7 lipca 2020

Od Somniatisa cd. Akiro

~ Zawalił Wieżę, nie jest już naszym przyjacielem Somniatisie
Surowa twarz Argony przypominała wykutą z żelaza.
~ Musisz pozwolić mu odejść inaczej zniszczy nas wszystkich. Spójrz na niego, jest potworem.
Obraz potoczył się łagodnie w stronę jaskini, której brzeg podmywany był przez morską wodę, a w której leżało zdeformowane ciało o cechach na wpół wilczych, na wpół demonicznych... być może wężowych? Somniatis podbiegł. Poznawał je, mimo deformacji. Wiedział, był pewien, kto to.
~ Akiro, tak się cieszę... 
Pochylił się, jego dłoń delikatnie powędrowała do ramienia przyjaciela. W głębi klatki piersiowej czuł to nieprzyjemne uczucie, coś jest nie tak. Jaskinia zatonęła w mroku, a postać gwałtownie obróciła się.
~ Nie potrafiszszszsz uratować niiiic.
Wysyczała nieznajoma twarz Akiro, której wężowy język smagnął twarz Somniatisa. 
~ Jedyne co możeszszszsz to ucieeeec. Wsssstawaj! Wssssssssstawaj...
- ...musimy iść. 
  Somniatis niemal uderzył czołem w twarzy przyjaciela, który na szczęście w porę odskoczył. Zamrugał gwałtownie.
- Wybacz Akiro, miałem... zły sen. - Czarnowłosy uśmiechnął się z zakłopotaniem, pocierając lewą skroń. - Nie powinno się spać... Jak tylko wrócimy... - Sposępniał. - Jeśli mamy wogle dokąd wracać...
  Chłopak przyglądał się Zegarmistrzowi z dziwnym wyrazem twarzy, ten jednak tego najwyraźniej nie zauważył, pogrążony w ciężkich myślach. Wreszcie jasnowłosy wyciągnął do towarzysza dłoń, by pomóc mu wstać i stanowczo wyprowadzić przed jaskinię. 
- Nie zamartwiaj się zbytnio. Mam plan. - Uśmiechnął się pod nosem.
- Nie, żebym w ciebie nie wierzył... jednak może być naprawdę ciężko. Teraz gdy polują na nas obie strony.
- Nie tak zaprojektowałeś warsztat, by łatwo było się ukrywać? - Chłopak dał znać Boniemu, że ruszają. 
- Niby tak, ale Argona będzie w stanie prześledzić sygnatury magiczne. No i na pewno będzie w stanie dotrzeć do Mewy i reszty. Będzie wiedziała, gdzie byliśmy, a potem ruszy za zapachem. Choć nad morzem trudno go wyśledzić... - Zmartwiona twarz Somniatisa wydawała się zupełnie oderwana od rzeczywistości. Mężczyzna zupełnie zdał się na prowadzącą go rękę Akiro.
(Akiro? To dokąd idziemy?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz