22 stycznia 2018

Od Anabeth CD. Somniatis

 Co ja narobiłam... Przepraszam, ale muszę pomyśleć. 
Zakryłam twarz dłońmi i wybiegłam z sali, w której siedział chłopak. Kompletnie nie wiedziałam co robić. Czemu jest w śmiertelnym zagrożeniu? O co chodzi? Te pytania cały czas zasmiecały mi głowę. Chodziłam na drżących nogach po korytarzu myśląc co dalej robić. A co jeśli coś mu się przeze mnie stanie? Anabeth myśl pozytywnie, będzie dobrze. Jest zawsze możliwość że nie robili badania krwi. Ale kto wie... Musiałabym się spytać lekarza. Że też ja się musiałam wpakować w taką sytuację. Próbowałam uspokoić oddech. Denerwowałam się. Nie chcę żeby ktoś miał jakieś problemy przeze mnie, w szczególności jakichś śmiertelnych. Pójdę się napić i przemyślę to jeszcze raz. Poszłam do bufetu w szpitalu i zamówiłam kawę. Usiadłam przy jednym ze stolików. Podparłam głowę łokciem. Jeśli zniszczę komuś życie to będę miała wyrzuty sumienia do końca życia. Może mogę jeszcze coś na to zaradzić. Kawa była gorąca, a ja nie zważając na to napiłam się jej popatrzyłam sobie język. Cicho przeklęłam. Kobieto, myśl co robisz. Może wrócę do chłopaka i razem coś wymyślimy. Pewnie zdziwił się że tak szybko wybiegłam. Tylko dopiję tą kawę i już idę. Szefowa będzie na pewno zła. Eh, no cóż. Dopiłam kawę i po drodze wyrzuciłam plastikowy pojemnik do kosza. Powoli weszłam do sali patrząc w stronę Somniatisa. -Słuchaj, przepraszam że wcześniej tak bez konkretnego wyjaśnienia wybiegłam. Byłam zdenerwowana. Musimy tą sytuację teraz razem przemyśleć. 
(Somniatis? Przepraszam że tak długo nie odpisywałam ;-;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz