31 października 2014

Od Alicji

Szłam spokojnie przez las i wyszłam na polane... przeszłam obok stawu i przeskoczyłam przez strumyk...rozejrzałam się i przywołałam mapę...
- No... pokaż mi drogę do najbliższej watahy... - powiedziałam, a na pustej kartce pokazała się mapa i x... zaczęłam robić kroki, to do przodu, to w lewo, to w prawo... ale patrzyłam się w mapę... przewróciłam się... otworzyłam oczy i zobaczyłam wilka...

(Jakiś basior?)

Alicja Kover

kontakt: Smoczysa767 (NightWood)
Imię: Alicja Kover
Zdrobnienie: Over , Alice
Płeć: Wadera
Wiek: 24 lata (nieśmiertelna)
Żywioł: Ogień , chaos
Patron/i: Hades i Atena
Cechy charakteru: Dobra, miła, pomocna, przyjacielska, dowcipna, spokojna, stanowcza, cierpliwa, łatwo ją zdenerwować, trochę nieśmiała, odważna, "ostra", honorowa, znajdzie wyjście z każdej sytuacji, nie lubi jak ktoś wpieprza się w nie jego sprawy, czasem oschła ale zwykle jest pogodna, gardzi tchórzostwem, nie toleruje zdrajców, nie lubi się nudzić
Cechy charakterystyczne: Żarzące się na czerwono lśniące, puste oczy; brązowe futro; wielkie kły i pazury; 2 ogony; brak cienia; szczupła sylwetka
Stanowiska: Strażnik
Historia: "Co tam opowiadać? Miałam rodzinę... nudną rodzinę, kisiłam się tam 24 lata... ale w końcu nie wytrzymałam i odeszłam.
Znalazłam tę watahę i już tu zostanę... dlaczego? Bo tu coś się dzieje!..."
Motto: "Gdziekolwiek się ukryjesz... znajdę cię..."
Moce:
  *Związane z żywiołami
  *Zamiana w człowieka
  *Przywołuje mapę dzięki której może znaleźć wszystko i wszystkich
Umiejętności:
  *Śpiew
  *Czytanie i pisanie
Partner: nie szuka
Zauroczony/a w...: Nie znalazła jeszcze takiego wilka
Data urodzenia: 28.09.1990 roku
Talizman
Nora
Głos: Margateth - Than you very much

30 października 2014

Od Anastasi - Wyprawa

Patrzałam na drzwi które nagle się pojawiły i tak samo nagle otworzyły.... cofnęłam się i podeszłam ostrożnie do drzwi.... gdy mgła opadła zobaczyłam leżącą na ziemi Arię... z głośnika rozległ się głos...
- "Brawo!!! Brawo!!! Poświęciliście nawet swoich przyjaciół by mnie zabawić! Możecie wziąć sobie swoją przyjaciółkę... Ale.... na kryształ musicie jeszcze popracować... kto zostanie? Kro przeżyje? I zajmie pierwsze miejsce? A nagrodą jest ONA i kryształ..." po tych słowach przeszły mnie ciarki... popatrzałam na mężczyznę w czapce i powiedziałam do niego po cichu...
- Zorientuje się co jest grane więc musimy trochę powalczyć, a jak uznasz, że to odpowiedni moment uderzysz mnie, ale tak mocno i wypowiesz zaklęcie... - skończyłam mówić... Akuma trochę się zdziwił jak powiedziałam MOCNO, ale potem pokiwał głową... skoczyłam na niego i "lekko" walnęłam, przewrócił mnie przez ramię, zrobiłam unik jak próbował mnie "znokałtować" i "walnęłam go w brzuch.. Akuma oddał mi "ciosem" w klatkę piersiową i wypowiedział zaklęcie... upadłam na podłogę... ostatnim co usłyszałam to "Przepraszam..." z ust Akumy... po czym uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy...

(Akuma? Klatka piersiowa boli  )

29 października 2014

PANIE I PANOWIE! WYBORY MISS I MISTERA JESIENI!

Ogłaszam wszem i wobec, że od dzisiaj do 8 listopada trwać będzie głosownie na Miss i Mistera Jesieni. Głosowanie odbędzie się w dwóch kategoriach - Wadery i Basiory. Bądźcie uczciwi i nie głosujcie na siebie!
~Alpha Mixi

Od Anastasi do Ketsurui`ego

Trochę się przestraszyłam ale szybko sobie uświadomiłam że to nic strasznego... popatrzałam na pomnik i dotknęłam go łapą...
 - Czy to ty? - zapytałam sama siebie. Kieł który miałam na szyi lekko się poruszył... lampa którą trzymała zjawa zaświeciła się uwalniając podmuch wiatru. Upadłam słysząc głośny huk... gdy się podniosłam zamiast pomnika spostrzegłam ciemną postać z czarnymi skrzydłami... ukłoniła się lekko i zamieniła w czarnego wilka...
 - Tata? - zapytałam niepewnie przyglądając się wilkowi... on tylko na mnie popatrzał i uśmiechnął się... Już wiedziałam że to on, ze łzami w oczach podbiegłam do niego i przytuliłam go mocno... zupełnie zapomniałam o Ketsuruim...

 (Ketsurui? Jesteś ty czy duszek?)

28 października 2014

Lorem

kontakt: CzarnoBiała ( howrse )
Imię: Lorem
Zdrobnienie: Lori
Płeć: Wadera
Wiek: 3 lata
Żywioł: Ciemność, sny
Patron: Tanatos, lecz to nie znaczy, że jest mu oddana
Cechy charakteru: skupiona, prawdomówna, spokojna, rozsądna, a czasami zabawna, towarzyska, miła, ale zawsze umie rozpoznać granicę
Cechy charakterystyczne:  Czerwone oczy, czarne długie uszy, białe ostre kły
Stanowiska: Szpieg
Historia:
"-Obudź się!
- ...
- Obudź się!
- Nie... - odepchnęłam Ossie - NIE!!!
Zadyszenie
- To TWOJA wina! - rzuciła swoje pazury w stronę mojej szyi - to wszystko, twoja, wina - opadła na ziemię
- Co... - westchnięcie - CO DO JASNEGO PIORUNA!
Chwila, chwila, co tu jest grane? Ossie? Nie rozumiesz.. hym? No nic, to przy innej okazji. Czytaj dalej.
- Ossie? - dotknęłam jej martwego ciała - żyjesz?!
 Tak, tak.. głupie pytanie.
Nagle jakaś siła "rozkazała" mi, niczym potęga siedmiu gór, padnąć na ziemię i klęknąć. Oddawając cześć komuś.. komu?
- T-TANAATOOS! - wrzasnęłam niczym opętana, wydawając z siebie ostatnie jęki
- Ciiii... - powiedział - Hehehe...
Nagle ze wszystkich kątów i szpar z podłogi, zaczęły przeciskać się czarne cienie, niosąc krwawą śmierć. Po czasie stanęła przedemną czarna postać potężnego boga, jak już z góry przeczytaliście, Tanatosa.
- Czego chcesz?! - wrzasnęłam - MÓW!!
- Spokojnie.. to ja tu zadaje pytania.. i oczekuje o-d-p-o-w-i-e-d-z-i - w tej chwili zacisną moją szyję, którą po pewnym czasie puścił
Krwistym wzrokiem patrzyłam na słowa wymykające się z jego ust i wędrujące w inne strony.
- A więc... jestem zadowolony! - powiedział  sarkastycznie, spoglądając na mnie pół okiem.
- Że.. - już chciałam coś powiedzieć, lecz on bez zbędnych słów drążył dalej temat
- Odnalazłem w tobie coś, przez co masz możliwość przejścia do watahy!
"Pff.  mało ich tu jest? Za rogiem jest już jakaś, i co on taki miły?"
- Ja ci dam.. SŁUCHAJ MNIE!
Zza niego wyłonij się cień który już kompletnie zapełnił te pomieszczenie
- To nie jest zwykła wataha... - pstrykną palcami, co spowodowało uwolnienie mnie od zaklęcia
Zaczęłam biec na niego jak bym nie wiedziała kim on jest
- Powodzenia... - szepną
Kiedy już dotknęłam go jednym palcem, niczym mgła rozpłyną się w powietrzu. A na przeciwko mnie ujawniła się wataha, Wataha Krwawej Nocy"
Motto: "Nigdy nie zapomnę, nigdy nie wybaczę, uraz co stworzyłeś, zostanie już na zawsze"
Moce:
  *Niewidzialność
  *przenikanie do snów
  *teleportacja
Umiejętności:
  *szybki bieg, który zostawia za sobą czarne smugi
  *niewyobrażalna zwinność
Partner: szuka
Zauroczony/a w...: No.. raczej w, nikim ;c
Data urodzenia: 27.10.2011
Talizman
Nora Raczej spanie pod gołym niebem bardziej przypada jej do gustu...
Głos Evanescence - My immortal

Od Sheta do Kristal

Cofnąłem się nagle. Miałem wyskoczyć przed nią, nie na nią, a dodatkowo jeszcze zemdlała. Coś mi nie grało. Nie powinna od razu zemdleć, chyba że z przerażenia. Jedno było pewne: musiałem coś z nią zrobić. Wypadałoby ją budzić, ale nie miałem pojęcia jak. Ostatecznie zaciągnąłem ją do jakiś krzaków, by nie leżała na środku i... kontynuowałem zastanawianie się co zrobić. Może zimna woda by pomogła, ale przynoszenie w pysku nie wydawało mi się najlepszym pomysłem. W końcu pobiegłem po wodę. Jedna kałuża zwróciła moją uwagę. Wyglądała na czystą, więc podszedłem do niej. Nabrałem wody w pysk, ale ta, zanim zdążyłem zareagować wylała się. Ponownie spróbowałem. Ostrożnie zacząłem iść. Za połową drogi coś mignęło mi przed oczami i podcięło nogi. Czarny kształt nawet nie zauważył że na mnie wpadł. Oznaczało to że musiałem się wracać znów do kałuży. Kolejne dwie próby były również zakończone niepowodzeniem. Miałem kiedyś podobną sytuację, ale wtedy wszystko udało się za pierwszym razem. Teraz nic nie chciało mi wyjść. Wreszcie dotarłem do tego miejsca co miałem, ale wadery tam nie było. Nie byłem pewien czy pomyliłem drogę, czy zniknęła. Rozejrzałem się. Nie mogłem się pomylić, to to samo miejsce. Oznaczało to że wadera albo już się zbudziła, albo ją coś zabrało. To coś musiało być bardzo silne. I nagle poczułem mrowienie na karku. Ktoś mnie obserwował.
- Co ty tu robisz?! - odezwał się żeński głos zza moich pleców. Odwróciłem się gwałtownie i zobaczyłem tą samą waderę. Przełknąłem szybko wodę. Nie była zbyt smaczna, więc bardzo ulżyło mi kiedy miałem już za sobą jej obecność. Zdałem sobie sprawę że nie ma krótkiej odpowiedzi, która nie wzbudziła jej podejrzliwości. Westchnąłem ciężko.
- Zauważyłem cię leżącą na ziemi - zacząłem swoją opowieść. - Przeciągnąłem w krzaki, i jak może zauważyłaś niosłem wodę żeby cię obudzić...
(Kristal? ^^)

Od Assumi - Wyprawaz

- On chce byśmy się pozabijali... - warknął słusznie Akuma.
- Mam plan... - odezwałam się niepewnie w stronę mężczyzny z czapce.
- Hm? Jaki?
- Studiowałam kiedyś akupunkturę. W ciele jest kilka miejsc, że jeśli się w nie trafi, będzie się chwilowo martwym. Ostatnio robiłam zabieg z igłami pewnej wiewiórce, więc mam jeszcze kilka czystych w kołczanie. Możemy tylko udawać że walczymy, a ja w trakcie bitwy mojej z kimś ze mną bym wbiła igłę. Zostawiłabym tylko Ciebie i Anastasię do "negocjacji" o kryształ i o Arię. Tylko musicie mi zaufać. Gdy już będzie po wszystkim wystarczy, że wyjmiesz je z ciała, a my wstaniemy pełni energii i gotowi do walki z nim...
-A co jeśli on będzie chciał tylko jedną osobę do negocjacji? - wtrąciła się Anastasia. - Czy wtedy ktoś z nas będzie musiał umrzeć?!
- Nie. Akuma - zwróciłam się do chłopaka. - Została Ci jeszcze jakaś część mocy? Tak, by rzucić jedno zaklęcie?
- Tak.
- To słuchaj. Gdyby chciał tylko jednej osoby wypowiedz to zaklęcie: Ranny ptak, niby martwy ssak. Wiem, brzmi to trochę głupawo, ale to pozwoli jej nie oddychać przez dobre dziesięć minut. Wtedy popchniesz ją lekko, a ty Anastasia - zwróciłam głowę na kobietę - przewrócisz się na ziemię. To wystarczy. Mam nadzieję.
Nagle z głośnika wydobył się tuman kurzu i ochrypły głos powiedział:
- Hm? Kiedy w końcu ktoś umrze?
Każdy wiedział już, że trzeba zacząć, bo spojrzeli na mnie wyzywającym wzrokiem. Najpierw natarł na mnie Korso, a ja szybkim ruchem wyjęłam igłę i wbiłam mu ją między obojczyk. Po chwili już leżał na zimnej podłodze. Wyjęłam następną. Następnie ruszyła Mixi. Podczas bójki wyszeptałam do jej ucha:
- Uderz mnie w policzek z pięści... będzie to wyglądało wiarygodniej.
Dziewczyna zrobiła to o co prosiłam. Z moich ust wyleciało trochę krwi, którą zaplamiłam sobie moje ubranie. Z odległości ok. pięciu metrów rzuciłam igłę. Trafiła dokładnie w to samo miejsce co u tego Korsa. Sama teraz wyglądałam na nieźle wycieńczoną. Rzuciłam się na kolana i ostatnią igłę przeznaczyłam dla siebie. Ręka sama trafiła mi między ostatnie żebro. Upadając zauważyłam wyczarowujące się w ścianie drzwi i jakiś dziwny niebieski błysk...
(Anastasia?)

27 października 2014

Cisza...


Corvuss

link do zdjęcia wilka:

kontakt: corvus.live@gmail.com
Imię: Corvuss
Zdrobnienie: Cor
Płeć: Basior
Wiek: 3 lata
Żywioł: wiatr i ziemia
Patron: Nike
Cechy charakteru: nieprzewidywalny, ciekawski, upierdliwy, niezależny, otwarty, zabawny
Cechy charakterystyczne:  niebieskie pasy pod oczami, szalik
Stanowiska: Zwiadowca
Historia: A więc... ciekawi Cię moja historia, hmm? Wiec, że nie ma w niej nic "nadzwyczajnego" lub "magicznego" jakby ktoś to w taki sposób ujął.  Pochodze, nie z małej, nie z dużej wioski. Tak, dobrze przeczytałeś/aś, z wioski. Z początku brano mnie za zwykłego... kundla. Smutne, heh. Brano mnie na polowania, wędrówki i tym podobne. Wszystko odbywało się spokojnie, i moge nawet powiedzieć, że polubiłem te miejsce. Ale... zawsze musi być jakieś "ale" ludzie z braku inteligencji nie wiedzieli o tym, że jestem z tych wilków które są słabe po urodzeniu. A więc skoro właśnie od takich pochodze, to skrzydła także urosły mi po czasie. Prawdę mówiąc trochę to trwało. No, i po prostu bez gadania wyrzucili mnie na pastwę losu. Ale na dobre mi wyszło, bo przecież... trawiłem tutaj.
Motto: "Nikt nie będzie mi mówił jak mam żyć, bo nikt za mnie nie umrze"
Moce:
  *Zmiennokształtność
  *tornado
Umiejętności:
  *umie naprawdę szybko latać
  *oraz poruszać się bezszelestnie
Partnerka: szuka
Zauroczony/a w...: Szczerze? Panienek wokoło jest sporo ;p
Data urodzenia: 14.05.2011
Talizman
Nora niestety ta jaskinia zajęta jest już przez Hydrę
Głos: imagine dragons - bleeding out

26 października 2014

Od Arii - Wyprawa

  W tym momencie do pomieszczenia wpadła reszta ekipy. Pierwszy był Akuma, który od razu zwróciła swoje oczy na zapalniczkę.
- I co? Masz go? - zapytał chłodno przystając i dysząc ciężko, widać z jego kondycją było coraz to gorzej
- Nie, uciekł mi... - pokręcił smutno głową białowłosy chłopak - Ale mam coś, co pomoże nam go wytropić.
  Obrócił w dłoni zapalniczkę, sprawiając, że pojedyncze iskry magicznej mocy na chwilę wzbiły się w powietrze, by zgasnąć. Rozszerzyłam szerzej oczy i wyrwałam Korso z ręki mały przedmiot. Zaciągnęłam się głęboko magiczną esencją.
- Mogę go wyśledzić! - krzyknęłam podniecona, czując jak wśród otaczających mnie zapachów wyraźnie rysują się pozostałości po magicznej esencji czarnoksiężnika
- Wiesz, że równie dobrze mógł to zrobić ktokolwiek? - zapytał unosząc brew Akuma
  Zrobiłam smutną minkę, a basior westchnął i się odsunął.
- Prowadź
  Z radosnym okrzykiem skoczyłam w kierunku drzwi i pełnym galopem pognałam korytarzami budynku. Nie oglądałam się za siebie, więc nie wiedziałam, gdzie są pozostali, jednak nie przeszkadzało mi to. Wszystko czego teraz potrzebowałam to pęd powietrza i zapach magii. 
  Niespodziewanie ślad skręcał gwałtownie nad malutkimi drzwiczkami. Bez wahania przeskoczyłam przez nie, by znaleźć się w jakimś pustym pokoju, bez okien i drzwi. Małego przejścia również nie było...
- Co się dzieje? - zapytałam z przestraszoną minką w przestrzeń
  Z głośnika w rogu rozległ się głos czarnoksiężnika.
- Nie wycofaliście się grzecznie, tak jak prosiłem. Myślicie, że puszczę wam to płazem? To się grubo mylicie! Mam waszą przyjaciółkę i małą propozycję. Mianowicie wasz białowłosy przyjaciel pytał mnie o kryształ. Owszem, posiadam kryształ i jest dla mnie dość... bezwartościowy. Nie mogę z niego korzystać, jednak nie dam wam go, chyba że mnie zabawicie - zamilkł na chwilę, a ja byłam pewna, że słucha odpowiedzi Mixi - No cóż, chyba nie macie wyboru, bo jeśli wam się nie uda wasza przyjaciółka straci życie. Życzę powodzenia w mojej Grze!
(Assumi?)

Od Ketsurui'ego do Anastasii

- Cóż, zainteresowało mnie tylko, kto przyszedł na grób mojej pani i w jakiej intencji. Nie wyglądasz mi na istotę mroku, a w watasze jesteś od niedawna więc zapewne nawet nie wiesz, kim jest wilk pochowany w tamtym grobie - zwęziłem oczy w cienkie szparki - W takim razie czemu przyszłaś na jej grób?
- To był czysty przypadek - stwierdziła wadera - Zainteresował mnie raczej posąg nad jej grobem
- To bardzo zabawne - uśmiechnąłem się szeroko, kpiąco - Bo nad grobem mojej pani nie ma żadnego posągu.
  Wadera szybko spojrzała w kierunku miejsca pochówku, w jej oczach odbiło się zdziwienie, a może i przerażenie? jednak po chwili się opanowała i wzruszyła tylko ramionami.
- Być może ten kosiarz sobie poszedł - mruknęła 
- Być może to ten sam, który stoi teraz za tobą - odparłem z uśmiechem cofając się o krok - I być może lepiej uciekać.
  Wadera odwróciła się szybko, by ujrzeć stojący za nią posąg. Odskoczyła w tył. Mrugnąłem, a posąg w niesamowity sposób znalazł się bliżej nas.
(Anastasia?)

Od Korso - Wyprawa

Chciałem coś powiedzieć, ale pociemniało mi w oczach. Zatoczyłem się do tyłu i oparłem o ścianę. Gdy świat przestał wirować, ujrzał ciemną mgłę wprost przed mą twarzą. Spróbowałem ją rozwiać dłonią, lecz bezskutecznie. Po chwili obłok uniósł się w górę, “zatańczył” w powietrzu i popłynął w kierunku, z którego przyszliśmy. 
- Co się stało? - zapytała Anastasia. 
- Pogrywa sobie z nami - warknąłem i ruszyłem za nim. 
- Korso, to nie ma sensu. Nie znajdziesz go - powiedziała Mixi. 
- Chcę coś sprawdzić. Zaraz wrócę.
Schodziłem powoli po schodach. Nogi wciąż mnie bolały, ale obłok zdawał się jakby na mnie czekać. To nie wróżyło nic dobrego. Zatrzymał się na 42 piętrze i poleciał w głąb korytarza. Nim poszedłem za nim, wygrzebałem trochę ziemi z donicy stojącej na oknie. Idąc dalej rozsypałem jej trochę za sobą, w razie gdybym długo nie wracał. Skręcił za którymś rogiem, a gdy zza niego wyjrzałem, korytarz był pusty. Bałem się, że go zgubiłem, lecz po chwili ujrzałem jak wpełza pod drzwi jednego z pokoi. Podszedłem do nich i nacisnąłem klamkę. Otwarte.
Rzuciłem ostatnią grudkę ziemi i wszedłem do środka.
Stał tam. Nie był już w garniturze, lecz w białym podkoszulku i szarawych dresach. 
- Wreszcie się tu dowlokłeś - odezwał się zapalając papierosa - Nie dało się wolniej? 
- Kim jesteś? - zapytałem. 
- A co ci do tego? Mam się spowiadać zwykłemu pionkowi? 
- Skoro jestem tylko pionkiem, po co mnie tu przyprowadziłeś? 
- Właściwie, to z nudów - stwierdził, po czym rzucił mi zapalniczkę i wyciągnął papierośnicę - Chcesz jednego? 
- Mów, gdzie jest kryształ! 
- Kryształ? No wiesz co? Tak od razu, bez gry wstępnej? 
- Nie denerwuj mnie. Gdzie. On. Jest? 
- Oj, bo się przestraszę! Co ty mi możesz zrobić?
Ruszyłem w jego kierunku.
Z perspektywy czasu, miał rację. Rzucanie się z gołymi rękoma na czarownika to bardzo zły pomysł.
Zobaczyłem błysk w jego oku. Wykonał jakiś gest ręką. Usłyszałem zgrzyt, a po chwili metr ode mnie zwaliła się szafa. Gdy wykonałem kolejny krok naprzód, jakiś segregator przelaciał mi nad głową i uderzył w ścianę. Następny, a jedna z żarówek oświetlających pokój wystrzeliła obsypując mnie szkłem. 
- Podejdź jeszcze bliżej, a połamię ci kości, prostaku - warknął czarownik.
Zatrzymałem się i zacisnąłem pięści. 
- O widzisz? Można grzeczniej? 
- Po co ci ten kryształ? 
- Już ci mówiłem, nie będę rozmawiał ze sługusami. A teraz słuchaj uważnie, bo mam wiadomość dla twojej przywódczyni. Przekaż jej, że wasze wysiłki są daremne. Macie zawrócić, póki jestem miły. Jeśli nie usłucha, odcierpicie to wszyscy.
Gdy jeszcze mówił, jego kontury zaczęły zanikać. Kiedy skończył, znów zmienił się w czarną mgłę. Wleciał wprost we mnie, po czym uciekł przez wentylację.
W tym momencie otworzyły się drzwi. 
- Korso? Jesteś tu?
Odwróciłem się. W progu stała Aria z zaniepokojoną miną. 
- Był tu. Chciałem coś od niego wyciągnąć, ale nic z tego. 
- To było głupie samemu za nim iść! Nic ci się nie stało? To on przewrócił tą szafę? Wiesz, że masz szkło we włosach?
Schyliłem głowę próbując wytrzepać szkło. Okazało się to tak genialnym pomysłem, że pokaleczyłem sobie całą dłoń. 
- Chciał mnie przestraszyć… Nie miałem żadnej broni, by mu odpowiedzieć…
Rozejrzałem się po pokoju, szukając jakichś śladów po nim. Miałem nadzieję, że wyrzucił gdzieś niedopałek, ale nigdzie go nie znalazłem. Wtedy zajaśniało mi w głowie. Sięgnąłem do kieszeni. Była tam jego zapalniczka. Przez ten cały cyrk z latającymi segregatorami zupełnie o niej zapomniałem. 
- Wiesz co… Chyba mam coś, co może się nam przydać w wytropieniu go…
(Aria?)

Rufeshethehy

kontakt: Syriusz   (hm)^^
Imię: Rufeshethehy
Pseudonim i zdrobnienie: Rufe, Shet, Ignis
Płeć: Basior
Wiek: 3 lata
Żywioł: Ogień
Patroni: Hefajstos
Cechy charakteru: Szalony, nerwowy i nieostrożny. Do tego odważny, czy może raczej brawurowy i przydałoby się jeszcze raz podkreślić: SZALONY. Impulsywny i bardzo żywy. W rozmowach często kłamie. Uparty i bystry.
Cechy charakterystyczne: błagam! matka mnie woła do spania, JUTRO NADEŚLE!!! rozumiem mam to tak wstawić :P
Stanowiska: Zabójca
Historia: Rufeshethehy jako mały szczeniak miał swoją rodzinkę i watahę... I pewnego dnia dowiedział się że potrafi używać zielonego ognia, rzeczy, której nawet wilki z watahy się dziwiły. Byli tam magowie, którzy potrafili korzystać z ognia, lecz był to zwykły ogień. Tego samego dnia "błogosławiony" szczeniak zniszczył całe swoje życie. Podczas zabawy z bratem skorzystał z samozapłonu by nastraszyć "przeciwnika". Podpalił cały las. Jako nie douczony "władca zielonego ognia" nie potrafił go ugasić. Wilki zaalarmowane, próbowały ugasić ogień, lecz ten zawsze, znikąd eksplodował spod wody i sprawiał że cofała się. Powoli zielony ogień pochłaniał wszystko oprócz jego. Gdy ogień wygasł Rufeshethehy szukał tych, którzy przeżyli, ale nikogo nie znalazł. Pośród spalonych drzew znalazł talizman. Wziął go ze sobą, bo był jedyną rzeczą, która przetrwała pożar. Zawodzącego przy swojej starej jaskini odnalazła go inna wilczyca. Wilczek wpasował się do jej szczeniaków, a ona wychowała go jak swoje. Nie używał zielonego ognia ze strachu, lecz z czasem zapomniał dlaczego dokładniej. Wystraszona wadera widząc zielony ogień i słuchając wyjaśnienia Rufeshetheha kazała mu odejść, jeżeli dalej będzie używał tej umiejętności. Rufeshethehy przestał jej używać, lecz coraz częściej mimowolnie gdzieś w oddali rzucał mu się w oczy mały płomyczek o zielonej barwie. W końcu uciekł bez żadnej wiadomości dla wadery, która go wychowała. Szedł dalej już samotnie, po jakimś czasie przygarniając Sole'a.
Motto: "Jak nie można nic zrobić, to można pobawić się ogniem i coś sobie spalić!"
Moce:
  *Władza nad, i samozapłon zielonym ogniem
Umiejętności:
  *Odporność na ogień
Partnerka: nie szuka
Data urodzenia: 10.10.2011
Talizman jest na zdjeciu ^^
Nora
Głos Sabaton - Resist And Bite (Lyrics)

Eclipse

kontakt: julia21xx@wp.pl
Imię: Eclipse
Pseudonim/zdrobnienie: Ecli
Płeć: Wadera
Wiek: 4 lata
Żywioł: Ogień i cień
Patroni: Atena i Hades
Cechy charakteru: Mądra, inteligentna, radosna, romantyczna i humorzasta (potrafi szybko się wkurzyć)
Cechy charakterystyczne: Brązowe futro.
Stanowiska: Zwiadowca
Historia: Kiedy Eclipse miała 2 lata zgubiła się w lesie podczas spaceru z matką. Poznała ona wtedy o 3 lata starszego Rayana, który razem z nią podróżował po świecie. Pewnego razu spotkali Watahę Krwawej Nocy. Rayan nie chciał się dołączyć do watahy mimo, iż Eclipse go próbowała przekonać. Gdyby wstąpili do watahy mieliby lepiej. Eclipse to wiedziała, lecz Rayan nawet nie chciał o tym słyszeć. W końcu Eclipse postanowiła dołączyć się do watahy bez względu na Rayana. Rayan mimo, iż kochał swoją towarzyszkę musiał ją opuścić . Eclipse długo nie mogła przyzwyczaić się do straty przyjaciela, lecz po kilku miesiącach poznała mnóstwo nowych przyjaciół.
Motto: "Oko za oko, ząb za ząb"
Moce:
  *Manipulowanie emocjami innych
  *podmuch ognia
  *przemiana w cień
Umiejętności:
  *Zwinna, szybka
  *świetnie strzela z łuku
Partner: szuka
Zauroczony/a w...: Ceres
Data urodzenia: 10.12.2010
Talizman
Nora: Często zmieniana.
Głos: Everything's Alright- Laura Shigihara- lyrics

25 października 2014

Od Shailene, Akumy, Mixi i... Hadesa

Shailene
Akuma
Mixi
Hades

- Skupcie się trochę - powiedziałem do wader - Trzeb go wreszcie rozwalić!
Moje oczy zapłonęły mocnym złotem.
- Niby co chcesz zrobić? Słuchamy - pokręciłam bez przekonania głową
- Zabić go - mruknąłem idąc kilka kroków w przód i stając przed waderami
Pod moimi łapami zaczęły kłębić się cienie. Niecierpliwie. Nerwowo.
- No dobrze... Ale jak?
- To się wymyśli na bieżąco - uśmiechnąłem się drapieżnie
- Nie wystarczy tylko klasnąć i po kłopocie...
- Założysz się?
Cienie zaczęły rosnąć, ich czerwone ślepia płonęły żądzą krwi.
- Chyba lepiej nie...
- Wszechmocny Hadesie, Panie Podziemia, Ty, pod którym są wszyscy władcy świata, użycz mi swojej siły - zacząłem się modlić pod nosem
- No proszę, Akuma się modli, ciekawe - burknęłam złośliwie
Usłyszałem złośliwą uwagę Shailenie, ale nie zwracałem na nią uwagi. W tym momencie jedyną rzeczą, na której mi zależało była... Ona
Nie czekając na zbawienie naciągam cięciwę łuku, w ułamku sekundy strzała wbija się w serce mężczyzny z którego zaczyna płynąć obficie krew
- Coś mi się wydaje, że to mało da...
W tym samym momencie, w którym usłyszałem brzęk cięciwy, cienie pod moimi łapami rzuciły się do przodu na krwawiącą ranę mężczyzny
- Więęęęęęc... może się zmywamy? - zaproponowałam cofając się do tyłu
Słowa wadery dotarły do mnie jak przez mgłę. Cienie wciąż wypływały i wypływały. Atakowały. Poczułem ból w klatce piersiowej, zacząłem kaszleć, a z pyska popłynęła krew. Ale nie ustąpiłem. Widziałem jak skrawki zakrwawionego ubrania latają w powietrzu
- Idziemy! - wrzasnęłam ciągnąc za sobą Akumę
- Nie... - zaprotestowałem zapierając się łapami o ziemię - Jeszcze chwila.. Niech ta gnida zostanie rozszarpana na miliona kawałków!
Ponownie zacząłem kaszleć
- Idziemy!!! CZY TEGO CHCESZ CZY NIE!
- Shai ma rację...
Spojrzałem na Alphę zamglonym wzrokiem
- Jeszcze chwila... - moje łapy osłabły, upadłem na ziemię
- Idiota skończony idiota! - ponownie strzeliłam, tym razem w łapę basiora, chwyciłam go za sierść i zmieniłam się w mgłę, razem z nim
*Jestem mgełą*
Wzbiłam się w powietrzę i popatrzyłam na mgłę w dole. "Już widzę minę Akumy, kiedy znów będzie wilkiem" uśmiechnęłam się pod nosem
Akuma nadal nie dawał za wygraną, więc ostatkami sił zaczęłam się zniżać w stronę rozległej polany, tak jak podejrzewałam spadliśmy z wysokości dwudziestu metrów.
Upadłem na ziemię przybierając postać normalnego wilka. Spróbowałem się podnieść. To na nic. Łapy odmawiały mi posłuszeństwa.
Wylądowałam obok nich
- Nic wam nie jest?
- Idiota! Skończony idiota!!! - ruszyłam w stronę basiora nie zwracając uwagi na Mixi, trawa pode mną powoli zamarzała
Dalej próbowałem się podnieść, jednak poskutkowało to tylko kolejnym napadem kaszlu i kałużą krwi na trawie.
- Leć po Erne, lekarstwa... Cokolwiek!
- To na nic... - szepnąłem
- Nie kłopoczcie Erny... samo przejdzie
- Coś nie wygląda...
Z niedowierzaniem pokręciłam głową
- Idioto, udusisz się zaraz własną krwią!
Uśmiechnąłem się słabo.
- Żadne medykamenty nie pomogą... ja po prostu... umieram
- Mixi, proszę, zrób coś! - z moich oczu zaczęły płynąć łzy, które zamarzały jeszcze przed skapnięciem na trawę
Pod wyrazem beznamiętności próbowałam skryć... zaskoczenie?
- Przykro mi... Ani ja ani nawet Erna nic nie poradzimy...
Wreszcie zdołałem stanąć o własnych siłach. Uśmiechałem się lekko, choć mój pysk był cały we krwi- Nie mówcie, że będziecie płakać! - zaśmiałem się - To jeszcze nie teraz!
- Idioto nie wstawaj! Udusisz się zaraz! Boże... co ja mam robić... Tak, będę płakała do cholery jasnej!
- Kładź się! I ani się waż wstawać! - krzyknęłam na Akumę.
- Już mi przeszło - uśmiechnąłem się jeszcze promienniej zamykając wyblakłe, złote oczy - Zegar pokazuje jeszcze 2 tygodnie
Widoczna tylko pod pewnym kontem łza zalśniła w kąciku mojego oka, ale zaraz ją starłam.
-Idiota!!! - zaczęłam jeszcze bardziej płakać, wszystko dookoła powoli zamarzało
- Akuma? Czy to znaczy... Że umrzesz za tygodnie?
Skinąłem głową
Przygryzłam dolną wargę próując powstrzymać łzy
- Nie ma na to jakiegokolwiek sposobu? Błagam no...
- Wątpię. Tyle mocy dał mi mój Pan, gdy zgodziłem się zawrzeć z nim pakt. Nic tego nie może zmienić. Może jakbym wogle jej nie używał...? Ale są żeczy ważniejrze do mojego życia
-W takim razie idziemy do niego.
- Pakt został zawarty, nic go nie zerwie.
- Idziemy - zrobiłam krok w stronę basiora, moje futro było już całkowicie białe -Rozumiesz?
- Nie chcę go spotkać wcześniej niż za dwa tygodnie - odparłem zimno - W tym czasie chcę choć prze chwile cieszyć się życiem - Podszedłem do wadery i mocno przytuliłem, nie zważając na ziąb*
- W takim razie idę sama.
- Mixi... - spojrzałem błagalnie na waderę - Powiedz jej...
- Idziesz ze mną Mixi?
- Shailene... Sama dobrze wiesz, że to nic nie da, a i tak chcesz próbować?
- Tak, bo mi zależy na jego cholernym życiu!
- Przecież obie doskonale wiemy, że to twój ostatni akt desperacji... Ale zrozum...
- TO NIC NIE DA!
- Świetnie. Nie mam zamiaru stracić kolejnej ważnej osoby!
- To jest ostatnie co powiem potem już cię nie zatrzymuje... Shai... Jeśli tam pójdziesz są większe szane, ża sama zginisz, a Akumie i tak nie pomożesz... To jak? - spojrzałam na nią pytająco
- Chyba masz rację Mixi...
Odetchnęłam z ulgą
- Ale jak pewnie wiesz, nikogo nie słucham.
Odwróciłam się i zrobiłam kilka kroków, po czym przypomniało mi się, że nie znam drogi
- No cóż twój wybór - powiedziałam obojętnie, ale tak naprawdę myślałam, że stracę dwie osoby, którym ufałam.
- Mixi, no błagam! Chodź ze mną! Proszę. Ja nawet nie znam drogi, jak już to on zabije tylko mnie!
- I właśnie o to chodzi - już nie próbowałam powstrzymać łez - Nie, Shai, nie pójdę...
- Uwierz, też nie chcę iść. Ale czasem trzeba się poświęcić. No to... cześć...
Szłam kilka minut aż w końcu stanęłam nad brzegiem Styksu
-Hmm... to chyba tędy...
Zrobiłam krok do przodu i wpadłam do "gęstej" wody. Po kilku sekundach znalazłam się w mrocznym korytarzu
- Sooooooooooooooł - ruszyłam prosto szłam około 300 metrów, potem skręciłam w lewo i sądząc po paskudnym wyglądzie tego miejsca znalazłam się w Tartarze... Weszłam do zamku i rozejrzałam się dookoła i ku zdumieniu nie zauważyłam nic prócz kilku szkieletów, ruszyłam trochę przestraszona przez siebie, lecz one nic nie zrobiły tylko skłoniły się lekko w moją stronę. Spojrzałam na zamyślonego Hadesa siedzącego na tronie, podeszłam bliżej)
- W sumie, nie jesteś taki straszny jak opowiadają - powiedziałam jak zawsze z nutą sarkazmu w głosie
Uniosłem głowę i przeleciałem wzrokiem po sali tronowej w poszukiwaniu jakiegoś wielkiego i zarozumiałego potwora, a zamiast tego ujrzałem maluczką waderkę u moich stóp
 - Jak śmiesz do mnie w ten sposób mówić, śmiertelniczko!
-Nadal nie jesteś straszny...
Zwęziłem oczy w cienkie szparki, a szkielety poruszyły się niespokojnie
- Mów czego chcesz, śmiertelniczko, albo z miejsca zostaniesz moim sługą
Prychnęłam złośliwie
- Doprawdy? Czemu twoje szkielety nic mi nie zrobiły? Przechodziłam obok kilku, widziały mnie.
- Ponieważ nie wydałem im takiego rozkazu
-Więc karzesz mnie zabić? - uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej
- Ogólnie mówiąc tak
- Czyli nie interesuje cię to, że mam do ciebie sprawę?
- Nie
- Więc się nie dziw, że nie masz przyjaciół. Siedzisz tylko na tronie i karzesz zabijać. Ile masz lat?
Zatkało mnie. O czym ta wadera mówi?
- Nigdy nie liczyłem. Ponad kilkanaście milionów
-Więc przeżyłam więcej od ciebie. Zabito mi brata na moich oczach, próbowano mnie zabić kilkanaście razy, w tym raz chciał zrobić to mój ojciec.
- Zostałem połknięty przez ojca, uratowany przez młodszego brata, wywalony do podziemia i pozbawiony miejsca na Olimpie. - wzruszyłem ramionami - Jakoś z tym żyję
- Cóż. A ja mam królika.
Przyłożyłem dłoń do twarzy
- Jeśli jeszcze czegoś chcesz mów szybko, zaczynam powoli tracić cierpliwość
-Cierpliwość?! TY TRACISZ CIERPLIWOŚĆ?! MYŚLAŁAM, ŻE SIĘ DOGADAMY, BO MÓJ NAJLEPSZY PRZYJACIEL ZARAZ UMRZE, ALE TY TRACISZ CIERPLIWOŚĆ! RUSZ ***E Z TEGO KRZESŁA I MI DO CHOLERY POMÓŻ! - zaczęłam tracić nad sobą panowanie, sala tronowa powoli zamarzała
Z rosnącym niedowierzaniem patrzyłam na pojawiający się na ścianach lód. Oparłem się wygodniej
- Słucham? Czego ode mnie oczekujesz?
-Że. Mu. Pomożesz. A co?! Myślałeś, że po co tutaj przyszłam, gdybym mogła, to bym tam z nim została! Idziemy!!! - podeszłam do Hadesa i chwyciłam go za łapę, po czym ruszyłam w przeciwną stronę
Warknałem cicho, a kościści strażnicy ruszyli ze swoich miejsc pod ścianami i stanęli wokół wadery, celując do niej z różnorakiej broni
- Naprawdę? - spojrzałam na pokraczne kościotrupy - Nawet jeśli mi coś zrobisz, to tylko pobrudzisz sobie podłogę
- Cienie będą zadowolone z dostawy świeżej krwi - kościotrupy się cofnęły - Po prostu odejdź. Nie pomogę twojemu przyjacielowi.
- Akuma, mówi ci to coś?
Uśmiechnąłem się połową pyska
- Owszem. Jest moim sługą przysyłającym do mnie dusze silnych wilków
skasuj ten shout
- Błagam cię pomóż mi, miej choć trochę uczuć! - zaczęłam płakać, a każda łza powodowała, że wszystko pokrywała jeszcze grubsza warstwa lodu
- Chcesz, żebym pomógł marnemu Cieniowi? - zwęziłem oczy w wąskie szpatki - Równie dobrze mogłabyś o to prosić Zeusa. Ciało akumy należy do mnie, od momentu, w którym zawarliśmy pakt. Jego dusza należy do mnie i nie oddam ci jej.
Spojrzałam ze złością na Hadesa. Moja sierść zrobiła się całkiem biała. Lód zaczął sprawiać, że ściany powoli pękały
-Nigdy się nie zakochałeś, prawda? Nie wiesz jak to jest, kiedy kolejna osoba którą kochasz umiera.
Tym razem i w moich oczach zalśnił złość. Chwyciłam waderę łapą za gardło i uniosłem w powietrze
- Jak śmiesz... Owszem, kochałem. Kochałem w życiu tylko dwie kobiety. Jedną była moja żona Persefona, a drugą Minto.
Rzuciłem waderę na posadzkę
- Więc idź do swojej miłości i pomóż mu sama. Jeśli nie zechcesz sama wyjść moje kościotrupy ci pomogą.
- Bezuczuciowa gnida. - podniosłam głowę dumnie i spojrzałam Hadesowi prosto w oczy
- Zabrać ją - mruknąłem a kościotrupy chwyciły waderę za wszystkie cztery łapy i tułów
Kręcę głową bez przekonania, zmieniam się w mgle i znowu ląduję przed hadesem
Zmrużyłem złowrogo oczy - naprawdę aż tak bardzo chcesz zostać ze mną w moim Królestwie?
- I tak nie mam po co wracać, większość odeszła.

"Muszę po nią iść... Przecież ona sama sobie nie poradzi z tym..."

- Mógłbyś mnie puścić? Już sobie idę.
- Więc droga wolna. To ty ciągle wracasz do mnie
- Więc już nie wrócę. Żegnam.
*wychodzi dumnie*
Brama zamku zatrzasnęła się z hukiem. Rozluźniłem się na fotelu
 - Współczuję temu Akumie. ta kobieta...
Byłam już w pobliżu zamku, kiedy zobaczyłam Shai
Po kilku minutach wbiegam z powrotem do sali tronowej
- Oma! Oma! Jesteś tam!
- Mom do ciebie herbaty, chyba iiii... nie wiem co jeszcze!!
- Znów ta idiotka - przyłożyłem łapę do pyska
Shailene wbiegła do zamku, a ja ruszyłam za nią
- Akuma, zabierz ją stąd - skinąłem łapą, a obok mnie pojawił się czarny basior
- Tak panie
Wychodząc z podziemi zauważyłam Mixi biegnącą w moją stronę
- Shai? Nic ci nie jest?
- Nie... czemu miałoby mi się coś stać?
- Bo Hades to Hades... Gdyby był w bardzo złym nastroju mógłby nawet cię zabić...
- Nawet nie spróbował... co z tym idiotą?
- Z którym idiotą?
- Akumą...
- Akuma!?
- Mixi... boże nie mów, że go tam zostawiłaś...
Skrzywiłam się lekko
- Żartujesz...
- No, wiesz... nie miałam wyboru...
-To mogłaś go ciągnąc po trawie!!! I tak umiera!!! - zaczęłam biec w stronę polany na której był Akuma... o ile tam został
Wstałem z trawy. Shailene poszła do mojego Pana, Mixi pognała za nią. Co powinienem zrobić? Ruszyłem powoli przez las, w kierunku jaskini Hydry. Kryształy. Ona zawsze mi pomagały.
- Stój Idioto! - krzyknęłam do wstającego z trawy basiora. Zdążyłam w samą porę.
- Daj spokój - spojrzałem zimno na waderę - Muszę iść do jaskini Hydry. Kryształy uśmierzają ból. Poczuję się lepiej i będę mógł kontynuować moją pracę
- Nie! Nie po to szłam do Hadesa i kłóciłam się z nim przez ponad godzinę, żebyś teraz mógł tak po prostu odejść...
- Muszę tam iść. Jeśli na prawdę chcesz dla mnie dobrze to mi na to pozwolisz
- W takim razie pójdę z tobą..
- Jeśli tego chcesz - skinąłem głową
-Ale ty nie chcesz. Zrozum, że się martwię. Jeśli umrzesz to zostanie mi tylko Mixi.

Westchnąłem ciężko?
- Jare, jare... ty na prawdę się o mnie martwisz. Jak można sobie zawracać głowę takim demonem jak ja
- Uwierz można. Kim byli wszyscy, których znałam? Każdy próbował mnie zabić. Nawet brat.
 - Więc chodźmy - powiedziałem ruszając w kierunku jaskini

Wszystkiego najlepszego!

Droga Argono!
W dniu Twych urodzin, pragnę Ci złożyć najszczersze życzenia. Życzę Ci zdrowia, samych uśmiechów w życiu, wielu przyjaciół; byś rozwijała swoje talenty, dalej nas radowała swoimi opowieściami; by spełniły się wszystkie Twoje marzenia, a drogi do wyznaczonych celów prostowały się. Dziękuję Ci za to, że jesteś i mam nadzieję, że kolejny rok upłynie dla Ciebie radośnie ;)

Wiecznie męczący Cię swoim gadaniem i głupi pomysłami
Kashari


***
Kto wilkiem z natury, z wyboru demonem
Życie zatraci, gdyż ciemność go przyćmi
Lecz demon z natury, wilk zaś z wyboru
Ciemności i światłu w twarz się zaśmieje
Kroczy przed siebie raz stopą, raz łapą
Życia skracając to mieczem, to kłem
Wędruje wśród śmierci, choć jej nie dotyczy
Róża wojenna; więziona lecz wolna
Bo któż godzien jest wilka poskromić?

23 października 2014

Dzień dobry, wszyscy zginiemy z ręki Hadesa... przez Shai

Shailene: -ps gejem jestes
Hades: -Wiem, że jestem gejem. Kocham kwiatuszki. Mam niezłą kolekcję. Pokazać wam? *uśmiecham się radośnie*
Shailene: -Lol Hades... o co ci chodzi człowieku....
Hades: -O nic, nie tolerujesz osób homo? Serek homo jest smaczny!
Shailene: Lol, powiem odpowiednim ludziom. Naślo na ciebie komornika! I ci zabierze te kwiatki!!!
Hades: -Ej, lasia ni! Bo mi zabioro mojego Fufisia, to mój ulubiony kamolek, kocham go!
Hades: A MIXI Z ***Y MUSZEM PO NIOM ISC
Shailene: -Hades... muf do renki . !
Hades: -A nie bende! Murzaju
Shailene: -O paczaj! To je Miksi, ona jest mondra to cje zabije ; p . ! ; ))))
Shailene: -***l siem, jesteś lezbom a ja nje ! ; ))) . !
Komornik: - Dzień dbry. Czy mam przyjemność z Hadesem?
Hades: - Ej, pszekarz pan mojej mamie że ja kocham Akume, znaczy pszekasz pan to jemu ! .
Shailene: -Tak, zabierz pan go s tond!
Akuma: -Hades! pociongasz mje niczym lina cholofnidża ! . <3333
Komornik: - Mam nakz odebrania panu różowych kwiatków! Nie będę nic nikomu przekazywać!
Hades: -A to siem ***l ! .
Hades: -Zabić go !
Komornik: - Czy ktoś tu wie coś o różowych kwiatkach! o ja też na nadgodzinach siedze i chce już wracać do domu!
Komornik: - Ale tu wyraźnie biało na białym pisze, że musze odebrać panu Hadesowi różowe kwiatki, bo inaczej mnie z roboty wywalą!
Komornik: - A ile pani zapłaci?

Od Mixi - Wyprawa

- Przecież nie mógł tak po prostu zniknąć! Większość mojej magii nie działa w tym świecie! - byłam oburzona. Zrezygnowana usiadłam opierając się plecami o ścianę.
- Czy to w ogóle ma sens? - powiedziałam na głos chociaż byłam pewna, że pomyślałam.
- Oczywiście, że ma sens! - entuzjastycznie powiedziała Assumi. - Przecież robimy to dla watahy!
- Może i tak, ale to nie zmienia faktu, że jak teraz stoimy tu w siódemkę to jestem pewna, że za miesiąc przynajmniej dwójki z was nie będzie już w watasze, więc po co?!
- Bo piątka w niej pozostanie!
Uśmiechnęłam się lekko.
- Może i macie rację... Chodźmy go poszukać! - wstałam i jeszcze raz sprawdziliśmy wszystkie drzwi. Znowu nic. Wtedy na końcu korytarza mignęła mi ciemna sylwetka.
- Widzieliście?! - zapytałam.
Wszyscy oprócz Arii zaprzeczyli drużyną ruszyliśmy w głąb korytarza, ale znowu nic nie znaleźliśmy. 
- Jakim cudem jego magia tak dobrze tu działa? - zapytał ten... Korso? Chyba tak... - Przecież ja ledwo mogłem wykonać zaklęcie uzdrowiające, a i tak kosztowało mnie to mnóstwo siły, a on przecież znika co chwilę i jakoś chyba nie jest zbyt wyczerpany.
- Tak coś jest z nim nie tak... - zgodziła się Erna.
(Korso?)

Od Erny - Wyprawa

Skinęłam głową i sprintem popędziłam zebrać innych. Pierwszy, drugi, trzeci sklep. Wszystkim wyjaśniałam w biegu co się dzieje. 
- Wszyscy? - zapytałam pomiędzy nerwowymi oddechami.
- Jeszcze Assumi! - krzyknęła Mixi.
Co robić? Każda sekunda jest na wagę złota!
- Poszła chyba tam - powiedziała cicho Aria i wskazała na budynek za mną.
Jak na zawołanie wszyscy zaczęliśmy biec w jego stronę. 
- Assumi! - Anastasia jako pierwsza wbiegła do budynku.
Dziewczyna stała przy kasie i rozmawiała z ekspedientką. Usłyszawszy swoje imię gwałtownie odwróciła głowę. Anastasia podbiegła do niej i chwyciła za rękę. Wybiegliśmy że sklepu. Musiałam chwilę się zastanowić, zanim wskazałam kierunek w którym pobiegli Akuma i czarnoksiężnik. Zdyszana ledwo nadążałam za grupą. Na zatłoczonej ulicy pościg był bardzo utrudniony. Miałam o tyle łatwiej, że biegłam na końcu, więc miałam już utorowaną drogę przez tłum. Po kilkunastu minutach znaleźliśmy Akumę.
- Jest tam. - Wskazał na wysoką konstrukcję że stali i szkła. - Teraz nam nie ucieknie.
Weszliśmy szybkim krokiem do pomieszczenia z kilkoma krzesłami, automatem z wodą i biurkiem za którym siedziała elegancko ubrana kobieta.
- Witam w Brown & Smith, w czym mogę pomóc? - Wstała i obdarzyła nas wyuczonym, acz wciąż promiennym uśmiechem.
Akuma podszedł do biurka i uderzył rękami o blat. Kobieta podskoczyła.
- Białowłosy mężczyzna w garniturze! Gdzie on jest?
- Pan dyrektor? Zapewne w swoim biurze. Byli państwo umówieni?
- Które piętro?!
Kobieta otworzyła szeroko oczy i opadła na krzesło. Złapała blat biurka i ścisnęła go tam mocno, że koniuszki jej palców zrobiły się białe.
- Ostatnie piętro. - Powiedziała przestraszona. - Tylko błagam, nie róbcie nic złego.
Rozejrzałam się za schodami, podczas gdy inni wezwali już windę. Podeszłam do nich. Czemu w tym budynku nie ma schodów?
Sekundy mijały nieubłaganie szybko. Wreszcie drzwi się otworzyły, winda była pusta. Weszliśmy i ktoś kliknął guzik z najwyższym numerem. Winda, tak samo jak ściany, była przeszklona. Spojrzałam na tłumy ludzi idących po ulicach. Zakręciło mi się w głowie. Po kilku sekundach winda stanęła. Przed nami ukazał się korytarz pełny drzwi.
- Rozdzielamy się! - Powiedziała Mixi.
Każdy zajrzał do wszystkich pokojów. Spojrzeliśmy po sobie zrezygnowani.
- Nie ma go. - mruknęłam.
- Rozpłynął się w powietrzu. - dodał Korso.

(Mixi?)

22 października 2014

Od Akumy - Wyprawa

  A więc tu go nie ma... westchnąłem ciężko. 
- W takim razie poszukajmy go gdzieś indziej... jakieś pomysły?
- To może w innym dużym budynku? - Aria przyłożyła palec wskazujący do ust w geście zamyślenia.
- A może poszedł znaleźć coś, dzięki czemu nie będzie wyróżniać się z tłumu?
  Wszyscy jak na komendę spojrzeli na Arię.
- To... brzmi logicznie... - powiedziała powoli Mixi
- Nie wiemy na ile logiczny może być typ w niebieskim stroju z białymi gwiazdkami - stwierdził nieśmiało Korso
- Ale ten trop warto sprawdzić! - klasnęła w dłonie Anastasia i całą grupą ruszyliśmy w kierunku najbliższego budynku, w którym było mnóstwo ubrań.
  Mixi weszła do środka, by zapytać się o czarnoksiężnika, a w tym czasie wysłałem pozostałych do innych sklepów w zasięgu wzroku. Sam przysiadłem pod latarnią na środku ulicy i ściągnąłem kapelusz, żeby ochłodzić nieco głowę. Zamknąłem oczy i nasłuchiwałem ruchów ulicy. Czy wśród tego gwaru będę w stanie usłyszeć głos czarownika?
  Przede mną rozległ się cichy szczęk. Otworzyłem oczy i ujrzałem monetę w moim kapeluszu. Podniosłem głowę do góry widząc kolejno: rękawiczkę, rękaw czarnego garnituru, czarną muszkę i... twarz okoloną elegancko przystrzyżonymi białymi włosami i brodą. Mężczyzna uśmiechnął się z wyższością i ruszył dalej. Za nim w powietrzu unosiły się falujące iskierki magii.
To on.
Wyrzuciłem monetę na ziemię i założyłem czapkę. W kompletniej ciszy ruszyłem za czarnoksiężnikiem. Kątem oka zauważyłem wychodzącą ze sklepu Ernę. Machnąłem do niej ręką, dając jej znak, by zawiadomiła innych.
(Erna?)

20 października 2014

Od Narcyzy - Wyprawa, na którą mnie nie zabrano

Wstał piękny świt, krążyłam niespokojne po jaskini. Czas zastanawiałam się, dlaczego Akuma nie pozwolił mi ruszyć z nimi. Rana w brzuchu już prawie się zagoiła.
A Phoenix nie wróci, mimo tego, że mnie osłabiła to uważałam, że jestem na tyle silna, by podołać zadaniu. Padłam na grzbiet, wpatrywałam się w sufit jaskini. Czekałam, aż jakiś głupi pomysł wpadnie mi do łba. Nie musiałam długo czekać. Postanowiłam, że sama tam pójdę. Bez niczyjej zgody, chyba nic się nie stanie. Muszę tylko złapać trop Akumy i zmienić się w człowieka. Rozważając wszystko doszłam do wniosku, że poruszanie się na dwóch nogach, będzie trudne. Wyszłam na powietrze, pokręciłam się tam w nadziei, że udami mi się złapać trop Mistrza. Po paru godzinach nareszcie mi się udało. 
- Okey mam już trop, teraz wystarczy zmienić się w dwunoga. Zajęło mi to o wiele więcej czasu, niż myślałam.
W takim tępię nigdy ich nie dogonię. Cho*lera! Co tu robić, co tu robić? Pobiegłam do jaskini Erny, u niej na pewno coś znajdę.
~~
Po cichu weszłam do jaskini szamanki. Zaczęłam się rozglądać, było tam chyba tysiąc fiolek i eliksirów. A na każdej z nich etykietka. Przeczytałam je wszystkie i nic. Na podeście zauważyłam ogromną księgę. Może tam coś znajdę. Kartując każdą stronę, wreszcie mi się udało. Zwycięstwo! Wyrwałam kartkę i ruszyłam do miejsca z którego wyruszył Akuma. Przeczytałam zaklęcie, i poof stałam się łysym bez ogonem.
Było to dość dziwne uczucie, nie mogę go szczegółowo opisać.
Nie mogłam utrzymać równowagi, dlatego też padłam na odbyt.
Siedząc na dupci, spoglądałam na nogi.
- No dalej nóżki, proszę was zacznijcie chodzić. - mówiłam sama do siebie.
To chyba raczej tak nie działa. Brawo, dogonię Akume jak rok Ruski minię.
Po paru minutach udało mi się, potykając się o własne kończyny szłam tropem Akumy i reszty.
~~
Byłam już daleko, poza terenami watahy.
Zapach Akumy był coraz mocniejszy.

(Akuma?)

18 października 2014

Frigidus

kontakt: Syriusz
Imię: Frigidus
Zdrobnienie: Frigus
Płeć: Basior
Wiek: 6 lat
Żywioł: Chłód... nie zima śnieg czy lód, lecz odmrażający i zabijający chłód...
Patroni: Eol i Ares
Cechy charakteru: Pogięty psychicznie i dziwaczny wilk przekręcający jak najwięcej słów, by jego mowa stała się niejasna, tajemnicza. Nie jest zbyt agresywny, ale nie oznacza to że niegroźny.
Cechy charakterystyczne:  Biały wilk w zielone pasy, z krwista czerwoną grzywką. Wyposażony w skrzydła, a końcówki skrzydeł, jak zresztą też ogon, są czarne.
Stanowiska: Szpieg
Historia: Frigidus nie był i nie jest wilkiem bardzo towarzyskim, a do tego łatwo go zdenerwować. Fridigus nie lubił swojej rodziny, watahy, ani żadnych wilków, stworzeń, które już spotkał w swoim życiu , więc postanowił po prostu odejść. Miał wtedy 1,5 roku i po paru dniach uznał że wlałby wrócić, lecz coś go zatrzymało... Był to chłód, ukochany chłód, ZIMA! Na terenach watahy Frigidusa nie było tak srogiej zimy, jak w tym tak CHŁODNYM lesie. Frigidus zaczął żyć samotnie w mroźnym lesie.  Znalazł sobie małego, ptasiego towarzysza, którego nazwał imieniem Sroka. Sroka była sikorką, w dodatku samcem, ale Frigidus już wtedy przekręcał wszystko co możliwe, mimo iż znał prawdę. Dwa lata później do jego lasu zawitała drobna, acz inteligentna i miła wadera. Fridigus polubił ją, ale nie wyczuł wszystkiego co powinien. Wadera uznała, że będzie często go odwiedzać, bo nie mieszka w lesie, ale jest jej blisko. Nie zdradzała imienia. Przeżył w takim układzie miesiąc. Zaprzyjaźnił się z waderą, która została dla niego zawsze Waderą - to było jej imię w myślach Frigidusa. Pewnego wieczoru powiedziała, że jutro nie przyjdzie, ale następnego dnia przyszła - wraz z podłym uśmiechem i paroma ogromnymi wilkami. Frigidus spytał się jej co się stało. " Fridigusie, bracie..." powiedziała co było dziwne, gdyż i Fridigus nie zdradził swojego imienia, ale do tego bracie? " Zostajesz aresztowany za zdradę watahy." Zdezorientowanego Fridigusa próbowały porwać, lecz ten zwiał drogą powietrzną. Nigdy już nie spotkał Sroki. Po intensywnej ucieczce zaczął żyć szukając podobnych warunków, ale coraz bardziej oddalał się od swoich marzeń. Ledwo żywy dotarł do miejsca gdzie dla większości istnień jest odpowiednia temperatura, ale on się wręcz smażył. Zawrócił gdyż nie potrafił żyć w takich warunkach. Sam nie wie kiedy zmienił kierunek, ale nie poszedł tam gdzie chciał. Stał się podróżnikiem, który idzie cały czas przed siebie w poszukiwaniu tego, o czym marzy. Natrafił na kolejną przeszkodę, lecz jest ona... cóż, niedostępna nawet dla niego - wyrzucił ją z życia, zapomniał. Kolejne tygodnie i miesiące aż trafił na watahę... Z powodu obaw dołączył posłusznie.
Motto: "Ufność to najgorsza cecha pośród złych!"
Moce:
  *Ochładzanie wzrokiem... a zapamiętaj że chłód potrafi przeniknąć do ciała... i zabić...
Umiejętności:
  *Odporność na trucizny i chłód
Partnerka: nie szuka
Data urodzenia: 29.02.2008
Talizman
Nora

17 października 2014

Towarzysz Mixi!

Imię: Marion
Wiek: 2 lata
Płeć: Samiec
Rodzaj: Kruk
Moce: 
  *Super szybki i cichy lot
  *świetne widzenie w ciemności
  *wtapianie się w tło
Właściciel: Mixi

Towarzysz Anastasi!

Imię: Scarekraw
Wiek: 5 miesięcy (nieśmiertelny)
Pleć: Samiec
Rodzaj: Cat Balance
Charakter: Ciekawski , pomocny , posłuszny , dowcipniś , rozbrykany , hałaśliwy , prawdziwy "łowca"
Moce :
  *Mowa
  *Telekineza
  *Chodzenie po chmurach
  *Zamiana w aniołka
Właściciel: Anastasia

Od Assumi - Wyprawa

- No to nie lepiej się rozdzielić? Każdy by szukał w innej części miasta. - Powiedziałam odrywając Akumę od rozmyśleń.
- Nie Assumi. Jest to zły pomysł. Nie znamy miasta, jesteśmy tu dopiero od kilkunastu minut, więc moglibyśmy się zgubić. - odparł chłopak o białych włosach. - Poza tym nasz zmysł węchu znacznie się osłabił. Nie znaleźlibyśmy się w tłumie ludzi.
- Hm... - zamyśliłam się na chwilę. - Kiedy byłam mała, znalazłam taką książkę o prawach czarnoksiężników i innych zjaw... Było tam napisane, że tacy jak on najczęściej wybierają na swoją siedzibę najwyższą wieżę, by pokazać swoją moc i potęgę, jako poziom ów wieży. Można znaleźć taki budynek i zapytać jakiegoś przechodnia, czy nie przechodził obok jakiś człowiek w niebieskich łachach.
Każdy rozejrzał się dookoła. Nagle chciała krzyknąć coś dziewczyna o bardzo jasnej cerze i włosach długisz do ziemi. Mixi zasłoniła jej twarz ręką, na znak, żeby tego nie robiła i powiedziała:
- Nie możemy wyróżniać się w tłumie, Aria. On może być gdzieś tutaj, chociaż go nie widzimy.
- Prze... Przepraszam. Chodzi o to, że znalazłam ten najwyższy gmach. - dziewczyna pokazała palcem wskazującym na szklany, wysoki budynek. 
- Nie zaszkodzi spróbować... - westchnął Akuma.
Szliśmy wolnym, chwiejnym krokiem. No, przynajmniej ja i białowłosy. Najlepiej z przemianą moim zdaniem poradziła sobie Aria. Może te miasto wydawało się małe, ale kilka metrów wśród tak dużego tłumu wlepiających oczy w ciebie to jakby przynajmniej pięć kilometrów z poważnie zranioną nogą. Po około dwudziestu minutach byliśmy pod wieżą. Mixi podeszła do jakiegoś człowieka i zapytała się czy nie widział kogoś w przebraniu czarodzieja. 
- Tak, był parę minut temu tutaj. Groził, że jeśli mu nie oddam na własność tego biurowca zamieni mnie w kamień. - zaśmiał się nieznajomy - Ale w końcu sobie poszedł ten czubek. Wyglądał jakby się urwał z balu przebierańców. Nawet miał laskę z jakimś kryształem i szpiczasty kapelusz. Jak na bal karnawałowy przebranie-pierwsza klasa, ale mamy połowę października! 

(Anastasia?)

Od Anastasi - "Nowy przyjaciel..."

Szłam przez las, skręciłam przy Wodospadzie Łez, przeszłam obok Rzeki Styks weszłam w portal... znalazłam się obok drogi... Przeszłam przez pas i zorientowałam się że jest noc, nie specjalnie mnie to ruszyło bo widzę w ciemności, więc poszłam dalej... przeszłam koło kina i stanęłam u celu mojej wędrówki... ,,Schronisko" już na samą myśl przechodzą mnie ciarki.. weszłam na parcelę i schowałam się w cieniu by poczekać aż wszyscy wyjdą... gdy ostatni człowiek wyszedł wypełzłam z cienia i podeszłam do drzwi ale były zamknięte, przez chwilę chodziłam w te i wewte żeby coś wymyślić... nagle mnie olśniło, wyciągnęłam pazur i zaczęłam "gmerać" w zamku... usłyszałam zgrzyt i otworzyłam drzwi. Weszłam do ciemnego pomieszczenia... mój nos mówił że do celu w prawo, przeszłam przez drzwi i zobaczyłam klatki ze zwierzętami... były tam psy, koty, papużki, jeże, lisy a nawet sowa. Wróciłam do gabinetu i zaczęłam szukać klucza... w końcu ukazał mi się na haczyku nad moją głową, szybkim ruchem łapy zabrałam złoty kluczyk i wróciłam do klatek... Gdy otworzyłam wszystkie drzwiczki wszystkie zwierzęta pognały do wyjścia... zanim się obejrzałam klatki były puste... oprócz jednej... popatrzałam na małe trzęsące się z zimna stworzonko... przyjrzałam mu się dokładnie ale zanim coś powiedziałam ono wyszło z cienia a moi oczom ukazał się mały, puszysty kotek... Nie wiedząc co z nim zrobić szybko ale delikatnie chwyciłam go i wróciłam do portalu. Weszłam na polanę Pana i zostawiłam tam kotka... ale gdy chciałam odejść on zaczął przeraźliwie miauczeć, odwróciłam się i spojrzałam na zapłakane kocię...
-No dobra... zostajesz... - odpowiedziałam z grymasem na twarzy...mały otarł łzy, podbiegł do mnie i wdrapał mi się na grzbiet...-A właściwie jak ty się nazywasz? - zapytałam już powoli wracając do nory...
-Jestem Skarekraw...- powiedział pełen zapały kociak - A ty?
-Ja? No więc ja mam na imię Anastasia... - odpowiedziałam, mały był najwyraźniej zmęczony bo ziewał... wróciłam do nory i zasnęłam czując na sobie ciepłe, puszyste futerko...

16 października 2014

I znów spam xd


Od Arii - Wyprawa

  Podeszłam do basiora i również wyjrzałam za róg.
- Hej! Mixi! To faktycznie dobry pomysł! - krzyknęłam i nie czekając na reakcję kogokolwiek ze zgromadzonych tanecznymi susami podbiegłam do grupki ludzi, na oko nastolatków.
- Cześć! - krzyknęłam przerywając jednemu z nich w połowie zdania - Czy moglibyście mi powiedzieć gdzie jestem?
- Aria! - krzyknęła Mixi, wybiegając zza rogu i stając koło mnie. Kątem oka widziałam, jak pozostałe wilki w ich ludzkich formach wyglądają za nią - Co ty wyprawiasz?! Nie możesz tak zaczepiać ludzi!
- Przepraszam, Mixi-sama - zrobiłam smutną minkę - Ale ja chciałam tylko dobrze...
- Nie, w porządku - powiedział nieznajomy chłopak kładąc mi dłoń na ramieniu - Chętnie wam pomożemy. Otóż miasto, w którym się znajdujemy nazywa się Londyn. To dość specyficzne miejsce i przyciąga tutaj wielu różnych ludzi. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego typu zachowań...
- Ktoś jeszcze ostatnimi czasy zachowywał się podobnie do nas? - jak spod ziemi wyrósł koło mnie Akuma, niczym ponury, czarny cień
- Hmm... - chłopak podniósł palec wskazujący - Być może, ale...
- Tak! - wykrzyknęła towarzysząca mu dziewczyna - Owszem! To był naprawdę dziwny ty! Miał na sobie jakieś oldshoolowe  niebieskie szaty w gwiazdki... i taki szpiczasty kapelusz!
  Tu podniosła ręce do góry tworząc nimi trójkąt. Akuma skinął głową i uśmiechnął się czarująco, aż mnie zatkało... to on się umie uśmiechać?
- Bardzo dziękujemy za informacje - uchylił lekko kapelusz i zawrócił do pozostałych
  Razem z Mixi uczyniłyśmy to samo.
- I co? - zapytała brązowowłosa wadera - Czegoś się dowiedzieliście?
- To Londyn - powiedziała Mixi - A po okolicy lata człowiek w niebieskim prześcieradle...
- To na pewno czarnoksiężnik! - wykrzynkęłam podkakując - To musi być czarnoksiężnik! Musi! Musi! Musi!!
- Uspokój się dziecko - Akuma położył mi dłoń na ramieniu - To wcale nie musi być ten, za którego go mamy.
- Ale...
- Zaczekaj. To nie musi być żaden mag, jednak to może być wilki lub inny magiczny stwór. Mógł przenieść się tak jak my, otrzymując randomowy strój. Jak my - po tych słowach spojrzał krytycznie na moją sukieneczkę oraz suknię Mixi
- W takim razie może powinniśmy poszukać tego stworzenia, kimkolwiek jest? - zasugerowała ta sama brązowowłosa co przedtem
- Masz racje, Erna - powiedziała Mixi uśmiechając się - Ktoś z was byłby w steni wyśledzić tak stary ślad? Akuma?
  Spojrzałam na czarnego młodzieńca, a ten pokręcił smutno głową.
- Aura tego miejsca jest zbyt chwiejna i niestabilna, bym mógł skupić się na czymś konkretnym. Zbyt dużo dusz...
(Assumi?)

15 października 2014

Od Korso - Wyprawa

- Korso? Korso? - usłyszałem przez mrok. Chwilę później poczułem dłoń na mojej łapie. 
Dłoń. Ludzką dłoń. Mimo olbrzymiego bólu poderwałem się do góry. Zaraz jednak tego pożałowem. Złamane żebra wbiły się w moje narządy wewnętrzne, a tylnie łapy miałem chyba złamane w pół. Jęknąłem.
- Spokojnie. Na początku bywa ciężko.
Rozpoznałem głos Arii. Położyła swoją dłoń na moim grzbiecie. Próbowałem zrozumieć sytuację, ale moje myśli przytłumił kolejny atak. Dłuższy i… inny. Czułem, jak połamane kości przesuwają się w mojej klatce piersiowej. Ból zaczął słabnąć, aż w końcu całkowicie zniknął. Wciąż jednak czułem złamane łapy. Otworzyłem oczy. Przede mną malował się jakże barwny chodnik. Uniosłem wzrok i ujrzałem Arię klęczącą obok mnie. Była człowiekiem. Odwróciłem łeb by sprawdzić moje obrażenia. Zamarłem, gdy zobaczyłem dwa złamania pod kątem prostym. Minęło parę sekund, zanim zrozumiałem, co się stało.
Wbrew pierwszemu wrażeniu, nie miałem złamanych łap. Miałem nogi. Ludzkie nogi. Byłem na czworakach, a to, co pierwotnie wziąłem za złamanie, było naturalnym zgięciem kolan.
Spróbowałem wstać. Gdy tylko się wyprostowałem, poczułem jak tracę do równowagę. Od bolesnego upadku uratowała mnie ściana. Spróbowałem ponownie stanąć prosto, ale z tym samym skutkiem. Uznałem, że lepiej chwilo zaniechać dalszych prób, dla własnego bezpieczeństwa. Spojrzałem na moich towarzyszy. Zdawali się nie mieć takich problemów jak ja. Chyba najgorzej zniosłem tą przemianę. Widywałem w życiu wilki zmieniające się w ludzi, lecz sam nigdy nie chodziłem o dwóch nogach. A jeśli już o nie chodzi, to mimo uleczonych ran, dalej mnie bolały.
- No, dobrze... Wie ktoś może gdzie dokładnie jesteśmy? - zapytała jedna z dziewczyn. Głosem przypominała mi Mixi, jednak nie byłego tego pewien.
Wszyscy zgodnie pokręciliśmy głowami. Spróbowałem przesunąć się trochę wzdłuż muru, na którym się opierałem. Gdy mi się to udało, wyjrzałem zza rogu. 
- Może zapytajmy tamtych ludzi? - zaproponowałem.
(Aria?)


Rainbow

kontakt: Karolina1Kaczmarczyk@wp.pl
Imię: Rainbow
Pseudonim/zdrobnienie: Rain
Płeć: Wadera
Wiek: 2 lata (nieśmiertelna)
Żywioł: Mrok
Patron/i: Hades,Iris
Cechy charakteru: cicha, zamknięta w sobie, nieśmiała, miła, spokojna, opanowana
Cechy charakterystyczne: kolorowa łata na tylnej lewej łapie
Stanowiska: Łowca
Historia: Kiedy miała miesiąc jej mama porzuciła ją i jej siostrę na polanie. Razem postanowiły poszukać watahy. Po roku bezskutecznych poszukiwań postanowiły zostać w niewielkiej jaskini. Podczas polowania jej siostra chcąc upolować jelenia wpadła w ogromną przepaść i zmarła na miejscu.
Postanowiła więc pójść dalej w świat. Po 4 miesiącach znalazła tą watahę i postanowiła się przyłączyć.
Motto: "Nie schowasz przed śmiercią, ona i tak cię znajdzie."
Moce: *
Umiejętności: *Potrafi być niewidzialna
Partner/ka: szuka
Zauroczony/a w...:
Data urodzenia: Czerwiec 4 2012
Inne zdjęcia Nie działa!

14 października 2014