Roswell patrzył na mnie zaskoczony.
- Co? - zapytał po chwili.
- O Zeusie! Pomóż mi, bo zaraz nie wytrzymam i go rozszarpię - spojrzałam błagalnie w niebo. Wokół mnie już zdążyła się zrobić dość duża kałuża krwi.
- Miałeś może dzisiaj jakieś niepokojące sny? - warknęłam przez zaciśnięte zęby. - Bo wiesz mi śniło się, że ranił mnie jakiś wilk wyglądający identycznie jak ty i ranił mnie. Obudziłam się z krzykiem, ale rany powstałe podczas snu wcale nie zniknęły...
-No, owszem śniło mi się coś takiego... - był znudzony.
- Ciesz się, że masz do czynienia ze mną, a nie z Akumą czy byłą Alphą Argoną, bo już byś nie żył - wycedziłam.
Po chwili uspokoiłam się nieco.
- Ty na prawdę masz szczęście... - mruknęłam i ruszyłam w stronę nory szamanki.
- Czemu? - zatrzymał mnie głos Roswell`a.
- Jeszcze jedno słowo i twoje obrażenia będą dużo gorsze od moich - warknęłam. - Uwierz mi nawet z tymi ranami jestem silna.
(Roswell? Sorry, że tak długo... ;P Połowa mi się skasowała)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz