Zdziwiła się. I to bardzo mocno. Z jednej strony - strach. Została uwięziona przez obcego gościa w jakimś obcym miejscu. Z drugiej jednak strony jeżeli będzie bardzo grzeczna i nie będzie wykonywała żadnego gwałtownego ruchu w jej stronę, to nie będzie problemu.
- Możesz mi zaparzyć herbatę. - powiedziała spokojnym głosem. Zawsze przerażały ją osoby o jasnym kolorze oczu i mocno zwężonych źrenicach. On nie jest normalny, tego była pewna. Może tylko czekał na jeden, fałszywy ruch dziewczynki. - Albo wiesz co? Wypierdalaj. - ponowny przypływ emocji. Szum w uszach, rozpalona w środku nienawiść do innych ludzi. Wykorzystana, zostawiona, niekochana. Zrobiło się zimno, przeraźliwie zimno. Przeszyło ją do szpiku kości.
Czyżby mrok? Ten chłodny, nieprzyjazny, osiedlając się w jej duszyczce niczym wąż? Opętał ją? Przykuł do ściany? Zabrał chęci, pomysły, całą wenę, siłę, chęci na jakąkolwiek interakcję z istotą rozumną? Potrzebowała się uspokoić, aby przeszła złość. Zaraz po niej zawsze uderzała fala smutku, zmęczenia. A potem? Przerażenie. I właśnie zimno. Zakasłała. W oczkach pojawiły się łzy.
W głowie dudniło tylko jedno, króciutkie zdanie.
Nikt nigdy nie kochał i nie pokocha.
- Bestią uwięzioną w klatce. W tym kruchym ciele, pośród ludzi, którzy nic, tylko wylewają żale, jak do zwykłego kibla. Nikt nie rozumiał. Więzili, knuli... - dotknęła ręką swojej kieszeni. Wyczuła ostry przedmiot. Przekuła palec, aby chociaż trochę energii uwolnić. Głębokie oddechy? Nie wystarczą. Potrzeba było krzywdzić. Zabijać. Zdetonizować. Albo siebie, albo innych.
Zawsze wybierała siebie.
- Czym więc jestem? Potworem. Na co zasługuję? Na wolność i śmierć. - wszeptała, siadając powoli na ziemi i zalewając się łzami. Miała ochotę wyć w agonii, rozpruć swój brzuch i czekać na koniec. Koniec tego wszystkiego. Koniec chłodu, koniec męki, koniec niesprawiedliwości. Dlaczego wybuchła? Bo się przestraszyła. Bo wyczuła coś...
Potrzebowała przerwy i pilnej pomocy. Ostatnim razem za taki wyskok, ale o wiele groźniejszy w skutkach, została zamknięta na oddziale.
- Nie chciałam wiele. Przepraszam proszę pana za wybuch. Przepraszam za to, co zrobiłam i za to, co powiedziałam. Ja tak mam. Lepiej, aby się pan mną nie kłopotał. - mruknęła, zaplatając ręce. Ze środkowego palca lewej dłoni ciekła krew. - Zimno...
- Możesz mi zaparzyć herbatę. - powiedziała spokojnym głosem. Zawsze przerażały ją osoby o jasnym kolorze oczu i mocno zwężonych źrenicach. On nie jest normalny, tego była pewna. Może tylko czekał na jeden, fałszywy ruch dziewczynki. - Albo wiesz co? Wypierdalaj. - ponowny przypływ emocji. Szum w uszach, rozpalona w środku nienawiść do innych ludzi. Wykorzystana, zostawiona, niekochana. Zrobiło się zimno, przeraźliwie zimno. Przeszyło ją do szpiku kości.
Czyżby mrok? Ten chłodny, nieprzyjazny, osiedlając się w jej duszyczce niczym wąż? Opętał ją? Przykuł do ściany? Zabrał chęci, pomysły, całą wenę, siłę, chęci na jakąkolwiek interakcję z istotą rozumną? Potrzebowała się uspokoić, aby przeszła złość. Zaraz po niej zawsze uderzała fala smutku, zmęczenia. A potem? Przerażenie. I właśnie zimno. Zakasłała. W oczkach pojawiły się łzy.
W głowie dudniło tylko jedno, króciutkie zdanie.
Nikt nigdy nie kochał i nie pokocha.
- Bestią uwięzioną w klatce. W tym kruchym ciele, pośród ludzi, którzy nic, tylko wylewają żale, jak do zwykłego kibla. Nikt nie rozumiał. Więzili, knuli... - dotknęła ręką swojej kieszeni. Wyczuła ostry przedmiot. Przekuła palec, aby chociaż trochę energii uwolnić. Głębokie oddechy? Nie wystarczą. Potrzeba było krzywdzić. Zabijać. Zdetonizować. Albo siebie, albo innych.
Zawsze wybierała siebie.
- Czym więc jestem? Potworem. Na co zasługuję? Na wolność i śmierć. - wszeptała, siadając powoli na ziemi i zalewając się łzami. Miała ochotę wyć w agonii, rozpruć swój brzuch i czekać na koniec. Koniec tego wszystkiego. Koniec chłodu, koniec męki, koniec niesprawiedliwości. Dlaczego wybuchła? Bo się przestraszyła. Bo wyczuła coś...
Potrzebowała przerwy i pilnej pomocy. Ostatnim razem za taki wyskok, ale o wiele groźniejszy w skutkach, została zamknięta na oddziale.
- Nie chciałam wiele. Przepraszam proszę pana za wybuch. Przepraszam za to, co zrobiłam i za to, co powiedziałam. Ja tak mam. Lepiej, aby się pan mną nie kłopotał. - mruknęła, zaplatając ręce. Ze środkowego palca lewej dłoni ciekła krew. - Zimno...
(Lorem? Emocjonalne wyładowanie)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz