Jasnowłosy czuł coraz bardziej nacierające żyłki, na jego ciało, które zaciskały się coraz mocniej. Zatrzymały się w monecie, gdy czarnowłosa stanęła przednim. Po spojrzeniu w jej oko ujrzał coś niepokojącego, w mgnieniu oka znalazła się przy jego twarzy, a mroczne słowa wypowiedziane do jego ucha lekko go zaskoczyły. Po odsunięciu się Argony, o krok do tyłu, żyłki się poluźniły na tyle, że chłopak opadł na zimną podłogę. Podniósł się powoli na lekko trzęsących się rekach, a krew wydobywająca się ze świeżych ran, powoli spływała po jego ciele.
-Dlaczego? Po co wysadziłeś Wieżę? - do jego uszu dotarły słowa zapytania przywódcy watahy. Chłopak podniósł głowę do góry, by lepiej móc na niej zawiesić swój wzrok. Powoli odchylił się do tyłu, by usiąść. Robił to wolno, nie chciał zostać uznany za zagrożenie, przez czarnowłosą. Nawet przy takim ruchu nicie nacinały jego skórę.
- Czemu pytasz? Skoro odpowiedź i tak cię nie interesuje. - powiedział spokojnym głosem, który został załamany przez wydźwięk cichego bólu. Czarnowłosa przymrużyła oczy, a żyłki z powrotem się zacisnęły na jego ciele, tworząc nowe rany, lub wbijały się w poprzednie, sprawiając jeszcze większy ból. Dodatkowo na jego szyję wstąpiły dwa cienie, w kształcie dłoni i zaczęły zaciskać się na jego szyi, blokując tym samym dopływ tlenu do jego płuc. Minęła chwila, zanim, chłopak z całych sił przyciągnął odruchowo dłonie do miejsca ucisku. Lecz nie był nic w stanie zrobić, bo jak można było, by schwytać cień. Prawda mógł użyć mocy, ale nie chciał używać tej zdolności i tym samym pokazywać swoją kartę.
- Prze...pr...szam - wydusił z siebie ledwo słyszalne słowa, po chwili linki się poluźniły, a cienie ustąpiły. Akiro złapał się za szyję i odkaszlnął parę razy, łapiąc łapczywie powietrze. Sam nie wie jak, ale wylądował na plecach, większość ubrania zwisała z niego niczym siatka na ziemniaki.
- Więc?! - Wypowiedziała ciężkim tonem i prześwietlającym wzrokiem ciało chłopaka. Fox podniósł wzrok na czarnowłosą, podnosząc się do siadu.
- Z powodu rozkazu przełożonego. - Oko Argony na chwilę się rozszerzyło i wróciło do stałego rozmiaru.
- Nie kłam! - Wysyczała wściekła przez zęby, po czym chwyciła go dominująca ręką w okolicy tchawicy i zaczęła ją powoli ściskać. Krew wydobywająca się z ran znajdujących się na jego szyi, spływała powoli na rękawiczkę dziewczyny, tym samym brudząc ją, jego krwią. Jasnowłosy zacisnął oczy z powodu bólu, po chwili uchylił jedno i przyglądał się dziewczynie. Gdy chciał je zbić, żyłki ponownie zacisnęły się na jego ciele.
- Naprawdę sądzisz, że okłamałbym cię w tej sytuacji? - Zadał pytanie, z wielkim trudem znajdując na nie tlen i ujście z płuc. Argona chwycił swój pistolet typu-54 i uderzyła go w bok twarzy z taką siłą, że wylądował na ziemi, ponieważ w tym samym czasie linki się rozluźniły. Niski chłopak upadł na podłoże niczym kłoda, wypluł krew z jamy ustnej na zimne podłoże, a jego oczy błysły czerwienią, lecz szybko je opanował i wróciły do normalnego koloru.
-Kto ci to zlecił!? -Warknęła, przygniatająca go do ziemi nogą. Zacisnął dłonie w pięść i starał się to wytrzymać ból zadawany przez wściekłą kobietę.
-Somnatis co cię tu sprowadza? -Zapytał i zwrócił uwagę na gada, który zatrzymał się na jego ramieniu. Gad w żaden sposób nie wydawał się zagrażać osobnikowi,na którym się znajdował.
-Dlaczego? Po co wysadziłeś Wieżę? - do jego uszu dotarły słowa zapytania przywódcy watahy. Chłopak podniósł głowę do góry, by lepiej móc na niej zawiesić swój wzrok. Powoli odchylił się do tyłu, by usiąść. Robił to wolno, nie chciał zostać uznany za zagrożenie, przez czarnowłosą. Nawet przy takim ruchu nicie nacinały jego skórę.
- Czemu pytasz? Skoro odpowiedź i tak cię nie interesuje. - powiedział spokojnym głosem, który został załamany przez wydźwięk cichego bólu. Czarnowłosa przymrużyła oczy, a żyłki z powrotem się zacisnęły na jego ciele, tworząc nowe rany, lub wbijały się w poprzednie, sprawiając jeszcze większy ból. Dodatkowo na jego szyję wstąpiły dwa cienie, w kształcie dłoni i zaczęły zaciskać się na jego szyi, blokując tym samym dopływ tlenu do jego płuc. Minęła chwila, zanim, chłopak z całych sił przyciągnął odruchowo dłonie do miejsca ucisku. Lecz nie był nic w stanie zrobić, bo jak można było, by schwytać cień. Prawda mógł użyć mocy, ale nie chciał używać tej zdolności i tym samym pokazywać swoją kartę.
- Prze...pr...szam - wydusił z siebie ledwo słyszalne słowa, po chwili linki się poluźniły, a cienie ustąpiły. Akiro złapał się za szyję i odkaszlnął parę razy, łapiąc łapczywie powietrze. Sam nie wie jak, ale wylądował na plecach, większość ubrania zwisała z niego niczym siatka na ziemniaki.
- Więc?! - Wypowiedziała ciężkim tonem i prześwietlającym wzrokiem ciało chłopaka. Fox podniósł wzrok na czarnowłosą, podnosząc się do siadu.
- Z powodu rozkazu przełożonego. - Oko Argony na chwilę się rozszerzyło i wróciło do stałego rozmiaru.
- Nie kłam! - Wysyczała wściekła przez zęby, po czym chwyciła go dominująca ręką w okolicy tchawicy i zaczęła ją powoli ściskać. Krew wydobywająca się z ran znajdujących się na jego szyi, spływała powoli na rękawiczkę dziewczyny, tym samym brudząc ją, jego krwią. Jasnowłosy zacisnął oczy z powodu bólu, po chwili uchylił jedno i przyglądał się dziewczynie. Gdy chciał je zbić, żyłki ponownie zacisnęły się na jego ciele.
- Naprawdę sądzisz, że okłamałbym cię w tej sytuacji? - Zadał pytanie, z wielkim trudem znajdując na nie tlen i ujście z płuc. Argona chwycił swój pistolet typu-54 i uderzyła go w bok twarzy z taką siłą, że wylądował na ziemi, ponieważ w tym samym czasie linki się rozluźniły. Niski chłopak upadł na podłoże niczym kłoda, wypluł krew z jamy ustnej na zimne podłoże, a jego oczy błysły czerwienią, lecz szybko je opanował i wróciły do normalnego koloru.
-Kto ci to zlecił!? -Warknęła, przygniatająca go do ziemi nogą. Zacisnął dłonie w pięść i starał się to wytrzymać ból zadawany przez wściekłą kobietę.
***
W tym samym czasie niewielki biało-czarny waż o gładkich łuskach, wypełzł z kieszeni Somnatisa. Gdy ten dochodził do Mewa, która akurat zajmowała się Salamandrą.-Somnatis co cię tu sprowadza? -Zapytał i zwrócił uwagę na gada, który zatrzymał się na jego ramieniu. Gad w żaden sposób nie wydawał się zagrażać osobnikowi,na którym się znajdował.
(Argo?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz