Nie będziesz z nim rozmawiać? - Lorem zwrócił się do wciąż przemienionej w zwierzę towarzyszki. Ta tylko rozdziawiła paszczę w długim ziewnięciu, nie odpowiadając w ten sposób nijak na pytanie mężczyzny. Jasnowłosy westchnął. Miał nadzieję, że chociaż na tą rozmowę odmieni się do swojej normalnej formy. Po prawdzie nie czuł się zbyt komfortowo w towarzystwie lwicy. O jeszcze większe ciarki na plecach przyprawiał go fakt, że powinien teraz obudzić pojmanego i z nim porozmawiać. W czasach dzieciństwa osoba filozofa zawsze go fascynowała, ale też trochę przerażała. Rzeczy o których mówił, które próbował przybliżyć wydawały się nieraz zabawne, a nie raz makabrycznie przerażające. Spojrzał jeszcze raz niepewnie na lwicę, która obserwowała go ze spokojem. W tej formie przynajmniej usłyszy, jeśli ktoś będzie chciał im przeszkodzić - pocieszył się w duchu mężczyzna. Spojrzał na bezwładne ciało swojej ofiary i z rezygnacją przykucnął przy filozofie, wyjmując z kieszeni inny długopis, który bezceremonialnie wbił mu w przedramię. Asinius ocknął się, rozdziawiając szeroko usta, jednak jasnowłosy szybko mu je zatkał dłonią, przyciskając głowę mężczyzny do ściany i zbliżając swoją twarz do jego twarzy bardzo, bardzo blisko.
- Vos autem videtis me, ius? (Widzisz mnie, prawda?) - zapytał cicho, przelatując swoją nienaturalnie zwężoną źrenicą od jednego jego oka do drugiego. Filozof pokiwał entuzjastycznie głową. - Tum. (Dobrze.) - Lorem zawahał się, nie wiedząc o co dalej zapytać. - Cognoscis me? (Poznajesz mnie?) - W odpowiedzi dostał coś pomiędzy kiwnięciem a potrząśnięciem. - Ita aut nihil? (Tak czy nie?) - Dłoń jasnowłosego, trzymająca go za usta zacisnęła się, a ręce filozofa powędrowały do góry, jakby chcąc zdjąć uciskające jarzmo, jednak druga dłoń Lorema przechwyciła je w połowie drogi. Na skroniach mężczyzny pojawiły się kropelki potu. Jego dłonie drżały. - Monstrifici prodeunt nunc os tuum, et responde mihi quaestiones. Non intelligitis? (Teraz odsłonię twoje usta, a ty odpowiesz na moje pytania. Rozumiesz?)
Kolejne gwałtowne kiwnięcia i mężczyzna powoli rozluźnił chwyt na ustach filozofa. Gdy tylko to uczynił, ten gwałtownie nabrał tchu i wygiął usta do krzyku. Nie zdążył jednak, bo dłoń Lorema błyskawicznie mu je ponownie zatkała, a druga wykonała gwałtowny zamach, by uderzyć go w brzuch.
(Camille? Interweniujesz czy Lorem powinien przejść do bardziej stanowczych środków xd)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz