Shailene
Mixi
Akuma
Tofisia
Rufeshethehy
-Wiem, że chcesz iść sam, ale cie nie zostawię. Nie mam zamiaru dowiedzieć się za kilka tygodni, że nie żyjesz, więc będę się za tobą wlokła, bo mi na tobie zależy, jesteś moim przyjacielem, zrozum to wreszcie.
Uśmiechnąłem się lekko pod nosem, ale tym razem tak, by wadera nie zauważyła* - Być może nie jestem w stanie? - mruknąłem smutno
Stałam z boku i przyglądałam się ich "kłótni"
- Wątpię, że tego nie rozumiesz. Po prostu chcesz wszystkich od sibie odsunąć, ale ja tak łatwo nie odpuszczę.
- Możemy skończyć ten temat? - zapytałem cicho
- Nie. - odpowiedziałam stanowczo.
Szliśmy dalej w milczeniu. Czekałem, aż Shai znów zacznie swoją przemową
-Tak w ogóle to Hades nie jest straszny... Nie wiem czemu wszyscy się go boją.
- Tak mówisz? - spojrzałem na waderę pytająco - Coż... nie mnie go oceniać, jednak dla mnie jest straszny
- Myślałam, że nie boisz się raczej niczego. Cóż, wygląda na to, że jestem odważniejsza. - uśmiechnęłam się.
- Jest moim Panem, całe moje jestestwo zależy od jego woli. Jedno skinienie jego palca i przestanę istnieć... - zamilkłem na chwilę, po czym kontynuowałem - Kiedyś mnie to nie obchodziło, jednak teraz... teraz mam coś... coś, dla czego warto żyć
Unoszę jedną brew
-A mianowicie?
- Może to i głupie, ale... - zawiesiłem się, nie byłem w stanie tego powiedzieć - Muszę chronić Mixi...
Odwróciłem wzrok, nie chciałem patrzyć Shailene w oczy, nie chciałem, by zobaczyłą moje kłamstwo
- Wydaje mi się, że Mixi daje sobie świetnie radę.
- Więc nie widziałaś jak płacze - odparłem smutno - To dla niej zbyt wiele.. cała wataha na głowie...
- Widziałam jak płacze Aku, ale wiem, że chodzi o coś więcej.
- Co masz na myśli? - spojrzałem jej niespodziewanie w oczy
- Nie wiem, dlatego pytam. Nie jestem wróżką, żeby wszystko wiedzieć, ale domyślam się, że chodzi o coś innego bo zachowujesz się jak przerażony pięciolatek bez mamy.
- Bo... tak na prawdę... - zacząłem się jąkać - To dla...
- Zgubiłeś mamusie? - powiedziałam złośliwie.
Uśmiechnąłem się lekko
- Zabiłem ją, ale to inna rozmowa. Ta dotyczy innej wadery... dotyczy.. Ciebie
- Mnie? - otworzyłam szeroko oczy.
Odkaszlnąłem
- Zbliżamy się do jaskini. Będę musiał ją uśpić śpiewem, więc lepiej zatkaj uszy. Nie mam zbytnio talentu...
- Stój!- zatrzymałam Akumę gwałtownym ruchem a przed nim wyrosła ściana z lodu - Co ty powiedziałeś?
- Że nie mam talentu... - odparłem niepewnie
- Nie to idioto.
- W takim razie o czym mówisz?
- O tym wcześniej.
- Zbliżamy się do jaskini?
- Wcześniej, Aku, nie rób ze mnie idiotki, bo to twoja rola.
- Ta... to... ty... nie każ mi tego mówić... nie mogę...
- Możesz.
- Bo ja cię ko... - w tym momencie poczułem ostry ból w klatce piersiowej. Serce... moje serce! Niewypowiedziane uczucia, dusza, którą mi odebrano... - Dajmy temu spokój.
Spojrzałem zimno na waderę. Potrząsnąłem głową, moje oczy zalśniły żywym złotem
- I ja, i ty wiemy, że nic by z tego nie było. Mam zbyt mało czasu, jednak chcę go spędzić z tobą
- Więc cię nie zostawię, bo też mam zamiar jeszcze trochę czasu z tobą spędzić - powiedziałam łamiącym się głosem.
Spojrzałem w oczy wadery. Czemu musiałem oddać swą duszę? Czemu nie mogę jej powiedzieć co na prawdę czuję? Zrobiłem krok w jej kierunku i przytuliłem lekko, czekając aż mnie odtrąci
- Kocham cię Aku, robiłam co mogłam, ale Hades to głupia szumowina. - powiedziałam przytulając Aku.
- Ja też... - nadal nie byłem w stenie powiedzieć tego cennego słowa... było dla mnie po prostu zbyt czyste i dobre... śmiech Afrodyty...
- Więc... co teraz zrobimy?
- Musimy pójść po kryształy... Taki był pierwotny cel "misji"
- Dobrze...
- Zatkaj uszy - powiedziałem stając przed jaskinią
- A może lepiej ja zaśpiewam... jeśli można?
25-10-14 22:00
Akuma: - Chcesz?
- Mogę spróbować... No dobra, tylko co mam zaśpiewać?
- Najlepiej kołysanke, ona musi zasnąć!
- Em... no dobra - zaczęłam nucić pierwszą lepszą piosenkę i w moim mniemaniu nawet nie fałszowałam!
Cały czas za nimi szłam widząc i słysząc wszystko
widząc trójkę wilków podeszłam bliżej
- Emmm... mogę już was zabić? pouty
"Aku i Shai?! W głowie się nie mieści!" - z takimi myślami kryłam się za pobliskim drzewem.
- Ty jesteś mixi prawda? Też ich śledzisz?
- Co robicie? - zapytałam jak gdyby nigdy nic wychodząc zza drzewa.
- Tańczymy tango, nie widać?
- Nie...
- Ekhem... potrzebuję tylko trochę narkoty... to znaczy kamieni na uśmierzenie bólu
- OOOOO! Akuma! Mogę cię zabić?
- Chyba coś ci się roi zającu - uśmiechnąłem się kpiąco
-JESTEM - kopnęłam z półobrotu basiora który poszybował kilkanaście metrów w powietrzu - króliczkiem!
Uderzyłem o skałę i upadłem na ziemię
Szczerze mówiąc lekko wciągnęła mnie scena rozgrywająca się na dole. Siedzenie na drzewie było niewygodne, ale dawałem radę. Szukałem najlepszej sposobności by zeskoczyć wraz z płonącymi na zielono plecami i zaskoczyć całe towarzystwo.
- Emm.. okej. - zaczęłam nucić jakąś przypadkową, spokojną piosenkę
Powoli zacząłem zbierać się z ziemi i wlec w kierunku jaskini hydry
- I co, zasnęła?
- Taa... - powiedziałem wchodząc kawałek w głąb jaskini i ułamując kilka kryształów
Po chwili wróciłem do Shailene, po drodze chowając kamienie do własnego cienia.
- Dzięki, za pomoc, a teraz niestety muszę już iść... wkrótce czeka mnie ważna wyprawa.
Pod wpływem impulsu podszedłem do Shailene i pocałowałem ją w policzek, po czym sprintem maxymalnym (co z tego, że nie wskazanym w moim stanie?) ruszyłem przed siebie.
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz