25 lutego 2019

Od Lorema cd. Tiffany

    Mężczyzna skulił się nieco od tego niespodziewanego emocjonalnego ataku, a jego głowie myśli kłębiły się jak oszalałe, podczas gdy dziewczynka wylewała z siebie swoje żale. Gdy wreszcie umilkła, Lorem powoli wyprostował się i spuścił wzrok. Znowu. Nie miał pojęcia, co powinien w takiej sytuacji zrobić. Oczywiście... mógłby pozwolić jej odejść. Tego najwyraźniej chciała, tego żądała za każdym razem, ale... nie chciał. Czuj jej ból na samym sobie, wiedział też, pamiętał, jak coś takiego skończyło się ostatnim razem. Nie chciał tego. Dla niej.
- Zimno...
  Drgnął lekko. To słowo było dla niego przynajmniej zrozumiałe. Na takie polecenia był w stanie zareagować. Opuścił przedpokój bez słowa, zostawiając krwawiącą dziewczynkę samą. W jednej z szaf wyszukał kocyka, a gdy wrócił, zobaczył jak gwałtownie odskoczyła od drzwi. Przez myśl mu przemknęło, że mogła próbować majstrować przy zamku, jednak w sumie było mu to obojętne. Podszedł do Tiffany i ostrożnie nakrył ją kocem. Potem ostrożnie położył dłoń na jej głowie i odwrócił wzrok. Jego Pan zawsze tak robił, gdy Lorem dobrze się spisał. Jasnowłosy lubił to uczucie. Było ciepłe i dawało poczucie więzi. Teraz myślał intensywnie co może powiedzieć, żeby dziewczyna poczuła się choć trochę lepiej. Jego Pan zawsze mówił "Dobrze się spisałeś" albo "Dobra robota", jednak żadne z tych nie wydawało się być stosowne do tej chwili.
- Nie kłopotasz mnie - powiedział wreszcie, gwałtownie cofając rękę i robiąc krok do tyłu. Utkwił  natarczywe spojrzenie w Tiffany, jakby nim tylko chciał przekazać całe swoje intencje. Jednak nie wyglądało, by docierały one do dziewczynki. - Wróćmy do salonu.
  W ciele dziewczynki kotłowały się sprzeczne emocje. Była gotowa na kolejny wybuch. Lorem czuł to. Czy powinien zareagować gwałtowniej? Siła zawsze zapewniała posłuch, jednak jego przyjacielowi wyrządziła więcej krzywdy.
- Nie zamierzam robić tego co mi karzesz! - warknęła dziewczyna, po czym zagryzła wargę i mocniej zacisnęła palce dłoni na ramionach. Mimo że miała na sobie kocyk, nie otuliła się w niego, choć dygotała z zimna. - Jeśli mnie nie wypuścisz zostanę tu! O tu właśnie!
  To mówiąc usiadła na zimnej posadzce. Ciepły materiał, poderwany gwałtownym podmuchem zsunął się z jej ramion. Gwałtownie go złapała. I poprawiła. Mimo swojego buntowniczego zachowania najwyraźniej zaakceptowała ten obiekt. Ucieszyło to Lorema. Sukces był niewielki, jednak zawsze był sukcesem. Kiwnął głową i również usiadł na zimnej posadzce przed dziewczyną. Utkwił w niej spojrzenie swojego jednego, błękitnego oka. Przypominał teraz trochę sępa, wpatrującego się w swoją ofiarę.
(Tiffany? Z tym otóż drapieżnym ptakiem cię zostawiam xd)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz