się obejrzałam ... walnęłam w drzewo...

(Ktoś odpisze?)

18 sierpnia 2014

Od Phoenix do Akumy

- Jesteś żałosny... - powiedziałam beznamiętnie.
Akuma patrzył na mnie uważnie w chwilach swojej śmierci.
- Ostatnie życzenie?! - zakpiłam.
- Mam i owszem. Chciałbym ostatni raz ujrzeć Narcyzę. - odrzekł.
- Spotkasz ją w świecie duchów, bo tu jej już nie ma ! - warknęłam.
- Ja wiem że jest i ty też wiesz, dlatego się boisz. - wydusił.
- Ja się niczego nie boję! Naprawdę się wykrwawiasz, a do twojego mózgu nie dociera tlen, skoro paplasz takie bzdury!
Podeszłam do niego i usiadłam na jego kolanach.
Zaczęłam go namiętnie całować, na mojej twarzy były widoczne czarne wiązki krwi, sprawiałam mu tym ból. Nagle przestałam i odsunęłam się na bok.
- To pamiątka po mnie. Teraz pozwolisz że zburzę te ściany i zbuduje własne wyjście. - powiedziałam szyderczo.
Wszystko wokół mnie zaczęło zmieniać się w pył.

(Akuma?)

17 sierpnia 2014

Od Akumy do Narcyzy

- Nie... zabije... - wycharczałem słabo - Stąd nie uciekniesz... nie ucieknie... my...
  Krew wypływająca z mojej rany wsiąkła w cienie pode mną. Nie umrę tutaj... Hades nigdy nie pozwoli mi do siebie powrócić z tej Otchłani. Ona też nie umrze. Przez wieki będziemy tu razem, aż jej wściekłość nie zniknie... i nie przybędzie po nas ratunek... Chociaż zapewne wtedy popadnę w obłęd. 
  W oczach Phoenix znów zagościła furia. Zaryczała. Zawyła. Jej ogień trawił moje ciało. Ale tylko ciało. Moja dusza była bezpieczna, gdzieś daleko, daleko stąd.
- Nie krępuj się... - szepnąłem i zemdlałem z wyczerpania

(Narcyza?)

Od Narcyzy/ Phoenix Cd. Akuma

- Twój czas wilka się skończył !! - warknęłam zanurzając jeszcze głębiej swoje pazury.
Spojrzałam w dół jako wilk, a w jego oczy jako człowiek.
Uśmiechnęłam się szyderczo, patrząc jaki ból mu zadaję.
- Narcyzo przypomnij sobie! - ostatkami sił dotknął mojego czoła
Widziałam wszystkie chwilę spędzone z nim jako Narcyza.
Puściłam go byłam przez chwilę sobą.
- Zabij mnie, zanim ja kogoś zabije - powiedziałam ze łzami w oczach
Znów stałam się Phoenix, stałam patrząc jak Akuma umiera.

(Akuma?)

Annie

kontakt: Amelia228998 (hw)
Imię: Annie
Pseudonim i zdrobnienie: Red Angel, Ani
Płeć: Wadera
Wiek: 28 lat (nieśmiertelna)
Żywioł: ogień, honor oraz śmierć
Patroni: Hades i Horkos
Cechy charakteru: Annie nie jest wilkiem z którym można "normalnie" pogadać, jest zamknięta w sobie oraz nieśmiała. Zwykle trzyma się z boku i nie uczestniczy w rozmowach albo zebraniach, ona nie jest taka cała... gdyby nie była "samotna" pokazała by swoją dobrą stronę która jest przyjacielska, towarzyska, miła oraz pomocna. Prawdziwa Annie jest jednym słowem DOBRA i romantyczna, ale także potulna... jednakże nikt nie zna tej trzeciej strony, nawet Annie.
Cechy charakterystyczne:  Jedno oko puste i srebrne a drugie normalne, ale złotego koloru; brązowe futro; trzy ogony; wysuwane pazury
Stanowiska: Wojownik
Historia: Sama nie wie... pamięta tylko to jak się obudziła w samym środku lasu a przed nią leżał miecz z platyny... Trafiła ją "AMNEZJA", ale nie próbuje sobie nic przypomnieć... bo nie chce.
Motto: ,,Życie jest za poważne, żeby o nim normalnie mówić..."
Moce:
  *zamiana w feniksa
  *przemiana w wilka ognia
  *przywołanie "Śmierci"
Umiejętności:
  *Świetnie walczy mieczem
  *umie czytać i pisać
  *może cie oślepić (dosłownie)
Partner: nie szuka
Zauroczony/a w...: Ketsurui
Data urodzenia: 28.09.1986
Talizman
Nora: Nie ma... ma klaustrofobię.
Głos The Cranberries - Zombie
Inne zdjęcia: jako wilk ogniaw postaci feniksa

16 sierpnia 2014

Od Vane do Iverna

- Miło mi poznać - uśmiechnąłem się szeroko. - Nie wiem czy już wspominałem jestem Vane.
Zinder odpowiedział uśmiechem, a Iverno zaczął się cicho wycofywać. Zaśmiałem się w duchu. Jak ci dwoje muszą się nienawidzić, że aż tak się unikają... Wtedy Mixi dopadła Iverna i zaczęła go gdzieś ciągnąć. Zinder ledwo zauważalnie odetchnął jednak nie umknęło to mojej uwadze.
- Coś się stało? - zapytałem niewinnie.
- Mi? - zapytał zdziwiony.
- No, bo... Odetchnąłeś kiedy oni odeszli...
(Zinder? Iv? Mixi?)

Od Mixi do Ako

- Zostaw mnie! - krzyknęłam. - Samą!
Usłyszałam ciche kroki Ako.
- A jeśli tak bardzo szukasz towarzystwa to idź do Shailene albo do Zindera oni zawsze szukają towarzystwa... - dodałam. Ta mała po prostu doprowadzała mnie do szału! Odwróciłam się i odetchnęłam z ulgą kiedy zobaczyłam, że nikogo tam nie ma. Zapatrzyłam się w wodospad i po jakimś czasie zasnęłam.
(Ako? Nie musisz dokańczać jeśli nie chcesz...)

Od Akiko do Worriza

- Może odrobinę grzeczniej - warknęła Mixi.
- A niby czemu? - zuchwale zapytał Worriz.
- Bo masz do czynienia z Alphą tutejszej watahy - odparłam.
- A co to zmienia? - parsknął.
- Dużo zmienia! Mixi jest na o wiele wyższej pozycji od ciebie śmieciu, a ty jeszcze jej podskakujesz! - wrzasnęłam.
W jego oczach na ułamek sekudny zalśnił strach. Uśmiechnęłam się usatysfakcjonowana.
- Akiko! Uspokój się! - przywołała mnie do porządku Alpha, ale w jej oczach zauważyłam rozbawienie.
- Po tonie twojego głosu wnioskuję, że dołączenie do watahy nie jest twoim celem, więc Akiko możesz go zabić - Mixi mówiła śmiertelnie poważnie, ale z jej oczu nie znikały iskierki rozbawienia.
- Tak jest! - odparłam równie poważnie.
(Worriz? Mx?)

Od Mixi do Zindera

Czarownik szarpnięciem otworzył drzwi sali w której więził Zindera. Miał już dość chodzenia w te i we te. Teraz jeszcze jak na złość wypadło mu z głowy zaklęcie posłuszeństwa. Zaklął pod nosem. Zdenerwowany ściągnął odpowiednią księgę z regału. Nerwowo przerzucał kartki. Zaklął po raz kolejny. W końcu znalazł odpowiednie zaklęcie. Wykonał palcami kilka "figur" i wymruczał coś.
Niestety zaklęcie działa tylko na ciało, a nie na umysł, więc będę mógł zmusić jego struny głosowe do wydawania dźwięku, ale nie mógł powiedzieć niczego przydatnego. Za to ona... Wyśpiewa wszyściutko. Mniej więcej tak wyglądały myśli czarownika w drodze do komnaty z klatką w której siedział Zinder. Kiedy wreszcie tam dotarł uśmiechnął się sztucznie do Zindera.
- Już za momencik zobaczysz swoją przyjaciółeczkę - zaćwierkał radośnie. Potem wykonał kilka znaków dłońmi i wyszeptał coś. Kiedy skończył na pysku Zindera pojawił się grymas bólu.
- Dziękuję, że to uczyniłeś - powiedział Zinder z rozkazu czarownika. 
Mroczny Elf uśmiechnął się do siebie.
(Zinder? Sry, że tak długo ale zupełnie nie miałam pomysłu...)

Od Jeffa do Erny

Wypiłem eliksir. Udało się! No prawię, odzyskałem że tak powiem swój rozum, nie myślałem tak jak ten psychol/demon który mnie opętał.
Z radości uściskałem waderę , to musiało dziwnie wyglądać.
Wyjaśniłem jej wszystko, nie mogła uwierzyć, że jestem marionetką demona i to on kieruje moim życiem, mówię to co on mi każe, ale po wypiciu eliksiru mogę mówić to co chce.
- Czyli tak naprawdę nazywasz się Jared ? - spytała
- Tak - przytaknąłem - Proszę, obiecaj że wyciągniesz mnie z tego ciała, nawet jeśli stawką będzie moje życie

(Erna?)

Od Korso

Był piękny, sierpniowy wieczór, a słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Przez polanę wędrował niebieskawy wilk z niewielką torbą opasającą jego tułów. Wyglądał młodo, ale wzrok miał poważny. W końcu przystanął. Usiadł i rozejrzał się dookoła wydając ciche westchnięcie.
- Ulga dla strapionych oczu… - powiedział rozmarzonym głosem - Mógłbym tu siedzieć całą wieczność… Jest tu tak pięknie…
- Prawda? Mi też się strasznie podoba! Ale poczekaj, aż zobaczysz Plażę Gwiazd!
Wędrowiec poderwał się na równe łapy i skierował pysk ku źródłu nieznanego głosu.
W tym momencie z krzaków wyłonił się uśmiechnięty brązowy basior.
- Ktoś ty? - warknął niebieski.
- Nazywam się Doctor - przedstawił się nieznajomy. Podbiegł i wyciągnął łapę do przybysza.
Ten cofnął się odruchowo zdziwiony zaistniałą sytuacją.
- Musisz tu być nowy, prawda? Skąd przybyłeś? Powinieneś uścisnąć moją łapę. To taki gest powitania.
Niebieski przytłoczony potokiem słów usłuchał. Doctor potrząsnął nią energicznie i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Brawo, to pierwszy krok! Teraz powinieneś przedstawić się i uśmiechnąć!
- Jestem Korso…
- No dobra, uśmiech ci daruję. Co cię sprowadza w te strony? Widzę torbę, jesteś podróżnikiem? To tak jak ja, chwilo się tu osadziłem, by towarzyszyć pewnej bardzo miłej watasze, wiesz?
- Ja… Eee… Mógłbyś mówić wolniej?
- Niezbyt rozgarnięty, co? Ach, wybacz, nietaktownie kogoś obrażać już przy powitaniu. Nie gniewasz się? Jak mówiłem co cię tu sprowadza? Ach, racja. Co… cię… tu… sproooowadzaaa…
- Jestem podróżnikiem…
- Mówiłem! Nie przeszkadzaj sobie, mów dalej!
- … Przybyłem z dalekiego kraju, zostałem wygnany.
- Znam to, współczuję ci. Może dołączysz do nas? Do watahy?
- Wiesz, dopiero tu przybyłem… Miło by było wreszcie odpocząć i gdzieś osiąść, ale w ogóle was nie znam. Nie mogę tak po prostu…
- Zaufaj mi, Korso, będzie super! Polubisz resztę! Chodź przejdziemy się trochę, oprowadzę cię!
(Doctor?)

Od Doctora do Nicole

- A... - zaczęła wadera, ale umilkła
- O co chodzi? - zapytałem - Jeśli chcesz coś powiedzieć to wal śmiało. Nie musisz się przejmować tym, że prawie mnie nie znasz, że jestem dziwny i że idzie za nami fantastyczny olbrzymi potwór!
- Co! - wadera odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z monstrum wielkości multipli
  Przez chwilę patrzyli sobie w oczy osłupiali.
- Tylko nie rób gwałtownych ruchów - powiedziałem powoli i spokojnie - A będzie okej!
  Potwór pociągnął nosem w powietrzu, wyszczerzył zęby...
- Okej... jednak zmiana planów - powiedziałem - Można robić gwałtowne ruchy... wiać!!
(Nicole?)

Od Akumy do Narcyzy

  Widziałem jak Narcyza niszczy wszystko dookoła i nie mogłem nic zrobić. Zabawne... ja który kiedyś jednym warknięciem kruszyłem góry, powalałem wrogów teraz byłem zupełnie bezsilny... Zacząłem się śmiać dziko, jak szaleniec. W końcu nie mam już nic do stracenia. Został mi może miesiąc i zamierzałem go roztrwonić w tym momencie.
  Pod Narcyzą pojawiła się olbrzymia wyrwa, a z niej wychynęły olbrzymie cieniste macki i plotły się wokół wadery. A ja się śmiałem. Zaczęło ją ciągnąć w dół. Wściekła Phoenix zaczęła wszystko niszczyć w jeszcze większym tempie, ale nie miała już czasu. Pochłaniało ją! Czeluść Tartaru wreszcie się o nią upomniała! Ale razem z nią pochłaniała i mnie.
- CO TY ROBISZ!! - Phoenix była wściekła, poczułem jak fala jej wściekłości sprawia mi niewyobrażalny ból
- Kończę to co zacząłem - uśmiechnąłem się słabo - Pójdziemy razem tam gdzie nasze miejsce!
  Wyrwa nad naszymi głowami zamknęła się. Spadaliśmy i spadaliśmy... jakby to miejsce nie miało dna. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się na posłaniu z cieni. Upadłem bez sił, a moje ciało przybrało ludzką formę. Phoenix była dalej wściekła. Przypadła do mnie i zatopiła pazury w moim brzuchu. Zwinąłem się z bólu.
(Narcyza?)

Od Akumy do Zindera

  Wybiegliśmy na polanę, na której zastaliśmy Zindera kładącego łapę na owym odłamku.
- Nie! - krzyknęła Aria, jednak basior już nie słyszał
  Powietrze wokół niego rozbłysło złotem, na jego bialusieńkim futrze zalśniły w tymże kolorze pieczęcie. Ale nie to było najgorsze. Gdy się obrócił  w naszym kierunku ujrzałem oczy... złote boskie oczy. To nie był zwyczajny, jakiś tam odłamek... to było odłamek pochodzący z najgłębszych czeluści Tartaru... odłamek czegoś, co nigdy nie miało ujrzeć światła dziennego. Kto mógł być takim kretynem, żeby TO wyciągać?
  Gdy Zinder-Nie-Zinder się uśmiechnął, wiedziałem już co się święci. Skoczyłem w kierunku przerażonej i oszołomionej Arii i odepchnąłem ją na bok. Jaśniejący najczystszym blaskiem promień ugodził w moją głowę i rzucił mną o drzewo. Słyszałem jeszcze jak przerażona waderka piszczy kawałek dalej... Straciłem świadomość...

  Otworzyłem oczy i spojrzałem na stojącego opodal mojego pana. Skłoniłem się lekko i zapytałem beznamiętnym, głębokim głosem:
- Jakie rozkazy, panie?
  Basior uśmiechnął się, ale w tym uśmiechu nie było szczęścia. To był uśmiech typu: "podbijemy świat kochany niewolniku".
- Na początek złap waderę i przyprowadź mi... - przez sekundę na jego twarzy pojawił się inny grymas, jakby coś próbowało się spod niego wydostać
- Tak mój panie - spojrzałem w kierunku skulonej ze strachu białej jak śnieg wadery 
- Ooł... - szepnęła i dała susa w las
  Skoczyłem za nią z dzikim warkotem, spod łap umykała gleba. Była dla mnie zbyt wolna. Po chwili przygniatałem ją do ziemi łapą. Zaciągnięcie jej z powrotem okazało się trudniejsze. Z błyskiem szaleństwa w oczach szamotałą się jak ranne zwierzę skomląc coś bezrozumnie. Uderzyłem ją w pysk.
- Uspokój się - warknęłam - Inaczej będę musiał użyć mocy!
  Wadera uspokoiła się nieco, ale tylko nieco. Zaciągnąłem ją na polanę, gdzie czekał On. Uśmiechał się. Podszedł do wadery...
  Z tyłu rozległo się wycie i z zarośli wyskoczył olbrzymi piekielny ogar. Szybował ku mojemu panu! Warknąłem cichy rozkaz i z ziemi wyrósł cienisty kolec przebijając pierś psa. Zwierzę upadło na ziemię u moich stup. Wadera zamilkła, po raz pierwszy od ostatnich kilkunastu minut.

(Zinder? Aria?)

15 sierpnia 2014

Brina


kontakt: Qbbi - Howrse
Imię: Brina
Pseudonim: Blins
Płeć: Wadera
Wiek: 4 lata
Żywioł: Woda, Powietrze, Ogień
Patron: Nie ma takiej zakładki, nie wiem czy oto chodzi, ale moją patroką będzie Afrodyta xD Jeśli nie masz zamiaru przeglądać zakładek to może nie dołączaj do blogów? Masz zakładkę "Bogowie i boginie" i chyba nawet kretyn wie, że to właśnie oni mogą być patronami.
Cechy charakteru: Spokojna (do czasu) a ty co? Mixi?, Cicha (kiedy spokojna), Pomocna (dla każdego tylko nie wrogów), Niezależna
Cechy charakterystyczne:  Rozwidlony ogon jak u pawia, kolorowa sierść
Stanowiska: Łowca
Historia: Samica alfa. Dotarła do watahy po 2 miesiącach samotnej wędrówki. Uciekała przez wrogami jej rodzice zostali zabici. Nie miała dokąd iść ani co ze sobą zrobić. W odpowiednim momencie wyczuła waszą watahę i podążyła ich tropem. Znalazła. Teraz prosi o pomoc i możliwość wstąpienia do stada. Nie ma zamiaru nikogo zdominować mimo, iż jest Alfą.
Motto: ''Największym problemem tego świata jest to, że inteligentni ludzie są pełni wątpliwości, a głupi pewni pewności siebie''
Moce:
  *Kontrolowanie wody
  *zapalanie się
  *czytanie w myślach
Umiejętności:
  *Szybka
  *silna
  *sprytna
Partner: szuka
Zauroczony/a w...: Zinderze Vartei
Data urodzenia: 16.01.2010
Talizmany: Pierścień, Wisor od matki
Nora: Lawendowy las
Inne zdjęcia: W nocy

"Czasem by dochować wierności, trzeba zdradzić własne serce"

"Czasem by dochować wierności, trzeba zdradzić własne serce"

 

Imię: Korso 
Płeć: Mężczyzna 
Orientacja: Heteroseksualny 
Wiek: 23
Żywioł: Lód
Cechy charakteru: 
     *Za starych, dobrych czasów: Korso to ogółem dobra, bardzo miła osoba, choć lekko nietypowa. Jest melancholikiem. Bardzo lubi ironię, choć nie jest sarkastyczny do bólu. Miewa wahania nastroju. W towarzystwie zazwyczaj jest wesoły, jednak gdy zostaje sam, równie często można go zastać w smutku, co w uśmiechu. Nad wszystko ceni sobie wierność przyjaciołom, swoim wartościom i danemu słowu. 
     *Dzisiaj: Korso pod wpływem wydarzeń związanych z Wyprawą bardzo się zmienił. Przez jakiś czas męczyła go depresja, był bardzo wyciszony i jakby pozbawiony emocji. 
W końcu jednak "powrócił do żywych", ale nie był to już ten sam Korso. Dzisiaj można go odebrać równie jako wyciszonego, siedzącego z boku melancholika, jak i jako uśmiechniętego, pyskatego chłopca. Mimo tej bardzo pozytywnej (jak na kogoś, kto borykał się z depresją) zmiany, osoby, które wcześniej znały Korso, cicho powiedzą, że jego oczy były niegdyś jaśniejsze... 
Aparycja: Korso w ludzkiej postaci jest nieco wysoki, ma białe włosy i niebieskie oczy. Jest trochę umięśniony. Jego rysy twarzy są dośc wyraźne. Regularnie goli zarost. Ubiera na zmianę, bądź łączy ze sobą flanele i t-shirty. Zawsze chodzi w jeansach, bądź jeanso-podobnych spodniach. Na rękach nosi rozmaite bransoletki, opaski, bandany, które zmienia jak rękawiczki. Inną rzeczą jest jego naszyjnik - wisiorek z białym kamykiem, którego nigdy nie zdejmuje z szyi. 
Praca:
 Właściciel herbaciarni 
Stanowisko: Zielarz
Historia: Wychowany w odległym kraju syn zasłużonego generała. Gdy w jego ojczyźnie wybuchła wojna domowa, on stanął po złej stronie, by ratować swoich przyjaciół (którym w ten sposób tylko nieznacznie przedłużył życie). Po zakończeniu walk uznany za zdrajcę i skazany na śmierć. Od szafotu uratowany przez nieznajomą waderę, uciekł w nieznane. 
Po długiej tułaczce, wędrowaniu przez wiele krajów, dotarł do pewnego lasu, gdzie napotkał wilka, który przedstawił się jako "Doctor". Zaproszony przez nieznajomego do jego watahy, nieoczekiwanie zgodził się i tak został jej członkiem.
Gdy zorganizowano Wyprawę, mającą na celu odzyskanie skradzionego Engetsurillu, postanowił zgłosić się i wziąć w niej udział. Na niej poznał i zakochał się w Arii. Gdy Wyprawa dobiegła końca, a jego ukochana przemieniła się w Argonę, Korso stracił całą chęć do życia. Wszystkie późniejsze zdarzenia, jakie miały miejsce na watasze, "przespał", jakby jego dusza koczowała poza ciałem. "Obudził się" dopiero podczas obrony Olimpu. Dzisiaj prowadzi Herbaciarnię i przygotowuje akcje przeciwko reżimowi. 
Moce:
-Władza nad żywiołem lodu
-Potrafi za pomocą dotyku przyjąć czyjś fizyczny ból na siebie
Umiejętności i zainteresowania: Jest znakomitym zielarzem. Świetnie sobie radzi w przyrządzaniu wszelkich zielnych napojów. Słyszysz "herbata", myślisz "Korso". 
Partner/ka: Nie ma
Zauroczony/a w: -
Rodzina: Nie żyje - ojciec zginął zabity przez rebeliantów, zaś matka popełniła samobójstwo, dowiedziawszy się o skazaniu jej synaPrzedmioty: Pierścień rodowyKosa Żniwiarza (nagroda za I miejsce w konkursie "Noc Koszmarów"
Miejsce zamieszkania: Herbaciarnia 
Ciekawostki: Marzy o tatuowaniu sobie henną rąk, jednak aktualnie z powodu panującego reżimy antyartystycznego, jest to niemożliwe. Był zakochany w Arii. Do dziś za nią tęskni. 
Głos: https://www.youtube.com/watch?v=8JJwCOjPMYU
Kontakt: Korso (howrse)

12 sierpnia 2014

Od Erny do Mordimera

Wychyliłam się zza drzewa i podskoczyłam kilka razy, żeby spojrzeć jak demon niknie pod nawałnicą ciosów. Pewnie próbował się bronić, co prawda nieskutecznie, ale podziwiam jego chęć do życia. Choć nie jestem pewna czy demony umierają ze starości i czy robią coś innego niż tylko atakują bezbronnych. I czy mają po co żyć. 
Odwróciłam się do Iverna i przypomniałam sobie, że jest ranny. Skupiłam w sobie manę i zajęłam się powolnym procesem uzdrawiania. Położyłam mu łapę na piersi i pozwoliłam, żeby energia przeszyła jego ciało.
- Więc jak masz na imię, wybawco? - Zapytałam wilka, który siedział obok.
- Zinder.
- Dzięki za pomoc. Ja jestem Erna. To jest Iverno, może go już znasz.
- Znam, bardzo dobrze. Jesteśmy braćmi.
Skinęłam głową. Byłam lekko zdziwiona. Nie słyszałam, żeby Iverno miał brata.
Bitwa trwała długo. Co jakiś czas rozlegały się okrzyki białego wilka. Skąd on się wziął? Skupiłam się na Ivernie. Powoli odzyskiwał przytomność. Kiedy otworzył oczy zabrałam łapę. Byłam wyczerpana.
- Witaj w świecie żywych. - Uśmiechnęłam się łagodnie.

<Któryś z tej trójki?>

Od Worriza

- Co się stało? - zapytałem sam siebie
Chciałem się podnieść, ale nie mogłem. Byłem za słaby.
- Obudziłeś się - usłyszałem
Odwróciłem się w stronę głosu.
- Kim jesteś? - zawarczałem
- A ty? - zapytała szara wadera wchodząc do jaskini
Znów zawarczałem. Wadera westchnęła.
- Jestem Akiko - powiedziała w końcu
Przewróciłem oczami.
- Jestem Worriz - prychnąłem
- Obudził się? - ktoś znów wszedł do jaskini
Uniosłem głowę.
W jaskini stała jeszcze jedna wadera... Tym razem miała niebieskie skrzydła. Nigdy nie widziałem wilka ze skrzydłami.
- Jak się nazywasz? - zapytała
Prychnąłem.
- Jestem Worriz
(Mixi? Akiko?)

Od Zindera - Cd. Hoinkasa

Cd. Tego
Uśmiechnąłem się lekko widząc, że najwyraźniej wszystko z nim było w porządku. Oczywiście nie licząc nieco dziwnego zachowanie, ale uznałem, że może być oszołomiony upadkiem.
- Co my tu robimy? Raczej zapytałbym o to ciebie. - specjalnie zbliżyłem się nieco do niego, szczerząc kły.
W końcu grunt to dobrze wyglądać, prawda? Wilk wydawał się zakłopotany. Ponownie rozejrzał się wokół. Wyglądał jak ktoś zagubiony w głuszy. Niestety nie mogłem dalej bawić się jego kosztem, gdyż szczeniak Mordi wszystko popsuł. Zaczął biegać wokół i coś krzyczeć. Był tak przejęty, że seplenił uniemożliwiając zrozumienie słów. W końcu, gdy stał się wyjątkowo irytujący, pociągnąłem go w dół, sadzając siłą na trawie.
- Nie pozwolę ci go skrzywdzić! - krzyknął nagle, patrząc na mnie hardo.
Spojrzałem ciężkim wzrokiem i pokręciłem głową z rezygnacją.
- Cudownie. Dobrze więc... - westchnąłem, nieco teatralnie. - Odpowiadając na pytanie. Jesteś na terenie naszej watahy. I tak, mam prawo cię pożreć jeśli okażesz się zagrożeniem. - powiedziałem z uroczym uśmiechem.
Spojrzałem niewinnie na kręcącego się Mordiego.
- No co?! Przecież byłem miły.
Szczeniak warknął tylko i wstał.
- Możemy go zatrzymać? Prooooszę. Będę go karmił, na prawdę. - powiedział, patrząc z nadzieją.
Usiadłem z wrażenia, nie wiedząc co dalej zrobić.
- Na razie zabierzemy go do Alfy. - powiedziałem mając nadzieję, że chociaż ona nam pomoże.
(Hoinkas? ^^)

11 sierpnia 2014

Esme

kontakt: julijkam
Imię: Esme
Pseudonim: Zabójca
Płeć: Wadera
Wiek: 2 lata
Żywioł: Ogień, Mrok, Woda
Patron: Tantos
Cechy charakteru: Tajemnicza, miła, nieśmiała, mroczna
Cechy charakterystyczne:  Rana na oku
Stanowiska: Zabójca
Historia: Nikt nie zna. Cholera, tu mają być conajmniej 3 zdania!! Bo przecież ona ją zna!! A jeśli nie to wie co się stało po "przebudzeniu"!
Motto: "Umiesz Liczyć? Licz na siebie !" Ty chyba nie umiesz (up, to nie są 3 zdznia)
Moce:
  *Gdy ktoś zechce ją skrzywdzić zabija go wzrokiem.
Umiejętności:
  *Szybka
  *zwinna
Partner: szuka
Data urodzenia: 28.07.2012
Talizman
Nora
Głos: Wilczy świat...

Shar

kontakt: natalia1021 howrse
Imię: Shar
Pseudonim: Rekin
Płeć: Basior
Wiek: 4 lat (nieśmiertelny)
Żywioł: ogień, woda i powietrze
Patroni: Hetake, Nemezis
Cechy charakteru: Ambitny, cierpliwy, spokojny miały być min. 4
Cechy charakterystyczne:  Znaczek pod okiem
Stanowiska: Obrońca pary Betha
Historia: Matka mnie porzuciła. Lecz bogowie patrząc tam z góry ulitowali się na de mną i przez kilka dni byłem w swojej jaskini. Kilka dni później przy garnęła mnie rodzina lisów. Gdy dorosłem uciekłem z rodziny i tak tu się znalazłem
Moce:
  *w nocy zamieniam się w cień
Umiejętności:
  *odważny
  *waleczny
Partnerka: szuka
Data urodzenia: 18.08.2010
Talizman
Nora
Głos: Skillet - Rise

Od Ako do Mixi

(c.d. tego)
- Przepraszam że sprawiłam ci kłopot... Chyba rzeczywiście nie powinnyśmy być towarzyszkami, wcale nie powinnyśmy się spotkać - mówiłam z wielkim bólem, lecz nie dawałam tego po sobie poznać - Ja chyba trochę zatęskniłam za byciem z kimś razem... Nie powinnam zwalać moich potrzeb na ciebie...

(Mixi?)

Worriz

kontakt: Resident evil1123
Imię: Worriz
Płeć: Basior
Wiek: 5 lat (nieśmiertelny)
Żywioł: Śmierć
Patroni: Hades, Ares
Cechy charakteru: Jest bezwzględny, bezduszny i zdradziecki. Na swoje szczęście umie ukrywać swoją prawdziwą naturę na tyle długo, aby oszukać innych. Chociaż, w razie potrzeby, potrafi być nawet czarujący.
Cechy charakterystyczne:  Futro Worriza jest koloru szarego. Na oczach ma czarne linie. Jego oczy są żółto-pomarańczowe.
Stanowiska: Obrońca pary Alpha wybacz, nie dam ci tego stanowiska. Nie mogę pozwolić by zdrajca chronił Alphę. Możesz wybrać coś innego.
Historia: Dawno temu był samcem alfa w potężnej watasze. Każdą wojnę jego wataha wygrywała. Kiedy jednak wygrała kolejną wojnę przegrani wysłali zabójcę. Worriz prawie stracił życie. Szaman go uzdrowił i zahipnotyzował. Kazał uciekać z watahy. Szaman był chciwy i sam przejął władzę. Worriz znalazł dom dopiero w Watasze Krwawej Nocy...
Moce:
  *szybka regeneracja ran
  *zamiana kształtu
  *związane z żywiołem
Umiejętności:
  *świetnie włada mieczem
  *jest zwinny i szybki
Partnerka: szuka
Data urodzenia: 2.04.2009
Talizman
Nora

Od Erny do Jeffa

"Jeszcze raz i przygotuje truciznę!", pomyślałam ściągając brwi.
Zgodnie z poleceniem przygotowałam eliksir od początku. Tym razem dodałam kilka jagód i malin do smaku. Wcześniej nikomu nie przeszkadzało to, że jest ohydny. Pewnie to dlatego, że wszyscy, którzy go do tej pory pili, byli nieprzytomni i raczej nie zwracali na to uwagi.
Ponownie podałam Jeffowi miskę i czekałam w napięciu na werdykt.
"Hej! To przecież nie jest jakiś cholerny konkurs kulinarny!", stwierdziłam w myślach i się rozluźniłam. A przynajmniej próbowałam, bo obroża nie dawała o sobie zapomnieć.

(Jeff?)

Happy 666

Dzisiaj świętujemy 
Post! W tym roku...
Gratulacje!

10 sierpnia 2014

Od Mixi do Ako

  Miałam lekkie wyrzuty sumienia, bo połowa tego co powiedziałam była kłamstwem. Mogłybyśmy zostać towarzyszkami, ale czułam, że ona jest po prostu zbyt niedojrzała. Owszem potrafi zabijać i walczyć, ale nigdy nie doświadczyła prawdziwej walki. Pojedynek z przyjaciółką był pewnie pozorowany, tak jak moja walka z Argoną, a z tego co o niej wiedziałam nigdy nie walczyła z nikim tak naprawdę na serio. Poza tym zaczynała mnie już irytować pozycja Alphy. Wszyscy mnie o coś proszą albo przychodzą ze swoimi problemami. Tak, pozycja Bethy zdecydowanie bardziej mi odpowiadała.    Patrzyłam jeszcze chwilę w ślad za oddalającą się Ako i poczułam pewną melancholię, bo przecież wszyscy przychodzą i odchodzą. Taka już kolej rzeczy. Zaczynał już zapadać zmrok, więc poszłam nad Wodospad Łez gdzie długo jeszcze nuciłam stare piosenki. Nawet nie zauważyłam kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Wspominałam wszystkie piękne chwile. Ucieczkę z Exitu i założenie watahy, wyznanie miłości przez Leona, wieczór historii u Niji i atak Airesu, Sylwestra, a nawet pogrzeb Argo. Wtedy zaczęłam już głośno szlochać.
- Mixi? - usłyszałam cichy głos za sobą.
- Tak? - zapytałam, a mój głos brzmiał płaczliwie.
(Ktuś? Może Ako? Zebrało mi się na wspomnienia...)

Od Shontaya do Hoinkasa

Cd. Tego
Wilk zostawił mnie i poszedł jakby nigdy nic. Chwile poleżałam jeszcze na skale aż w końcu nuda zaczęła mi tak doskwierać że poszłam na polowanie. Upolowałam dwa króliki kiedy zobaczyłam na łące tego samego wilka co wcześniej. Postanowiłam, tak dla zabawy śledzic go. Najpierw poszedł do Wodospadu znajdującego się niedaleko napił się i usiadł. Wyglądał na bardzo odprężonego.  Siedział tam bardzo długo i znowu zaczęłam się nudzic. Postanowiłam trochę się z nim pobawic. Pobiegłam szybko (bezszelestnie) na drugi koniec od mojej ,,kryjówki" wzięłam kilka szyszek, wdrapałam się na drzewo rzuciłam w jego stronę kilka i zanim doleciały byłam już w swojej kryjówce wtopiona w tło. Przedtem założyłam jeszcze koło drzewa w krzakach pułapkę. Kiedy szyszki doleciały do niego wpadł do wody. Z trudem powstrzymywałam się od śmiechu. Widac było jego zdezorientowanie i wściekłośc. Pobiegł od razu do drzewa i pięknie złapał się w pułapkę, a polegała ona na złapanie ofiary za nogę i zawiśnięcie do góry nogami. Zaczął się szamotac i próbowac wydostac lecz z moich pułapek żadna ofiara się nigdy nie wydostała. Poobserwowałam go jeszcze chwilę a potem pobiegłam do ofiary.
- Haha ty niezdaro- Zaśmiałam się szyderczo
- To było specialnie! - Obużył się
- Co że niby specjalnie wżuciłam w ciebie szyszkami żebyś wpadł do wody a potem nastawiłam pułapkę żebys w nią wlazł? Hahhaha
- To pomożesz mi czy będziesz stala i się śmiała? -Powiedział z wyżutem
- jak sobie życzysz - Powiedziałam szyderczo
Podeszłam do pułapki i pazurem ścięłam linę.
Wilk upadł pyskiem w ziemię
-Dzięki...-Powiedział w końcu kiedy się otrzepał.

(Hoinkas?)

Od Ako do Mixi

Cd. Tego
Przepraszam... -Powiedziałam. Nie wiedziałam co dalej... Chyba powinnam ją zostawić w spokoju.
-Przepraszam, Nie będę ci już przeszkadzać...-Odeszłam w głąb lasu
(Mixi? ;d)

9 sierpnia 2014

Od Narcyzy do Akumy

Moje futro było już całe czerwone, a oczy czarne.
Byłam tak zła, że chciałam zniszczyć cały świat!
Wszystko wokół mnie stopniowo zmieniało się w pył, taka moja wola.
Siłą woli podniosłam Akumę do góry, zabrałam mu część energii.
- Chcesz walki będziesz ją miał - powiedziałam władczo
Rozpłynęłam się w powietrzu, drzewa, skały, groty przestały zmieniać się w pył, ale nie powróciły na swoje miejsce.

(Akuma?)

Od Jeffa do Erny

Nie ufnie napiłem się z misy.
To było tak paskudne, nie dało się tego wypić.
- Co to za cholerstwo?! - warknąłem wypluwając eliksir.
- Eliksir - odparła cicho
- Idź jeszcze raz przygotuj coś co da się wypić! - krzyknąłem
- Ech....
Wadera odwróciła się i poszła przygotowywać eliksir od nowa.
- Ach.. te wadery - powiedziałem cicho

(Erna?)

Od Mordimera do Erny

Cd. Tego
Mordimer siedział skulony pod jednym z nagrobków. Drżał na całym ciele, a głowę schował między łapki. Bał się nawet oddychać. Poza tym wszechogarniający smród zgnilizny tego nie ułatwiał. Cichutko jęczał, tak by nikt nie usłyszał. Nawet nie zauważył, że obok unosił się jego duch stróż. Niewielka kulka emanująca nekromantyczną aurą. Próbował przemawiać do szczeniaka i sprowadzić go do rzeczywistości, ale niestety maluch był zbyt przerażony.
- Mordimer! Ocknij się! Musisz nad nimi zapanować! - wrzasnął w pewnym momencie.
Równie dobrze jednak mógł chcieć nauczyć worek kartofli tańczyć. Tymczasem Zinder unosił się nad polem bitwy. W innym wypadku zostałby poniesiony paskudną falą. Próbował zobaczyć cokolwiek w morzu nieumarłych. Niestety nic nie mógł dostrzec. Było ich zbyt wielu! Słusznie ktoś kiedyś powiedział, że umarłych jest więcej niż żywych. Gdy odnalazł Iverna podleciał do niego z wyraźną ulgą.
- Ktoś musi nad tym zapanować! - krzyczał, aby w ogóle było coś słychać.
Istoty bowiem wydawały stłumione jęki, które zagłuszały wszystko inne. Nagle coś ostro błysnęło. Od strony nagrobków, gdzie wcześniej leżał Mordimer, sączyło się blade światło. Niewielki, biały kształt przypominający wilka, uniósł się w górę.
 Powiedział coś w gardłowym, nieznanym języku, a horda stanęła. Po chwili rozkazał im najwyraźniej ruszyć do ataku. Już nie bezmyślnego, tylko idealnie uporządkowanego. Wojownicy stworzyli zaporę uniemożliwiając demonowi jakiekolwiek ruchy. Łucznicy atakowali z dystansu, a magowie wspomagali innych. Demon mógł mieć jakieś szanse z czterema wilkami, ale nie z całą armią.
(Erna? // Dla wyjaśnienia to Mordimer, nad którym przejął kontrolę Duch stróż, który wcale nie jest tak milutki za jakiego chce uchodzić xD// )

Od Iverna - Cd. Vane'a

Cd. Tego
Zinder uśmiechnął się szeroko, jak miał w zwyczaju. Iv jednak nie podzielał entuzjazmu. Wpatrywał się  takim wzrokiem, że gdyby to było możliwe, podpaliłby mu futro.
- Nie przywitasz się braciszku? - zapytał wilk.
Iv warknął głośno.
- Nie nazywaj mnie tak!
Zinder cofnął się o kilka kroków, zupełnie jakby go to zdziwiło, co było jednak niemożliwe skoro słyszał taką reakcję zbyt często. Łączyła ich wspólna, niezbyt szczęśliwa historia, przepełniona zdradą i bezsensowną śmiercią.
- Co TY tu robisz?! - wysyczał przez zęby Iv.
Zinder już się otrząsnął i tylko przysiadł na pobliskim kamieniu.
- Bo ja wiem? Pomyślałem, że poznam nowego wilka. - spojrzał na Vane'a. - Cześć, jestem Zinder, ale dla przyjaciół po prostu Zi. Jak będziesz kiedyś chciał porad odnośnie płci pięknej, służę pomocą.
(Vane? Mixi ^^)

Od Zindera - Cd. Zorrie

Cd. Tego
A ja myślałem, że jednak będę żałować. Oczywiście, zawsze mogłem jeszcze zdążyć. Póki co jednak byłe zaskoczony dobrym jedzeniem. Następnym razem sam będę musiał coś upolować. Martwiło mnie tylko jedno. Nigdzie nie było widać żywiołaka. Czyżby się na mnie obraził? Jeśli tak, będę miał niebawem istne piekło. Póki co jednak, wolałem o tym nie myśleć i napawać się spokojem. Zająłem dalekie miejsce w sąsiedniej jaskini którą ostatnio odkryłem. Stanowiłam przedsionek całego skomplikowanego systemu innych jaskiń wewnątrz jednej. Najważniejsze jednak, że była tam woda i... cóż, grzyby. Właśnie próbowałem umiejscowić gdzieś łóżko, gdy gdzieś od strony wejścia doszły mnie odgłosy rozmowy.
- Goście. - wyszeptałem z lekkim niepokojem.
Ruszyłem wolno, by już po chwili spostrzec Mordimera rozmawiającego beztrosko z Zorrie. Przyniósł małą roślinkę, zapewne o właściwościach leczniczych, jako prezent.
- Mordi! Dobrze cię widzieć! - powiedziałem szczerze i podbiegłem do nich.
(Zorrie?)

8 sierpnia 2014

Od Akiko do Ako

"W końcu ktoś odważył się wypić moją herbatkę!" pomyślałam z nie małą satysfakcją.
- Za jakieś pięć, do dziesięciu minut twoje rany powinny zacząć się goić - oznajmiłam i wypiłam odrobinę naparu. Siedziałyśmy jeszcze chwilę w ciszy. Po kilku minutach rany Ako zaczęły się zasklepiać. Patrzyła na swoje łapy w niemym zdziwieniu.
(Ako? Po tylu opowkach *jako kto inny* brak weny...)

Od Mixi do Ako

Westchnęłam ciężko.
- Wiem na własnym przykładzie, że bardzo ciężko jest pogodzić się ze zdradą i stratą bliskiej osoby, ale nie możesz się załamywać! Musisz iść dalej i nie oglądać się za siebie! - dopiero gdy to powiedziałam zdałam sobie sprawę jak kiczowato to brzmiało. - Eee... sorry... nie chciałam brzmieć jak jakaś porzucona wadera w średnim wieku z 40 kotami... - roześmiałam się. Ako odpowiedziała uśmiechem. - Nie chcę być dla ciebie nie miła i w ogóle, ale uważam, że po prostu ja nie jestem jeszcze gotowa... Jeszcze się nie do końca pobierałam po śmierci Argony... Wybacz... - powiedziałam, a w moich oczach zaszkliły się łzy.
(Ako?^-^)

Od Hoinkasa do Shontayi

(Cd. tego)
Obudziłem się w czyjejś norze. Niedaleko mnie spala czarno-czerwona wadera. "To pewnie jej nora. Ale czemu tu jestem? Co ja tu robię? Co się stało?" Dopiero po kilku chwilach, jak po imprezie dotarła do mnie informacja o wcześniejszych zdarzeniach. "Więc po moim upadku przyniosła mnie do tej nory. Może by jakoś się odwdzięczyć? Mam pewniej pomysł." Z tą myślą wybiegłem z jej siedliska.
Wróciłem po dłuższym czasie z mojego polowania trzymając w pysku kilka świeżych królików. Próbowałem ugotować je najlepiej jak potrafiłem. Coś tam mi wyszło, wyglądały dobrze i pachniały dobrze. Smak zawsze można zostawić do sprawdzenia na końcu. Położyłem na jej stole gotowe króliki i zacząłem jeść swoją porcję.
Po chwili się obudziła.
- Hę? Co tak pachnie? - usłyszałem.
- Pomyślałem, że będziesz głodna, więc przygotowałem królika...- opowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Dzię... dzięki
- To w ramach rekompensaty za przyniesienie mnie tutaj po moim niefortunnym wypadku - odparłem
Po tych słowach jedliśmy króliki w milczeniu. Kiedy dokończyłem moją część posiłku powiedziałem do niej
- To… Dzięki za wszystko... Cześć - i nie zważając na waderę wyszedłem z nory jakby nigdy nic i ruszyłem przed siebie.
- Chwila! Czekaj! Nie możesz sobie ot tak odejść - usłyszałem za sobą.
- Nie mogę? Czemu niby nie? Zostało mi kilka chwil, najwyżej półtora dnia, więc zamierzam wykorzystać ten czas póki mogę - odparłem tajemniczo odwróciwszy głowę w jej kierunku.
Po tych słowach odwróciłem głowę i kontynuowałem moją podróż w tylko mi znanym celu, zostawiając wilczycę z jej norą za sobą.
(Shontaya?)

Od Hoinkasa do Mordimera

(Cd. tego)
Obudziłem się, bo ktoś mnie szturchnął w bok. Bolało mnie wszystko. Otworzyłem oczy i ujrzałem obok siebie niebieskiego wilka, który mi się przyglądał. Nieco dalej zobaczyłem małego czarno niebieskiego szczeniaczka który patrzył na mnie z nadzieją w oczach.
- Ughhh...- stęknąłem - Co się stało? Co ja tu robię? Kim wy jesteście? Co wy tu robicie? - zadawałem jedno pytanie za drugim.
- Jeej! On żyje! - uradował się mały wilczek, podskakując dookoła mnie z radości.
Zerknąłem na drugiego z pytaniem wymalowanym na twarzy, z nadzieją, że mi odpowie.
- Widzisz? Mówiłem że to nic takiego - przemówił do małego.
- Ale jemu na prawdę coś się mogło stać! - odpowiedział czarny wilczek tupnąwszy łapką.
Niebieski wilk zwrócił ku mnie swój pysk, który mówił "Widzisz? Niestety, ale muszę z nim żyć"
Po tym jakże przyjaznym spotkaniu, wstałem i otrzepałem się z kurzu.
- Czy wszystko dobrze? Nic ci nie jest? Jestem Mordimer, a on to Zinder. Jak się nazywasz?- zapytał ze szczerą troską.
- Emm... Dzięki, wszystko dobrze. Uhmmm... Moje imię?... Moje imię to... - przeciągałem odpowiedź rozglądając się za czymś co mogłoby być moim imieniem, bo mojego prawdziwego nie pamiętałem. Jako, iż staliśmy na skraju lasu, było tu pełno drzew, a między innymi choinki. "Może Choinka? Ale brzmi zbyt żeńsko. To w takim razie...".
- Hoinkas - dokończyłem moja wypowiedź - A tak w ogóle to kim jesteście i co tu robicie? - zapytałem przyglądając się dwóm wilkom.
(Mordimer?)

Od Ako do Akiko

Cd. Tego
Eh no zgoda napije się- Powiedziałam choć nie byłam pewna czy to dobra decyzja.
Jak się cieszę - Powiedziała z entuzjazmem wadera i poszła szykować herbatę a ja w tym czasie rozejrzałam się po okolicy. Kiedy wróciłam Wadera siedziała a przed sobą miała dziwnie wyglądający napój.
-To jest ta lecznicza herbata? - Mruknęłam.
- Tak zapraszam -Powiedziała podekscytowana, Wzięłam herbatę do rąk i skosztowałam jej, Była przepyszna! Zamurowało mnie.
- Nigdy nie piłam czegoś tak dobrego!-Powiedziałam
- Cieszę się - powiedziała wadera

(Akiko?)

Od Ako do Mixi

Cd. Tego
Nie jestem taka jak wszyscy!- Zawyłam
-Jeszcze tego nie zauważyłaś?!- Wrzasnęłam
-Nie widzisz że nie jestem tylko zwykłym dzieciakiem którym trzeba się opiekować! Potrafię zabijac, Zadbac o siebie zostałam szkolona przez swoich rodziców kiedy jeszcze żyli! -Krzyczałam ze łzami w oczach.
-To czego ode mnie oczekujesz, skoro potrafisz o siebie zadbać!- Wrzasnęła alpha.
-No bo ja... - W sumie dlaczego tak za nią ganiam, dlaczego tak mi na niej zależy? Kłóciły się moje myśli.
-No bo... Trochę przypominasz mi moją dawną przyjaciółkę... Ufałam jej zrobiłabym dla niej wszystko... Ale na końcu mnie zdradziła Zaczęłyśmy walczyć wszystko stanęło w płomieniach, niestety ona przegrała. Potem długo z nikim nie rozmawiałam aż zobaczyłam ciebie… Myślałam że to sen że ona jednak nie umarła.
(Mixi? ;p)

7 sierpnia 2014

Od Erny do Jeffa

- Tak... po prostu?
- Możesz przy tym tańczyć i śpiewać, jak jest za prosto.
Spojrzałam oburzona na Jeffa, a on pomachał guzikiem, który aktywuje obrożę. Schyliłam się lekko, ale poszłam zbierać składniki.
"Psychol!", pomyślałam.
Oaza była bogata we wszelkie zioła i nektary. Już po niedługim czasie eliksir był gotowy. 
- Jeff! - Zawołałam go.
Basior szybko przybiegł.
- Już - Uśmiechnęłam się blado i wskazałam na drewnianą miskę.

(Jeff?)

Od Erny do Zindera

Rozejrzałam się nerwowo. Zawarczałam, próbując odpędzić nieumarłych do rannego Iverno. Ale one wcale się nami nie interesowały. Zmierzały ku demonowi. Ten natomiast pogardliwie spojrzał na hordy żywych trupów. Ja natomiast patrzyłam na nich z przerażeniem. Byli wszędzie, po horyzont. Przez unoszący się w powietrzu zapach zgnilizny zakręciło mi się w głowie. Widok ich zmasakrowanych ciał przyprawiał mnie o dreszcze.
Było ich wiele, ale jak mają zaatakować demona? Otoczyły go, tyle wiem. Do istot najpotężniejszych nie należę, więc trudno mi było zobaczyć więcej. 
Demon odwrócił od nas wzrok i zajął się odganianiem zombie. Rzucał nimi i kopał, ale one są nad wyraz wytrzymałe. Przeciągnęłam Iva za drzewo, a sama usiadłam obok niego. Nikt by w końcu nie chciał dostać gnijącym ciałem.
- Chyba nasza rola w tej walce się skończyła. - Powiedziałam do Iverna lekko dysząc. - Pozostaje tylko czekać, aż to wszystko też się skończy.

(Iverno? Mordimer? Zinder?)

Od Jeffa do Erny

- Stój! - warknąłem
- Co?! - zaniepokoiła się
Pokazałem jej obrożę.
- Co chcesz z tym zrobić? - spytała
Nałożyłem jej spokojnie obrożę pod prądem.
- Jak będziesz grzeczna nic Ci nie będzie - ucałowałem ją w policzek
Erna nie stawiała się wręcz przeciwnie była uległa.
Weszliśmy do źródełka po czym znaleźliśmy się w pięknej oazie.

- Jesteś szamanką, więc idź i rób Eliksir Uzdrawiający - rzekłem

(Erna? Brak weny :/)

Od Akiko do Ako

- Aha - skwitowała Ako.
- Przykro mi, że sprawiłam ci kłopot... - powiedziałam.
- Mówiłam ci żebyś tyle nie przepraszała - poirytowała się.
Chciałam powiedzieć "przepraszam", ale ugryzłam się w język.
- Nie dałaś mi dokończyć... - mruknęłam. - Tak, więc w zamian za to, że mi pomogłaś przygotuję ci herbaty!
- Eee... Herbaty? Nie trzeba... - wydawała się być zdziwiona moją propozycją.
- Ale to nie będzie zwykła herbata! To będzie herbata lecznicza! A do tego pyszna... Co ty na to? - rozentuzjazmowałam się.
(Ako? Wypijesz pyszniutką herbatkę leczniczą Akiko?)

Od Nicole do Doctora

Popatrzyłam na niego.
- Nic się nie stało - powiedziałam - Taka moja uroda - zdałam się na słaby uśmiech
Basior popatrzył na mnie.
- Naprawdę nic się nie stało - powtórzyłam
- E... Zaraz będziemy - powiedział trochę zdziwiony Doctor
Doctor trochę przyspieszył.
- A....

(Doctor?)

Od Erny do Jeff'a

- To nie brzmi zbyt przyjaźnie. - Zauważyłam.
Basior tylko wzruszył ramionami. Nasza podróż lekko się dłużyła. Szliśmy w ciszy. Mniej więcej w okolicach Plaży Gwiazd zaczął padać deszcz. Po chwili przerodził się w straszliwą ulewę. Ciężko było zobaczyć nawet koniec swojego nosa.
- Musimy się zatrzymać! - Powiedziałam, próbując przekrzyczeć łomot deszczu.
- Nie mamy czasu! To tylko przejściowe oberwanie chmury!
Śmiało pruliśmy przez ścianę wody, uważając przy tym, żeby się nie pogubić. Przy każdym kroku przy moich łapach zbierała się kałuża. Po kilkunastu minutach deszcz zelżał, a naszym oczom ukazała się jaskinia.
- Musimy tam wejść. - poinformował Jeff. - To pewnego rodzaju korytarz.
Zgodnie z poleceniem weszłam do groty. Wbrew moim oczekiwaniom wcale nie było tam ciemno. Po środku wapiennej sali znajdowało się fosforyzujące jezioro. A raczej nie samo jezioro, tylko ryby, które w nim żyły. Musiało być tam jakieś wyjście, odpływ do innego zbiornika. Jak inaczej by się żywiły?
Odwróciłam się do basiora, a ten skinął głową, dając mi znak, żebym szła dalej.

(Jeff?)

Od Mixi do Ako

Najpierw chciałam ją zignorować i pójść dalej, ale wiedziałam, że jako Alpha nie mogę jej pozwolić na samotną ucieczkę. Wzbiłam się w powietrze i poleciałam za nią. Leciałam za nią jeszcze wiele kilometrów, aż w pewnym momencie upadła wycieńczona. Nie powiedziałabym, że czułam się wiele lepiej. Jak na szczeniaka jest wytrzymała, pomyślałam. Wylądowałam parę metrów za nią w krzakach. Nie wiedziała o mojej obecności dopóki się nie odezwałam.
- Ako, nie miej mi za złe tego co powiedziałam, ale uwierz mi robię to dla twojego dobra. Wiem dobrze, że teraz pewnie myślisz, że po prostu próbuję cię spławić, ale spróbuj mnie zrozumieć. W trakcie mojego życia miałam kilku dobrych towarzyszy i wszyscy nie żyją.
(Ako? ^-^)

Od Vane'a do Iverna

- Zinder! - krzyknęła Mixi do wilka który właśnie pojawił się na polanie. Była wyraźnie ucieszona jego widokiem. Za to Iverno wyglądał jakby nic gorszego nie mogło go spotkać. Ten cały Zinder witał się z Alphą, więc jeszcze nie zauważył Iverna. To musi być jakaś ciekawa sytuacja, pomyślałem.
- To jest Vane - przedstawiła mnie Alpha.
Uśmiechnąłem się do niego.
- Aaa... właśnie... - mruknęła do siebie Mixi. - Iv! Podejdź tu na chwilkę!
Wtedy Znider zauważył Iverna. Iverno udawał, że nie usłyszał wołania wadery.
- Iveeerno! - krzyknęła głośniej. Teraz już nie miał wyjścia, musiał podejść. Najwolniej jak się da podszedł do nas i zapytał:
- Co się stało? - robił przy tym taką minę jakby samo patrzenie na Zindera go bolało. Mixi chyba też zauważyła, że pomiędzy tą dwójką coś nie gra.
(Iverno? Zinder? Mixi?)

Od Zorrie Do Zindera

Cd. Tego
Zinder zaprowadził mnie do jaskini położonej na podmokłym torfowisku. On zaczął rozpakowywać się w środku, ja chciałam dekorować. Przytaszczyłam parę sporych, białych i fioletowych wrzosów i posadziłam je przy wejściu. Poszłam do lasku i upolowałam trzy zające. Zaniosłam je do jaskini, i znów wyszłam na zewnątrz. Postanowiłam że sama o siebie zadbam. Nie chce być ciężarem. W pysku przyniosłam trochę gliny, którą uklepałam w kącie. Potem pokryłam to skórami zajęcy. Moje posłanie było gotowe. Zawołałam Zindera na posiłek.
< Zinder?>

Od Zindera - Cd. Zorrie

Cd. Tego
Muszę przyznać, że ona jako chyba jedyna osoba, potrafi mnie rozwalić kilkoma słowami. Uśmiechnąłem się głupkowato.
- Jasne. Tylko wiesz... nie wiem czy wytrzymasz ze mną w jednej jaskini. Strasznie chrapię, mam dziwne zwyczaje, uwielbiam podmokłe tereny, a i jest jeszcze mój nauczyciel. - trajkotałem, idąc wzdłuż polanki.
- Nauczyciel? - zapytała wilczyca.
- Nom, wyjątkowo wredny żywiołak wody, który ubzdurał sobie, że nauczy mnie dobrych manier. - zaśmiałem się z własnego żartu. - Nie lubi obcych i jest chyba dziwniejszy ode mnie.
Rozejrzałem się wokół szukając dogodnego miejsca na noc.
- Ale chyba nie myślisz, że zamieszkam na polanie, nie? Ostatnio mignęła mi niezła jaskinia z wodą. Widzisz, ja uwielbiam ciemne, mokre jaskinie. - usiadłem na miękkiej trawie, wpatrzony w zachód słońca.
(Zorrie? ^^)

Od Zorrie Do Zindera

Cd. Tego
Uspokoiłam się w samotności, po czym wzbiłam się w powietrze. Zamierzałam znaleźć dla Zindera nowy dom.
***
Leciałam prawie godzinę szukając żadnego krajobrazu. Znalazłam lasek brzozowy z jaskinią pośrodku. Cofnęłam się o parę kroków i... Wpadłam na Zindera. Zarumieniłam się.
-O, tobie też podoba się to miejsce?
-Sama bym chętnie tu zamieszkała.
-Ale ty też potrzebujesz domu.
-E tam, zawsze mogę przespać się w lesie. Chyba że... Mogłabym mieszkać z tobą?
< Zinder?>