31 maja 2014

Od Sinomone do Doctora

- To ten dobry czy zły?
Zapytałam drapiąc się po uchu
-Ten zły....!!
Doctor rzucił się na "Mistrza"(Ja go mistrzem nie uważam xd).Ten zaś zrobił imponujący unik ponieważ odepchnął się od ściany i w powietrzu zrobił beczkę.
- Wow...
Podziwiałam spektakularny unik białego chudego wilka z 6-cioma ogonami.Co prawda nic nie widziałam, ale jednak widziałam.
-Może byś mi pomogła....
Powiedział Doctor jak by miał się co najmniej porzygać.
- Dobra już dobra idę...
powiedziałam tak jak człowiecze dziecko mówi do matki, która każe posprzątać pokój.
- Nam?
Zdziwiła się biała pokraka
- Ale to by było nie fair...
Powiedział, a w tym samym czasie jedna z jego macek (przepraszam ogonów) wysunęła się w kierunku dźwigni, pociągnęła ją, a koło składające się z jakiś religijnych znaków na, którym odbywała się walka poszło do góry, na jakieś 20-15 metrów?

Z dziur wyszły białe wilki, które biegły w moim kierunku.
Nienawidzę moich mocy więc ich nie używałam.
Kopałam. Gryzłam. Rzucałam. Szarpałam.Wyrywałam. Z łapy dawałam i takich pięknych czasowników jest dużo, które mogły by opisać moją walkę.

Wspięłam się po ścianie niczym spider-man po wieżowcach Nowego Yorku.Gdy byłam już na górze by pomóc towarzyszowi zobaczyłam....
(Doctor? Miło mi i thx co było dalej?)

30 maja 2014

Od Doctora do Sinomone

- A co tam - mruknąłem patrząc w otwór - Geronimo!
  I skoczyłem w ślad za Sinomone. Zjeżdżałem przez chwilę z krzykiem, aż wylądowałem w okrągłej sali tuż obok Sin.
- Łuhuł! - krzyknąłem - To było fantastyczne!
- Tak uważasz? - spojrzała na mnie z rozbawieniem
- Gdzie my jesteśmy? - zapytałem sam siebie podchodząc do najbliższej ściany i włączając Soniczny Śrubokręt
- W mojej bazie - rozległ się głos ze środka sali
  Odwróciłem się w tamtym kierunku. Na podwyższeniu, na czymś w rodzaju tronu siedział... Mistrz.
- Mistrz... - powiedziałem cicho wpatrując się w dawnego przyjaciela
- Witaj Doktorze - Mistrz uśmiechnął się kpiąco - Miło ci znów widzieć po tylu latach. O widzę, że masz nową towarzyszkę?
(Sinomone? Sr, że tak długo :()

Akuma i Shailene

29 maja 2014

Od Shailene do Mixi

(c.d. tego )

Idąc ścieżką w brzozowym lesie co chwila spoglądałam za siebie, upewniając się, czy Lamana nadal za mną nie biegnie. Właśnie odwróciłam wzrok w stronę zająców które skubały kępkę trawy, mimowolnie się uśmiechnęłam. To była chyba jedyna z dobrych rzeczy, które się dzisiaj wydarzyły.
Byłam na cmentarzu, nad grobem Argony. Choć ani razu jej nie spotkałam, to jednak przesiedziałam tam kilka godzin, a łzy spływały mi na nos gdy nuciłam wszelakie smutne piosenki.
-Hej - usłyszałam niedaleko siebie cichy głos, odwróciłam się gwałtownie, ktoś przede mną stał. Dopiero gdy wyostrzył mi się wzrok, zauważyłam kto to. Niebiesko-szaro-biała wadera ze skrzydłami lekko się uśmiechała, chyba mnie nie poznawała.
-Mixi! -krzyknęłam i rzuciłam się na oszołomioną Alphę, przytuliłam ją mocno - gdzie ty się podziewałaś?! -zapytałam, lecz po kilku sekundach dopiero zorientowałam się, jak głupie pytanie zadałam - Współczuję z powodu Argony, naprawdę -po tych słowach dopiero uświadomiłam sobie, że to Argona, a jej śmierć, to na pewno nie koniec, raczej początek...

(Mixi? :d )

Od Akumy do Narcyzy

  Nie oglądałem się za siebie, choć słyszałem cichy jęk Narcyzy i jej dyszenie. Coś mogło jej się stać. Nieważne. Gra wciąż trwałą. Nie miałem odwagi powiedzieć jej, że stawką są również nasze życia. Mogłaby to źle zrozumieć. Przyśpieszyłem nieco, odległość od celu zmniejszyła się. Wiedziałem, że gnamy Shanga w kierunku wulkanu Hefajstosa i że stamtąd nie będzie miał drogi powrotu.
- Szary Kwiecie! - krzyknąłem do Narcyzy - Biegnij najkrótszą drogą do wulkanu i czekaj tam na nas!
- Oczywiście! - Narcyza odparła i odbiła w lewo
  Ja pędziłem dalej tą samą drogą, coraz szybciej. Już kwadrans później ujrzałem zarys masywnej góry. Ale Shang nie był taki głupi. Wiedział co planuję i umyślnie skręcił w prawo. Musiałem przywołać Cienie, by zagrodziły mu drogę. Widziałem już biegnącą ku nam Narcyzę. Miała prowizorycznie obwiązaną łapę. Musiała się zranić.
(Narcyza?)

Od Mixi

Ostatnio moje oczy były prawie cały czas zapłakane. Dlatego większość czasu spędzałam w swojej jaskini. Minął już prawie miesiąc od JEJ śmierci, ale ja dalej nie mogłam się z tym pogodzić. Może nie byłyśmy szczególnie zżyte, ale w końcu była moją siostrą. Pewnego słonecznego poranka postanowiłam, że pora w końcu z kimś porozmawiać, bo zdziwaczeję do końca. Zaczęłam przechadzać się po terenach, a wszystkie wilki (nawet te nowe, które nie wiedziały o co chodzi) widząc mój stan patrzyły na mnie ze współczuciem. W pewnym momencie zobaczyłam jakiegoś wilka, którego chyba skądś kojarzyłam.

- Hej! - krzyknęłam.

(Ktoś?)

27 maja 2014

Od Shailene do Lamany

Odeszłam od czarnej wadery i ruszyłam przed siebie, ale ona biegła za mną
-Jeśli nie chcesz ze mną gadać to powiedz, języka ci zabrakło!? - krzyknęła do mnie, nie zwracałam na nią uwagi - Phi! - krzyknęła do mnie odchodząc.
-Uważaj co się nie wywrócisz! - odpowiedziałam.
-Sama uważaj! - krzyknęła złośliwie a ja przejechałam łapą po ziemi która zamieniła się w lód, odwróciłam się, a wadera leżała na ziemi, tak jak przeczuwałam, wywróciła się. Zaśmiałam się cicho i ruszyłam przed siebie.

(Lamana? Przepraszam, że musiałaś tyle czekać. Aha, Shai z natury jest wredna ^^ )

Od Shailene do Akumy

(c.d. tego )

Obudziłam się nad ranem. Na dworze śpiewały ptaki, słyszałam śmiech bawiących się wilków. Otworzyłam oczy. Znajdowałam się w dużej jaskini, na jednej ze ścian wisiały półki ze słoikami o różnej zawartości, na drugiej ścianie wisiały wiązanki różnych ziół. Przez prowizoryczne "okno" w jaskiniowej ścianie wpadały promienie słońca. Leżałam na dziwnym, ale miękkim posłaniu. Poznawałam to miejsce - Nora Erny. Próbowałam się podnieść, ale to nie był dobry pomysł. Gdy tylko zaczęłam wstawać poczułam przeszywający ból w brzuchu. No tak. Postrzelono mnie. Znowu.
No cóż, przynajmniej Aku znów nie próbował mnie znieczulić, to mogłoby się źle skończyć.
Tylko... Gdzie on jest? Rozejrzałam się po jaskini i dopiero po chwili zauważyłam miarowo oddychającego, czarnego basiora który miał opartą głowę na mojej łapie. Nigdy nie widziałam śpiącego Aku i był to dość... hmm... ciekawy widok.
-Akuma? -powiedziałam niepewnie- żyjesz? - brak odpowiedzi. Chciałam się podnieść, ale przecież nie mogłam. Spojrzałam na mały stoliczek obok mnie i zobaczyłam na niej flakonik z napisem "ŚRODEK PRZECIWBÓLOWY". Chwyciłam go szybko i wlałam do gardła, połknęłam go myśląc, że będzie miał obrzydliwy i gorzki smak, ale tak nie było. Smakował jak... maliny i mięta. Odczekałam kilka minut i powoli zaczęłam się podnosić. Zapewne zadziałał bo nic mnie już nie bolało. Usiadłam przed basiorem i podniosłam łapę z zamiarem ukłucia go pazurem aby się obudził ale cichy głosik w mojej głowie podpowiadał, że lepiej tego nie robić. Wstałam więc i wyszłam na dwór. Siedziałam tam może dwie godziny i ruszyłam z powrotem do nory Erny, a Erny nie było i Aku nadal spał. Usiadłam przed nim i wpatrywałam się w punkt nad jego głową machając ogonem w lewo i prawo. Po jakiś czterdziestu minutach kiedy już prawie spałam z otwartymi oczami czarny basior się obudził i rozejrzał po jaskini.
-Cześć -powiedziałam cicho - długo spałam?
-Cześć - odpowiedział Akuma - cały dzień. - pokiwałam głową i ruszyłam ku wyjściu w stronę tej nieszczęsnej polany, coś mi się przypomniało.
-Gdzie ty idziesz? Zwariowałaś? - krzyknął za mną basior, ale ja szłam przed siebie.
Usiadłam na trawie za krzakami odgradzającymi polanę od reszty lasu i wpatrywałam się w jedno z drzew. Po chwili dogonił mnie Aku.
-Co ty wyprawiasz, zgłupiałaś do reszty?! - krzyknął na mnie -Rozmawiałaś z Erną? Pozwoliła Ci wyjść? Shailene! - położyłam mu łapę na twarzy i tak jak przeczuwałam, coś poruszyło się w zaroślach, było na pewno większe od wilka, demorusów i niedźwiedzi. Powoli, bardzo powoli napięłam cięciwę Patronusa i czekałam...

(Aku? Przepraszam, że tak to przeciągałam... )

Od Narcyzy do Akumy

- Rozumiem - powiedziałam w biegu
Biegłam tuż przy towarzyszu.
- Musimy to wygrać - dodałam
Basior biegł dumie i niesamowicie szybko ale jednak nie spociłam się biegnąc tuż obok niego.
Shang biegł przez kamienną doliną.
Podczas pościgu walnęłam się w łapę.
Łapa była cała że tak powiem rozwalona, krew wypływała jak z wodospadu a ból nie do zniesienia. Musiałam biec dalej by nie zawieść pana. Zostawiałam po sobie krwawe ślady, które były bardzo niepotrzebne. Łapę albo trzeba było zszyć, albo jeszcze coś gorszego.

(Akuma? Ale ze mnie łamaga XD )

Od Akumy do Narcyzy

  Podszedłem do przybysza.
- Otrzymałeś wiadomość? - zapytałem
- Oczywiście, demoniczny panie - skłonił się kpiąco, cały czas patrząc mi w oczy - Czy szara dama będzie uczestniczyć w Grze?
- Jako rzekłeś, chiński cesarzu - odparłem parodiując jego ukłon - Zaczynajmy
  Basior skoczył w las, ja za nim, a Narcyza za mną.
- O co chodzi?! Jaka Gra?! - krzyknęła do mnie w pędzie
- To rodzaj zawodów! - odkrzyknąłem - Shang wynajął nas do Gry, w której stawką jest jego życie!
(Narcyza? Taki psychol :P)

Od Ketsurui'ego do Lirael

  Na chwilę zamilkłem. Prawdę mówiąc w tym momencie miałem ochotę odejść jak najdalej od terenów tej przeklętej watahy. Sam nie wiedziałem, czemu rozmawiam z tą waderą... po prostu zbyt długo udawałem.
- To dobry pomysł - uśmiechnąłem się promiennie, choć wcale nie czułem się szczęśliwy - Chodźmy może... na skraj Północnej Puszczy?
- Zgoda - odpowiedziała wadera i ruszyliśmy w wyznaczonym kierunku
  Szliśmy przez dłuższą chwilę, przy czym niemal cały czas gadałem wesoło o jakiś głupotach-wymyślałem zwyczajne historie i lekko je podkolorowywałem, czasem wtrącając jakąś zabawną anegdotkę. Było tak jak zawsze. Robiłem wszystko, żeby się zaprzyjaźnić z tą waderę, by zdobyć jej zaufanie... jakie to okrutne z mojej strony. Właśnie jej mówiłem o tym, że kiedyś kolega rzucił we mnie plackiem ze śliwkami, gdy zaszeleściły zarośla za nami i wyłoniła się z nich Tasira. Widocznie ona się "nawróciła", bo ujrzawszy mnie podniosła głowę i zawyła.
- Nie jest dobrze... - mruknąłem i ruszyłem pędem przed siebie
  Lirael pobiegła za mną, tak samo jak Tasira...
(Tasira? Lirael?)

Od Sinomone cd Doctora

Doctor kazał mi biec . Chciałam zaprzeczyć hamując ale był za silny. Popchną mnie do jaskini oraz sam tam wpadł. Toclafane strzelił laserem w kamień ,który zawalił się i zablokował nam jedyną drogę wyjścia?O tuż to nie była jaskinia tylko tunel nie prowadzący prosto tylko niżej i głębiej.Postanowiłam tam wskoczyć.
-Sin!Co ty robisz?
-Zjeżdżam nie widać?
Usłyszał mój coraz cichszy ,bo zjeżdżający w dół głos.

(Doctor? W twoje łapy oddaje los tej skazanej na siebie dwójki. Czy ktoś umrze zależy od ciebie)

Od Iverno do Zorrie

(c.d. tego)
Basior wyglądał na zmieszanego. Co jak co, ale tego się nie spodziewał. Zastanawiał sie dlaczego właściwie zwróciła na niego uwagę. Rozwinął nerwowo skrzydła rozglądając się wokół. Szukał właściwych słów, ale jak zwykle miał pustkę w głowie.
- Słuchaj Zorrie... - zaczął, sam nie wiedząc po co to robi.
Normalnie miałby gdzieś co ona czuje i myśli. Zwykle zupełnie nie przejmował się uczuciami innych, tym bardziej osób których nie znał zbyt dobrze. W tym przypadku jednak, jakoś nie chciał, aby była smutna.
- Zorrie... przecież ty nawet mnie nie znasz. Jestem pewien, że to tylko zwykłe zauroczenie, które przejdzie nim księżyc wzejdzie na niebie. - stwierdził przyglądając się jej uważnie.
Wilczyca spuściła nisko głowę tak, że nie mógł nic z niej wyczytać.
- Wybacz jeśli cię zraniłem. Zazwyczaj mówię różne głupoty których potem żałuję. - tłumaczył się nerwowo.

(Zorrie? Wybacz że tak długo, ale miałam dużo spraw na głowie ^^)

26 maja 2014

Od Doctora do Sinomone

  Położyłem się obok wadery i niemal od razu zasnąłem. Następnego ranka wstałem wcześnie i szturchnąłem waderę z okrzykiem:
- Wstał kolejny piękny dzień! Czas w drogę!
- Daj mi spokój - mruknęła - Wstanę kiedy będę chciała...
- A więc chciej teraz! Allons-y!
  Raźnym krokiem ruszyłem na przód. Wiedziałem, że baza mistrza jest niedaleko, niemal to czułem. Słyszałem, że wadera mimo wszystko podąża za mną, więc nie zwalniałem. Zacząłem cicho gwizdać.
- Mógłbyś być cicho chociażby na chwilę?
- Oh, daj spokój - mruknąłem spoglądając do tyłu na nią - Cisza jeszcze nie zapadła...
  I zanim jeszcze je zobaczyłem, usłyszałem, że tu lecą.
- Toclafane - mruknęłam - Kryj się!
  Stanąłem w bezruchu, a dwa obiekty latające podleciały w naszym kierunku.
- Tylko spokojnie - powiedziałem do mojej towarzyszki
(Sinomone?)

Jasper



kontakt: Bucky Barnes
Imię: Jasper
Pseudonim/zdrobnienie: Jas, Jasy
Płeć: Wadera
Wiek: 2 lata
Żywioł: Wolves Ezikhle Kakuhulu
Patroni:Hermes i Tantos
Cechy charakteru: Jasper to nieprzyjazna i oschła wadera. Dba tylko o siebie i też myśli jedynie o swojej osobie. Jest niezwykle sprytna i inteligentna przez co bardzo trudno jest ją podejść. Brak uczuć, odwaga i zdecydowanie czynią z niej idealną morderczynie. Mimo wszystko jest uczciwa i lojalna oraz umie działać w grupie. Oddana i prawdomówna nigdy nie sprzeciwi się swoim zwierzchnikom. Bez szemrania wykonuje każde zadanie. Mistrzyni sarkazmu i ciętej riposty uwielbia irytować i drażnić innych.
Cechy charakterystyczne: błyszczące, niebieskie znaki na całym ciele
Stanowiska: Zabójca
Historia: Wychowywała się wśród ludzi. Od kąt pamięta otaczali ją oni. Swoich rodziców i rodzeństwa nigdy nie poznała. I może to lepiej... ale wracając do tematu była wychowywana na mordercę, zabójcę istotę idealną do niebezpiecznych misji. I taką też się stała. Gdy skończyła półtora roku uciekła. Od tak sobie poszła i nie wróciła. Szlajała się po świecie pół roku. Wreszcie trafiła tu.
Motto: "Jeśli coś jest głupie, ale działa - to nie jest głupie"
Moce:
  *Wolves Ezikhle Kakuhulu - Jasper może widzieć duchy, rozmawiać z nimi oraz stać się pół duchem.
Umiejętności:
  *szybka - z łatwością doścignie zająca
  *zwinna - wejdzie w każdą szparę
Partner: szuka
Data urodzenia: .01.01.2012
Talizman
Nora
Głos: Avengers - Titanium

Statystyki:
Siła: 100
Zręczność: 100
Moc: 100
Inteligencja: 100
Szybkość: 100
Klasa Pancerza (KP): 0

25 maja 2014

Dzień Pana!

Czyli święto towarzyszy! Z tej okazji życzymy wszystkim zwierzakom duuużo szczęścia i przyjemnie spędzonego czasu!

Od Erny do Iverno

- Jasne, nie ma za co - Odwzajemniłam uśmiech - Chociaż za wiele nie zrobiłam.
Przyjrzałam się wilkowi.
- Umm... Chyba przydałaby ci się pomoc.
- No chyba - Odpowiedział z lekką pogardą w głosie.
Podeszłam do wilka. Wyszeptałam zaklęcie, po czym przejechałam łapą nad jego ciałem. 
- Mam nadzieję, że trochę pomogłam.
Usiadłam na trawie.
- Jestem Erna.
- Iverno.
- Czym było to... coś? I skąd się tu wzięło? Nigdy wcześniej nie widziałam takiego potwora.
- Ja go tu przywołałem, to żywiołak ognia.
Miałam ochotę zapytać "Po co?", ale mina Iverno mówiła mi, żebym sobie odpuściła. Wstałam i zaczęłam iść w stronę cmentarza.
- Gdzieś idziesz? - Zapytał basior.
- Na cmentarz.
- Po co?
Odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy przygnębiona.
- Niedawno umarła Argona - Z trudem wypowiedziałam jej imię.
- Kto?
Nie było sensu kontynuować tej rozmów. Nie widziałam również sensu w wyjaśnianiu, kim była Argona. Ponownie się odwróciłam i kontynuowałam podróż. A Iverno szedł obok mnie...
(Iverno?)

Od Lirael do Ketsurui

- Nie potrzebuję pomocy - odpowiedziałam oschle i otrzepałam się z wody.
- Na pewno? - zapytał.
- Za kogo ty mnie masz? - posłałam mu mordercze spojrzenie.
Nie odpowiedział. Westchnęłam i chciałam już iść, ale op powiedział.
- Jestem Ketsurui.
- Zapamiętam... chyba - chciałam go już wyminąć.
- A ty?
- Nie dasz mi spokoju? - zapytałam - Lirael - przedstawiłam się.
- Ładne imię - powiedział.
- Próbujesz się zaprzyjaźnić? Jakoś ci to nie wychodzi - mruknęłam.
- Dlaczego taka jesteś?
- Jaka? Jestem sobą. Może byłabym inna gdybym nie urodziła się w piekle!
Wzięłam głęboki oddech próbując opanować się.
- Chcesz gdzieś iść? - zapytałam - Czy już cię zniechęciłam? - dodałam ciszej.

(Ketsurui?)

24 maja 2014

Uwaga!!

Skończyły się nam na razie formularze opowiadań, z racji czego proszę o wysyłanie wiadomości na adresy podane w zakładce "kontakty"!

Od Sinomone cd Doctora

Postanowiłam zatrzymać się na odpoczynek. Przecież szliśmy 7 dni i 7 nocy.
Zatrzymałam się i znalazłam jaskinie w klifie lessowym. Słońce zniknęło za końcem morza.
Usiadłam na kamieniu i miałam takie dziwne uczucie (które zdarzało się dość często).Widziałam wszystko tylko nie siebie.Wilki ułożone w błogi sen...Wielkie chmary nietoperzy zasłaniające niebo 28 gepardzich minut dalej... (28 gerprdzich min =79 km). To jest moje wrażenie, które często mi pomaga. Widzę wszystko co jest za mną, przede mną, obok mnie i to daleko, daleko... (Coś w rodzaju Google map ale wszystko się rusza...). Postanowiłam ułożyć się do snu, bo przecież jutro czeka wielki dzień...
(Doctor? Bez cb nie było by tak fajnie)

22 maja 2014

Od Doctora do Sinomone

  Zachowanie wadery było bardziej niż dziwne, ale widywałem dziwniejsze rzeczy, więc tylko zapytałem z zaciekawieniem:
- A na czym mi zależy? - zapytałem z uśmiechem - Hmm... pomyślmy... na bananach... naaaa moim życiuuu... naaa Ziemi i na... w sumie to na niczym więcej. Aktualnie nie mam ochoty na banany. A ty? Może znajdziesz jakiegoś jeśli pójdziemy w lewo? A może zatroszczymy się o inną rzecz, na której mi zależy i pójdziemy w prawo? Myślę, że im szybciej powstrzymamy Mistrza, tym szybciej będziemy mogli zjeść banany!
  Wadera pokręciła z rezygnacją głową.
- Czy ty na prawdę nie masz zamiaru się odczepić? - zapytała
- Nie - uśmiechnąłem się promiennie - Allons-y!
  I ruszyłem dalej w las. Teraz nawet ja wyczuwałem obecność jonów charakterystycznych dla Toclafane. No i oczywiście zwiększony poziom energii związany z używaniem przez Mistrza TARDIS.
(Sinomone? To dobrze, bo już myślałam, że mnie nie lubisz :'()

Od Sinomone do Doctora

(c.d. tego)
- Słuchaj...
Powiedziałam, siedząc na ziemi, w kierunku Doctor'a.
Wyszczerzyłam kły tworząc uśmiech debila."Uśmiech" utworzył fałdy na policzkach, do których można by było włożyć ciasteczka wielkości ludzkiego kciuka.
- Ja idę w prawo, a ty w lewo i nic nie mówimy, bo tam w lewo...
Mój "uśmiech" rozciągał się i kurczył powodując niewyraźną mowę oraz seplenienie. Myślałam, że nabierze się na moją "Prawdomówność"
- Jest coś na czym ci zależy.
Kończąc wypowiedź wyszczerzyłam się tak, że Doctor miał wrażenie, że zaraz wypadną mi oczy.

(Doctor? Sin to denerwuje a mnie odwrotnie xd.101 sposobów jak MOŻNA pozbyć się Basiora)

21 maja 2014

Od Akumy do Shailene

  Zamarłem z uniesioną łapą. To może faktycznie nie jest dobry pomysł? Może zaniosę ją do Erny? Ona na pewno będzie wiedziała co zrobić. Powziąwszy to postanowienie zarzuciłem sobie waderę na plecy i ruszyłem w kierunku jaskini szamanki. Musiałem iść wolniej, bo spowalniała mnie niesiona wilczyca, ale i tak dotarłem na miejsce w niecały kwadrans. Erna była u siebie. Nas szczęście. Ważyła właśnie jakiśeliksir, gdy wpadłem do niej ze słowami:
- Ktoś ją postrzelił
  Szara wadera odwróciła się do mnie, przy okazji wlewając do kociołka zawartość kilku fiolek.
- Kogo? - zapytała automatycznie, a widząc Shailene rozkazała wskazując na posłąnie: - Połóż ją tu.
  Szybko wypełniłem polecenie, a szamanka zaczęła odprawiać sowoje czary nad nieprzytomną. Cały czas czuwałem przy towarzyszce, pilnując okładów sporządzonych przez Ernę. W którymś momencie chyba zasnąłem, bo gdy się obudziłem Shai już nie spała, a Erny nie było nigdzie widać
(Shailene?)

Od Doctora do Sinomone

- Skąd możesz to wiedzieć? - zapytałem bardziej łagodnie - Możesz mi wierzyć, że spotkałem nieme, niesłyszące, niewidome stworzenia, które w sekundę były w stanie cię zabić na tysiąc sposobów. Więc, dla mnie brak jednej cechy oznacza wyostrzenie innych, a co za tym idzie wyrównanie zdolności do standardów rasy...
- Przestań... - mruknęła jeszcze raz i zaczęła znów iść za tropem
  Uznałem, że to na razie dobrze i że nie należy się przejmować jej słowami. Zresztą nie jestem zbyt doświadczonym tropicielem, a ona ma bardzo wyczulone zmysły i na pewno łatwiej znajdzie Toclafane niż ja. Podbiegłem do niej.
- Wiesz, Mistrz na pewno zabezpieczy się w jakiś sposób przede mną, więc potrzebujemy planu. Ma moją TARDIS, więc może zaczniemy od jej znalezienia?
(Sinomone? Jak chcesz się go pozbyć to musisz mi napisać, żebym się odczepiła :P)

Urodziny Katherine!

Wszystkiego najlepszego,
Bez niczego złego,
Weny cały czas
Chłopaka nieraz.
Życzy Zdrajca i reszta <3

Od Zorrie do Iverno

(c.d. tego)
Zobaczyłam, że Iverno się dosiadł. Nie miałam nic przeciwko temu, wręcz przeciwnie. Dalej ciągnęłam melancholijną melodię. W pewnym momencie dodałam następujące słowa: "Iverno, ja kocham cię, i mam nadzieję, że ty mnie. Nadzieja ta żyć będzie we mnie, nic jej nigdy nie zabije." 
Iverno chyba niestety usłyszał słowa tej piosenki. Zarumienił się, a ja chciałam zapaść się pod ziemie. Pobiegłam przed siebie.
- Poczekaj! - krzyknął basiora. Kiedy mnie dogonił, zatrzymałam się.
- Przepraszam. Wiem, jestem głupia. Prawie w ogóle się nie znamy, a ja wyznaje ci miłość. Ale naprawdę... Ja cię kocham.
(Iverno?)

Od Iverno do Zorrie

(c.d. tego)
Iverno przeciągnął się leniwie. Wciąż był lekko obolały po ostatniej walce z tygrysicą. Nieco go zaskoczyło zachowanie Zorrie, ale w końcu co on mógł wiedzieć. Dopiero się poznali. Wyszedł z jaskini napawając się pięknem dnia. Po deszczu wszystko wydawało się świeższe. Poszedł w ślad za wilczycą. Przysiadł nad strumykiem, obserwując powoli napływającą mgłę. Wsłuchał się w smutną piosenkę. Musiał przyznać, że jego nowa znajoma miała ładny głos. Nie chciał jednak nic powiedzieć, aby przypadkiem nie przerwać. Mimowolnie poddał się przemyśleniom i własnym myślom.

(Zorrie?)

19 maja 2014

Od Sinomone do Doctora

(c.d. tego)
- Jeśli masz ten super klucz czegoś tam to pójdź się po lansować gdzieś indziej
Powiedziałam. Moje wiaderko na cierpliwość zaczyna być puste.
- Próbuje cię chronić przed Toclafane, a ty mnie ignorujesz nawet nie wiesz gdzie to jest.
Powiedział Doctor. Jego ton głosu był coraz wyższy co oznaczało, że zaczyna się konflikt.
- Myślisz, że nie dam rady?! Myślisz, że jestem ślepa i bezbronna?! Myślisz, że ledwo stoję na tych łapach i że sama nie dam rady?! To się grubo mylisz....
Przycisnęłam basiora do skały, a przy ostatnim zdaniu wyszczerzyłam kły.
- Ja tak, tak nie myślę...
Basior popatrzył mi prosto w me: niebieskie, Martwe, Zwierciadła śmierci zwane oczami.
- Wiem, że tak..
Powiedziałam puszczając Doctora.Ton mego głosu posmutniał a me ciało automatycznie dało znak odwrotu od "Przygody" - Postanowiłam skończyć tę rozmowę...
(Doctor? Jeżeli nic nie zrobisz zrozumiem to...)

18 maja 2014

Od Doctora do Sinomone

- Myślę, że to... - zacząłem, gdy ogon wadery znikał za krzakami - nie jest dobry pomysł...
  Dokończyłem cicho i ruszyłem biegiem za waderą. 
- Moment! - krzyknąłem zagradzając jej drogę - Moment. Moment. Moment. Nie możesz tak po prostu pójść za tą kulą! Nawet nie wiesz czym ona jest i komu jest posłuszna. Nie możesz tam iść sama. On niedawno się reinkarnował i ma niedobory energii, które musi nadrobić spożywając coś, albo kogoś jeśli nawinie się pod rękę. Wilki są bardzo cennym źródłem energii...
- Możesz skończyć to paplanie bez sensu? - warknęła Sinomone - Cokolwiek to jest trzeba to sprawdzić.
- To był Toclafane... to dość skomplikowane, bo są to ludzie z przyszłości... ludzie, którymi włada teraz Mistrz. A Mistrz jest szalony i chce przejąć władzę nad światem, by zrobić z niego swoją broń i podbić cały wszechświat...
- Więc trzeba go powstrzymać, nie sądzisz? - wadera zapewne wywróciłaby oczami, gdyby nie to, że były one praktycznie martwe
- Tak! - wykrzyknąłem - Ale nie damy rady tego dokonać bez dobrego planu! Toclafane Mistrza zapewne patrolują cały las!
- Wcześniej nas nie zauważyły...
- Byłaś niewidoczna z jego perspektywy, a ja mam to - tutaj pokazałem wiszący na szyi klucz - To filtr percepcji, dzięki któremu jeżeli nie spodziewasz się mnie widzieć to mnie nie zauważysz...
(Sinomone? On zawsze duuużo gada)

Od Iverno do Erny

(c.d. tego)
Żywiołak ognia zawahał się na krótką chwilę. Najwyraźniej wcale nie uśmiechało mu się atakować dwóch celi. Jeden wilk był znacznie bardziej interesujący i łatwiejszy w likwidacji. Mimo to zamachnął się mieczem utkanym z płomieni. Celował w Iverno, zupełnie ignorując nieznaną wilczycę. Przynajmniej na razie. Niestety nie udało mu się trafić. 
- Mógłbyś się przez chwilę nie ruszać?! - warknął rozzłoszczony.
Iverno zaczął biec w jego stronę. Robił szybkie uniki, ale gdy był już blisko, został trafiony kulą ognia. Przez rany stał się znacznie wolniejszy i słabszy. Z westchnieniem opadł kawałek dalej.
- Ou, biedactwo. Zabolało?! - zaśmiał się żywiołak, idąc z triumfalnym wyrazem twarzy w jego stronę.
Iverno mimo wszystko wstał. Na szczęście, dzięki wilczycy, pożar nie rozprzestrzenił się dalej. Jej czary bardzo go zainteresowały. Ale na to przyjdzie pora potem. Teraz wypadało odesłać maszkarę do jej świata. Wilk skupił resztki magicznej energii. Wokół zaczęły wirować dziwne, ogniste znaki. Żywiołak tymczasem przystanął zaskoczony. Zareagował jednak zbyt późno. Nim zdążył uciec, został pochwycony przez niewielki łańcuch. Powoli zaczął go wciągać do niewielkiej szczeliny przypominającej świecące rozdarcie w tkaninie świata. Ostatnie co usłyszeli, było głośnym wrzaskiem odesłanego potwora. Na szczęście słowa utonęły w dźwięku zamykanego przejścia. Po chwili zapanowała cisza. Iverno opadł zmęczony na trawę. Czuł niesamowity ból w całym ciele. Lekko nieprzytomnym wzrokiem rozejrzał się wokół, ale spostrzegł tylko nieznaną wilczycę. Uśmiechnął się słabo.
- Dzięki za pomoc.
(Erna?)

Od Sinomone do Doctora

(c.d. tego)
Gdy już chciałam powiedzieć, że Doctor jest głupi i nienormalny poczułam zapach smaru i spalonego swetra z nutą kwiatu pomarańczy.
- Miałeś racje.
Powiedziałam podnosząc łeb do góry
- Ale chodzi ci o ten piękny świat czy o kulę, która tu była?
- Nigdy nie tracisz charyzmy i poczucia humoru co?
- Można tak powiedzieć
Basior zaczął merdać ogonem
- No dobra koniec rozmowy
Powiedziałam w stanowczy sposób.
- Ty tu siedzisz i nic nie robisz, ok?
Gdy Doctor już zaczynał mówić pierwszy wyraz zdania ja pobiegłam do lasu za tropem kuli mając nadzieje, że mnie zostawi.
(Doctor? Sin nadal próbuje )

17 maja 2014

Urodziny Narcyzy!

Wszystkiego najlepszego!! Tortu dużego, życia wesołego, śmiechu w brud i ciasto w dziób! Życzy Zdrajca i reszta pewnie też :P

16 maja 2014

Od Doctor'a do Sinomone

- Oh, daj spokój! - wykrzyknąłem - Nie siedź tak! Świat jest tak piękny, a ty tracisz czas na mówienie, że ci się nie chce!! Chodź! Pokażę ci coś!
- Co niby? - wadera wyglądała na coraz bardziej zdenerwowaną
- To coś wspaniałego! To...
  Nie mogło być spokojnie, choćby przez chwilę... Niespodziewanie z zarośli wychynęła powoli wisząca 2 stopy nad ziemię metalowa kula. Widząc nią znieruchomiałem.
- No, wreszcie zamilkłeś - mruknęła z przekąsem Sinomone
- Szzzzz... -  syknąłem przez zęby - Nie ruszaj się...
- O co ci chodzi?
- Powiedziałem "szzz"! - powtórzyłem uważnie obserwując obiekt
  Kula wisiała jeszcze chwilę w powietrzu, a potem odleciała.
- O co ci chodzi dziwaku? - warknęła niewidoma wadera
  Spojrzałem jej poważnie prosto w oczy.
- Ja już to widziałem - powiedziałem - Już to widziałem i wiem, że nie zwiastuje niczego dobrego.
(Sinomone? On ci nie da spokoju... zaraz wciągnie cię w ratowanie świata :P)

Od Lamany do Shailene

Wadera próbuje jej uciec. Dogania go i zagradza jej drogę.
- Jeśli nie chcesz zemną gadać to powiedz je języka ci zabrakło?! - popatrzyła się na waderę krzywo. Wadera nic sobie z tego nie robił. Lamana odbiegła.
- Phie
(Shailene)

Od Zorrie do Iverno

-Mówiąc szczerze, nie wiem. Jestem tu tylko trochę dłużej od ciebie, ale to był pierwszy atak na moją osobę.
Czując się lekko odtrącona wyleciałam z jaskini. Naprawdę go kocham, a on mnie nie. Deszcz przestał padać, na jego miejsce z gór zleciała mgła. usiadłam nad małym strumykiem, i zaczęłam śpiewać smutną piosenkę.
(Iverno?)

14 maja 2014

Od Iverno - Cd. Zorri

(c.d. tego)
Iverno z ulgą spostrzegł, że jego towarzyszce nic nie jest. Uśmiechnął się zadowolony. Wstał jednak nagle, jakby nie zauważył Zorrie wtulonej w sierść.
- Nie ma za co. Każdy by tak zrobił. - odparł, lekko zdenerwowany.
Zawsze się stresował przy jakichkolwiek kontaktach z waderami. Nie należał do wilków którym szybko przychodziły gładkie gadki. Uśmiechnął się nerwowo.
- Tak się zastanawiałem. - zaczął nagle, przysiadając nieopodal.
Wokół jego śnieżnych łap unosiły się niewielkie ogniki dające ciepło. Skierował je w stronę wciąż mokrej od deszczu Zorrie, a resztę skupił przy własnych skrzydłach.
- Nad czym? - zastanowiła się wilczyca.
- Często dochodzi tu do ataków innych zwierząt?

(Zorrie? On jest nieśmiały ^^)

Urodziny Alphy!!

Może i spóźnione (nie miałam dostępu do kompa) życzenia urodzinowe!! Duużo szczęścia, radości, zabawy i miłości! Nowych pomysłów na opowiadania i mnóstwo czasu na oglądanie anime Mixi!!
Twój Zdrajca i reszta watahy (zapewne też xd)

(tym razem na prawd...)

13 maja 2014

Od Sinomone do Doctor'a

(c.d. tego)
- Sinomone.
Warknęłam
- Jakie egzotyczne imię!
Powiedział podekscytowany basior.
- Japońskie, chińskie...? A może koreańskie?
- Na razie ci wystarczy, ale jest to na pewno jedno z wymienionych.
Doctor podrapał się po brodzie robiąc gest myślenia na zadane pytanie.
- Nie zastanawiaj się, tylko daj mi spokój!
Powiedziałam nerwowym głosem napięcie rozmowy.
- Luzik spokój.
Powiedział basior pochylając głowę w tył i w przód .
-Może zmienimy temat gadanek ?
Zapytał
- Gadanek? Bardzo chętnie... Na milczenie.
Powiedziałam sarkastycznie.
(Doctor?)

Od River'a do Erny

Brutalnie wybudzony ze swojego snu (o jednorożcach...) otworzyłem oczy szeroko. Erna się obudziła. Spojrzała w stronę wyjścia. W jego progach stał jakiś mężczyzna.
- Eee... - zaniemówiłem.
Erna spojrzała na mnie znaczącym wzrokiem.
- Dzień dobry...? - wykrztusiłem po chwili ciszy.
On powiedział coś w innym języku. Niezrozumiałym, niepojętym. Potem zaczął rozpływać się w powietrzu. Wreszcie powiedział normalnie:
- Przesyła to Alpha twej watahy, wzywa ciebie, potrzebuje twej mrocznej mocy... w wojnie - powiedział głosem zmęczonego starca i zniknął. Na jego miejscu stanął... nie wiadomo co... wyglądało jak... hmmm... nie dało się określić. Miał na swojej dużej głowie kilka czerwonych znaków

poza tym był biały i posiadał malutkie skrzydła. W każdym razie musiał mieć w sobie jakąś moc, bo Erna wytrzeszczyła oczy...
- Ale co?! czym jest to monstrum?! Halo?! - krzyczałem i podbiegłem w miejsce zniknięcia Tajemniczego Gościa.
( Erna? Przepraszam najmocniej za długi termin oczekiwania... )

Od Erny do Iverno

  Moją uwagę przykuła skromna, dwuosobową walka. Niebieski, nieznany mi wilk i... coś. Przymrużyłam oczy. Myślałam, że podróż na cmentarz przebiegnie sprawniej.
Podbiegłam do walczących. Bez zbędnych pytań obrałam stronę wilka. Był ranny, siego sierść barwiła szkarłatna krew. Podskoczyłam, kiedy trawa przede mną zaczęła płonąć. Nawet nie zauważyłam, że stanęła w ogniu zanim tu przybiegłam. Płomienie odpychały nas do tyłu. A przynajmniej mnie, bo basior umiał latać i mógł walczyć dalej. Chwycił mnie za ogon i poderwał do góry. Użyłam czaru regeneracji, dzięki czemu wypalona ziemia na powrót obrosła trawą, a ogień zniknął. Wilk postawił mnie na ziemi. Ponownie spojrzałam na wroga. Coś na kształt kobiety, w zbroi odkrywającej nogi i środek brzucha. Jej ciało płonęło, a może nie miała ciała? To nie był dobry czas na przemyślenia. 
  Obok mnie uderzyła kula ognia. To wystarczający impuls, żeby zachęcić mnie do działania. Ponownie użyłam czaru regeneracji i oplotłam stwora pnączem. Niestety od razu spłonęło. Spojrzałam błagająco na towarzysza. 
(Iverno?)

Od Zorrie do Iverno

Było mi zimno. Kiedy się obudziłam, poczułam dreszcze. Zdziwiłam się moim pobytem w jaskini. Nie pamiętam, co się stało... Coś chyba z jakimś tygrysem...
Podniosłam się, a nade mną zobaczyłam Iverno. Chyba się zakochałam... Te jego oczy... I uratował mi życie... 
- Dziękuję -powiedziałam do basiora i wtuliłam się w jego ciepłe futro. 
(Iverno? Sory, bo neta nie miałam, no i weny brak... Zorr cię loffcia :*)

Od Narcyzy do Akumy

- Myślę, że dam rade... - powiedziałam cicho
- Myślisz?! - spytał trochę zdziwiony
- Nie zabijałam od czasu, gdy...
- Rozumiem - powiedział z poważną miną
- Nie zawiodę - powiedziałam
- Tak sądzę
Nadszedł Shang, siedziałam cicho.
- Witam Szanownych Państwo - powiedział ironiczne
- Siedź cicho! - walnęłam go w pysk
- A to za co?! - spytał
- Za brak szacunku, idioto!!
Akuma przyglądał się wydarzeniu.
- Narcyza! Wystarczy! - powiedział Akuma

(Akuma? Shang?)

Od Ketsurui'ego do Lirael

  Byłem cały mokry. Strumień wody zmoczył mnie od głowy do ogona. Otrzepałem się i podbiegłem do wadery.
- Co robisz?? - zapytałem zimno podając jej łapę - Chcesz się utopić?
- Nie, to był przypadek - mruknęła chwytając moją kończynę - Dzięki
- Nie ma sprawy - spróbowałem się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego tylko dziwny grymas - Co robiłaś, że tak cię przestraszyła moja obecność?
- Nic... 
  Pokiwałem głową i westchnąłem.
- W takim razie może ci pomóc?
(Lirael?)

Od Doctora do Sinomone

- O witaj - powiedziałem widząc leżącą na ziemi, błękitnooką waderę
  Ta niespodziewanie się poderwała i zaczęła warczeć.
- Czego chcesz? - mruknęła
- Łoł, łoł, łoł! - krzyknąłem unosząc łapy w obronnym geście - Skąd ta agresja! Nazywam się Doctor,  a ty?
- Doktor? Jaki doktor? - prychnęła - Jak u ludzi? Medycyny??
- Nie... po prostu Doctor... to moje imię - uśmiechnąłem się promiennie, choć zdążyłem już zauważyć, że wadera tego nie może zobaczyć. Jest niewidoma - A mogę poznać twoje imię? W niektórych kulturach uznaje się, że ujawnienie imienia jest oznaką szacunku, a jego tajenie  zniewagą i niektórzy są w stanie nawet zabić za taką zniewagę...
- Masz zamiar mnie zabić?
- Nie, nie! - wykrzyknąłem - Brzydzę się zabijaniem. I wilkami z bronią... to w sumie jedno i to samo. No ale cóż, czasami świat nie daje nam wyboru, choć ja uważam, że zawsze można znaleść inne wyjście z sytuacji, a nawet jeśli go nie ma można dać wrogowi szansę na przeżycie... Ale wciąż nie powiedziałaś mi twojego imienia. Jak się nazywasz?
(Sinomone?)

12 maja 2014

Od Shailene do Akumy

-Dobrze... chodźmy... -powiedziałam i ruszyłam w stronę polany gdzie mnie postrzelono. Do tamtego miejsca był dość spory kawałek. Popatrzyłam na Aku, postanowił przerwać milczenie
-Więc jak się to stało? - zapytał.
-Hmmm... Shailene, polana, śmiech, bum, ciemno, Aku. - powiedziałam jak małe dziecko.
- Ty to jednak dziwna jesteś_- powiedział tym razem ze śmiechem basior. Weszliśmy już na polanę, na której zostałam postrzelona. Nagle zamarłam "moja ulubienica wróciła" powiedział głos, ten sam co wcześniej.
-Słyszysz?_- szepnęłam do czarnego wilka. "On ci nie pomoże, słoneczko" znowu głos... miałam rozbiegany wzrok, zakręciło mi się w głowie.
-Shai, co się dzieje?_- zapytał. 
  Nie odpowiadałam. 
- Shailene, popatrz na mnie, co ci jest?!- Aku potrząsnął mną. "Znowu" szepnęłam. Odwróciłam głowę, zobaczyłam strzałę lecącą prosto na Aku, była trzy metry od niego bez zastanowienia skoczyłam przed niego i...  znowu.
- Mówiłem słoneczko, on ci nie pomoże... -_krzyknął z oddali głos, byliśmy już sami. Po chwili poczułam przeszywający ból w brzuchu. Znowu dostałam strzałą, znowu od tej samej osoby, znowu w tym samym miejscu. Nie ma co, miałam farta... Tak...
-Shai ty idiotko! -  krzyknął Aku podbiegając do mnie. Oczy napłynęły mi łzami, bo nie chciałam ich zamknąć, wtedy bym odpłynęła...
- Kilka tygodni temu chciałeś mnie zabić... - powiedziałam do niego cicho- teraz też byś to zrobił?-dodałam. Był zdziwiony, zły, smutny... sama nie wiem. Był rozmazany i tyle...
-Ja... - powiedział cicho.
Chyba miał rację mówiąc, że jestem dziwna. Przed chwilą byłam spokojna, a teraz gdy wszystko zaczęło mnie boleć, ścisnęłam z całej siły łapę Aku i zacisnęłam zęby, trochę pomogło. Zamgliło mi oczy, wiedziałam, że za chwilę zemdleję, a Aku znowu będzie mnie musiał ratować. Podniosłam się gwałtownie i krzyknęłam na całe gardło 
-ZAMORDUJĘ GO!!!- to nie był dobry pomysł, ugięły się pode mną nogi. Ostatnie co zobaczyłam, to łapiącego mnie czarnego basiora, a potem była ciemność i ból. Nadal żyłam, słyszałam jak Aku powtarza moje imię i próbuje mnie obudzić swoimi metodami. Nie chciałam żeby dodatkowo bolała mnie twarz. Więc włożyłam całą swoją siłę w otwarcie oczu, a gdy zobaczyłam, że Aku podnosił już łapę, bo pewnie chciał mnie obudzić uderzając mnie łapą w nos,  wykrztusiłam 
- Nie.. - no i to tyle. Odpłynęłam, nie umarłam na szczęście, tak jak myślałam: zemdlałam...
(Aku? Przepraszam że znowu musisz ratować Shai, ale nie mam weny i chce mi się spać... XD )
Taa... widać... na przyszłość postaraj się poprawiaćte błędy, które ci zaznaczyłam...
Jak będę pisała z komputera, to nie będzie błędów -.- Tylko mój genialny telefon nie uznaje słów takich jak " mówiłem " , " hmm " ; p Tak więc jeszcze raz sorry + już poprawiłam. 

Od Akumy do Narcyzy

- To sekretne miejsce, które znalazłem niedawno - mruknąłem - Nazwałem je polaną Zmierzchu...
- Czemu tak dziwnie? - Narcyza spojrzała na mnie z zaciekawieniem
- Widzisz te kwiaty? 
- Te granatowe? 
- Tak. Gdy się rozwijają wokół gaśnie wszelkie życie jak słońce o zmierzchu - uśmiechnąłem się ponuro
- Ty i twoje poczucie humoru - Narcyza pokręciła głową z rezygnacją - Nieważne, co chciałeś załatwić?
- Zaraz przybędzie tu Shang. Trzeba go zabić. Proste. Myślę, że dasz sobie radę?
(Narcyza? Palnij go w łeb, bo gada od rzeczy...)

Od Akumy do Shailene

- Możemy poszukać tego kto do ciebie strzelał - po słowach wadery nie wiedziałem co powiedzieć, jedyne co mi przyszło na myśl to zająć się tym, z czym mam pewne doświadczenie - Wytropimy go, przepytamy i zabijemy. Chyba, że zadecydujesz inaczej. Wtedy pozwolimy my odejść za granice watahy.
  Przez chwilę nie byłem pewny czy mnie uderzy w twarz, rozpłacze się, podziękuje, czy... no nie wiem, wybuchnie śmiechem! Ona jest nieprzewidywalna...
- Może... to dobry pomysł? - wadera dalej nie patrzyła mi w oczy - Ale czy myślisz, że damy radę?
- Wspólnie? Oczywiście - uśmiechnąłem się lekko - Nic nie powstrzyma dwóch potworów!
- A ty znowu o tym! - krzyknęła niespodziewanie - Czemu ciągle nazywasz nas potworami!! Czemu nazywasz mnie potworem, czemu siebie!!
- Bo tak jest - odparłem beznamiętnie 
  Wadera zamilkła. Wiedziała chyba, że sprzeczkami niczego nie zmieni. Wstałem i spojrzałem na dość żałośnie wyglądającą waderę.
- Gdzie ostatnio widziałaś tego strzelca? - zapytałem zimno - Zaprowadź mnie tam
(Shailene?)

11 maja 2014

Od Shailene do Lamany

- Hej - usłyszałam od czarnej wadery, nie miałam ochoty na rozmowę z kolejna nową w watasze
- Cześć - powiedziałam mijając ją szybko, ale ona nie dawała za wygraną i biegła za mną.
(Lam?)

Od Lamany

 Szłam lasem czułam się trochę dziwnie. Byłam tu nowa. Nie wiedziałam zbytnio jak się zachować, w pewnej chwili ujrzałam sylwetkę wilka.
 - Hej - powiedziałam z lekką nie pewnością.

(Ktoś?)

Od Sinomone - Nova

Nie każdy jest wędrowcem zdanym na siebie...
Można to brać dosłownie i nie dosłownie...
Lecz każdy dźwiga swój los niczym wielkie, ciężkie łańcuchy...
Ja akurat szukam: schronienia i pożywienia do pełnego stanu funkcjonalnego organizmu.
Najtrudniejsze jest to, że nic nie widzę. Nie wiem co się dzieje nade mną ale widzę co jest: za mną, przede mną, pod mną i obok mnie. W tym wypadku był to ruch impulsów dobiegający do prawej strony mego ciała. Była to wadera.
 Impuls nagle znikł. Dźwięk skrzydeł zbliżających się do mnie był coraz większy . Postanowiłam jak najszybciej opuścić "pole walki" i odbiec od pachnącego fiołkami i runem leśnym "Przeciwnika". Byłam dość zmęczona i zasnęłam. To był błąd. Czułam ruch impulsów biegnących w przeciwległą stronę od mojej kryjówki. W ten grupa impulsów zatrzymała się. Oddzieliła się od pozostałej "Swory". I zbliżała się do mojej kryjówki. Nie mogłam określić czy to Basior czy samica bo mój mózg był w stanie uśpienia.


(Jakiś wilk z watahy?)

Od Narcyzy do Akumy

- Jasne
Poszliśmy w dość dziwne miejsce.
- Gdzie jesteśmy i co chciałeś sprawdzić ? - spytałam
- Szary Kwiecie spokojnie - Wszystko w swoim czasie
- Dobrze


(Akuma???? Sorry brak weny)

Od Shailene do Akumy

(c.d. tego )

"Ale nie pomyślał wtedy, że taki ruch może być gorszy od śmierci." powtórzyłam to zdanie w myślach kilka razy. Nie rozumiałam, jak Akuma mógł tak po prostu powiedzieć to co powiedział. Zawsze upierałam się w myślach, że on ma duszę, ale są takie momenty, że mam ochotę mu przywalić, za to jak obojętnie do wszystkiego podchodzi.
- Masz rację, nie pomyślał - przerwałam milczenie - ale po tym wszystkim co przeszłam, wydaje mi się, że jest tylko jedna rzecz, która jest dla mnie gorsza od śmierci... - dodałam po chwili. Rodzice porzucili mnie i mojego "brata" w lesie. Kazano nam walczyć. Uciekłam. Poznałam Lynn i Edwarda. On próbował mnie zabić z zazdrości. Zaatakował mnie smok i prawie umarłam. Trafiłam do watahy. Próbował mnie zabić Aku. Dostałam strzałą w brzuch i do teraz nie wiem, kto ją wystrzelił. Zobaczyłam Edwarda u Hadesa. Dowiedziałam się, że smok który mnie zaatakował to mój ojciec. A teraz siedzę obok Aku, tego samego Aku, który wcześniej próbował mnie zabić. Taak... moje życie było wspaniałe, nie ma co.. Swoją drogą, do teraz nie wiedziałam czy mogę ufać Akumie. Nie mogłam tak po prostu zapytać go o to... No bo co miałabym niby powiedzieć "cześć Aku! Mam pytanie, czy mogę ci w pełni zaufać?"... to nie byłby najlepszy pomysł... 
- Jaka? - basior przerwał milczenie. 
- Dla mnie... po tym co przeszłam... jedyna rzecz, która wywarłaby na mnie jakiekolwiek wrażenie byłaby utrata przyjaciół... - taka była w końcu prawda.
- Czyli kogo? - dopytywał czarny wilk. 
- Mixi... ciebie - powiedziałam - Chyba - opuściłam głowę bo ty możesz mnie nazwać przyjaciółką.. powiedział cichy głosik w mojej głowie a może nawet kimś więcej? "och, ZAMKNIJ SIĘ " powiedziałam w myślach do głosiku. Powtarzało się to, co ostatnio, na brzegu rzeki Styks. 
Zapadła niezręczna cisza. Chciałam ją przerwać, tylko nie miałam pojęcia, co powiedzieć. Nie wiem co Aku czuł po tym, jak powiedziałam, że uważam go za mojego przyjaciela. Zaczęły po mnie przepływać dziwne fale gorąca. Musiałam przerwać tą ciszę. 
- Moje życie jest do dupy... - powiedziałam w końcu, nie było mnie stać na nic lepszego - nawet nie wiem kto do mnie strzelił. Nie mogę z nikim o tym pogadać. A ty tracisz czas ratując co chwilę mój tyłek przed śmiercią... Wtedy... przy brzegu Styksu, nie powinnam do ciebie podchodzić. Przepraszam. - znowu cisza. Dziesięć minut ciszy, dwadzieścia, trzydzieści, godzina. Spojrzałam na basiora siedzącego obok mnie, było już ciemno, więc nie mogłam odgadnąć jaki mają wyraz jego oczy. Pewnie jest znudzony tym wszystkim. Patrzyłam na niego jeszcze przez chwilę, on też na mnie spojrzał a ja w momencie odwróciłam wzrok. 
- Shailene... - zaczął powoli. 

(Aku? XD sorry, że cię tak męczyłam na chacie)

10 maja 2014

Karta Postaci - Argona Ryuketsu

Dane osobowe

Imię i Nazwisko: Argona Ryuketsu
Pseudonim: Zdrajca, Gitarzysta
Płeć: Kobieta
Pochodzenie: Świat równoległy
Data urodzenia: 13.10.2011 [22 lata]
Przynależność: Wataha
Stanowisko: Dyplomacja; Alpha
Klasa: Posiadacz wilczego genu i boskiej krwi
Praca: Nadal zdarza jej się dorywczo pracować dla któregoś gangu jako zabójca lub informator, jednak tylko dorywczo. Poza tym praca przywódcy Watahy jest dostatecznie absorbująca.
Orientacja: Aseksualna
Partner: absolutnie nie
Rodzina: z żyjących jedynie siostra, Mixi Hidaeki
Miejsce zamieszkania:  Nie zdarza jej się już zagrzewać żadnego miejsca przez dłużej, niż jeden dzień. Jest w ciągłym ruchu i zmienia kwatery jak rękawiczki, a czasem wręcz wybiera raczej drzemkę w parku, udając bezdomnego psa lub odpoczynek w podmiejskich kanałach, gdzie jest znacznie ciszej, odkąd ZUPA się wyniosła na powierzchnię.

Charakter

Argona jest osobą zimną i raczej nieprzyjemną w obyciu. Niezwykle dumną, wymagającą i surową. Prawdziwy przywódca, który całym swoim zachowaniem pokazuje wszystkim, że trzyma sytuację pod kontrolą i najlepszym, co mogą zrobić, jest podążać za nim. Nawet jeśli czasem nie jest to do końca prawdą. Jest świetnym strategiem, który zawsze obiera korzystniejszą opcję. Nawet jeśli oznacza ona poświęcenie kogoś jej bliskiego. W podejmowaniu decyzji nigdy nie kieruje się uczuciami. Kobieta liczy się ze wszystkimi konsekwencjami swoich decyzji i zawsze dokładnie obmyśla zagadnienie, zanim ją podejmie. A gdy już to zrobi, będzie się jej trzymać, niezależnie od głosów sprzeciwu, nawet jeśli się okaże, że nie była słuszna. Jest pracoholiczką. No, może nie do końca, jednak jej głównym celem jest wyprowadzenie Watahy z trudnej sytuacji i wszystko co robi, skierowane jest właśnie w tym kierunku. A co za tym idzie, wiele godzin spędza również nad papierami, we własnym gabinecie, na rozmowach z innymi frakcjami, nadzorując różnego rodzaju akcje i działania członków. Wszystko co ważne, nosi zapisane w osobistym notatniku, pisanym w tylko jej znanym kodzie i zamykanym na odcisk palca. Ma w nim również szczegółowo rozpisany plan dnia, z uwzględnionymi prawdopodobnymi zdarzeniami i zakłóceniami planu. Jest bardzo terminowa i nienawidzi tych, którzy terminów nie przestrzegają.
To w każdym razie jej formalna strona.
Jej bardziej nieformalna część jest najemnikiem, który jeszcze do niedawna biegał po ulicach Areny 9, zarabiając na kolejny kęs chleba ciężką pracą fizyczną. Ta osoba jest zupełnie inna. Nonszalancka, pełna energii i na swój specyficzny, ironiczny sposób, pogodna. Lubi się zabawić cudzym kosztem, efektowne wejścia, pościgi, wybuchy, spektakularne światła i fajerwerki, podkreślające artyzm sytuacji. Zdolności zabijania uważa za prawdziwą sztukę. Grę teatralną, w której gra wszystkie role tak długo, jak długo pozostawać będzie na scenie. A jest zdolną aktorką. Swego czasu ZUPA proponowała jej członkostwo, jednak dziewczyna odmówiła.
Można powiedzieć też, że dziewczyna ma trochę, minimalnie... manię prześladowczą. Jest szalenie nieufna i zawsze czyni pewne zapobiegawcze kroki, jak sprawdzanie krzesła, wytrzepywanie butów przed ich założeniem, dźganie nadto wybrzuszonej lub ruszającej się kotary czy atakowanie osoby, która nagle pojawiła się zbyt blisko. W miejscach publicznych z reguły nie je, mimo swojej odporności na trucizny, a popija tylko z własnego bukłaka, zawieszonego na szyi. Wobec wszystkich nowych członków jest nieufna i poddaje ich czasowej obserwacji, wobec nowopoznanych - nieufna jest przez cały czas.
Nie wierzy też w bezinteresowność. Twierdzi, że każdy jest egoistą - w mniejszym lub większym stopniu i jeśli robi coś dla ciebie, to na pewno ma w tym cel. Sama jest... egotykiem. Stawia siebie ponad innymi i zdarza jej się nazywać ich "idiotami" lub pogardliwie "zwykłymi ludźmi", bądź "szarymi wilkami". Co prawda zauważyła, że ma to dość demotywujący wpływ na innych, niemniej czasem nie może się po prostu powstrzymać.

Aparycja

Dziewczyna w ludzkiej formie nie wyróżnia się wzrostem. A nawet więcej, jest zaskakująco niska. Posiada szczupłą, lecz wysportowaną sylwetkę. Jej czarne włosy są nierówno przycięte. Z tyłu, w górnej części są obcięte do długości kilku centymetrów, jednak na samym dole sięgają niemal do piersi. Zazwyczaj nosi je rozpuszczone, jednak na akcje wiąże w mysi warkocz. Z przodu zaś pozostawiła długi do ramion kosmyk włosów z prawej strony oraz ukośną grzywkę, zakrywającą jej prawy, puste oczodół. Drugie oko ma z natury czerwone, jednak chodzi w czarnych szkłach kontaktowych, by co krok nie budzić sensacji. Jej skóra nie posiada pigmentu, przez co jest przeraźliwie biała i wrażliwa na światło słoneczne. Z tej racji ubrania, które nosi zawsze zakrywają jak największą powierzchnię ciała. I często można ją spotkać w czapkach - w szczególności w czarnym kaszkiecie lub kapeluszu. A czasem nawet wysokim cylindrze, jeśli ma taki nastrój. Najczęściej ubiera się w czarny płaszcz, spodnie oraz golfy, gdy w perspektywie ma cały dzień przebywania na dworze. W przeciwnym wypadku lubi nosić długie fraki, a do nich białe koszule oraz czarną muchę. Do tego zakłada białe rękawiczki. Oczywiście nie ubrałaby się w ten sposób na żadną tajną akcję. Do takich sytuacji ma przygotowane mniej rzucające się w oczy stroje - kurtki wojskowe, bdu, czarne koszulki, bluzy z kapturem, czarne rękawice. Nigdy, niezależnie od sytuacji, nie rezygnuje z założenia glanów, w domu ma kilka par - dziesiątkę, piętnastkę i pięćdziesiątkę.
Nigdy nie rozstaje się z pistoletem Typ-54 oraz nożem, rzadziej nosi również parę German Waffen-ssppk denix.
Jako wilk jest całkowicie czarna, bez żadnych refleksów czy przebłysków. Tylko jej czerwone oczy bez źrenic lśnią tajemniczym blaskiem. Nie posiada żadnych skrzydeł, rogów ani nic podobnego. Nie jest nawet najmasywniejszym wilkiem w watasze, choć jest na pewno jednym z większych. Mimo to jest w jej wyglądzie coś, co budzi respekt, czasem strach lub nienawiść.

Historia

Przed utworzeniem Watahy Krwawej Nocy, która później stała się po prostu "Watahą", Argona była podróżnikiem - obieżyświatem, który nigdzie nie potrafił zagrzać zbyt długo miejsca. W niepamięć odleciały już te beztroskie lata, gdy cały znany jej świat opanowany był przez wilki. Tak na prawdę bardziej ekscytująca część histori wadery nierozerwalnie powiązana jest z losami Watahy Krwawej Nocy. Była w niej od samego początku, jako Alpha-założycielka razem z młodszą siostrą, Mixi. Początki były stosunkowo beztroskie, aż do momentu, w którym powodowana żalem na ciągle odchodzące wilki postanowiła porzucić watahę, zdradzić ją i dołączyć do sfory stworzeń mroku. Na ich czele próbowała przejąć tereny krainy. Przed decydującym starciem z siostrą jednak przez przypadek została przeniesiona przez Doctora i Korso do przyszłości. Do przyszłości, w której Argona została zabita podczas walki o dominację na terenach Watahy, w której została następnie wskrzeszona przez demona i pracowała jako naukowiec dla SJEW-u. Przyszłości, w której uratowana została tylko część wilków, walczących na Olimpie o życie, w której ludzie opanowali całe tereny, które miały należeć do niej. Do naszej przyszłości.
Zdrajca, ten tytuł przybrała wadera, gdy opuszczała swoją watahę, był wściekła z powodu utraty terenów, o które walczył, jednak wiedząc, że jeśli wróci do przeszłości to umrze, postanowił zostać tutaj i próbować zniszczyć ludzi. Była tylko jedna przeszkoda. Argona z tego czasu. Żeby uporać się z tym problemem przez bardzo długi czas Zdrajca pracowała jako najemnik dla różnych gangów, wykonywała zlecenia dla ZUPA'y, a nawet SJEW-u. Była wszędzie, interesowała się wszystkim, powoli uzyskując dane na temat Alphy Watahy i zaciskając jej pętlę na szyi. Ostatecznie, podczas pojedynku na Olimpie, zabiła ją i udając, że nic się nie stało, przejęła przywództwo w Watasze, od razu wymieniając skład przywódczy i stawiając na randzie Bethy Darknessa, który zresztą nie sprawdził się jako zastępca. W przypływie brawury przemienił się w wilka na oczach wielu światków i został zabrany przez SJEW. Od tego czasu Argona więcej go nie widziała. 

Moce, umiejętność i zainteresowania

  • Chryso Máti - "Złote oko". Moc, otrzymana od nieznanego, wilczego boga, która pozwala dziewczynie na roztaczanie wokół siebie niezachwianej aury wyższości i władzy, która skłania niższe istoty do szacunku i posłuszeństwa. W zależności od nastroju Argony może też wywołać w nich niepokój lub lęk, czy też inne emocje, będące lustrzaną odpowiedzią na uczucia kobiety. W razie przypadkowego kontaktu wzrokowego z używającą tej mocy Zdrajcą osoba odczuwać będzie paraliżujący strach. Oczywiście nie musi skończyć się na strachu. Jeśli Argona tego zechce, może spotęgować wrażenia, wywołując tym sposobem niewyobrażalny ból.
  • Zmiana - Zdrajca może przybrać jedną z czterech form istot, których krew płynie w jego żyłach. Obecnie są to forma ludzka, wilcza, demoniczna oraz boska, z których każda posiada oddzielne, właściwe swojej specyfice właściwości. Oczywiście, mogłaby się zainfekować jeszcze jakimś rodzajem krwi, jednak obecne w niej przeciwciała nie pozwolą egzystować jej zbyt długo. Najwyżej godzinę. Z tego powodu Argona zaczęła kolekcjonować krew różnego rodzaju bestii.
    • Krew demona - Żeby przybrać formę demona Argona musi napić się swojej krwi. W demonicznej formie jest bardzo wysoka, wychudzona i zgarbiona, część kości niemal wyżyna się z ciała. Jej ciało posiada cechy na w pół ludzkie, na w pół wilcze, a z twarzy wyżyna się wilcza czaszka oraz czworo wielkich rogów. Jej czarne włosy siwieją i w wyrastają w nieregularnej grzywie na całej szyi, karku oraz początku kręgosłupa. Posiada też długi, skórzasty ogon, zakończony również białymi włosami, a jej nogi posiadają wydłużone, wilcze łapy na końcu. Miejscami z jej ciała wystają też czarne narośla, podobne do ciernistych pędów róży. Po przejściu w tą formę traci zupełnie kontrolę nad swoim ciałem, za przejmuje ją demon - Anthitei, który pragnie tylko jednego - pożreć jak najwięcej dusz. Wola Argony kierunkuje jego działania, jednak nie może go powstrzymać od zaspokojenia swojej żądzy. Posiada w tej formie niezwykłe zdolności regeneracyjne oraz olbrzymie zdolności fizyczne. A im więcej dusz pożre, tym jest potężniejsza. I trudniej jej odzyskać kontrolę.
    • Krew bóstwa -  W boskiej formie posiada niemal 2 metry wzrostu, jest idealnie zbudowana, umięśniona, a jej śniade, opalone ciało błyszczy, jak namaszczone oliwą. Przy tym wydaje się lekko lśnić jasnym blaskiem. Aktywuje się Chryso Mati, zyskując nawet podwójną siłę. Poza tym jej sprawność fizyczna się zwiększa, a wszystko co robi, robi z gracją i mocą, przywodzącą na myśl starożytnego herosa. Jej broń, Draken, podporządkuje się tej formie, przybierając kształt greckiej broni dowolnego typu. Przerwanie działania tej formy jest bardzo proste - wystarczy zadać Argonie dowolną ranę, nawet najdrobniejszą. Przyjęcie formy bóstwa kosztuje więcej energii, niż jest w stanie wytworzyć ciało kobiety, więc po jej utraty nie jest w stanie do niej wrócić, ani nawet się ruszać. Jest bezsilna.
    • Krew wilka - Jako wilk moc voidu jest u wadery bardzo potężna, posiada również wyostrzone zmysły. Posiada również część zdolności regeneracyjnej demona i może w razie potrzeby użyć Chryso Mati. Poza tym wszystkie jej cechy są właściwe wilkowi.
    • Krew człowieka - Jako człowiek jest nieco mniej podatna na magię, ale też nie może w pełni jej wykorzystywać, a regeneracja ran przebiega jak u zwykłego człowieka. Generalnie nie odróżnia jej wiele od przeciętnego, wysportowanego przedstawiciela rasy homo sapiens. 
  • Void - Kobieta jest w stanie kontrolować otaczającą ją ciemność w taki sposób, jakby była półpłynną materią, zdolną do zastygania wedle woli posiadaczki w proste lub bardzo dokładnie jej znajome kształty. Może również stawać się niewidzialna, ukrywając w cieniu. Mrok w rękach Argony może być rozproszony tylko przez magiczne lub bardzo skupione światło oraz - światło słoneczne. 
Argona kiedyś specjalizowała się w szermierce, jednak to zamierzchłe czasy. Chcąc niejako odciąć się od przeszłości rozpoczęła ćwiczenia w władaniu włócznią. I jest w tym na prawdę niezła.
Dzięki pracy dla gangów dopracowała też swoje metody skrytobójcze, wzbogacając je o nowoczesne technologie. Szczególnie spodobała jej się obsługa karabinu snajperskiego, który przechowuje w pokrowcu na gitarę, udając ulicznego artystę.
Potrafi bardzo cicho się poruszać i jest na prawdę dobra w technikach maskowania swojej obecności. Nawet bez użycia swoich mocy. Dodatkowo przez wiele godzin potrafi trwać w jednej pozycji oraz bardzo długo wstrzymywać oddech.
Zyskała też pewną odporność na ból oraz trucizny, jeszcze podczas swojej tułaczki sprzed dołączenia do watahy. Niedawno zdecydowanie ją polepszyła, poddając się terapii przeróżnymi rodzajami chemikaliów i... przy okazji uzależniając się od próbowania co bardziej toksycznych związków.
Jak wcześniej wspomniałam, kobieta jest uzdolnioną aktorką, która co prawda preferuje role ponuraków i psychopatów, jednak nie narzeka na inne. W przybieraniu cudzych osobowości najbardziej lubi jednak stroje. Mmm... przebieranki. Magia sama w sobie. Trochę szyje, jednak koślawo jej to idzie. Za to posiada kilku zaufanych krawców, wykonujących dla niej stroje na zamówienie. Tworzenie sztucznych twarzy to jednak zupełnie inna sprawa. Nigdy nie umiała tego robić i nie udało jej się znaleźć nikogo, kto mógłby się tym dla niej zająć. Musi się więc zadowolić warstwą make-upu i uczesaniem czy farbowaniem włosów.

Przedmioty

  • Typ 54, noszony przez nią na co dzień, na wszelki wypadek oraz para German Waffen-ssppk denix, przechowywana w specjalnym pokrowcu, zakładanym w talii na plecy, z którego błyskawicznie można dobyć pistolety obiema rękami na raz. Używa ich zwykle na specjalnych, zaplanowanych akcjach.
  • Karabin snajperki, noszony w czarnym, skórzanym pokrowcu na gitarę. Ot zwykła broń, do celów dalekodystansowych.
  • Pistolet kapiszonowy, na którego lufie wyryta jest sentencja "Per aspera ad astra", a który służy jej do uśmiercania specjalnych celów. W lufie bowiem tkwi jedynie jedna, srebrna kula, w której zatopiona jest kropla złotej krwi bogów. Mają potężną siłę i przedrą się przez niemal każdy materiał, jednak mają słabą celność i niewielki zasięg - nie ważne jak dobrym strzelcem Argona by nie była.

Ciekawostki

  • Argona ma bardzo lekki sen. Często budzą ja w nocy najlżejsze odgłosy, a gdy spogląda w ciemność, widzi niestworzone bestie, demony i ludzi  których zabiła. Tak, boi się ciemności. Boi się żywiołu, którym włada. Boi się samotności. Choć przez większą cześć czasu jest samotna. Choć odtrąca wszystkie bliższe więzi, które ktoś chciałby z nią zawiązać.
  • Jak już wcześniej wspomniałam - uzależniona od silnych trucizn. Dlatego czasem, gdy wejdzie się do gabinetu bez ostrzeżenia, można ją zastać z pianą na ustach lub w drgawkach i gorączce, gdy próbuje przezwyciężyć truciznę - dla fanu. Dla adrenaliny i dreszczyku emocji.
  • Mania prześladowcza. Yyy... tak.
  • Towarzysz: Draken

Achievementy


Kontakt: ketsurui

Natei


Imię: Natei
Aktualny status: martwa (zabita przez Argonę)
Nastawienie:  -
Przyczyna odejścia: nieznana
Zdrobnienie: Nate
Płeć: Wadera
Wiek: 7,5 (Nieśmiertelna)
Żywioł: Elektryczność i Mrok
Patroni: Zeus i Nike
Cechy charakteru: Miła , spokojna , czuła, wrażliwa, odważna , sprawiedliwa , rozważna , inteligentna , mądra
Cechy charakterystyczne: brak
Stanowisko: Strażnik
Historia: Urodziła się na Przylądku Dobrej Nadziei . Kiedy dorosła po zabijała całą rodzinę . Uciekała . W końcu po tylu latach znalazła to jedyne miejsce.
Motto: "Nie jest ważnie kto się kim urodził, ale kim się stał."
Moce:
  *Związane z Żywiołami
Umiejętności:
  *bardzo szybka
  *bardzo silna
  *ma, jak to się mówi, sokoli wzrok
Partner/ka: Brak ?:-: Ale to się chyba zmieni
Rodzina: Nie żyje
Data urodzenia: 24.05
Talizman

Sheere

Imię: Sheere
Aktualny status: żywa
Nastawienie:  przyjazne
Przyczyna odejścia: tego nie ogarniesz...
Płeć: Wadera
Wiek: 2,6 lat
Żywioł: Ogień
Patroni: Demeter, Ares
Cechy charakteru: Ta drobna, miła wilczyca jest też często zbyt szczera co prowadzi ją do zguby. Uważa siebie za tchórzliwą i nieśmiałą. Trochę przygnębiona. Pośród tego sielankowego charakteru kryje się jej prawdziwe 'ja'. Coś, co można nazwać 'Mroczną stroną', ale ona woli mówić na to 'Zabawa'. No cóż, "piękna jest róża, a ostre ma kolce".
Cechy charakterystyczne: Jest drobna
Stanowisko: zielarz
Historia: Urodziła się w watasze, której nazwy woli nie pamiętać. Chowana tam była na wojowniczkę, ale zawsze po treningach odwiedzała szamankę. Tam właśnie nauczyła się podstaw, a później sama przeczesując stare księgi nauczyła się jako-tako fachu. Niektórzy widzieli, że z Sheere żadna wojowniczka, ale cóż im do tego. Wadera młoda, to za siebie nie decyduje.
Nie miała przyjaciół. Codziennie w wolnym czasie siadała nad urwiskiem i zastanawiała się nad swoją bezsilnością. Czuła, że nie ma swojego miejsca na ziemi, że wszyscy tacy jak ona już je pozajmowali. Po kilku nieudolnych próbach samobójstwa stwierdziła, że nawet tam na górze jej nie chcą.
I jak to w życiu każdej młodej wilczycy w watasze pojawił się on, obiekt jej westchnień i cichych życzeń. Złapała haczyk. On ją w sobie rozkochiwał, a wadera pomimo jego obłąkania w oczych szła za nim. I kiedy już myślała, że ani dzień, ani noc ich nie rozłączy on odszedł. Jak frajer, bez słowa pożegnania. Po tym wszystkim trudno jej komuś zaufać. Coś się w niej poprzewracało, gniew i pęknięte serce połączyły się i teraz Sheere ma swoje prywatne dziwactwo, swoje małe obłąkania, a na myśl o nim, po prostu się uśmiecha i mówi "Przepraszam, że żyje".
Motto: "Przepraszam, że żyje"
Moce:
  *rozpalanie ognia łapą
  *uzdrawianie ogniem
  *tworzenie wiatru
Umiejętności:
  *skradanie się
  *szybki bieg
Partner: Z jej charakterem?!
Rodzina: Odeszła ze starej watahy zostawiając rodzinę, bo stwierdziła, że jest 'inna'
Data urodzenia: 20.11
Talizman

Skaza

Imię: Skaza
Aktualny status: żywy
Nastawienie:  przyjazne
Przyczyna odejścia: brak czasu
Płeć: Basior
Wiek: 7 lat
Żywioł: Cień
Patroni: Algos, Fonos
Cechy charakteru: Inteligentny i charyzmatyczny. W oczach niektórych psychopata. Często używa skomplikowanych eufemizmów, kiedy kogoś obraża. Pomimo swojej siły, zazwyczaj unika bezpośredniej konfrontacji i walki. Nigdy się nie poddaje - zawsze, prędzej, czy później osiąga swój cel i nie waha się przy tym nikogo zabić. Nie można mu ufać. Majestatyczny, budzi podziw, a czasem strach. Wredny, podstępny, chciwy, dwulicowy, rzadko okazuje uczuć
Cechy charakterystyczne: Biały trójkąt na czole.
Historia: Nikt tak na prawdę nie wie skąd pochodzi Skaza. Chodzą pogłoski, że dawno, kiedy był jeszcze szczeniakiem, jego wataha została zaatakowana przez inną. Dzięki swojej zdolności zmiany postaci został niezauważony. Reszta stada została zamordowana, lub siłą przeciągnięta na stronę wroga. Po niedługim czasie przygarnęła go stara, zdziwaczała zielarka, myśląca, że jest on psem. Kiedy zrozumiała, że Skaza jest wilkiem, postanowiła się go pozbyć. Po podaniu wywaru z tajemniczych ziół Skaza miał odejść na wieczność, jednak to tylko wyostrzyło jego zmysły. Skaza zrozumiał, że nie ma tam dla niego miejsca i postanowił opuścić swój stary dom. Po setkach przebytych kilometrów basior trafił do Watahy Krwawej Nocy.
Motto: "Los nie jest sprawiedliwy"
Moce: 
  * może zmieniać się w inne istoty żywe
  * odporny na władanie jego umysłem
  * widzi i potrafi rozmawiać ze zmarłymi
Umiejętności: 
  * bezszelestne przemieszczanie się
  * ogromna siła i szybkość
  * zna się na roślinach i zwierzętach
Partnerka: Brak
Rodzina: Nie ma
Data urodzenia: 10.01
Talizman

Samantha


Imię: Samantha 
Aktualny status: nieznany
Nastawienie: nieznane
Przyczyna odejścia: brak czasu
Zdrobnienie: Sam 
Płeć: Wadera
wiek: 7,5 Lat (Nieśmiertelna)
Charakter: Sam nie jest z reguły miłą i zabawną waderą. Jest arogancka, zazwyczaj śmiertelnie poważna i złośliwa. Miła potrafi być, ale to tylko jak ktoś na to "zasługuje". Jest marudna i obrażalska, ale jednak dla miłości zrobi wszystko.
Żywioł: Magia
Moce:  
  *kopiowanie  
  *niewidzialność 
Umiejętności:   
  *Sokoli Wzrok
  *odporności na ataki mentalne  
  *ból i trucizny
Partner: Ah .. A kto by ją chciał 
Rodzina: Nie żyje
Data urodzenia: 24.05
Talizman

Sprinkle-Batt

Imię: Sprinkle-Batt
Zdrobnienie: Sprin
Płeć: Wadera
Wiek: 2 lata
Żywioł: Wojna
Patron: Afrodyta
Cechy charakteru: Miła, rozmowna, ciekawa, wulgarna
Cechy charakterystyczne: kolczyki, różowa sierść
Stanowiska: Łowca
Historia: Urodzona przez Avril.
Motto: "Uroda przemija uczucie wciąż trwa"
Moce:
  *Teleportacja
  *czytanie w myślach
  *przewiduje przyszłość
Umiejętności:
  * latanie bez skrzydeł
  *zna wszystkie języki
Partner: szuka
Zauroczony/a w...: Podoba jej się Halt
Data urodzenia: 16.01.2014

Edward

Imię: Edward
Zdrobienie: Ed
Aktualny status: Żywy
Nastawienie: Przyjazne
Przyczyna odejścia: Z rodzicami
Płeć: Basior
Wiek: 1 rok 5 miesięcy
Żywioł: Wojna
Patron: Algos
Cechy charakteru: Tajemniczy, skryty, śmiały i zabawny
Cechy charakterystyczne: Blizna na łapie
Stanowiska: Omega
Historia: Urodził się w tej watasze przez Avril
Motto: "Śmiechem zagłuszam ból."
Moce:
  *Telekineza
  *Teleportacja
  *Manipuluje wilkami
Umiejętności:
  *Czyta w myślach
  *Lata bez skrzydeł
Rodzina: Rodzice to Avril i Logan, brat-Mysteryo, siostra-Sprinkle-Batt
Partnerka: Szuka
Data urodzenia: 26.01.2014
Talizman: Talizman