16 stycznia 2015

Od Vi do Antilqusa

(cd. tego)
  Po spacerze z Alice i obiadku, nadal byłam głodna. Pomyślałam, że zapoluję. Kryjąc się w zaroślach i myśląc, z której strony zagryźć zająca, usłyszałam głos basiora.
- Na pewno ktoś nowy... - pomyślałam i naskoczyłam na pełzającą zwierzynę. Spożywając zająca skapnęłam się, że leże pod nogami obcego basiora. Odsuwając się
krok po kroku do tyłu, zablokowałam drogę
lodową ścianą.
- Hej! Nie uciekaj, nic Ci nie zrobię! - pomimo wołania wilka, nie zatrzymałam się.
Przypomniało mi się, że gdzieś... gdzieś tutaj jest nora. Niestety, zamiast nory, spotkałam jaskinię niedźwiedzia... Mam nadzieję, że basior nadal mnie gonił.
(Antilqus?)

Tempestas

Błazenek
Kontakt: Howrse karich11
Imię: Tempestas
Pseudonim: Noxy
Płeć: Wadera
Wiek: 4 lata
Żywioły: woda, lód
Patroni: Atena, Afrodyta
Cechy charakteru: Poprzez złośliwą i często raniącą opiekunkę - stałam się arogancka. Uparta - byłam od zawsze. Poprzez życie w max 3 osoby, jako nieprzyzwyczajona do watah - skryta, tajemnicza, wręcz nieufna.
Cechy charakterystyczne: końcówki sierści zafarbowane na niebiesko
Stanowiska: Łowca
Historia: Nie znam swojej matki ani ojca. Zostałam porzucona jako najsłabszy szczeniak. Pozostawiona bez pożywienia, jeszcze prawie nic nie widząca, pewnie bym umarła. Na moje szczęście jednak znalazła mnie stara wilczyca imieniem Motris. Wychowała mnie, nauczyła polować i bezszelestnie się poruszać. (Dlatego zostałam łowcą) Pewnego dnia dnia Mortis zniknęła i zostawiła mi wiadomość „Dołącz do watahy zanim cię znajdzie”. Nie mając kogo zapytać się o co chodzi zaczęłam szukać watahy. Tak się tu znalazłam…
Motto: brak
Moce:
  • zamrażanie wody
  • przyzywanie skrzydeł
  • oddychanie pod wodą
  • władza nad lodem
Umiejętności: Motris nauczyła mnie bezszelestnie się poruszać i doskonale maskować. Jedną z niewielu osób którą oprócz Motris znałam była wilkołaczka Ami, to właśnie ona nauczyła mnie czytać książki. Natomiast Rest, równiez wilkołak nauczył mnie posługiwac się mieczem.
Partner: nie szuka
Zauroczona w: nikt
Rodzina: nie znam
Data urodzenia: 11.02.2011
Przedmioty: Łańcuch
Talizman: kamień opalu - pozwala na nocne widzenie osoby która go nosi,
Nora: Za wodospadem - niedaleko plaży gwiazd, wodospad sąsiadujący z wodospadem łez
Głos: -
Ciekawostki:
  • W mojej jaskini mam wyżłobione w skale: półkę, "łóżko" i miskę do której zawsze spływa strumyczek wody pitnej z zewnątrz
Towarzysz: brak
Inne zdjęcia: [x]
Statystyki:
siła: 1 | zręczność: 10 | moc: 9 | refleks:7 | szybkość: 10 | zauważanie: 6 | kondycja:10 | Klasa Pancerza (KP): 0 | Wilcze drachmy: 300 | Krwawe Rubiny: 0 | Wykonane zadania: 0 | Wykonane Questy: 0|
Upomnienia: 0
Pochwały 0

14 stycznia 2015

Od Antilqusa

W końcu doszedłem. Tu choć nie było aż tak gorąco, jak podczas drogi. Usłyszałem wycie wilków. Tak, w końcu wataha! Wszedłem w zaroślach czekając na dalszy rozwój wypadków.
Wreszcie. Zając. Lepsze to niż nic. Zaczaiłem się. Dziś na polowaniu nie chciałem używać magii.
***
Po skończonym posiłku rozejrzałem się. Ktoś, jakiś cień, schował się w krzakach.
- Kto tam? - spytałem spokojnie.
(Ktoś?)

Antilqus

kontakt: wilkiq@gmail.com
Imię: Antilqus
Zdrobnienie: Qus
Płeć: Basior
Wiek: 4 lata
Żywioł: Śnieg, wiatr
Patron: Posejdon
Cechy charakteru: Antilqus jest przez swoją przeszłość nieco skryty. Nie łatwo jest nawiązać z nim kontakt, trzyma bezpieczny dystans. Swoje emocje ukrywa. Jeśli (co zdarza się praktycznie nigdy) jest wytrącony z równowagi, perfekcyjnie rani słowami. Zazwyczaj, zaczepiony, jest trochę nieswój. Rzeczowy. Stara się ukrywać swoje słabości. Po bliższym zaprzyjaźnieni u się zaczyna (wybranym osobom) okazywać uczucia. Troskliwy i opiekuńczy.
Cechy charakterystyczne: czerwone uszy, ogon i grzywka
Stanowiska: Łowca
Historia: Jako szczeniak był bardzo nerwowy. Aż tak, że potrafił wywołać tornado bez prawdziwego powodu. Matka, z powodu jego humorków porzuciła go w wieku sześciu tygodni.
Z powodu krótkiej nauki, Qus nie potrafił w pełni panować nad swoimi mocami. Nauczył się tego, chodząc od watahy do watahy. Po pewnym czasie, w używaniu mocy był mistrzem.
W sprzeczkach z Alfami watah, z których był wyrzucany, ćwiczył swoją inteligencję.
Jednak, od watahy do watahy, Qus był caraz bardziej... smutny. Zginęła w nim chęć życia. I z humorzastego, bezczelnego szczeniaka stał się spokojnym, pokornym basiorem. To już jego enta wataha. I ma nadzieje, że ostatnia.
Motto: "Siła, ale tylko umysłu..."
Moce:
  • zamiana w konia
  • telepatia
  • panowanie nad wiatrem
  • wytworzenie żrącego śniegu (małe ilości)
Umiejętności: Odporny na mróz. Niezbyt szybki ani zwinny w wilczej postaci. Średnio silny.
Partnerka: szuka
Zauroczony w: brak
Rodzina: w innej watasze.
Data urodzenia: 5.01.2011
Przedmioty: -
Talizman: Gwiezdny Rycerz - Kondensuje energie Qusa, tworząc pole siłowe. Wilk jest po tym wyczerpany.
Nora: Jaskinia Wstęgi Wody
Głos: Ed Sheeran - Thinking Out Loud
Ciekawostki:
  • jako koń również ma fioletowe oczy. 
  • ma uraz do ubrań
Towarzysz: Rainby
Inne zdjęcia: 1
Statystyki: 53 pkt
Siła: 10 | Zręczność: 3 | Moc: 10 |Szybkość: 5 | Kondycja: 5 | Refleks: 10 | Zauważanie: 10 | Klasa Pancerza (KP): 0 | Wilcze drachmy: 200 | Krwawe Rubiny: 0 | Wykonane zadania: 0 | Wykonane Questy: 0|
Upomnienia: 0
Pochwały: 0

Od Blood - "Krwawe spotkanie"

(cd. tego)
- Chcący! - wykrzyknęłam. Zobaczyłam małą kałuże krwi, w niej było odbicie nie mnie tylko małej Kuri. Nie było jej w mojej jaskini. Zamiast zaatakować uspokoiłam się i powiedziałam.
- To co tu się stało niech tu zostanie - odparłam i wlepiłam oczy w jego noże.
- Dobrze - odpowiedział Ryhidian i  ruszył w stronę wyjścia.

Reszta opowiadania została usunięta, ponieważ nie odnosiła się do przeżyć Blood, lecz Rhydiana. Nie da się przecież opisywać czegoś, czego się nie widziało. To by było nielogiczne i głupie. Ponadto zbytni ingerujące w zachowanie innej postaci i jej myśli. Jeśli chciałabyś powiedzieć, co robił Rhydian musiałabyś osobiście za nim pójść, a i to nie dawałoby Ci prawa do czytania w jego myślach (nie pamiętam, żebyś miała taką zdolność).

13 stycznia 2015

Od Akumy - Wyprawa

  Autko turkotało, a z dyszli wylatywały obłoczki kolorowego dymu. "Ten świat jest powalony" stwierdziłem w duchu, patrząc jak zagubione towarzyszki wysiadają z pojazdu z pogodnymi uśmiechami.
- Tu jest wspaniale! - wykrzyknęła Mixi - Jak w kolorowym labiryncie bez zasad! Jadąc w lewo możesz dojechać do budowli z twojej prawej, a wjeżdżając do wody popływać po błękicie nieba!
  Alpha zatoczyła się ze śmiechem jak pod wpływem czarnych tabletek lub soku wiśniowego.
- A do tego wszystko jest taaaaakie kolorororororororoooowe - dodała Narcyza, w podobnym stanie.
  Odbiły się od siebie i upadły. Zaczęły cicho chichotać.
- Chyba udzieliło im się... coś... - stwierdziła Assumi, patrząc na fazujace dziewczyny
- Faza tego miejsca - przyznała Shailene - Albo coś ćpały. Hej! Co tam macie! Ja też chcę trochę!
  Shai podbiegła do nich i zaczęła wypytywać, gdzie mają te dragi. Westchnąłem. O ile poprzednie miasta były dziwne, o tyle to przekroczyło nasze najśmielsze oczekiwania. Gdzie my w ogule jesteśmy?
- To chyba Barcelona - stwierdziła Erna
  Wszyscy (o zdrowych zmysłach) spojrzeli na nią ze zdziwieniem.
- A ty skąd to wiesz? - zapytał ostrożnie Korso
- Tam pisze - wskazała ręką na lecący sobie powolutku bibord z napisem "Barcelona wita!"
- Dobra, głupie pytanie - zakłopotał się chłopak
- Co powoduje te wszystkie anomalie? - spojrzałem na Arię ze zdziwieniem, bo to właśnie ona zadała to pytanie. Ona! Zwykle pogodna i głupiutka wadera! Teraz rysy jej twarzy były poważne, wręcz ostre. Przyglądała się nam chłodno, a w jej białych ochach nie widziałem zwykłych ogników. - Myślicie, że chodzi o kolejny element? Że jeśli go znajdziemy wszystko wróci na swoje miejsce?
- To prawdopodobne - stwierdziłem zdawkowo, zaskoczony jej zachowaniem
- Nawet całkiem bardzo - wtrąciła Erna. - I im prędzej to zrobimy, tym lepiej, bo nas wszystkich ogarnie faza jak Mixi!
- Czy to źle? - Aria zachichotała. Znów była dawną sobą - Przecież faza jest dobra!
(Narcyza? Jak tam faza?^^)

Od Korso do Doctora

- Jesteś w stanie przenieść się wszędzie? - zapytałem. 
Doctor pokiwał łbem w odpowiedzi. 
Co ja właściwie chciałbym zobaczyć? Inny. piękny świat, może narodziny jakiegoś imperium albo jego koniec? Potęgę wieków upadających w parę chwil? Coś istotnego, coś jak... jak mój dom. 
Mógłbym zobaczyć mój kraj. I to jeszcze przed wojną. 
- Doctorze...? 
- Tak? 
- Czy przyszłość można zmienić? 
Basior spojrzał na mnie uważnie. 
- O ile to wydarzenie nie miało wpływu na przeszły fragment twojej linii czasu - zaczął - Czyli nie sprowadziło cię tam, można. Na przykład przypadkiem możesz zainspirować Homera do napisania "Romea i Julii", ale nie możesz uratować psa od potrącenia przez auto, jeśli już się dowiedziałeś, że to się zdarzyło. 
Nadzieja prysła. Ale gdybym tylko spojrzał... Bez ingerowania w zdarzenia... 
Nie. Pokusa byłaby zbyt wielka. 
Westchnąłem. 
- Chciałbym ujrzeć... coś wesołego. Tak dla odmiany - dodałem żartobliwie. 
- Jak sobie życzysz! Here we go!
(Doctor?)

Od Mitsuki do Shailene

- W jakieś ładne miejsce - uśmiechnęłam się. 
Wadera westchnęła i pomyślała chwilę. 
- Mam pewien pomysł... O ile nie boisz się wody - zaśmiała się. 
- Cóż, mogę się poświęcić, jeśli to rzeczywiście ładne miejsce - zażartowałam. 
Poszłyśmy w jakimś kierunku. Panowała między nami niezręczna cisza, więc postanowiłam to zmienić. 
- Długo tu jesteś? 
- Już jakiś czas... 
- Co właściwie tu robicie? 
- Po prostu żyjemy. Jak taka większa rodzina. 
- Cała ta rodzinka jest tak miła jak Korso? - uśmiechnęłam się. 
- Oj, uwierz, on jest milutki, tylko dziwny. Zawsze mogłaś trafić na kogoś nieprzyjemnego. Swoją drogą, przypomnij mi, żeby mu się odpłacić za to kiedyś... 
Obie parsknęłyśmy śmiechem. 
Bycie miłą szło mi nad wyraz dobrze. Shailene też jakby chciała współpracować. Byłam z tego faktu bardzo zadowolona. Po chwili dotarłyśmy na miejsce... 
(Shailene? Dzięki że wogóle ktoś odpisał... a ciebie Korso jeszcze dopadnę -.-!!!)
Zmień kolor, bo nie mogę Cię upominać za ortografię... To mój kolor :c

12 stycznia 2015

Od Shai - Wyprawa

(cd. tego)
Po wcześniejszym wypadku w podziemiach nadal piekielnie bolał mnie brzuch, głowa... w sumie wszystko. Czułam się, jakby ktoś przyłożył mi cegłą w głowę, a potem przejechał czołgiem. Zapewne byłam porównywalna do marionetki, której urwał się sznurek. Niestety Korso musiał mnie trzymać, żebym się nie przewróciła, chociaż to nie ja byłam tutaj najważniejsza. Kiedy zdałam sobie sprawę, gdzie jesteśmy zobaczyłam Akumę, który z całej siły uderzył Anastasię w twarz. Dziewczyna upadła na ziemię, mrugnęła kilka razy i odpłynęła. Aria spojrzała na nią, potem na Aku i znowu na nią, po czym krzyknęła coś w jego stronę, pokręciła głową i spojrzała na Korso który właśnie zaczynał mówić...
- Przestańcie się wygłupiać i obudźcie resztę zanim znikną nam z oczu! 
Zaśmiałam się w duchu, już miałam rzucić złośliwą uwagę, ale stwierdziłam, że w tym momencie nie jest to najlepszy pomysł. Kiedy Korso skończył mówić Akuma spojrzał na niego kątem oka, a potem przeniósł wzrok na mnie. Szybkim krokiem ruszył w moją stronę. Odsunęłam się od Korso i chwyciłam się ramienia Aku żeby nie upaść. Chłopak podtrzymał mnie, a ja jeszcze raz spojrzałam na Anastasię przy której klęczała Aria mamrocząc coś pod nosem.
- Zawsze musisz kogoś dobić... - mruknęłam cicho. 
- Ciebie już chyba nie trzeba dobijać. - zauważył chłopak zerkając na moją koszulkę, pod którą był czarny ślad po spotkaniu z przemiłą panią 'zabiję każdego kto dotknie mój świecący kamyk'. 
- Idiota. - powiedziałam uśmiechając się złośliwie. Aku odwzajemnił uśmiech i zerknął na Ernę która szła w naszą stronę. Spojrzała na chłopaka wzrokiem, który chyba miał oznaczać, że ma się odsunąć jednak on nie miał zamiaru się ruszyć. Zrozumiałam, że dziewczyna chciała sprawdzić, czy nic mi nie jest...
- Żyję i jestem w pełni zdrowa. - powiedziałam odchodząc od nich na kilka metrów. Zrobiłam piruet z trudem utrzymując równowagę i kiedy stanęłam znowu prosto zauważyłam, że nie ma z nami Mixi i Narcyzy. 
Już miałam pytać, gdzie one się podziewają, ale odpowiedź sama przyszła, a właściwie... jechała w naszą stronę zabawkowym autkiem... 

(Aku? .-. Tag bardzo pisanie na ostatni moment... lepiej robić wypracowanie z historii za które i tak dostanę 3!! )

Rhydian - "Krwawe Spotkanie"

Było wczesne popołudnie. Siedziałem nad małym jeziorkiem. Dookoła rozciągała się mgła i ciemność. Woda była tak przejrzysta... Las był cichy i opustoszały. Postanowiłem ruszyć się z miejsca, więc ruszyłem przed siebie. Nagle potknąłem się i spadłem na kamienną ścianę pokrytą liśćmi i... okazało się, że to nie ściana, to była taka jaskinia. Obejrzałem się za siebie. 
- Dobra, raz się żyje! - I wszedłem w głąb groty. Wewnątrz był ciemno i pusto. Jednak zobaczyłem małe blade światło z sufitu. Podszedłem do światła i zobaczyłem wilka z wystawionymi kłami, długimi pazurami, jednym słowem wyglądał jak najgorszy demon ze snów. 
- Witam i przepraszam, że przeszkadzam. - Odparłem, ze sztucznym uśmieszkiem. Demon rzucił się na minie i powiedział:
- Gadaj kim jesteś, albo poderżnę Ci gardło! - Rzekła wystawiając kły. W jednaj chwili wyjąłem nóż, podkładając pod jej gardło.
- Albo się uspokoisz, albo będzie niemiła sytuacja. - Powiedziałem. Wadera zeskoczyła ze mnie.
- I tak możemy gadać. - Odparłem z uśmiechem. - Jak ci na imię?
- Blood. - Powiedziała piłując pazury. - A ty?
- Rhydian. Miło mi Cię poznać. - Wyjąłem łapę na zgodę, ale ona tylko się popatrzyła dziwnie.
- Hmm... Trudny z ciebie przypadek. - Powiedziałem szorstko. Gdy to usłyszała to odparła:
- Z ciebie nie lepszy. - Na te słowa wkurzyłem się. 
- A skąd wiesz? 
- Bo widać! 
- Ach tak? - Na te słowa wyjąłem nóż i drasnąłem ją delikatnie.
- Ty... - Powstrzymałem ją. 
- Naprawdę przepraszam, to było.... - Nie potrafiłem się wysłowić.

(Blood?)