25 marca 2017

Od Somniatisa cd. Tiffany i Darknessa

  Somniatisa obudziły dziwne dźwięki, dochodzące z sąsiedniego pokoju. Dźwięki, które zdecydowanie mu się nie podobały. Zwlekł się ze stołu, sycząc z bólu. Spojrzał na palące miejsce. Ktoś go rozkrajał? Nie zwracając uwagi na ból, mężczyzna ruszył w kierunku dźwięków. Gdy otworzył drzwi, jego oczom ukazał się Darkness, leżący na Tiffany i... w Somniatisie zawrzała krew.
- Zejdź z niej - wycedził cicho, co nie zmieniło wiele.
- Powinieneś być zadowolony, uratowałem cię. - Wilkobójca uśmiechnął się, patrząc z ukosa na czarnowłosego. - To chyba drobna opłata za przysługę.
- Natychmiast. - Atis nie ustępował. Dłonie czarnowłosego się zatrzymały i oboje oczy skierowało się w stronę przybysza.
- Bo co? Znowu naślesz na mnie zombie? - parsknął kpiąco, jakby zapominając na chwilę o Tiffany, która przezornie zachowała milczenie.
- Jeśli chcesz dalej być tym, kim jesteś, to lepiej to zrób. - Somniatis zaczynał robić się czerwony na twarzy, co w jego wypadku było raczej niespotykane.
- Grozisz mi chłopczyku? - Darkness zaczął powoli wsuwać dłoń pod koszulkę Tiffany.
  W tym momencie całym światem wstrząsnął wybuch, po podłodze pomknęła srebrna pieczęć, zdająca się być epicentrum fali wybuchowej. Darkness znieruchomiał. Somniatis podbiegł do niego, krzywiąc się, i zrzucił go z cichym trzaskiem na podłogę.
- Tiff, nic ci nie jest? - spytał, zamrtwiony. Dziewczynka pokiwała głową.
- Co zrobiłeś? - spytała.
- Ja... - Somniatis podniósł się i rozejrzał. Zacisnął usta w cienką szparkę. - Zdaje się, że znowu zatrzymałem czas.
(Tiffany? Wybacz Darkuś, ale nie pozwolę skrzywdzić młodej xD)

23 marca 2017

Od Tiffany i Darknessa C.D Somniatis

 Tiffany podbiegła do czarnowłosego i podniosła jego głowę. Był nieprzytomny. Oddychał nieregularnie, tak, jakby jego płuca protestowały. Powoli umierał. Dziewczynka wtuliła się w niego i zaczęła głośno szlochać.
 Tymczasem Darkness miał własny problem z zombie, który był.. uhh.. raczej wrogo do niego nastawiony. Zrzucił go z siebie a następnie z całej siły wymierzył cios w głowę. Dosłownie przedzielił jego czaszkę na pół swoją kosą. Po skończonej zabawie spojrzał beznamiętnie na dziewczynę.
 - No i k*rwa ma za swoje. - uśmiechnął się złośliwie podchodząc do półżywego mężczyzny.
 Tiffany, która widziała kątem oka ruchy Bethy, osłoniła ciało czarnowłosego opiekuna. Bała się, że Darkness za tą zniewagę pozbędzie się go na dobre. Z drugiej strony, był on ostatnią szansą czarnowłosego.
 - Pomóż mu. -szepnęła cichutko przez łzy. - Proszę. To mój.. tatuś..
 Darkness spojrzał na nią i uśmiechnął się złośliwie. Niby do cholery po co miałby truć sobie dupę i zajmować sobie czas takim..niedowiarkiem? Z drugiej jednak strony, może chociaż trochę dzięki temu zbliży się do Argo.. a taplanie się w jego flakach... bezcenne.
 Bez słowa czarnowłosy odepchnął dziewczynę, która poleciała na bok, robiąc mu miejsce. Mężczyzna spojrzał na ranę tego wkurwiacza. Nie wyglądało to zbyt ładnie.
 - Podejrzewam, że niezbędna będzie interwencja chirurgiczna. - powiedział beznamiętnym głosem Wilkobójca, jakby rozmawiał z Tiffany o pogodzie. - Co za tym idzie? Chellange akcepted! (...)

 Kolejna dawna ziółek na uspokojenie. Melisa nie pomagała. Przynajmniej nie w przypadku Tiffany. Zużyła kolejne opakowanie chusteczek. Tak bardzo się bała. Zamknęła oczy i spróbowała zasnąć, jednak i to nie pomagało. Kanapa na której spała była jak po masakrze "Piła MMA. Jigsaw z Piłą V.S Darkness z Siekierą".
 Darkness po chwili w końcu wyszedł z pomieszczenia. Spojrzał na Tiffany i zbliżył się do niej niebezpiecznie blisko. Złapał ją za rękę i przyciągnął jej twarzyczkę do swojej. Polizał ją po szyi.
 - Teraz nikt nam nie przeszkodzi.

<Tato - ratuj! xd >

19 marca 2017

Od Somniatisa cd. Tiffany i... Darka?

- Nie możesz zabijać kogo ci się żywnie podoba! - mówił z pasją Somniatis, ze swojego miejsca na dnie tunelu, żywo gestykulując. - Pomijając sam fakt odbierania życia tak cennym ludzkim multiwersom, to zwraca na nas uwagę tych, którzy pragną nas zniszczyć!
- Bla, bla, bla. - Darkness przyjął lekceważącą pozę, odchylając głowę ze znudzeniem na bok i unosząc do góry dłoń, złożoną w kłapiący pyszczek węża. - Pierdolenie. 
- Patrz na mnie, jak do ciebie mówię! - Głos Atisa stał się ostry, a mężczyzna podniósł się powoli, zaciskając zęby. - Nie zaakceptowałem cię jako Bethy. I nigdy tego nie zrobię. Jednak ufam Argonie i jej decyzją. Jednak jeśli przekroczysz pewne granice wtedy to zaufanie nie będzie miało większego znaczenia.
  Czarnowłosy uśmiechnął się, po czym obrócił dłoń w kierunku Somniatisa i zacisnął wszystkie palce, poza wskazującym i środkowym.
- Puff~ - powiedział, przykładając je do czoła rozmówcy i popychając delikatnie. Czarnowłosy poleciał na ścianę i osunął się na dno tunelu. Darkness patrzył na niego z rozbawieniem, zmieszanym z pogardą.
- Dość, co ty robisz?! - Tiffany chyba dopiero teraz odważyła się podejść. Choć, gdy mówiła te słowa, jej głos drżał.
- Nie wtrącaj się dzieciaku, gdy dorośli rozmawiają - powiedział czarnowłosy, nie tracąc jednak dobrego humoru. - A co do ciebie - tu zwrócił się do Atisa - lepiej naucz się oceniać, kto jest w zasięgu twoich możliwości, a kto nie.
  Betha schylił się, by podnieść worek ze zwłokami. W chwili, gdy się prostował, pod jego stopami zalśniła pieczęć, a osoba w worku poruszyła się gwałtownie sprawiając, że worek wyleciał z ręki niespodziewającego się niczego Darka.
  Coś rozwarło wylot i wyczołgało się na podłogę tunelu.
- Co u diabła, przecież cię zabiłem - mruknął Wilkobójca, odwracając się w kierunku podnoszącego się człowieka i dobywając noża.
- Był fryzjerem - oznajmił Somniatis, a w jego oczach błyszczała para błękitnych pieczęci. 
- Co ty znowu pierdolisz, pizdo? - Wilkobójca obrócił się lekko w kierunku mówiącego.
- Zwyczajnym. - Mężczyzna nie zwrócił zupełnie uwagi na słowa Darka. - Nie obchodziły go porachunki SJEW-u, ZUPY czy Wataha. Chciał tylko żyć z dnia na dzień. Miał dostać podwyższę w przyszłym tygodniu, jego synek ma urodziny za miesiąc. Nie mógł się doczekać, aż wręczy mu prezent. - Atis zamilkł, a pieczęci znikły z jego oczu. Nieumarły obrócił się w kierunku Darknessa w tym samym momencie, w którym głowa czarnowłosego opadła na pierś.
  Fryzjer uśmiechnął się i rzucił całym ciężarem ciała na swojego zabójcę.
(Tiff? Darkuś? Zombie zawsze~)

18 marca 2017

Od Tiffany C.D Somniatis

 Czarnowłosa tak bardzo chciała, żeby to nie wydarzyło się naprawdę. Somniatis jej tu umierał, a korytarz ciągnął się niemiłosiernie. Jakimś cudem udało jej się przejść z mężczyzną kilka metrów, ale wiedziała, że jeżeli zaraz czegoś nie zrobi, to czarnowłosy umrze. Zawaliła na całej linii, i w dodatku na jego oczach zabiła. 
 Na jej usta cisnęło się jedno pytanie: daleko jeszcze? Straciła już poczucie czasu. Ile oni szli? Ile jeszcze mają przejść? 
 W końcu zauważyła - światło. U góry. Łażenie po tych wstrętnych korytarzach w końcu miało się zakończyć. Tytania przyśpieszyła trochę i zostawiła na chwilę swojego opiekuna, aby mogła zająć się próbą otworzenia włazu, z którego mogli się wydostać. Po chwili w końcu udało jej się wydostać na powierzchnię. Rozejrzała się sprawdzając, czy aby nikt na nich nie czeka. Zastanawiała się, czy aby nie zostawić w tunelu na chwilę Atisa i nie pobiec po pomoc. Z drugiej jednak strony, jak go dorwą, to będzie mogiła. 
 Nagle coś upadło dosłownie przed twarzą małej Tiffany. Fragment ludzkiej ręki. Po chwili przed nią pojawił się przystojny, czarnowłosy mężczyzna dźwigający worek, z którego przeciekała czerwona ciecz, plamiąc chodnik. 
 - Suń dupę, małolacie! - Betha watahy zrzucił z pleców worek i wyciągnął czarnowłosą, aby tylko sam mógł się wcisnąć do włazu. 
 Zdziwiona Tiffany rozejrzała się i ujrzała grupkę uzbrojonych mężczyzn. Zatkała właz i usiadła na nim, a widząc zbliżających się policjantów, skuliła się, aby wyglądała na przerażoną dziewczynkę. Członkowie SJEWu ominęli ją szerokim łukiem. 
 Kiedy zagrożenie minęło, dziewczynka wróciła do tunelu, gdzie jej opiekun dyskutował na jakiś temat z Bethą watahy. 
<Atisiu? Od dzisiaj więcej pisania. POKAŻMY, ŻE WKN TO WIECZNA WATAHA! T^T>

Od Akiro

Pierwszy dzień na studiach, spojrzałem na ogromny budynek szkolny. Otworzyłem główne drzwi i wszedłem na korytarz szkolny, wszędzie dookoła pełno młodych ludzi, którzy mają małe doświadczenie życiowe. Ruszyłem w stronę sekretariatu, by dowiedzieć się gdzie, są zajęcia z Chemii. Szybko dostałem potrzebną informację i ruszyłem w stronę klasy, po dziesięciu minutach trafiłem do klasy, zająłem jedno z wolnych miejsc i po chwili zaczął się lekcje. Po trzech godzinach nastała przerwa obiadowa wiec ruszyłem jak cała reszta na stołówkę. Zjadłem tam obiad i wróciłem na lekcję. Kolejne dni mijały podobnie i coraz więcej umiałem. Po lekcjach włączyłem się po mieście i zbierałem różne, informację. Tematy ugrupowań i tym podobne, ciekaw jestem, jakie byłoby spustoszenie na korytarzu pełnym ludzi, gdyby zaatakował SJEW. Obserwując, jedną grupę ludzi, doszedłem do muru bocznej uliczki. Pomajstrowałem tam i znalazłem jedno z tajnych przejście do podziemi. Zeszedłem na dół i moim oczom ukazało się piękne podziemnie miasto. Było tam sporo ludzi w różnych wiekach. Wszędzie było słychać jakieś piski szczędzicie, to wyglądało tak jakby to, był równoległy świat do naszego. Ruszyłem przed siebie i podziwiałem piękno tego terenu. Dawno czegoś takiego nie widziałem, kupiłem sobie coś do jedzenia i ruszyłem dalej w drogę aż do momentu zderzenia z jakimś osobnikiem.
(KTOŚ chętny?)