1 kwietnia 2015

Od Arii - Wyprawa

Gdy usłyszeliśmy hałas, Korso gwałtownie zerwał się z posłania.
- Coś się tam dzieje! - krzyknął i chwycił mnie za rękę, ciągnąc za sobą w stronę drzwi. Przebiegliśmy przez korytarz i wpadliśmy przez otwarte drzwi do pokoju dziewczyn. Zastaliśmy je nieprzytomne, leżące w kącie pokoju.
- Puść ją! - krzyknął Akuma, zawracając się do postaci, której dotychczas nie zauważyłam. Do wysokiej kobiety w bieli, podtrzymującej zwisającą jej z ramienia Shailene. 
- Shai! - krzyknęłam.
- Jak sobie życzysz, księżniczko! - kobieta puściła oczko i cisnęła trzymaną dziewczyną o ziemię.
  Akuma wystartował jak z procy, by chwycić ukochaną, jednak nie zdążył. Shailene z dużą siłą uderzyła o posadzkę. Wszędzie wokół rozbryznęła się krew. Korso nic nie mówiąc rzucił się na nieznajomą całym swoim ciałem pchając ją w kierunku okna. Stałam jak sparaliżowana, nie mogąc zrobić kroku w żadnym kierunku. Mogłam tylko patrzeć na szamocące się postacie, na klęczącego przy nieprzytomnej dziewczynie Akumę, na nieprzytomne dziewczyny leżące pod ścianą.
  Krew. Krew! Wszędzie krew! Poczułam jak we mnie wzbiera przerażenie. Z oczu pociekły łzy.
- To się nie dzieje... - wyszeptałam, cofając się. - Nie może...
  Wpadłam na kogoś plecami. W tym jednym momencie była gotowa go zaatakować. Odwróciłam się dynamicznie i z całej siły pchnęłam dziewczynę. 
- Zostaw mnie! - wrzasnęłam i ruszyłam biegiem przez korytarz. Ślizgając się nieco po kafelkach dobiegłam do schodów, a nimi dostałam się na sam dół. Przebiegłam koło zdziwionej recepcjonistki i wydostałam się na zewnątrz - w zimną noc.
  Dyszałam ciężko, nie mogąc otrząsnąć się z szoku. Coś we mnie mówiło, że nie jestem jeszcze dość daleko, że powinnam dalej uciekać...! Jednak inny głos mnie powstrzymywał. Sprawiał, że nie byłam w stanie ruszyć z miejsca. Sumienie. Za plecami zostawiłam przyjaciół w potrzebie. Z moich oczu dalej spływały łzy. Powoli osunęłam się na kolana. Co jeśli oni... jeśli oni już nie żyją? Zaczęłam szlochać, głowę schowałam w dłoniach. 
- Ale co mogłam zrobić? Jestem za słaba, by im pomóc! - krzyknęłam przez łzy.  - Jeśli wszyscy tu zginiemy, to kto odzyska Engetsurill?
  Próbowałam uciszyć wyrzuty sumienia, jednak to nic nie dawało. Głęboko w sercu czułam wstyd, że tak się zachowałam. Powinnam teraz tam wrócić i pozwolić się za to zabić! Ale nie poruszyłam się.  
- Co ty robisz na chodniku dziecko? - usłyszałam jakiś głos, nad moją twarzą.
  Podniosłam powoli głowę. To był ten sam mężczyzna, co wcześniej. Białe włosy. Okulary. Nie byłam w stenie powiedzieć o nim niczego więcej. Może jeszcze tyle, że był szalenie przystojny.
- Ja...
- Powinnaś być teraz z nimi i dalej odgrywać swoja rolę, a nie płakać tu. - Uśmiechnął się kącikami ust. - Byłby bardzo niepocieszony, gdyby oni zginęli przed poznaniem prawdy, nie sądzisz?
- Ja...
 Ale mężczyzny już nie było. Podniosłam się z chodnika na chwiejnych nogach. Nie mogę dłużej się mazać! Przez chwilę poczułam przypływa jakiejś nieznanej siły, jakby w moim ciele na nowo zagościła Nanimonai. Biegiem wróciłam do hotelu. Ponownie przebiegłam koło zdezorientowanej recepcjonistki. Wbiegłam po schodach, przebiegłam korytarz i stanęłam w drzwiach. NIc się nie zmieniło... Korso dalej się szamotał z białowłosą, Aku dalej klęczał przy Shai... Jakaś postać zwisała smętnie z otwartego ona. Nagla świat zawirował. To nie Korso siłował się z morderczynią! To Mixi! A Korso... ten wesoły i pełny życia basior zwisał bezwładnie w połowie poza budynkiem!
  Nie było czasu na myślenie. Na moich dłoniach pojawił się oślepiający blask, który przyciągnął wzrok nieznajomej tylko na chwilę. Na bezcenną chwilę, w którą Mixi zdołała odepchnąć przeciwniczkę i chwycić jej leżący na podłodze nóż. Cisnęła nim z impetem w białą, jednak ta zniknęła, nim ostrze zatopiło się w jej ciele. Mixi stała dysząc. Wyminęłam ją biegiem i chwyciłam wiotkie ciało Korso. Był taki lekki! Taki delikatny! 
  Ułożyłam go na ziemi. Puls! Trzy palce powędrowały do szyi. Nie ma! Nie wyczuwam plusu! Nic! 
- Korso, wracaj... - szepnęłam, a  światło, wydobywające się z moich dłoni stało się mocniejsze. Teraz z kolei ja poczułam, jak tracę siły. Basior otworzył oczy. Powoli, ale jednak!
(Korso?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz