30 kwietnia 2019

Od Akiro cd. Somnatisa i Argony

    Akiro nie zdążył odwrócić wzroku od spojrzenia kobiety. Przeszywający ból przeszył całe jego ciało w mgnieniu sekundy. Ciemnowłosy zagryzł dolną wargę. Zaczęło brakować mu tchu, a towarzyszącego uczucia nie potrafił opisać żądnymi znanymi mu słowami, chociaż łacina podwórkowa opisuje wszystko. Nieprawdaż? - Argona traciła cierpliwość, gdyby nie to, że nie ma innej osoby, która miała kontakt z ową istotą, która wpadła na iście genialny plan wysadzenia Wieży. Na morzu Somnatis i Mewa popijali napoje, którymi Mewa poczęstowała swojego gościa, jeśli można tak nazwać chłopaka. Po paru chwilach im oczom ukazał się statek, złapali z nim kontakt. Wyrównali do niego, a załoga zrzuciła drabinkę, by zegarmistrz mógł dostać się na pokład. Czarnowłosy chwycił drabinę w obie ręce i bez gracji, wspinał się ku górze. Gdy tylko postawił swoją nogę, rozpoznał paru członków watahy i sojuszniczych im ludzi.
- Gdzie jest Argona? - Zapytał, spoglądając po wszystkich w pobliżu. Wtedy do niego podszedł dzieciak w wieku piętnastu lat.
- Pokaże ci. - Powiedział dzieciak o czarnym kolorze włosów i czekoladowej karnacji. po czym gestem wskazał by zanim poszedł. Kierując się w odpowiednie miejsce. Zeszli pod podkład, szli korytarzem i schodami w dół, aż stanęli przed ostatnim zakrętem. Wtedy Chocolate się zatrzymał i powiedział.
- Pójdziesz prosto i wejdziesz w ostatnie drzwi, po lewej. Ja dalej nie mogę wejść. - powiedział i zostawił Zegarmistrza samemu sobie. Somnatis spojrzał na korytarz, nerwowo przełkną ślinę i ruszył do przodu. Droga wydawała się mu dłużyć. Lecz po "długim" czasie wreszcie zatrzymał się przed czarnymi metalowymi drzwiami, z których dochodził cichy krzyk i pisk z bólu. Czarnowłosy długo zastanawiał się czy ma otworzyć drzwi, ale przecież po to tu przyjechał. Przyjechał, bo chciał wesprzeć przyjaciela, a teraz gdy dzielą go tylko te drzwi miał stchórzyć. Mężczyzna wziął głęboki oddech i nacisnął klamkę, popychając je do środka. Czarnowłosy powolnym krokiem wszedł do pomieszczenia i od razu zauważył Argone, która stała nad zwijającym się z bólu Akiro. Somnatis stanął jak w murowany widząc w jakim stanie jest chłopak i ile krwi jest do o koła. Czarnowłosa odwróciła się do Zegarmistrza, przerywając na chwile męki chłopaka.
- Tenberis co ty tutaj robisz? - chłopak ocknął się po wypowiedzi, czarnowłosej i gdy ta zasłoniła mu widok.
- Czemu w taki sposób?
- Bo nie chce mówić.- warknęła, wracaj wzrokiem przesłuchiwanego osobnika, który odwrócił wzrok od dziewczyny, by nie dać się uchwycić w tą piekielną moc.
- A co chcesz od niego wyciągnąć? - Zapytał Somnatis.
- Nie che powiedzieć na czyje zlecenie wysadzili Wieżę. - Somnatis podszedł do Akiego i spojrzał na niego wymownie. Niższy chłopak nie wierzył, że Zegarmistrz, przyszedł tutaj. Chłopak szybko zorientował się o co chodzi chłopakowi. Akiro opuścił wzrok, przez co Som wiedział, że chodziło o Władysława Leniniewski. Argona podeszła do nich i skupiła wzroku na swojej ofierze.
- Więc jak, będziesz gadał? - jednak chłopak nie miał zamiaru odpowiadać, wtedy dziewczyna wróciła do swojego zadania. Som się skrzywił na cały ten widok.
- Przestań! Ja chyba wiem o kogo mu chodzi. - Alfa od razu zaprzestała zabawy i zwróciła się do Somnatisa.
- Na co czekasz? Gadaj! - warknęła, zbliżając się do czarnowłosego, który zaczął powoli się cofać.
- Zostaw go! - wydusił z siebie, powoli ruszając w ich stronę, naciągając tym samym nici, które miał zaplecione w kolo jego ciała. - Powiem, na czyje polecenie to wykonałem.
- Słucham.
- Władysława Leniniewskiego.
-  Kłamiesz!
- On mówi prawdę. - powiedział Somnatis. - Sam z nim rozmawiałem. - Argo spojrzała zaskoczona na Somnatisa.
(Somniatis? I co dalej)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz