1 kwietnia 2020

Od Camille cd. Akiro do Argony

        Ta rozprawa była żartem. — warknęła Camille, wchodząc bez pukania, czy nawet slowa przywitania do gabinetu Argony. — Nie wiem, kto to załatwił, ale brakuje mu chyba nieco finezji. "Bezkres wód" dobre sobie — parsknęła, stając naprzeciwko Alfy, która patrzyła na nią swoim charakterystycznym, uprzejmie zirytowanym, nieco znudzonym spojrzeniem.
— Chciałabyś może wyjaśnić mi, o czym tak właściwie mówisz?
— O rozprawie naszego ukochanego sabotażysty, w której miałam wątpliwą przyjemność uczestniczyć. — odparła Belcourt, uspokajając się nieco, za to Ryuketsu zdawała się być coraz mniej zachwycona przebiegiem tego spotkania. — Jako że oficjalnie jestem prawnikiem, mogłam przebywać na sali sądowej — rozpoczęła opowieść. — Chłopak oczywiście kłamał jak z nut, a kiedy został skazany, zaczął coś pieprzyć, że chętnie umrze, patrząc w kierunku bezkresu wód. Podał dokładne miejsce. A sędzia — przerwała na chwilę na szoczystą wiązankę, składającą się głównie z nieprzyjaznych mężczyźnie epitetów. — Powiedział, że nie widzi problemu. Nie. Widzi. Problemu — rzuciła, jakby sama nie mogła w to uwierzyć. — Co za żałosny osobnik.
— Do czego pijesz, tak konkretnie? — spytała kobieta, wskazując jej dłonią miejsce, a Szefowa Mafii Pectis usiadła na nim.
— Nie przeprowadza się kar śmierci tam, gdzie tylko więzień sobie tego zażyczy. Nie tak działa prawo. Śmierć ma być jak najbardziej humanitarna, przeprowadzona w konkretnych, ściśle wyznaczonych warunkach. — tłumaczyła. — Nikt nie zgodziłby się na zrobienie tego na klifie nad oceanem. Nawet jeśli przyjmiemy taką ewentualność, zazwyczaj ktoś z rodziny lub znajomych zabiera ciało i urządza pogrzeb. A nic takiego nie miało miejsca.
 Camille do tego momentu nie zdawała sobie sprawy, że ktoś o tak jasnej skórze może jeszcze zblednąc. Argona pokiwała głową, po czym wzruszyła ramionami.
— Obie spodziewałyśmy się chyba, że ten mały karaluch nie umrze, kiedy miał taką możliwość, prawda? — Camille odpowiedziała jej skinieniem.
— Trzeba było załatwić sprawę samodzielnie — rzuciła, szczerząc zęby niczym jakieś dzikie zwierzę. — Jeśli Ori żyje, jeśli jednak nie zginął po procesie, co właściwie mamy z tym zrobić?
— My? — dopytała powątpiewająco Alfa, na co Camille przewróciła oczami, uśmiechając się lekko na zdystansowanie kobiety, po czym machnęła ręką.
— My. Nie ma sensu, by któraś z nas zajmowała się tym sama. Lepiej załatwić sprawę po cichu, szybko. Zwłaszcza że dotyczy nas obu. Był częścią twojej organizacji. Mnie z kolei rozwalił Wieżę w drobny mak, utrzymując, że zrobił do pod dowóddztwem Leniniewskiego, w co zdaje się wierzyć. Pozostaje tylko zdecydować, co z nim zrobimy.
(Argo?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz