Po południu poszedłem pozwiedzać tereny nowej watahy. Ciągle byłem smutny i przygnębiony. A dlaczego?
Bo straciłem swojego towarzysza. Nie. Nie umarł żyje, ale został pojmany przez członków z rodzinnej watahy. To był cios prosto w serce. Nie umiałem pozbierać się wogóle. Niby smok. Smoki niezbyt ufają wilkom. A Szczerbek?
Przedstawiciel Nocnych Furii najbardziej ufnych smoków, ale i najbardziej niebezpiecznych. Jest i
niebezpieczny jak i słodki, zabawny, miły, przyjacielski, pomocny. Same najlepsze cechy najlepszego przyjaciela i kompana. Gdy tak rozmyślałem pewna moc kazała mi stanąć. Znajdowałem się przed lasem który oddzielał tereny watahy od innej która niedawno się tu przeniosła. Chciałem zawrócić, ale jakaś niezrozumiała moc kazała mi iść dalej. Rad nie rad szedłem dalej. Z każdym krokiem robiło się coraz ciemniej a w powietrzu czuć było smród rozkładających się ciał. Z dala coś usłyszałem. Jakieś szepty oddalone o kilka metrów. Z ciekawości puściłem się biegiem w stronę szeptów. Nagle las się skończył a przede mną była piękna łąka pełna niebieskich kwiatów. Szepty przekształciły się w dobrze słyszalne głosy.
- Co za przeklęta jaszczurka.
- Jaszczurka?- Pytałem sam siebie.- Pewnie chodzi o jakiegoś smoka.
- Trzymaj tą linę bo zwieje!
- Co za demon! Silny jest.
- Demon!!!!- krzyknąłem do siebie.-Przecież to pewnie Szczerbatek.
Popędziłem ile sił w łapach do miejsca wrzasków i porykiwań smoka. Gdy tam dotarłem okazało się, że moje przypuszczenia są idealne. To był mój przyjaciel. I wataha która niedawno się osadziła to była moja wroga wataha. Nagle doszczegłem zaklinacza smoków. Powoli zbliżał się do Szczerbatka mamrocząc słowa dzięki którym mógł przejąć nad nim kontrolę. Skąd to wiem? Sam mnie tego uczył. Zacząłem się powoli skradać i gdy byłem wystarczająco blisko skoczyłem na zaklinacza który wylądował na ziemi. Szybko z niego wstałem ipobiegłem do Szczerbka. Szybko poraniłem wilki które go pilnowały. Ściągnąłem mu wszystkie liny i wskoczyłem na jego grzbiet.
- Nie doczekanie wasze! Nigdy nas nie zdobędziecie!
Potych słowach Szczerbuś wzbił się w powietrze i szybko odlecieliśmy. Postanowiliśmy polatać nad starymi terenami Watahy Cichej Nocy. Gdy już byliśmy nad terenami wszystkie wspomnienia wróciły. Każde wspomnienie budziło ból. Wylądowaliśmy tam gdzie zanjdowały się wszytkie jaskinie. Szybko znalazłem i wszedłem do swojej starej jaskini. Dużo wspomnień znajdowało się w tej jaskini. Siedzieliśmy ze Szczerbkiem gadaliśmy o dawnych dziejach. Tyle czasu zeszło, że nadeszła już noc. Postanowiliśmy przespać się w starej watasze. Jak pomyśleliśmy tak zrobiliśmy. Z samego rana usłyszeliśmy głosy jakiś wilków. Okazało się, że to Dala i Ryhdian. Gadali o czymś więc postanowiliśmy nie przeszkadzać i odlecieliśmy do naszej nowej watahy. Gdy wylądowaliśmy wilki nie mogli odpuścić wzroku patrzyli to na mnie to na Szczerbka. Zszedłem ze smoka i powiedziałem.
- No co? Smoka nie widzieliście?
- No widzieliśmy, ale Nocnej Furii nie.
- Aha.
Gdy to powiedziałem razem ze Szczerbkeim udaliśmy się do jaskini, żeby mógł zobaczyć swój nowy dom. Bardzo mu się spodobał.
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz