29 kwietnia 2015

Od Korso cd. Akumy

Z niechętną miną ruszyłem naprzód. Gdy teraz o tym myślę, nie rozumiem pewnych rzeczy. Dlaczego w mojej głowie nie pojawiło się ostrzeżenie? Wchodziłem do królestwa zmarłych. Czemu nie zaprotestowałem? To Akuma powinien iść. Ja zaś nie powiedziałem ani słowa. Mimo pozornej niechęci ciągnęło mnie tam. Niespiesznie mijałem kondygnacje zamku. Wszystko wydawało mi się jakby znajome. Wyglądało tak... idealnie, jak na to miejsce. W końcu jednak dotarłem do wielkich drzwi, które przerwały moje rozmyślenia, zanim na dobre się zaczęły. Sala tronowa. Gdy ruszyłem w ich kierunku, podwoje same ustąpiły. Przekroczyłem próg. 
Siedzieli tam. Wyglądali, jakby trochę się mnie spodziewali, a trochę jakbym przerwał im niesamowicie ważną dyskusję... 
- Śmiertelniku, jak śmiesz zakłócać mój spokój? - przemówił mężczyzna na większym tronie. Twarz miał poważną, wzrok zaś przebiegły. 
Jak teatralnie. 
- Przyszedłem do ciebie, Hadesie, po radę. 
W jego pysznym spojrzeniu ni stąd, ni zowąd nagle coś się zmieniło. Nutka... niepewności Zaskoczenia? 
Persefona jakby na jakiś znak od niego jęła mnie lustrować wzrokiem. Nie minęła chwila, a ona też, choć mniej dyskretniej kryła zdziwienie. 
- To nie jest twój świat. Czego tu szukasz? 
- Rzekłem już. Pragnę rady. 
- Naśmiewasz się? - zapytał pan podziemi. 
- Powtarzam raz jeszcze. Potrzebuję pomocy. 
Bogini nachyliła się i szepnęła bogowi coś do ucha. Ten skinął ze zrozumieniem. 
- Mów zatem, na czym ma ona polegać. 
Wytłumaczyłem więc Hadesowi całą sytuację. Opowiadając zauważyłem, że na dźwięk imienia Akumy w jego oczach zajaśniał blask. Miałbym się dziwić? Gdy skończyłem, pokiwał głową. 
- Także ten - zaczął dostojnie - Mógłbym wyciągnąć z twojej przyjaciółki tą drugą duszę, lecz nie za darmo. Chcę czegoś w zamian. 
- Jeśli mówisz o mej duszy - w moim głosie zabrzmiała obca mi pogarda - to chyba oszalałeś.  
Nie powinienem wypowiadać tych słów. Nie powinienem także być tak bezczelny i pewny siebie. A mimo to, nie widziałem w tym żadnej nieprawidłowości. 
Bóg jednak nie wykazywał zachowaniem choćby krztyny urazy. 
- Nie, nie, skądże! - zaprzeczył - Moja prośba nie jest wielka. Otóż... Pragnę, byś postarał się tu więcej nie pokazywać.  
Drgnąłem zaskoczony. 
- Co? 
- Bo widzisz... Tak trochę nie powinno cię tu być. Twoja obecność w moim królestwie narusza pewien porządek rzeczy, co sam dobrze powinieneś wiedzieć. 
Zdziwiło mnie to. Tak po prostu? 
- Skoro tak mówisz. Jednakże, muszę tu jeszcze wrócić z Arią. 
- Zrozumiałe. Lecz później życzę sobie cię tu więcej widzieć. 
- Niech i tak będzie. 
Obróciłem się i wyszedłem z sali tronowej. Gdy wracałem, moje myśli biegały po dziwnych torach. Nie wydawało mi się to jednak ani trochę niepokojące. I to było jeszcze bardziej niepokojące. 
Chwilę później znajdowałem się przez Akumą i Nanimoarią. 
- Co powiedział? Chciał twojej duszy? Puścił cię? Pomoże? - zalał mnie na wstępie pytaniami basior. 
- Mamy do niego przyjść, a załatwi sprawę. 
- A co chciał w zamian? 
Zrobiłem głupią minę. 
- Powiedział, że po wszystkim mam się więcej w jego królestwie nie pokazywać, bo naruszam porządek rzeczy, czy coś. 
- Co? - Akuma zrobił wielkie oczy. 
- Ja także nie rozumiem, ale jakie ma to znaczenie? Chodźmy. 
(Aku, Ario :3?)

Mój art.


Nauczyłam się obsługiwać Paint Tool Sai i jestem z tego poniacza tak dumna, że musiałam.

Od Vi

Po kąpieli w jeziorze z Hoinkasem czułam się dość... nieswojo. Nie wiem czemu, zawsze miałam dobry humor. Postanowiłam odwiedzić Korso, bo gdzieś tam usłyszałam, że ma jakieś ziółka. Chyba nawet lepsze od moich... Konkurencja rośnie... Moje zioła się skończyły, więc chciałam pożyczyć trochę ziół od basiora. Po kilkunastu minutach doszłam do nory Korso. Moja intuicja podpowiadała mi, że to nie ta nora, ale po zapachu zaparzonej herbaty postanowiłam nie posłuchać mojej intuicji. Powoli wchodziłam do jaskini. Było w niej dość ciemno, ale szłam za zapachem ziół. Mój nos tak się do nich przyzwyczaił, że wykryłabym je na końcu lasu jodłowego, który nie znajduje się blisko mojej nory. Po kilku sekundach nareszcie znalazłam potrzebne mi zioła na skalnej półce. Jak na złość, były one w szmaragdowej puszce. Przez "przypadek" puszka z ziołami upadła na ziemię. O dziwo się nie stłukła... Po masie prób wyjęcia ziół z pojemnika zmęczyłam się. Chciałam się trochę zdrzemnąć, więc zasnęłam w wejściu do nory. Gdy już wstałam, to przy wejściu stał jakiś basior.
- A ty młoda panno co tutaj robisz? - spytał.
(Ktoś? Najlepiej basior)

Od Satoshi'ego do Est

(cd. tego)
- Nareszcie się obudziłaś! Nic ci nie jest? Chcesz coś zjeść? - podałem waderze kawałek mięsa, który pozostał mi jeszcze po niedźwiedziu.
- Em... Dzięki?
Wadera wydawała się być dość osowiała. Chciałem jej jakoś pomóc, ale nie wiedziałem jak. Ledwo co ją znałem. Dawno jednak nie spotkałem tak ślicznej wadery. Postanowiłem jednak dać jej odpocząć w mojej norze, bo nie wyglądała zbyt dobrze.
- Idę na polowanie. Prześpij się jeszcze, tu nic ci nie grozi - uśmiechnąłem się i pobiegłem na łąkę. Myślałem, że jak zawsze łatwo będzie mi znaleźć jakiegoś zająca bądź królika, ale tym razem żadnego nie widziałem. Chciałem się jakoś podlizać waderze, ale na pewno nie podliżę się jej małym, kurduplowatym zającem."A może tak poszukam niedźwiedzia?" - pomyślałem. Pobiegłem w stronę lasu jodłowego, który znajdował się niedaleko mnie. Jakiś czas temu upolowałem tam grizzly, którego głowa spoczywa na mojej skalnej półce. Po wkroczeniu na granicę lasu jodłowego, zacząłem rozgrzewać swoje pioruny.
(Est?)

28 kwietnia 2015

Nirvana i Nikoyaka, nie żyją!


  Tego dnia, gdy wpadłem z Herbatą do Mixi, zastałem waderę siedzącą nas stertą papierów. Przyglądała się czemuś intensywnie i przebiegała łapą po tekście, linijka po linijce.
- Coś się stało? - spytałem, wieszając kociołek z wodą nad ogniem i wrzucając pierwsze zioła.
- Taa... - mruknęła wadera. - Od dawna nikt nie widział ani Nikoyaki, ani jej siostry-Nirvany. A kiedyś były tak bardzo aktywne... wszędzie ich było pełno. A teraz nic. Szczerze mówiąc nie wiem co powinnam zrobić.
- Jak zawsze zostaw to mnie. - Sypnąłem do kociołka jeszcze kilka garstek liści. - Jak zacznie się gotować ostrożnie odstaw na bok i odczekaj kilka minut. Miód się skończył, ale jak chcesz to po powrocie trochę ci przyniosę.
- Rób co chcesz. - Wadera machnęła łapą. - Uznałam, że załatwię dzisiaj wszystkie papiery, żeby z czystym sumieniem móc odłożyć następne na później.
  Pokręciłem z dezaprobatą głową, ale się uśmiechnąłem. Zostawiając waderę z robotą wyszedłem z jaskini. Ciekawe, czy słysząc moje kroki na trawie wróciła do swoich innych zajęć?
  Postanowiłem zacząć poszukiwania od wypytania wilków, jednak żaden nic nie wiedział. Potem przyszła kolej na demony i cienie. One również nic. Zrezygnowałem z pytania bogów, bo i tak by mi nie odpowiedzieli.
  Koło południa przysiadłem nad Wodospadem Łez, by nieco odpocząć. Moje łapy było obolałe, z trudem łapałem oddech. Mówi się starość nie radość... tylko czemu ta starość nadeszła właśnie teraz?
- Szukasz czegoś, sługo podziemia? - Nawet nie zauważyłem, kiedy koło mnie pojawił się półprzeźroczysty wilk o złotych oczach.
- Kyomu? - zdziwiłem się, widząc ducha watahy. - Myślałem, że się przeniosłeś. Tak dawno nikt cię nie widział.
- Byłem przy Nikoyace. Byłem tam bardzo długo, jednak już nie jestem w stanie tego znieść. Chcę, żebyś jej pomógł.
- Gdzie jest i co się z nią stało? - Wstałem i odwróciłem się pysiem do ducha.
- Wpadła w pułapkę Pasithei, będąc na plaży Gwiazd - wyjaśnił. - Nie mogę już jej pomóc... Tylko ty możesz.
- Prowadź.
  Zmuszając się do biegu przemierzyłem tereny watahy za moim przewodnikiem. Po kilkunasty minutach dostaliśmy się na plażę. Kyomu wskazał mi jaskinię, mówiąc:
- Jest tam.
- Zanim tam wejdę musisz powiedzieć mi więcej o tym, co mnie tam spotka. - Spojrzałem na basiora. - Jeśli i ja tam ugrzęznę to nie będzie kolorowo.
- To miejsce stworzone przez Pasitheę. Raj, dający nieśmiertelność, zapewniający wszystko. Hipnotyzujący. Kradnący marzenia. Powoli wysysający duszę. Nikt żywy się mu nie oprze.
- W takim razie co mam zrobić? - Zmarszczyłem brwi. Słowa basiora przeczyły jego prośbie. - Gdy tylko tam wejdę, zostanę omamiony jej czarami.
- Ciebie to nie dotyczy, sługo podziemia. - Duch zwęził oczy. - Czy proszę o tak dużo? Chcę tylko, byś uratował ich dusze, odbierając im życia.
- Nie mogę ich stamtąd wyciągnąć? - Słowa ducha były dla mnie coraz bardziej nielogiczne.
- Nie możesz. Twoje splamione krwią łapy nie mogę dosięgnąć niczego z tego świata, tak jak nic z tego świata nie może dotknąć ciebie, sługo podziemia.
- Co masz na myśli...?
  Ale duch rozpłynął się, swoim zwyczajem nic nie wyjaśniając. Spojrzałem na moje łapy. W tej chwili faktycznie były czyste, ale byłem pewny, że to zmienia się zadziwiająco szybko. Czy na prawdę jedyne, co mogę zrobić to zabić?
  Bez dalszego zastanawiania się wszedłem do jaskini. Przywitała mnie głośna muzyka, błyski barwnych świateł, głośne śmiechy i ręce jakichś kobiet. Nie zorientowałem się nawet, że nie jestem już wilkiem. Wciągały mnie coraz głębiej, jednak moje zmysły pozostawały zaskakująco jasne i z łatwością rozróżniały prawdziwe krawędzie groty od wyśnionych. Poszukiwana wadera siedziała ze swoją siostrą na skalnej półce, gadając z jakimś pięknym mężczyzną. Zamrugałem, rozpoznając Króla.
  Przed oczami stanęła mi szachownica, tamta partia. Zamaszystym krokiem podszedłem do Nikoyaki oraz Nirvany i mocno chwyciłem je za dłonie.
- Co ty robisz? - spytała ta pierwsza. - Ała! Przestań!
  Pociągnęłam je do siebie, jednak obie się wyrwały z mojego uścisku. Obróciłem się do nich.
- Ratuję wam skórę! - warknąłem.
- Jakiś problem? - chłopak wstał i zmierzył mnie zimnym wzrokiem.
- Przyszedłem je stąd zabrać. - Chciałem po prostu przejść przez chłopaka, ale ku mojemu zdumieniu nie udało mi się. Moje dłonie nie przenikały przez jego ciało.
- One już nigdy się nie wydostaną - powiedział tamten złowrogo. - Nie należą już do świata. Tak samo jak ty, należą do bogów.
- Więc tak samo jak ja zginą pod ich kontrolą. 
  W mojej dłoni pojawił się czarny miecz. 
- Proszę, wybacz mi, Mixi - wyszeptałem cicho, by nikt nie mógł tego usłyszeć.

Od Diabolosa cd. Akumy - Spotkanie z Mixi

(cd. tego)
- ...Zrozumiano? - Zapytał Akuma.
- Tak. - Odpowiedział zwięźle i bez zastanowienia Gorgon i leniwie poszedł w stronę wadery. Czarny basior popatrzył się na mnie chłodno oczekując mojej odpowiedzi. 
- Ja na pewno jej nie skrzywdzę. - Odpowiedziałem i posłałem mu lodowate spojrzenie." Pewnie Gorgon coś wymyśli i będzie próbował nadal ją przelecieć." - Pomyślałem. - Nie masz o co się martwić. A tak po za tym myślałem, że to ty jesteś alfą jak widać zmyliły mnie zmysły. - Wzruszyłam ramionami i nie czekając na jego odpowiedź podbiegłem do brata. - Gdzie ci tak spieszno? - Zapytałem.
- Jak gdzie, do Alphy. - Uśmiechnął się rozbrajająco i w podskokach podążył za, już nie widoczną, waderą. Pokręciłem tylko głową z politowaniem. "Nie chcę znowu bić się przez niego, a tym bardziej z tym basiorem przez którego mam ciarki na całym ciele" Pomyślałem. Popatrzyłem na stojącego przy lesie basiora i szybko podszedłem do niego. 
- Co ty znowu wyprawiasz? - Zapytałem.
- Zgubiłem. - Odpowiedział. 
- Co znowu zgubiłeś? - Zapytałem i przewróciłem oczami.
- Arie... Zgubiłem Arie. - Wytłumaczył. Rozejrzałem się do okoła rzeczywiście nigdzie jej nie było. Na szczęście zdążyłem dowiedzieć się jaki jest jej zapach. Porządnie zaciągnołem się powietrzem. 
- Chodź. - Powiedziałem i pewnie ruszyłem do przodu.
- Skąd wiesz gdzie mamy iść? - Zapytał.
- Zapomniałeś że twój brat jest niezłym tropicielem? - Zapytałem.
- No tak przecież. - Już nie zadawał pytań. Po kilku minutach powoli doszliśmy do wejścia do jakiejś jaskini. Gdzie przy wejściu już stała Aria z jakąś waderą. Chyba to ona była Alphą. Szczerze powiedziawszy, że zdziwiłem się, że to nie basior, ale nie dałem tego po sobie poznać. 
- O jesteście właśnie, miałam zacząć was szukać. Skąd wiedzieliście, że tu jesteśmy? - Zapytała cała biała wadera. 
- Mój brat jest dobrym tropicielem. - Powiedział Gorgon i zaśmiał się cicho. A ja się uśmiechnąłem lekko.
- Więc pewnie to ty jesteś Alphą.- wypowiadając te słowa nisko się pokłoniłem, by wyrazić mój respekt do niej. Mój brat zrobił to samo. Już żaden z nas się nie śmiał nawet by nie śmiał się odważyć na jakikolwiek grymas. Bo oboje sądzieliśmy, że to właśnie od niej zależy czy będziemy mogli dołączyć do stada.
(Mixi?)

27 kwietnia 2015

Od Argony cd. Korso

- Jak sobie życzysz, kochanieńki. - Złoto w moim oku zawirowało. Katana przecięła powietrze i przeniknęła przez cień, przez żywe ciało. 
  Basior jęknął z bólu, jednak ten cios go nie zabił. Cofnęłam miecz i ze zdziwieniem spojrzałam na wgłębienie z boku klatki piersiowej, bardziej pod pachą niż w serce. Basior wyglądał na równie zdziwionego jak ja. Spuścił na chwilę głowę, by spojrzeć na wypływającą z dziury krew. Strząsnęłam katanę, rozchlapując krew na metalowej podłodze, po czym uniosłam ją do oka. Delikatnie przejechałam po stali, zastanawiając się, co się własnie wydarzyło. Nie powinnam była chybić z takiej odległości. Nie. Ja nigdy nie chybiam.
  Schowałam katanę do pochwy i podeszłam bliżej basiora. Poniosłam jego pysk tak, by patrzył mi w oko. Jego oczy spoglądały na mnie hardo, jednak widziałam w nich jakiś smutek, kompletnie nie związany z aktualną sytuacją. Co takiego w nich było, że moja ręka zadrżała?
- Jaką zabawą będzie, jeśli zabiję cię od razu? - Powoli cofnęłam się, przybierając poprzednią pozę. - Podobasz mi się, chłoptasiu. Jesteś z watahy, prawda? Tak więc pozwolę ci patrzeć, jak upada. - Uśmiechnęłam się szyderczo. - Otrzymasz miejsca w pierwszym rzędzie.
  Cienie opadły, umożliwiając basiorowi ruch, jednak nadal kłębiły się wokół jego łap. Sama również przybrałam wilczą formę. Wyminęłam leżącego na ziemi kompana Korso, jakby był tylko stertą mięsa, i pomaszerowałam do wyjścia, zapamiętaną drogą. Słyszałam jak basior podąża za mną. Przez chwilę zastanowiłam się, czy by mu nie skrępować pyska, jednak uznałam, że jeśli kogokolwiek zawoła to będę mogła zabić go na jego oczach. Chciałam, by poczuł mój ból. By cierpiał.
  Mój ból...? Ta myśl mnie zdziwiła, jednak szybko przepadła w odmętach pamięci, gdy wyskoczyliśmy na trawę przed niebieską budką. Przemaszerowaliśmy przez las prosto do punktu dowodzenia.
  Iro Shime powitał mnie salutem, a Korso końcem włóczni.
- On jest ze mną - powiedziałam do centaura wyniośle. - Niech nikt nie waży się go tknąć.
- Tak, pani. - Centaur cofnął grot, ale nadal przyglądał się czujnie basiorowi.
Usiadłam wygodnie na trawie i spojrzałam w las.
- Stąd nic nie widać... - skomentował nieśmiało biało-błękitny basior.
  Spojrzałam na niego z pogardą.
- Jak się ma tak krótki wzrok, jak ty to na pewno.
(Korso? Masz szansę coś z tym zrobić xP)

Od Kirei Yoru - Spotkanie ze smokiem cz. I

Gdy szłam polaną nagle z wody wyłonił się wielki niebieski smok japoński który do mnie podleciał i zaczął mówić w moim ojczystym języku. Popatrzyłam się na niego jak na debila, bo nie dość, że ledwo dawał sobie rade z słowami to jeszcze nie potrafił normalnie zdania ułożyć mówił, jakby dopiero zaczął się uczyć tego języka. 
- Ty wiesz, że ja nie mówię tylko po japońsku?- Zapytałam się go po polsku. Popatrzył na mnie z wyrzutami. 
- Nie mogłaś mi o tym powiedzieć kilka minut wcześniej ? - Zapytał
- Zdziwiłam się, że w Polsce smoki też mówią. Do tej pory myślałam, że takie rzeczy dzieją się w Japonii. A tu proszę taka niespodzianka.
- Bo generalnie nie mówimy.- Odpowiedział mi.
- To prawie wszystko wyjaśnia. - Smok popatrzył na nie pytająco.
- Nadal nie wiem dlaczego mnie zaczepiłeś, co japoński smok robi tu w Polsce i dlaczego nie umie mówić po japońsku. - Wytłumaczyłam
- Podałem się do babci, a zaczepiłem cię po to byś poleciała ze mną. Starszyzna zadecydowała, że zrobią z ciebie tłumaczkę smoków i że będziemy udawać, że tylko ty nas rozumiesz. 
- Ale to nienormalne!
- Choć ze mną - Smok podleciał do mnie i złapał mnie szponami i zabrał na jakąś górę pełną smoków.
C.D.N

Jak ja bym chciał, żeby wszyscy z telefonów i innych źródeł robyli tak "dużo" błędów jak ty...

Od Akumy cd. Diabolosa i Demorgorgona

  Na dziś zamierzałem już skończyć obchód watahy, byłem już męczony po zabójstwie Rei i Kage, gdy poczułem dwa obce zapachy i jeden znajomy. Zdziwiony ruszyłem za nimi. Gdy wyszedłem z lasu na jakąś polanę ujrzałem Arię w towarzystwie dwóch czarnych basiorów. Gdy mnie ujrzeli w oczach jednego z nich zobaczyłem strach. Natychmiast wstał, a gdy ten drugi ukłonił się on zrobił to samo. Aria dalej leżała w tym samym miejscu, ze zdziwieniem patrząc na mnie. No tak, całe moje łapy pokrywała krew.
- Akuś! - krzyknęła, niespodziewanie podrywając się z ziemi. - Co ci się stało? - Podbiegła do mnie i zaczęła oglądać moje łapy. - Walczyłeś? Jesteś ranny? Co się stało?!
  Nieznajome wilki wymieniły ze sobą zakłopotane spojrzenia.
- Arii... daj spokój - mruknęłam. - To nie moja krew. Możesz mi przedstawić swoich nowych znajomych?
- A tak! Oczywiście! - Uśmiechnęła się promiennie, odskakując w bok. - To jest Demorgorgon, a ten drugi to prawdopodobnie jego brat: Diabolos. - Wskazała łapą na nadal zmieszane basiory. - A to Akuma. - Tu pokazała mnie.
- Czego tu szukacie? - spytałem zwięźle.
- My... postanowiliśmy dołączyć do watahy - powiedział ten, wyglądający na starszego.
  Obrzuciłem ich badawczym spojrzeniem.
- Arii, nie mogłaś ich od razu zaprowadzić do Alphy? - spytałem z westchnieniem, patrząc na białą waderę.
- Jakoś nie było okazji. - Wilczyca zaczęła delikatnie jeździć łapą po ziemi.
- W takim razie ja to zrobię. 
- To znaczy, że nie jesteś Alphą...? - wyrwało się Demorgorgonowi.
- Ja? - Spojrzałem na niego z rozbawieniem. - Ja?! To by było zabawne. Piekielny sługa Alphą. Czy ja wam wyglądam na kogoś tak potężnego i ważnego?
  Diabolos odchrząknął znacząco.
- Chodźmy do Mixi. - Aria pociągnęła mnie za włosy na karku. - Dawno jej nie widziałam.
- Już idziemy. - Patrząc na białą waderę poczułem ciepło w sercu.
- Wiii! - Aria podskoczyła i skoczyła w las.
- Jeśli nie chcecie jej zgubić to lepiej się pośpieszcie - mruknąłem chłodno do basiorów. - A tak przy okazji, jeśli spróbujecie jej coś zrobić to osobiście was zabije. Rozumiecie?
(Diabolos? Demorgorgon?)

Diabolos i Demorgorgon - Spotkanie z alfą

[ Diabolos ]
- Gdzie idziesz ? - Zapytałem młodego gdy zauważyłem że się oddala. 
- Na łowy. - Odpowiedział szczerząc się.  
- Powodzenia. W tych lasach nie ma wader. - Powiedziałem kiwając łapą. 
- Jak na mój nos to są. - Powiedział i zniknął mi z pola widzenia. Wstałem leniwie z ziemi i poszedłem się umyć. Woda w rzece była zimna więc rozpędziłem się i szybko wskoczyłem do wody. Po chwili szybko z niej wyszedłem. Otrzepałem się z wody i udałem się na polowanie. Oczywiście za długo ono nie trwało, bo po kilku minutach już upolowałem swoją ofiarę. 

[ Demorgorgon] 
"Diabolos chyba miał racje że tu nie ma żadnych wader. " - pomyślałem. Nagle coś się poruszyło w krzakach, podszedłem szybko i zauważyłem tylko biały ogon wader? "Czyżby mój   Kochany braciszek nie  miał racji ?" Pomyślałem i szybko podążyłem za tym ogonem. Osoba przyczepiona do końca tego ogona weszła do jakiejś dziwnej jaskini. Bez zastanowienia dumnym krokiem podążyłem w jej ślady. Jaskinia była duża i niebiesko czara. Miała dużo dziwnych stalagmitów, stalaktytów i stalagnatów wyglądała mniej więcej tak: 
Za jednym z stalaktytów zauważyłem ten ogon za którym podążałem. Szybko za nim pobiegłem. Nagle przede mną wyrosło wyjście z jaskini. Wyszedłem z niej bezpośrednio na jakąś dziwną polane. Trawa wydawała się zieleńsza, a słońce bardziej żółte. Na teście mogłem bez problemu powiedzieć, że ten ogon należał do pięknej białej wadery. Szybko pobiegłem przed nią tak, że teraz to ona stała jako druga. Oczywiście staliśmy pyskami odwróconymi do siebie.
- Witam piękna wadero jam jest Demorgorgon.- przedstawiłem się nisko kłaniając.
- Hej. - Odpowiedziała i sprawnie mnie wyminęła. Trochę się zdziwiłem, ale szybko znalazłem się obok jej lewego boku.
- Jak masz na imię ślicznotko? - zapytałem  
- Aria. - Odpowiedziała i nieznacznie  przyspieszyła. Ja zrobiłem to samo. 
- Gdzie się spieszysz? - Zapytałem zachodząc jej drogę i uśmiechając się szeroko. 
- Do stada. - Odpowiedziała próbując mnie znów minąć, ale tym razem nie dałem się zaskoczyć.
- Więc jednak jest tu jakaś wataha. - powiedziałem sam do siebie, ale chyba to usłyszała bo kiwnęła głową potwierdzająco.
- Taka piękna wadera jak ty pewnie spieszy się nie do watahy, ale do swojego partnera alfy. - Uśmiechnąłem się do niej. 
- Nie mam partnera. - Odpowiedziała smutno. Zrobiło mi się trochę głupio bo zrozumiałem, że osoba która kocha nie odwzajemnia jej uczuć albo nie żyje, ale moje smutki szybko znikły. "Kaj ją przelecę to ja i ona poczujemy się lepiej" Stwierdziłem w myślach. 
- Ario może porozmawiamy chwilkę i poznamy się bliżej? - Zaproponowałem 

[ Diabolos ] 
-Tego debila niema już od 4 godzin. Zawsze po dwóch godzinach dawał za wygraną gdzie on jest?- Chodziłem w kółko i rozmyślałem. Po chwili olśniło mnie, że przecież mogę go poszukać. Zacząłem węszyć. Po chwili wyczułem jego zapach zaciągałem się tym zapachem i szybko podążyłem za nim. Doszedłem na jakąś dziwną polane gdzie mój kochany braciszek leżał na trawie przy jakieś waderze. trochę się zdziwiłem, że jeszcze jej nie przeleciał i teraz jakieś wilki nie chcą go rozerwać na strzępy, bo pozbawił dziewictwa jakiejś tam ważnej waderze. Ale mniejsza oto. Właśnie zauważyłem, że w ich stronę idzie potężny basior. Wyglądał na alfę jakiejś mocnej watahy. Szybko podbiegłem do brata. 
- Co ty tu robisz ? - Zapytał zdziwiony. 
- To co zwykle. - przewróciłem oczami. 
- Ale ja jej nie dotknąłem!- odskoczył od niej jak poparzony i stanął bliżej mnie. - Przysięgam.  
- Ja tobie wieżę, ale czy ten basior tobie uwierzy? - Pokazałem na czarnego i potężnego wilka zbliżającego się w naszą stronę.
- Ja jej nawet nie dotknąłem! - Zaczął się tłumaczyć. - Tylko rozmawialiśmy. - Dodał. Gdy poczułem jego zapach coś we mnie kazało mi się przednim pokłonić. Gorge widząc moją reakcję na tego basiora też się przednim pokłonił już nic nie mówiąc.
(Alfo?)

Mako

Kontakt: asch00
Imię: Mako
Pseudonim: Cieniobójca, ma wiele imion, w tej watasze przedstawia się jako Mako, nie pamięta swojego imienia za życia
Płeć: basior
Wiek: ciężko określić, w końcu Mako nie żyje
Żywioł: Powietrze
Patron: Artemida
Cechy charakteru: Jest zimny i niewzruszony, odpowiednie cechy dla martwych. Nigdy się nie zaprzyjaźnia, nie zakochuje. Nie zawiera znajomości, jeśli nie widzi w niej korzyści. Tak samo traktuje wszystko co robi, nie kieruje się uczuciami, ale wszystko chłodno kalkuluje. Nigdy nie ulega żadnym innym wilkom. Ambitny i zaangażowany we wszystko co robi, idzie po trupach do celu. Nie wyraża swoich uczuć, jest nieprzenikniony. Bardzo lubi szczenięta, jest uprzejmy dla wader.
Cechy charakterystyczne: Hm... przeźroczysty? Czarny, duży basior, czasami ma skrzydła z dymu.
Stanowiska: Nie chce się angażować w sprawy watahy. Można powiedzieć, że jego stanowisko to Cieniobójca. Omega
Historia: Mako nie pamięta nic ze swojego życia. Pewnego dnia obudził się pośród gęstych smug dymu i usłyszał niski głos, który mówił:
- Wstań Mako. Dziś zostałeś pasowany na Cieniobójce.
- Kim jestem? - spytał wpół żywy Mako.
- Duchem, zostałeś wskrzeszony z jedną misją. Będziesz ścigał, tropił i zabijał Cienie, które kryją się w tym świecie i szerzą w nim zło. Będziesz nieśmiertelny, nikt nie wygra z tobą walki, będziesz umiał stawać się niewidzialnym, wnikać w inne istoty i rzeczy, rozszczepiać się i kierować innymi wilkami, będziesz też umiał latać, ale jest jeden warunek.
- Jaki? - spytał basior, który od zawsze uwielbiał przygody.
- Nie wolno ci się zakochać, ani szukać swojego dawnego życia.
- Dawnego? Kim byłem?
- To nic nie znacząca przeszłość. Spisuj się dobrze, Cieniobójco.
Mako do dzisiaj podróżuje po świecie i spełnia swoją misję. Zatrzymał się w tej watasze pewny, że w pobliżu ukrywa się Cień.
Motto: "Kochaj wszystkich. Ufaj niewielu. Bądź gotów do walki, ale jej nie wszczynaj. Pielęgnuj przyjaźnie."
Moce:

  • wniknąć w czyjeś ciało, umysł i sny
  • latanie
Umiejętności: Dłuuuugie milczenie. Zabawa ze szczeniętami. Wnikać w przedmioty, jest niematerialny, wszystko przez niego przenika.
Partnerka: Z oczywistych przyczyn, nie może jej mieć.
Zauroczony: We wszystkich waderach.
Rodzina: Nikogo nie pamięta
Data urodzenia: Nie pamięta kiedy się urodził, ale 3.08 stał się Cieniobójcą
Przedmioty: Miecz do zabijania Cieni
Talizman: nie posiada
Nora: Jest wilkiem wędrownym, nie potrzebna mu nora, bo nigdy nie śpi
Ciekawostki: 
  • Jego marzeniem jest poznać swoje życie, powody śmierci i rodzinę. 
  • Bardzo chciałby mieć własne szczeniaki.
Towarzysz: brak
Inne zdjęcia: Ze skrzydłami

Od Akumy - Nikt nie jest nieśmiertelny, śmierć Rei i Kage

  Ostatnio w watasze miało miejsce kilka nieprzyjemnych wypadków i gdy tylko Mixi mi o nich doniosła byłem zmuszony się nią zająć. Śledztwo wykazało, że mogły być one sprawką nowo przybyłych, jednak nic nie jest pewne. W każdym razie nim udało się wszyto naprawić nieźle się nabiegałem i zmęczyłem. A teraz jeszcze to. Szalone trio coraz bardziej dawało mi się we znaki. Mixi też nie miała już do nich cierpliwości i mimo, że z początku Hoinkas prosił o więcej wyrozumiałości dla nich to miara dziś się przebrała.
  Kilka godzin wcześniej przypadkiem dowiedziałem się od nowej wadery, która nazywała się chyba Kirei Yoru, że spotkała miłą waderę imieniem Rei oraz Kage, spacerujących razem po terenie watahy, jak gdyby nigdy nic. Dalej rozrabiały w najlepsze, zastawiając "zabawne", chyba tylko dla nich, pułapki. A tyle razy powtarzaliśmy im, by przestali to robić. Tym razem to będzie koniec. Zmuszę je, by stąd odeszły.
  Wędrowałem przez Las Eteru z nosem przy ziemi, szukając znajomego zapachu. Wyminąłem, zdziwioną moim zachowaniem, Ernę i pobiegłem dalej. Wreszcie go znalazłem. W moich oczach zapłonął ogień. Są.
  Puściłem się pełnym galopem, już z łatwością wyczuwając trop. Nagle las się skończył i wypadłem na Polanę Pana. To tak spokojne miejsce... niezbyt odpowiednie do tego, co zamierzałem zrobić. Niech Hades ma mnie w swojej opiece. Stały tam, śmiejąc się radośnie. Gdy mnie ujrzały radość zamarła im na pyszczkach. Stanęły przodem, dumnie wyprężając pierś.
-cego hcesz ???!!- zapytała Rei.
-wlasie!- poparła ją młodsza wadera.
- Ja, Akuma, Dowódca Zabójców w tej watasze, przywódca Gwardii Hadesu oraz najbliższy pomocnik Mixi rozkazuję wam odejść z Watahy Krwawej Noc dobrowolnie albo zakończycie swój żywot tu i teraz. - Powiodłem groźnym wzrokiem po obu wilczycach. - Macie kwadrans na opuszczenie naszych terenów.
-pff ......- fuknęła Kage, a Rei uśmiechnęła się tylko złośliwie.
-niemorzesz naz zabjic ! Jesteśmy nie smiertelne !
  Na te słowa zawrzał we mnie gniew. Jak te wadery śmią tak do mnie mówić? Nie zważając na osłabienie, nie patrząc na stan mojego ciała, na moje siły witalne przyzwałem wszystkie cienie w zasięgu wzroku i na chwilę tracąc kontrolę nad moim ciałem, umysłem, uczuciami, przenosząc się na zupełnie inny plan egzystencji runąłem jako jeden z nich na zdziwione wadery. 
  Piski.
  Wrzaski.
  Jęki.
  Wycie pełne bólu.
  Skowyt.
  Płacz.
  Ale cisza, która po tym nastała była od tego znacznie gorsza.
  Cienie opadły razem z moimi wszystkimi siłami. Polana była zbrukana krwią. Wszędzie walały się ułamki rozdartego ciała. Niemożliwym było rozpoznać, do kogo należą które szczątki. Zacząłem kaszleć intensywnie. Pociemniało mi przed oczami. Zatoczyłem się na ziemię, a ostatnim co widziałem był wilczy kształt z rogami jelenia.
- Zasługiwałbyś na śmierć za to, co zrobiłeś na mojej polanie. - Smutny głos przedarł się przez zasłonę nieświadomości. - Jednak twój los nie leży w moich łapach. Być może kiedy indziej wynagrodzisz mi to wszystko.
  I zniknął.
  Gdy się obudziłem polana była czysta i tylko na moich łapach zastygła czerwona krew. Postanowiłem udać się nad wodospad i nieco się przemyć.

26 kwietnia 2015

UWAGA!! UWAGA!! PILNE!!

  Została wprowadzona pewna poprawka, dotycząca wysyłania opowiadań, ponieważ doniesiono nam, że ktoś podszywał się pod jednego z członków watahy. Bardzo mi przykro, że takie rzeczy się zdarzają. Przesyłam minutę nagany wzrokowej dla sprawcy. 
  Z tej racji do formularzy opowiadań został dodany punkt: "Hasło". Będzie to złożone z liter, cyfr, znaków wyrażenie, dzięki któremu będziemy mogły kontrolować, czy piszący to tak na prawdę odpowiednia osoba. Proszę więc wszystkich o przesłanie mi go przez howrse jak najszybciej się da!
  Z góry dziękuję i przykro mi, że muszę wprowadzać takie środki...
  Akuma

Od Est C.D.

Basior nic nie odpowiedział.
- Em... halo?
Wilk stał ze spuszczoną głową, nic nie mówił. To się porobiło...
pomyślałam.
- To ja pójdę... dobrze?
Powoli zaczęłam się wycofywać, niestety nie zauważyłam drzewa za
sobą i uderzyłam się.
- Oj...
Gdy to powiedziałam basior podniósł głowę, oczy wcześniej niebieskie
jak niebo stały się krwawo czerwone. Samiec wstał i spokojnym krokiem,
patrząc mi prosto w oczy zaczął iść w moją stronę. Strach
przeszywał moje ciało, pod napływem emocji, nie myślałam trzeźwo,
nawet nie mogłam mówić ani się ruszać. Z pyszczka basiora zaczął
wylatywać czarny dym, z czarnego dymu zaczęło formować się coś
dziwnego, okazało się, że to coś podobnego do demona, ale nie do
końca. Ciało samca, z którego wylatywał czarny dym, upadło. Po chwili
zaczęło wyparowywać i zostałam tylko ja i demon.
- Wadero...
- Czego...? - ledwo wykrztusiłam to słowo, bardzo się bałam.
- Wypuść mojego pana... Nightmare'a...
Pierścień zaczął się świecić, mój strach był coraz większy.
- Wadero odpowiedz... albo nie... Walcz!
Strach był tak wielki, że nie wiem czemu, ale moc zaczęła mi
wariować.
Nie wiedziałam co robić, demon przygotowywał się do ataku. Nagle
pierścień i naszyjnik zaświecił jasnym blaskiem, zamknęłam oczy, gdy
je otworzyłam demon znikł, a przedmioty się już nie świeciły. Bardzo
kręciło mi się w głowie, próbowałam iść w stronę domu, jednak nie
przeszłam nawet metra i zemdlałam. Gdy się obudziłam, byłam w jaskini.
Obok mnie stała Clair i nieznajomy wilk. Nieznajomy popatrzył na mnie i
powiedział :
(Ktokolwiek?)

Post do Rei

Jak już wcześniej napisałam, mam Cię dość. Napisany przez Ciebie post uznałam za dobre pożegnanie, Kage wyrzuciłam sama. Nie jesteś już mile widziana na terenie Watahy Krwawej Nocy, więc lepiej odejdź i nie pokazuj się nam na oczy.

Kirei Yoru

Kontakt: Akira
Imię: Kirei Yoru (czyt. Kirei Joru)
Pseudonim: Yoru (czyt. Joru)
Płeć: Wadera
Wiek: 2 lata
Żywioł: Ogień, powietrze
Patroni:  Nyks i Algos
Cechy charakteru:  Yoru jest spokojną i wrażliwą waderą. Zawsze myśli o innych. Uwielbia szczeniaki. Czasami sama zachowuje się jak szczeniak. Można porozmawiać z nią o wszystkim. Każdego wysłucha i pocieszy. Jej rady warto posłuchać i zrobić tak, jak powiedziała, bo bardzo rzadko się myli. W niektóre dni woli siedzieć w norze i z niej w ogóle nie wychodzić.
Cechy charakterystyczne: Czerwone oczy. Długie uszy, mordka jak u lisa, jak na swój wiek bardzo mała.
Stanowiska:  Opiekunka szczeniąt i Zielarka
Historia:  Urodziła się w małej watasze w Japonii. Była córką siostry Alfy. Zawsze była traktowana ulgowo. Mogła robić co jej się żywnie podobano ponieważ była pupilkiem swojego wujka Alfy. Jej imię nie było nadane od tak. Urodziła się podczas zaćmienia księżyca i już po urodzeniu bił od niej blask. Więc postanowili ją nazwać Yoru, co po japońsku oznacza noc. Wadera była bardzo śliczna dlatego też przed jej pierwszym imieniem dodali Kirei co po japońsku oznacza piękno. Uważali, że sama Afrodyta obdarzyła ją tą pięknooką. Gdy skończyła 5 miesięcy zaczęła się szkolić na zabójcę i zielarkę. Na zabójce dlatego, że miała nieprzeciętne moce. W stadzie twierdzili, że sam Algos ją nimi obdarzył w łonie matki. Była jedynaczką. Po ukończeniu pełnoletności postanowiła, że nie chce być w stadzie, w którym miała być zabójca i pewnej nocy uciekła stamtąd. Postanowiła, że dołączy do stada, ale nie w Japonii i w ten sposób w trafiła tutaj. Obiecała sobie, że jak nie będzie takiej potrzeby nie ujawni niektórych swoich mocy, przez które w tamtej watasze miała być zabójcą.
Motto: "ŻYJ tak jakbyś miał umrzeć jutro. Nie przestawaj MARZYC tak jakbyś miał żyć wiecznie."
Moce:

  • władza nad żywiołem ognia i powietrza.
  • Torturujący wzrok (ukrywa)
  • Władza nad porami dnia
  • posługiwanie się czarną magią (ukrywa)

Umiejętności:  Trzeźwe myślenie. Za pomocą wiatru potrafi latać. Wspina się na drzewa. W zabijaniu. Przepięknie śpiewa.
Partner: Szuka.
Zauroczona w:  Akumie
Rodzina: W innej watasze
Data urodzenia: 2004. 04. 05. o godzinie 21:30
Przedmioty:  Na razie nie posiada
Talizman:  Naszyjnik od jej wujka, który nazywa się Shiawase z dwoma znakami japońskimi ( 幸せ ) które oznaczają szczęście. Ma jej przynosić szczęście i przypominać wartości życiowe.
Nora: znajduje się w Lasie Eteru
Głos: Patty - (Zabiles Te Milosc) Nie Ma Nas 
Ciekawostki:

  • Jej zwyczaje to przebywanie na cmentarzu i nocne spacery.
  • Lubi indywidualistów. 
  • Nie lubi jak jej ktoś rozkazuje. 
  • Lubi komplementy i jak ktoś ją wychwala.

Towarzysz:  na razie brak
Inne zdjęcia: nie ma
Statystyki: Siła: 3| Zręczność: 10 | Moc: 5 |Szybkość: 10| Kondycja: 10 | Refleks: 6 | Zauważanie: 9 | Klasa Pancerza (KP): 0 | Wilcze drachmy (WD): 200 | Krwawe Rubiny (KR): 0 | Wykonane zadania: 0 | Wykonane Questy: 0 |
Upomnienia: 0
Pochwały: 0

Demorgorgon

Kontakt: akuma12345
Imię: Demorgorgon
Zdrobnienie: Gorge
Płeć: Basior
Wiek:  2 lata ( nieśmiertelny zabić bo można tylko przez zabicie Diabolosa i Gorge w tym samym czasie)
Żywioł: Lód, piękno, magia
Patroni: Afrodyta i Posejdon
Cechy charakteru: Przybiera maskę grzecznego i wspaniałego wilka. Jest wredny i czasami się z tym nie kryje. Uwielbia psikusy. Jego charakter bez maski jest okropny, można rzec, że diaboliczny o czym świadczy jego imię. Dlatego też wszystkim, nawet bardzo często, przy swoim bracie zakłada tą maskę. Jest strasznie wrażliwy. Źle przyjmuje krytykę. Uważa,że jest najpiękniejszy na świecie. Rozkochuje w sobie wadery wykorzystuje je i zostawia po czym ma kłopoty, które rozwiązuj jego brat.
Cechy charakterystyczne: Gogle na czubku głowy, ma białe palce
Stanowiska:  Strażnik
Historia: Taka sama jak brata, ale on z każdą piękną waderą się pieprzył. Potem miał kłopoty, a jego kochany brat go ratował. Nawet przeleciał basiora, bo był wykastrowany i wyglądał jak całkiem niezła wadera. Oczywiście też my się dostało po grzbiecie, bo tamy był gejem i się zakochał w Gorge.
Motto: "Ja jestem najpiękniejszym basiorę i każda wadera mnie chce!"
Moce:

  • Władza nad żywiołami lód, piękno i magia

Umiejętności:  Rozkochiwania w sobie każdego/każdą. Wspinanie się na drzewa. Świetnie się całuje. W łóżku jest boski.
Partnerka: szuka.
Zauroczony w:  Aria, Dalia, Erna, Est, Leah, Mitsuki, Lunara, Patty, Shailene, Tempestas, Theresa, Veela nią jest najbardziej zauroczony nawet mógłby z nią być na stałe.
Rodzina: Starszy brat o 3 min bliźniak Diabolos. Ma siostrę o której nie wie. Reszta rodziny nie żyje.
Data urodzenia:  12 Marca 1998 roku.
Przedmioty:  Jego gogle umożliwiają mu widok na jeszcze większe odległość niż normalnie widzi.
Talizman: Kieł szczęścia swojemu właścicielowi daje tyle szczęścia ile tylko można.
Nora: Mieszka z bratem. - lokalizacja: las Esteru
Głos: Miyavi - JIBUN KAKUMEI
Ciekawostki:

  • Jego nałogiem jest uprawianie "czynnej miłość". Jest nie wyżyty jeśli chodzi o to. Zawsze mu mało. 
  • Uwielbia śpiewać. 
  • Tak jak brat pisze.

Towarzysz:  Jak na razie nie ma.
Inne zdjęcia: nie posiada.
Statystyki: Siła: 0| Zręczność: 0 | Moc: 0|Szybkość: 0| Kondycja: 0 | Refleks: 0 | Zauważanie: 0 | Klasa Pancerza (KP): 0 | Wilcze drachmy (WD): 200 | Krwawe Rubiny (KR): 0 | Wykonane zadania: 0 | Wykonane Questy: 0 |
Upomnienia: ○
Pochwały: ○

Diabolos

Kontakt: akuma12345
Imię: Diabolos 
Pseudonim: Tyfon
Płeć: Basior
Wiek: 2 lata (nieśmiertelny zabić go można tylko przez zabicie Diabolosa i Gorge w tym samym czasie)
Żywioł: Ogień, umysł, magia
Patroni: Hades i Apollo 
Cechy charakteru: Jest typem samotnika. Jedyna osoba z która zawsze by przebywał to Jego brat bliźniak Gorge, Tyfon uwielbia pakowań się w kłopoty, lecz zawsze wychodzi z nich cały i zdrowy dzięki swojemu nieprzeciętnemu umysłowi. Zawsze przewiduje następny ruch przeciwnika. Dzięki czemu w walce i nie tylko w niej jest niepokonany. Basior jak się wścieknie to lepiej zejść mu z drogi, bo w najlepszym razie kto mu wejdzie w zasięgu wzroku poturbuje do nieprzytomność. Jest lojalnym przyjacielem, bratem i członkiem stada. Jak coś nie idzie po jego myśli jest strasznie wkulony. Uwielbia korzystać ze swoich mocy. Zawsze przed snem i po nim modli się do swoich patronów. Uważa że to nie przypadek że własnie Hades i Apollo są jego patronami. Próbuje się dowiedzieć się dlaczego akurat oni.
Cechy charakterystyczne: Carne długie włosy spadające na prawe oko, Kolczyk w lewym uchu, Dziwna obroża.
Stanowiska: Zabójca
Historia: Urodził się podczas zaćmienia słońca i w czasie wojny którą toczył jego ojciec z inną watahą. Jego matka umarła podczas porodu. Był najstarszy z całej szóstki. Niestety gdy miał 8 miesięcy wojska tamtej watahy zakatowali znienacka, gdy spali. Wymordowali wszystkich oprócz Tyfona i Gorgego. Gdyż Diabolos obudził się w nocy z dziwnym przeczuciem że coś się stanie. Powiadomił o tym ojca, braci i siostry, lecz nikt oprócz Gorgego mu nie uwierzył. Wraz z bratem uciekli na wzgórza. Gdzie wdrapali się na drzewo i tam mieli spędzić nic. Gdy jego młodszy brat usnął głębokim snem zaczęła się rzeźnia, której przypatrywał się. Gdy było po wszystkim Diabolos obudził brata i nic mu nie mówiąc kazał iść, nieoglądając się za siebie. Wilczki zostały przygarnięte przez żonę alfy. Gdy bracia nauczyli się korzystać ze swoich mocy i odkryli, że są nieśmiertelni odeszli stamtąd. Lecz Gorgo w wieku dwóch lat stwierdził, że chciałby jeszcze kiedyś dołączyć do jakiejś watahy, a najlepiej wrócić do domu. Wtedy Diabolos stwierdził, że najwyższy czas dołączyć do watahy. Wtedy na swojej drodze spotkali wyrocznie która powiedziała im, że znajdą szczęście i spokój ducha dopiero tedy, kiedy wszystkie sekrety wyjdą na jaw i gdy się zemszczą.
Motto: "Szczęście mojego brata jest najważniejsze."
Moce:
  • Władza nad żywiołami: Ogień, umysł, magia. 

Umiejętności: Jest dobrym łowca. Potrafi wspinać się na drzewa. Z odległość nawet 10 kilometrów potrafi wywąchać każdego. Walczy znakomicie nawet bez użycia mocy. Potrafi zabić jednym sprawnym ciosem pazurów, ponieważ są strasznie ostre. Dlatego przeważane nie używa ich w walce. 
Partnerka: Nie ma 
Zauroczony w: W wilczycy ze snów uważa, że kiedyś ją spotka.
Rodzina: Ma brata bliźniaka Demorgorgon w skrócie Gorge. Ma siostrę o której nie wie a reszta rodziny nie żuje. 
Data urodzenia: 12 Marca 1998 roku.
Przedmioty: Na razie nie posiada 
Talizman: Jego talizmanem jest klejnot przyczepiony do jego obroży. Tak zwany Klejnot władcy. Dostał go od ojca, bo miał kiedyś zająć jego miejsce w stadzie. Klejnot pozwala trzeźwo myśleć i podejmować jak najlepsze decyzje. Chroni swojego właściciela przed niebezpieczeństwem.
Ciekawostki:
  • Ma sny nie z tego świata. 
  • Nie lubi zuchwałych wilków choć sam taki jest. 
  • Lubi podrywać i rozkochiwać w sobie wszystko co żyje. 
  • Uwielbienie śpiewać, pisać piosenki i wiersze.
  • Zawsze dba o swój wygląd. 
  • Zabiłby dla brata. 

Towarzysz: Generalnie nie ma.
Inne zdjęcia: Nie posiada.
Statystyki: Siła: 0| Zręczność: 0 | Moc: 0|Szybkość: 0| Kondycja: 0 | Refleks: 0 | Zauważanie: 0 | Klasa Pancerza (KP): 0 | Wilcze drachmy (WD): 200 | Krwawe Rubiny (KR): 0 | Wykonane zadania: 0 | Wykonane Questy: 0 | 
Upomnienia: ○
Pochwały: ○

25 kwietnia 2015

Od Ookaminoishi do Hikaru

Zganiłam się w myślach. Czemu mnie to w ogóle zainteresowało? Nieważne… Po chwili doszliśmy do ogromnej góry.
- Góra Olimp… mieszkają tam bogowie, więc po prostu tam nie wchodź – rzuciłam idąc dalej. Niedługo zaczęłam żałować, że wybrałam akurat to miejsce jako następne do ”odwiedzenia”. Wokół Olimpu rozciągały się pokaźnej wielkości połacie terenu niezalesionego, a słońce przygrzewało coraz bardziej. Co, w przeciwieństwie do mnie, najwidoczniej basiorowi nie przeszkadzało. Automatycznie skierowałam się w stronę najbliższych drzew, uprzednio zasłaniając łeb skrzydłami, przed słońcem.
- Czemu się ukrywasz? Korzystaj z takiej pogody, póki jest! – powiedział coś wreszcie Hikaru spoglądając w niebo. Szkoda, że to COŚ było zupełnie pozbawione sensu.
- A co ty widzisz w takim upale? – spytałam się, nawet nie zaszczycając go spojrzeniem. Albowiem wzrok mój był wbity w coraz bliższy las. Ostatni odcinek przebiegłam lekkim, wolnym truchtem, sunąc brzuchem coraz bliżej ziemi. Pod jakimś grubym dębem po prostu przewróciłam się na prawy bok i nie ruszałam się przez chwilę. Basior za to wyglądał tak, jakby ledwo powstrzymywał się od śmiechu. Łypnęłam na niego ostrzegawczo.
- Zostaniemy tutaj do wieczora, potem ruszymy dalej – po wypowiedzeniu tych słów przymknęłam lekko oczy. Tak… noc przyniesie ukojenie… a na razie pozostało mi wyklinanie, oczywiście w myślach, długiego i gęstego futra.
(Hikaru?)

Aramisa i Vilkas umierają!



Pewnego dnia byłam z Vilkasem na plaży. Chciałam mu powiedzieć coś ważnego.
 - Vilkas moje... moje...
 - Co twoje?
- Mam chorobę serca.
 - Co??? Jak??? Kiedy???
 - Byłam z tym u Erny. I powiedziała, że mam raka serca.
 Potem zaczęłam płakać, nagle Vilkas mnie przytulił.
 - Jeśli ty masz umrzeć, to i ja umrę.
Potem Ari i Vilkas razem zabili siebie nawzajem w tym samym czasie. Teraz już Ari i Vilkasa nie ma są w wilczym niebie. Są razem szczęśliwi.

Xedra

Kontakt: Bóg Śmierci
Imię: Xerda
 Pseudonim: Brak
 Płeć: wadera
 Wiek: 5
 Żywioł: Krew, Mrok, Metal
 Patroni: Artemida, Pan
 Cechy charakteru: Xerda jest raczej spokojną i tajemniczą waderą. Ale nie oznacza to, że warto z nią zaczynać bójkę. Jest bardzo silna i sprytna, wie jak i gdzie zaatakować aby wygrać. Bardzo łatwo ją wyprowadzić z równowagi. Ale jak, się ją dobrze pozna jest miła.
Cechy charakterystyczne: Czerwone oczy, szara sierść.
Stanowisko: Łowca
 Historia : Od urodzenia Xerda była agresywana i nieszczęśliwa. Może dlatego, że nikt jej nie lubił. Każdy mówił o niej, że jest diabłem. Z powodu wyglądu i zachowania. Jednak kiedy, miała 3 lata uciekła z domu, z powodu rodziców. Bili ją i wyzywali. Ale poznała jednego basiora o imieniu Hunter. Była z nim szczęśliwa, jednak pewnej nocy Xerda poczuła obcy zapach. Była to inna wadera. Hunter i wadera przytulali, się. Nagle coś w niej pękło.
 Motto: "Doceń to co masz, walcz o to całym sercem"
Moce :
  • Władza nad krwią
  • Czarna kula
  • Metalowa klatka
  • Wzrok demona (kiedy Xerda patrzy, się cały czas na kogoś lub coś, wtedy to umiera)
Umiejętności :
 Xerda ma władzę nad krwią przeciwnika lub ofiary. Po za tym jest bardzo szybka i zwinna. Nigdy się nie męczy. Kiedy jest bardzo wściekła zabija.
 Partner: Brak 
Zauroczona: Nadal kocha Huntera
 Rodzina: Nie chcę ich znać
Data urodzenia : 5.5.2010
 Talizman: Pierścień mroku mroku dodaję siłę i skupienie podczas walki 
 Nora: Na terenie Polany Pana 
 Ciekawostki: Xerda czasem lubi sobie pośpiewać pod nosem. Kocha biegać po lesie i górach wtedy czuje, się wolna.
 Towarzysz: Brak
inne zdj : Brak

23 kwietnia 2015

Od Akumy cd. Korso

- Hades...? - Spojrzałem zdziwiony na Korso, po czym nieco się zmieszałem. - Drugi raz może nie wypalić...
- Drugi raz? - Korso uniósł brwi. - Czyli jednak robiłeś coś takiego. 
- Nieee... chodzi o pomoc Nanimonai. - Tu spojrzałem przelotnie na przyglądającą się nam, niewiele rozumiejącą, waderę. - Gdy umarła...
- Że co?! - Nie wytrzymała biała wadera. - Że niby ja?! Umarłam?! Kpisz sobie?!
  Skoczyła w moim kierunku z groźną miną.
- Ależ skądże! - Uniosłem łapę w obronnym geście. - Nigdy w życiu! To prawda!
- Że nie żyję? - spłata, by się upewnić, wadera.
- Że nie żyjesz - potwierdziłem.
  Zamilkła. Spuściła wzrok na własne łapy. 
- Od jak dawna...? 
- Od bardzo wielu lat - mruknęłam, nie patrząc na nią. - Już się z tym pogodziłem, a ty tu nagle pojawiasz się i zaczynasz mącić. Chodźmy do tego Hadesa.
  Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem przed siebie. Trzeba znaleźć któreś ze stworzonych przeze mnie połączeń. Za mną Korso tłumaczył Nanie, kim jest Aria i co się dokładnie wydarzyło. Wadera była już znacznie spokojniejsza i słuchała go uważnie. 

  Przez całą drogę do przejścia milczałem, a i potem nie odezwałem się ani słowem, aż do samych drzwi pałacu Hadesa. Tam zatrzymałem się i poczekałem, aż pozostali mnie dogonią.
- Spróbuj z nim porozmawiać. W razie problemów wezmę na siebie odpowiedzialność - mruknąłem. - Jeśli zażąda twojej duszy, wyjdź. Wtedy będę musiał go inaczej przekonać.

(Korso? Aria?)

Od Lunary C.D.

Zanim się obejrzałam, Est już nie było. Nie wiedziałam, co teraz robić. Zwyczajnie usiadłam i zaczęłam się przyglądać wodzie. Pamiętam dzień, w którym wszystko straciłam... Ale właściwie po co roztrząsać historię? Nie zmienię tego, co się stało... Tylko co teraz? Wstałam i spacerem ruszyłam przed siebie. Tafla jeziora błyszczała w słońcu. Poczułam wewnętrzne ciepło. Coś wyjątkowego, jakieś zwykłe szczęście z bycia. Zaczęłam biec wzdłuż brzegu. Wiatr muskał delikatnie moje futro. Po chwili wpadł na mnie inny wilk.
(Ktokolwiek? Cierpię na brak weny :/ )

22 kwietnia 2015

Kage odchodzi

 
 Skończyłem wrzeszczeć na małą waderę. Z moich nozdrzy niemal dymiło, a w moich oczach hulały płomienie. Kage przez chwilę wyglądała na zdezorientowaną, po czym swoim zwykłym, sepleniącym głosikiem wrzasnęła ile sił w płucach:
-Ne obhosi mnie to , so o mie yślicie !!!! Mam t gdzies !!!!! Dajcje mi wreśće spokuj !!!!
  Po tych słowach skoczyła w moim kierunku. Instynktownie odsunąłem się, ale ona tylko przeszła obok z dumnie uniesioną główką, jakby była najzarąbistrzą osobą na świecie. Westchnąłem. Jeden problem został rozwiązany. Pozostaje tylko nielegalny dill narkotyków...

(Kage - wyrzucona za nagminne łamanie regulaminu)

Od Rei - Kiepska noc, decyzia Nvis klatwa


Był środek nocy niemogłam spać,złe przeczucia niedawały mi spokoju. Wiec postanowiłam zrobić se zwiad po terenie. Byłam blisko granic cicha przyjemna i ciepła noc. Księżyc świecił tak jasno jak słońce w dzień. Nagle w oddali zbaczyłam Niv., podbiegłam do niej.
-Co tu robisz Nivis?-zspytałam 
Ale po jej wyrazie czyłam ze nie czuje sie swojo tutaj.
-Opuszczam to miejsce od dłuższego czasu miałam kłopoty. I zaniedługo was terz dosięgną ażnic niezostani. Zanidługo wzejdzie czerwony księżyc i zacznie sie żeź demonuw i aniołów śmierci.
- Po tym co usłyszałam moje obawy wzrosy. A wszystko zaczęło sie 4tygodnie temu gdy znaleźliśmy coś......oczym nie warto mówic. Zaówarzyliśmy strarzników granicznych i karzda z nasz poszła w swoja stronę.

To wygląda na pożegnanie. 
Mam nadzieję, że się nie spotkamy ponownie.

21 kwietnia 2015

Do Rei i reszty

Chciałem Cię zjechać na pw, ale widzę, że usunęłaś howrse. No nic, zrobię to tu:
"Możesz mi wyjaśnić, o co chodzi w twoim opoku? Bo pasuje ono do bloga jak kot do wilka.
Posłuchaj, powiem szczerze: Mam Cię dość. Miliony błędów w opokach, nieistniejące postacie, brak jakiejkolwiek fabuły, a teraz jeszcze to. Albo od następnego razu się poprawisz i będziesz pisać jak wszystkie cywilizowane wilki, albo wyrzucę Cię za nagminne łamanie regulaminu.
Akuma."

20 kwietnia 2015

Do Nivis, Rei i Kage

Nie będę wstawiać twoich opowiadań, jeśli w jednym zdaniu będą ponad trzy błędy.
Akuma.

Od Tenebrae

  Szłam przez tereny watahy. Samotnie. Jestem zegarem. Sekundy brzęczą we mnie. Idę na przód. Nie zatrzymuje się. Nagle wpadam na kogoś.
- Przepraszam - To głos basiora
Podnoszę głowę i widzę jego pysk. Uśmiecha się do mnie. Może mnie polubi. Uśmiechnęłam się
- Jestem Tenebrae - powiedziałam - możesz mi mówić Tene
- A ja jestem przystojniakiem
Zaśmiałam się.
- No dobra. Mam na imię....
(Basiorze? )

19 kwietnia 2015

Od Korso cd. Arii

- Aku... - zacząłem - Myślisz o tym samym co ja? 
Basior spojrzał na mnie ze zrozumieniem. 
- O co wam chodzi? - zapytała Ario-Nani, 
- Męska narada! - parsknąłem i odwróciliśmy się. 
- Co robimy? 
- Nie mam pojęcia. Nie ukrywam, że ta sytuacja mnie zaskoczyła. 
- Spotkałeś się z czymś takim już wcześniej? 
- Tak, ale nie zajmowałem się tym. 
- Hmm... A wiesz, jak wyjąć czyjąś duszę z ciała? 
- O co ty mnie pytasz? Wiesz, jakie są tego konsekwencje? 
- A jakie będą konsekwencje naszej obecnej sytuacji? Dwie dusze w jednym ciele? 
- Skąd wiesz, czy dwie? Może... 
- Wątpię. Duszę z jej żywego ciała wyjąć graniczyłoby z cudem. 
- A wepchnąć łatwo? 
- A kto wie, co jest z Arią. 
- Nawet jeśli, to niczego nowego nie wnosi. 
- Czyli nie masz żadnego pomysłu? 
- Średnio. 
Zamyśliłem się. Nie miałem pojęcia co robić. Akuma, który powinien być tu autorytetem, wiedział tyle co ja. Beznadziejna sytuacja. Nawet autor nie miał siły robić czegoś prócz dialogów. 
Nagle coś mi zaświtało. 
- Wiesz... Znasz Hadesa, może on by coś zaproponował? 
(Akuma, Aria? Pisanie bez weny takie ciężkie...)

Zaległości (19.04)

Hej, wilczki. Nadrobiłem sobie zaległości z zaległościami. Nieprzyjemna sprawa. Wybaczcie za to.
Niepokoi mnie trochę ilość zaznaczonych na czerwono i żółto wilków.

Arizona
Ayoko

Te wilki mają od teraz 48h na napisanie opowiadanie. Inaczej będziemy zmuszeni się pożegnać.

Aramisa
Satoshi

Państwu wyżej przypominam, że już niedługo trzeba będzie napisać kolejne opowiadanie. Lepiej chwytajcie już za pióra ;)!

Annuriti
Vilkas

Wy także macie 48h na napisanie swojego pierwszego opowiadania. Do dzieła, czekamy na Was.

~Kashari

18 kwietnia 2015

Od Akumy - Wyprawa

  Natłok kolorów w pierwszej chwili mnie ogłuszył, po niemal czarno-białej rzeczywistości wojny. 
- Gdzie tym razem wylądowaliśmy? - zapytała Narcyza z rezygnacją.
  Nikt jej nie odpowiedział. Nikt nie był w stanie przeczytać napisów w postaci fikuśnych wzorów. Mixi i Erna spróbowały zapytać przechodniów, ale ci tylko się dziwnie na nie patrzyli. To było pierwsze miejsce, w którym nie rozumieliśmy języka.
- Chodźmy gdzieś, gdzie będzie mniej ludzi i porozmawiajmy. - Zaproponowała Mixi, po kolejnej nieudanej próbie nawiązania kontaktu z tubylcami.
  Wszyscy się zgodzili i bez konkretnego celu ruszyliśmy zwartą grupą. Po kwadransie udało nam się wyjść do jakiegoś parku. Stając w bocznej alejce w kręgu rozpoczęliśmy analizę sytuacji.
- Tym razem jest inaczej niż zawsze... - zacząłem, ale Mixi mi przerwała.
- Nie możemy rozmawiać z ludźmi, nie możemy czytać, jak mamy w takim razie cokolwiek tu znaleźć?
- Cóż... być może to nie będzie takie proste jak poprzednio, ale jestem pewna że damy radę. - To odezwała się Aria, trzymająca całkiem sporych rozmiarów kryształ w dłoni, uśmiechnięta od ucha do ucha. 
- Na pewno - zgodziliśmy się z nią jednym głosem.
  Zapadła chwila ciszy, przerwana dopiero przez krzyk Korso:
- Patrzcie tam! Ten mężczyzna krwawi! 
  Rzeczywiście, główną alejką szedł ubrany w ciężką zbroję, złożoną z nakładających się na siebie płyt oraz rogatego hełmu, mężczyzna. Trzymał się za bok, a spod palców wypływała czerwona ciecz. Nagle upadł na twarz.
  Niewiele myśląc pod całą grupą podbiegliśmy do niego i otoczyliśmy. Korso usiadł przy nim, chcąc mu ulżyć w cierpieniu. Erna rozkazała przewrócić go na plecy, co uczyniłem z pomocą Narcyzy. Szamanka również przyklękła, by rozciąć zbroję i obejrzeć ranę. Nieznajomy chwycił ją za rękę. Chciałem zareagować, kopnąć go, dobić!
- Akuma, zaczekaj! - powstrzymała mnie Aria. - On chce powiedzieć coś ważnego.
- Kry... - zaczął wojownik. Widać było, że lada chwila siły życiowe z niego ulecą. Szary Kwat pochwaliły się nad raną i zgodnie ze wskazówkami Erny zaczęła ją leczyć, co jednak niewiele dawało. Rana była zbyt głęboka. - Kryształ... Mus... Musicie... Musicie go odzyskać... Legendarni przybysze z równoległego świata... Pokonajcie Króla Arcydemonów i przywróćcie nam pokój!
  I znieruchomiał. Jego uchwyt osłabł. Milczeliśmy. Wyznanie nieznajomego wydało nam się zbyt dziwne, by w jakiś sposób je skomentować. 
- Króla Arcydemonów...? - Shailene prychnęła. - Jakiego znowu Króla Arcydemonów! Jakby nam Hades nie wystarczył!
- Ale mówił o krysztale... i mówił po naszemu! - zauważyła Mixi. - Możemy na razie pominąć fragment o "Legendarnych przybyszach z równoległego świata" i "Pokonaniu Króla Arcydemonów". To nasz jedyny punkt zaczepienia i powinniśmy go wykorzystać.
- Tylko gdzie go szukać? - Spytał Korso. - Myślicie, że łatwo będzie znaleźć kogoś w tym świecie?
- A może zaczniemy od tej wielkiej, mrocznej wieży, wokół której latają nietoperze? - spytała Aria, wskazując palcem budynek stojący kilka kroków przed nami. 
- Powiadasz? - Spojrzałem na nietypowy gmach. - Więc chodźmy.
  Ja i Korso odeszliśmy do strażników od tyłu. Zaatakowaliśmy jednocześnie, jednak strażnicy się odwrócili twarzami do nas. Moja pięść uderzyła centralnie w jego nos.
- Nie wolnu tu wchodzić! Spadaj dzieciaku! - powiedzieli chórem, nie zwracając uwagi na obrażenia. 
  Zaatakowałem go pięściami. Biłem, kopałem... za każdym razem słyszałem tą samą wymówkę.
- Po prostu tam wejdźmy, skoro nie możecie sobie poradzić z nimi. - Mixi wyglądała na rozbawioną. - Co z was za faceci?
  W chwili, gdy miała minąć wartowników uderzyła w niewidzialna barierę. U góry pojawił się napis: "Wstęp od 100 lvl".
- Że co...?
- Jakby się nam przyjrzeć, to nad naszymi głowami latają podejrzane cyferki. - zauważyła niespodziewanie Erna. - Może to nasze levele? Może musimy je podbić do 100?
- Na to wygląda... - zacząłem patrząc do góry. - TYLKO CZEMU JA MAM LEVEL -5?!
- Pewnie dlatego, że jesteś idiotą! - Shailene uśmiechnęła się z wyższością.
- Ty też masz -5 - stwierdził Korso, ze spokojnie polatującym nad głową numerkiem 7.
- Jak ty to zchitowałeś?! - spojrzałem groźnie na białowłosego.
- Miałem szczęście - chłopak uśmiechnął się.
- Nie ma o czym mówić. I tak wszyscy musimy sobie podbić poziomy do 100. - Przerwała rozwijający się spór Erna. Jej poziom wynosił 1, co wyglądało zadziwiająco normalnie w zaistniałej sytuacji.
- A co z nią? - Narcyza (o levelu 0) wskazała na siedzącą na ziemi Arię, bawiącą się okrągłą setką...
  Opadły nam szczęki.
- Jak ona to zrobiła...? - spytała Mixi, której poziom wynosił 5.
- Sama tego nie zrobiła. - Pokręciłem z niedowierzaniem głową. - To wygląda, jakby ktoś tu ją faworyzował. Równie dobrze może tam od razu sama iść...
- O co wam chodzi? - dziewczynka spojrzała na nas z kompletnym brakiem zrozumienia na twarzy.
- Nic, nic, baw się dalej... - Westchnąłem. - W każdym bądź razie nie możemy jej samej puścić. Musimy zwiększyć nasze poziomy i wtedy tu wrócić.
- Zacznijmy od tego staruszka z pytajnikiem nad głową - zaproponowała Erna.
  Nasza drużyna pierścienia rozpoczęła swoją przygodę w tym zrytym świecie.
- Witaj, starcze - powiedziała, wypchnięta przez wszystkich na przód Mixi
- Witaj podróżniku! - odpowiedział dziadek. - Witaj w Świecie Tokyo! Pozwól, że opowiem ci jego historię...
  Tu zaczęła się strasznie długa opowieść o kolejnych władcach miasta, dobrym i złym królu, śmierci tego dobrego i przejęcia władzy przez złego. Oczywiście nie wspomniał, że miasto bardzo się rozwinęło pod władzą tego złego. Mówił tylko o ucisku, godzinie policyjnej, walkach ulicznych i egzekucjach. Niespodziewanie zamilkł, jakby czekał na naszą reakcję.
- No fajnie... - mruknęła Mixi. - Jak możemy zdobyć poziomy?
- To wspaniale! Mam dla was zadanie. - Staruszek się uśmiechnął, choć jego odpowiedź zupełnie nie pasowała do sów Mixi. - Pajączki są bardzo uciążliwie. Zabijcie dla mnie po jednym na osobę, a będę coś dla was miał.
- Gdzie one są? - wtrąciła się Narcyza.
  Dziadek nie odpowiedział.
- Chodźmy ich poszukać. - zaproponował Korso.
  Spacerowaliśmy dobrą godzinę, nim wreszcie znaleźliśmy polankę z malutkimi pajęczakami. Problem pojawił się, gdy zobaczyliśmy ich poziomy. Wszystkie miały poziom pierwszy, a każdy z nas miał zabić jednego. Przełknąłem ślinę. Co się stanie, jeśli przegram?
- Zaczynajmy - oznajmiła Mixi, bez większego problemu zabijając najbliższe stworzenie.
  Również Aria, Korso i Narcyza zrobili swoje bez większego problemu. Tylko ja i Shai staliśmy, wpatrując się w stworzonka.
- Ty pierwszy! - wadera pchnęła mnie z całej pety do przodu tak, że wpadłem na najbliższego przeciwnika.
  W chwili, gdy zetknąłem się z pająkiem ujrzałem ciemność i znalazłem się w ciemnym pomieszczeni, z długimi ławami po bokach, wysokimi oknami, ołtarzem i krzyżem. To musiał być jakiś kościół. Kilka sekund po tym pojawiła się Shai.
- Ale przynajmniej spróbowałam - warczała do siebie.
- Miło Cię widzieć Shailene. - Uśmiechnąłem się uroczo. - Jak ci poszło?
- Idiota! - warknęła, idąc do wyjścia. - Tym razem dam radę!
  Poszedłem za nią. Wyszliśmy do tego samego parku co byliśmy poprzednio. Okej, teraz znaleźć pająki. Spojrzałem na mój poziom i aż się zachłysnąłem. Teraz wynosił -7.
- To będzie krótka i bolesna walka... - mruknąłem.
***
  Jeszcze nieskończenie wiele razy próbowaliśmy pokonać te durne maluchy, bezskutecznie. Za każdym razem nasz poziom spadał o kilka pozycji. Reszta grupy już dawno wykonywała poważniejsze misje, podczas, gdy my męczyliśmy się z tą jedną. Gdy nasz poziom doszedł do -100 usiedliśmy w cieniu drzew, by nieco odpocząć.
- Co począć, panie nieudaczniku, co począć?
- Najlepiej iść spać... - odparłem, czując, że moje powieki stają się ciężkie. - Jestem zmęczony. Bardzo zmęczony...
  Powoli osunąłem się do pozycji leżącej. Przed moimi oczami pojawiła się czysta czerń. Wszystkie wrażenia znikły, jak ręką odjąć. To było takie piękne... 
~ Jeszcze nie czas spać. ~ Ten głos wyrwał mnie z otchłani, przywracając światu.
  Gdy otworzyłem oczy ujrzałem Narcyzę z osiągniętym zamierzonym poziomem.
- Może masz rację... - z trudem uniosłem się do pozycji siedzącej.
- Chodźcie. - Szary Kwiat podała mi rękę.
- Nic z tego. - Shailene pokręciła głową. - Nic nie zrobimy z tym. 
  To mówiąc wskazała ujemny numer.
- To się da załatwić! - Coś wskoczyło mi na ramiona. Usłyszałem trzask i pod moimi stopami wylądował czarny patyk. Po chwilę dołączył do niego drugi. 
  Ponownie spojrzałem na poziom. 100. Owo coś, co przed chwilą bez uprzedzenia na mnie wskoczyło okazało się Arią. Białowłosa zadowolona z siebie uśmiechała się teraz radośnie.
- Widzimy się przy wieży!
  Wstałem, odrzucając pomoc Narcyzy, i całą trójką powlekliśmy się ku ostatecznemu wyzwaniu. 
  Tym razem do wierzy weszliśmy bez problemów. Strażnicy o nic nie pytając nas wpuścili. Przeszliśmy przez drzwi i w magiczny sposób znaleźliśmy się w pokoju na szczycie wieży. Przed nami na tronie siedział Król Arcydemonów. Był wielki, czarny, rogaty i ogólnie groźny.
- Kto śmie zakłócać mój spokój!!! - krzyknął, aż wieża zadrżała. 
  Staliśmy w zupełnie niefachowej rozsypce. Dziewczyny miały na sobie różowe zbroje z czymś, co wyglądało jak mini (wcześniej tłumaczyły się, że to był jedyny kolor najwyższego poziomu, ta jasne), a w dłoniach trzymały różne bronie. Korso jako jedyny miał czerwony, legendarny, pancerz (mnie nie pytajcie, skąd on go wziął) oraz olbrzymią tarczę. To niesamoite jak w przeciągu tak krótkiego czasu udało im się stworzyć własną rasę, klasę, nauczyć się posługiwać przedmiotami i obkupić wszystkie sklepiki. Ja i Shai zostaliśmy z naszymi pięściami. Ciągłe przegrane nie pozwoliły zarobić golda...
- To my! Wataha Krwawej Nocy! Przybyliśmy tutaj, żeby cię zabić, potworze! - Mixi wyciągnęła trzymaną w ręku czarodziejską różdżkę z gwizdką na końcu przed siebie.
- Nie wygracie ze mną! - Król Arcydemonów wstał, aż się ziemia zatrzęsła. 
  Zrobił krok. Nasza drużyna ustawiła się za Korso z tarczą w długą kolejkę. Król Arcydemonów zrobił kolejny krok i jeszcze jeden, i... podłoga pod nim się zarwała. Ujrzałem jeszcze jak Aria, z kolosalnych rozmiarów pluszowym misiem w ręku, skoczyła w kierunku upadającego władcy. Jednym uderzeniem misia posłała koronę w bok. Błysnął błękitny klejnot.
- Łapcie go! - wykrzyknęła Narcyza i cała nasza grupa rzuciła się w kierunku atrybutu władcy.
  Właściwie nie wiadomo, kto dotknął kryształ. Najważniejsze, że wylądowaliśmy na zielonej trawie. Kryształ leżał kawałek dalej. Jak spod ziemi, dosłownie, wyskoczyła Aria i cała brudna chwyciła zdobycz. Niestety, nie miała już na sobie zbroi.
- No i co tym razem? - zapytała znudzona Mixi.
- Anioły. - Wskazałem palcem na nadlatujące w naszym kierunku białe kształty.
(Shailene?)