1 kwietnia 2020

Od Camille cd. Lorema

      Lwica zmarszczyła nos, niemal jak domowa kotka, patrząc jak filozof błędnie uznaje próby krzyku za dobry pomysł. Nie znała jeszcze do końca swojego towarzysza, a każde próby przypomnienia sobie czegoś więcej kończyły się jej irytacją. Jednak nie zdawało jej się, by Impsum zwykł bić ludzi. Wiedział oczywiście jak to się robi, po prostu, sama nie wiedziała czemu, nie kojarzył jej się z tą czynnością. Przynajmniej ustalił jedno. A bardziej upewnił się. Mężczyzna, w przeciwieństwie do innych w tym dziwnym miejscu, zdawał sobie sprawę z ich obecności. Camille nie wiedziała, od czego to zależało, jednak nie interesowało jej to w tamtym momencie. Dużo ważniejsze było to, co mogli jeszcze wyciągnąć od dziwnego filozofa. Warknęła cicho, jakby nieco zrezygnowana, po czym płynnnym ruchem stanęła na dwóch łapach, a jej kształty zmieniły się, futro zniknęło, a prawniczka przeciągnęła się, krzywiąc lekko.
— Może ja to zrobię? — zaproponowała uprzejmie, podchodząc bliżej, a mężczyzna zrobił jej miejsce obok siebie.
— Proszę bardzo — odparł, wciąż przytrzymując twarz filozofa. Zdawało jej się, jakby znała go na tyle, że wiedziała o niektórych jego zachowaniach, czy tikach, mogła go wyczuwać. Nie, to idiotyczne, prawda? Pochyliła się nad filozofem z delikatnym, ciepłym uśmiechem, za którym czaiła się figlarna nuta.
— Sicut hoc tempore lacrimantibus creationem. Statim prohibere. (To nie pora na darcie się jak nieboskie stworzenie. Natychmiast przestań.) — odezwała się do niego łagodnie, jednak jej słowa zabrzmiały bardziej niż przekonywująco, choć nieszczególnie były prośbę. — Możesz go puścić, Loremie. Będzie cicho. — uniosła na niego wzrok, napotykając powątpiewające spojrzenie. — Naprawdę. — Po chwili niebieskowłosy zabrał rękę z twarzy filozofa, a ten mimo że wciąż wpatrywał się w nich przestraszonym spojrzeniem, to nie pisnął ani słówkiem.
— Dobrze, bardzo dobrze — mruknęła Belcourt, jakby do siebie, po czym poklepała mężczyznę po ramieniu, niemal w przyjacielskim geście. — Quare qui possum non videt nos? (Dlaczego ludzie nas nie widzą?)Responsum! (Odpowiadaj.) — dodała po chwili, widząc jak mężczyzna się opiera, nie chcąc mówić, czy też może nie znając odpowiedzi na zadane mu pytanie.
— Im 'non certus. Sed puto quod haec sit ex cogitandi quaedam via. ... Non hinc, non est hoc? ... maybe suae defensionem mechanism, quod sicut sensus, et tu non esses, ut te jacere conscientiam glorietur. (Nie jestem pewien. Ale sądzę, że może to być spowodowane pewnym sposobem myślenia. Wy... nie jesteście stąd, czyż nie? może ich... mechanizm obronny to wyczuwa i po prostu nie przyjmują waszego istnienia do swojej świadomości.) — odpowiedział filozof, a pierścień Camille nie pozwolił wyczuć jej ani prawdy, ani kłamstwa, co przyjęła za wahanie lub przyjęcie własnej niewiedzy.
— No, przynajmniej tyle wiemy — zerknęła na Lorema z nieco dziwną miną. — Jak sądzisz, o co powinniśmy go jeszcze zapytać? — oczywiście sama miała jeszcze kilka mniej lub bardziej inteligentnych propozycji, jednak uznała, że to właśnie on lepiej zna się na temacie i może poprowadzić ich mały "wywiad" w dobrym kierunku.
(Lorem?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz