16 listopada 2014

Od Mixi do Roswell`a

- Uhm... Dobrze by było żeby kolejne zwierzęta nie pałętały się pod nogami... - zgodziłam się z nim. Co prawda czułam jego niechęć do mnie, ale nie zamierzałam się odczepić. W watasze było teraz nudno, a ja czekałam na każdą nadarzającą się okazję by poznać kogoś nowego i oderwać się choć na chwilę od papierkowej roboty. Krótko mówiąc Roswell był moją wymówką. Zaśmiałam się na głos. Odłożył jajko i zapytał.
- Coś cię śmieszy? - basior spojrzał na mnie jak na wariatkę.
- Nie... Nic... Tylko zastanawiam się jak ja się wytłumaczę olimpijczykom z tego, że kolejny miesiąc z rzędu nie dostarczyłam raportu...
- Aha - skwitował.
Wtedy usłyszałam jakiś szelest w trawie. Oboje odwróciliśmy się w tym samym momencie.
- Słyszałaś? - zapytał.
Skinęłam głową.
- Coś czuję, że to nie jest jeleń ani nic w tym stylu...
(Roswell?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz